Strona główna |
W państwie praworządnym sądy kierują się prawem a nie opinią ministrów. Novus rex, nova lex? A jeśli sąd będzie mieł inne zdanie - to weryfikacja? Co z niezawisłością sądownictwa?
Wyobraźmy sobie, że jakiś cwaniaczek buduje w Bieszczadzkim PN stację klimatyczną. Bez oczyszczalni, spalarni itp., słowem wielkie g... w środku lasu. Staje on przed sądem i już ma zapaść wyrok, a tu sąd dostaje pismo od ministra ochrony zdrowia aby zostawić faceta w spokoju, bo stacja będzie dobra dla chorych, nabiorą sił itp. I co? "Kali ukraść dobrze...".
Czytam w ZB głosy potępiające UPR. Ale czy ktoś nie zastanawiał się dlaczego policja interweniowała w Czorsztynie? A co robiła gdy chłopi blokowali drogi i to nawet te międzynarodowe? Ilu przedstawicieli organizacji chłopskich a ilu ekologicznych było w sejmie poprzedniej kadencji? Ilu parlamentarzystów obecnej kadencji należy do organizacji ekologicznych i do jakich? Z jakimi organizacjami ekologicznymi Premier Olszewski konsultował się w sprawie doboru członków rządu? Dlaczego rząd nie spytał nas, podatników czy chcemy płacić na budowę tamy? A może my zgadzamy się na pokrycie EWENTUALNYCH kosztów związanych z przerwaniem tej inwestycji? Dlaczego minister Kozłowski powołał arbitralnie komisję do spraw Tamy, której skład pozostawia "pewne wątpliwości"? A jeśli informacje zawarte w biuletynie Ratujmy Pieniny są nieprawdziwe to dlaczego nie reagował rzecznik prasowy ministerstwa? A jeśli Tama będzie budowana i zieloni zaczną blokować drogi, to czy Minister Kozłowski napisze do szefa MSW: "młodzieńczy zapał i energia potrzebne są naszemu krajowi, dlatego proszę delikatnie obchodzić się z ekologami"? Czy urzędnikom Ministerstwa Ochrony Środowiska jest znana nazwa TENNESSEE VALLEY AUTHORITY? Czy w Polsce istnieje lobby ekologiczne mogące skutecznie wpływać na zmianę prawa i jego przestrzeganie?
Piotr Szkudlarek
Ps. Jeśli ktoś zastanawia się nad możliwością stworzenia w Polsce lobby ekologicznego to polecam lekturę tygodnika WPROST 12/92 str. 66 i 67.
Piotr Szkudlarek uznaje za niedopuszczalne sugerowanie sądowi
decyzji. Czyżby chciał odebrać sądzonym tamersom prawo do
obrony, tak jak odbierało im nowotarskie kolegium? Uważam, że
w sytuacji gdy toczy się spór czy blokada tamy jest
usprawiedliwionym działaniem w imię obrony wyższych
wartości, czy też pospolitym występkiem, minister ochrony
środowiska nie może milczeć! Mało tego - sąd sam
powinien się do niego zwrócić o opinię w tej sprawie.
(pr)
Aby zapobiec w przyszłości powstaniu takich projektów jak Tama za wskazane uważam postawienie przed Trybunałem Stanu ministrów odpowiedzialnych za budowę Tamy oraz represjonowanie ekologów (tj. ministrów ochrony środowiska i spraw wewnętrznych).
Przedstawione propozycje z oczywistych powodów są bardzo ogólne. Jest jednak jeszcze zbyt wcześnie na szczegóły - wszystko może się jeszcze wydarzyć.
Piotr Szkudlarek
Wolę być - Warszawa
Skąd się biorą podpisy?
Sporo podpisów przychodzi pocztą. Jednak zdecydowanie więcej "tłuczemy" na Floriańskiej w Krakowie, gdzie stoimy prawie codziennie po południu (od trzeciej do szóstej, a często i dłużej; w soboty od 13.00 do 16.00).
Jeśli zatem jesteś przejazdem w Krakowie to możesz nas tam poszukać i... znaleźć. Czystych arkuszy petycji Ci u nas dostatek. Jeśli jednak pada deszcz, bądź też w temacie "podpisy" akurat wagarujemy, to czyste arkusze możesz dostać w naszym lokalu przy ulicy Kołłątaja 10 (wejście w podwórku). Wieczorami prawie zawsze tam jesteśmy i nie ma potrzeby włamywania się, jak to niedawno uczynił jakiś fanatyczny zbieracz podpisów.
Jeśli chcesz otrzymać czyste arkusze pocztą, to dobrze by było przysłać na nasz adres:
Ruch "Wolność i Pokój"
Kołłątaja 10/2
31-502 Kraków
zaadresowaną do siebie kopertę zwrotną ze znaczkiem.
Napisz, ile arkuszy petycji potrzebujesz. Na jednym arkuszu jest miejsce na dokładnie dwadzieścia podpisów.
Jeśli zaś masz w domu wypełnione (częściowo lub całkowicie) petycje, to nie pozwól, aby:
1) zżuły je mole,
2) zagryzły myszy,
3) młodszy braciszek robił z nich latawce, a
4) starsza siostra pisała na nich listy miłosne,
tylko wyślij je do nas. Kartka do kartki, tom do tomu i
BIG PET idzie do przodu.
Teraz uwaga techniczna.
Zbierając podpisy nie robimy nikomu łaski, ale ten, kto
się podpisuje też nie robi nam łaski. Trzeba zatem
pilnować, aby wpisał WSZYSTKIE DANE zawarte w nagłówku
petycji, a więc: nie tylko imię i nazwisko, ale także
PEŁNY(!) adres (często w dużych miastach ludzie wpisują
tylko ulicę czy osiedle, a o nazwie miasta zapominają bądź
też podają tylko nazwę miasta, a opuszczają ulicę,
numer domu i mieszkania). Gdy adres jest niepełny (kod pocztowy
oczywiście niekonieczny), to taki ktoś niby się podpisał,
ale tak naprawdę to się nie podpisał. No bo jak sprawdzić,
czy taki ktoś rzeczywiście istnieje?
Po czytelnym wypełnieniu tych wszystkich danych dobrze
byłoby, aby linijka kończyła się własnoręcznym
podpisem (czytelnym bądź nieczytelnym).
I jeszcze jedna uwaga. Strategiczna.
Podpisy zamierzamy zbierać do momentu zaniechania budowy
zapory, a nie tylko do 1.7. I nie tylko do stu tysięcy, ale do
ilutam- tysięcy się da. Argumentów bowiem jest aż nadto i
potrzebny jest nacisk na ich respektowanie, a nacisk zależy w
jakiejś proporcji od ilości podpisów.
Dlaczego zatem chcemy zebrać sto tysięcy podpisów przed
1.7.? Sto tysięcy dlatego, że jest to realna, okrągła (a
więc łatwa do zapamiętania dla mało zainteresowanego
sprawą, tzw. przeciętnego obywatela), no i całkiem niezła
sumka. Taka ilość podpisów wytrąca władzy
(m.in. MNiŚiowi) argument, że zaniechania budowy zapory w
Czorsztynie domaga się tylko garstka zadymiarzy. Sto tysięcy to
już nie garstka. To już miasto. Miasto zadymiarzy. I jak na
Polskę - całkiem spore miasto.
Dlaczego przed pierwszym lipca? No cóż! 1.7. spotykamy
się w Czorsztynie, a tam wtedy może nie być ani czasu, ani
możliwości na zbieranie podpisów.
No to do pierwszego lipca.
Zeus i Zubek
WiP - Kraków
Ps. BIG PET. Skąd wzięliśmy taki kretyński tytuł? - zapyta ktoś. Jeśli myśli, że z głowy, to się myli. Tytuł wzięliśmy z wystawy. Z wystawy sklepu. Jeśli sklep w Krakowie może nazywać się "Big byk", to czemu wielka petycja "W obronie Pienin" nie może nazywać się "BIG PET". No?!? Czemu?!?
Kilka dni temu dowiedziałem się, że pod "konkurencyjnym" zaproszeniem zbiera się podpisy różnych firm. I tak np. jako uczestnik Federacji Anarchistycznej zostałem pod nim z nienacka podpisany. Pomijam już bezsensowność szyldziarstwa, ale takie rozbijackie wygłupy prowadzą do zamordowania akcji, a nie do jej szybkiego zakończenia. Pamiętam jak mi ktoś mówił "Przemek, ja chcę tę akcję zakończyć jak najszybciej. Nie interesuje mnie babranie się w tym". Czy to ma się odbywać w ten sposób?
Przemek Nowak
WiP/FA - Rzeszów
Ostatecznie pod w/w "zaproszeniem" chyli plakatem podpisana jest tylko
Sekcja Krakowska a nie cała FA.
(aż)
"TAMA TAMIE"
1.7.92 rozpoczyna się (w ramach akcji "Tama Tamie") kolejna letnia akcja protestacyjna w Czorsztynie.
Oprócz działań wymierzonych bezpośrednio w budowę zapory planujemy także szereg akcji towarzyszących (sprzątania Pienińskiego Parku narodowego, odczyty, prelekcje i in.).
W przeciwnieństwie do lat poprzednich mogą być problemy ze znalezieniem budynków, w których można by zamieszkać (squaty zostały zburzone lub nie nadają się do zamieszkania). Dlatego koniecznie zabierzcie ze sobą namioty, śpiwory, sprzęt biwakowy oraz oczywiście zapas żywności i pieniądze.
Wszystkich serdecznie zapraszamy. Podobnie jak w latach poprzednich akcja będzie prowadzona w sposób pokojowy.
Szczegółowe informacje można uzyskać w biurze WiP-u.
Ruch "Wolność i Pokój"
Kołłątaja 10/2
Kraków
Ps. Osoby, które zechciałyby wygłosić prelekcje tematycznie związane z szeroko rozumianą ekologią, proszone są o wcześniejszy kontakt.
Ps. II. 30.6.92 odbędzie się koncert na rzecz akcji "Tama Tamie" (m.in. "Armia").
Inwestycja czorsztyńska nie jest oparta na rachunku ekonomicznym, brak też całości założeń technicznych - to stanowisko ekonomistów.
Pamiętaj! Od 29.6. blokada dróg dojazdowych do zapory w Czorsztynie!
Sekcja Krakowska
Federacji Anarchistycznej Kontakt:
Rafał Górski
Gontyna 1/2
Kraków
tel. 227135
Stanisław Biega
Elbląska 12/55
Warszawa
tel. 332852
BORE
Szara 14/34
Warszawa
tel. 296433
Morton zdołał wówczas nakłonić zarząd rolny w Nebrasce do urządzenia pewnego kiermaszu, połączonego z sadzeniem drzew, oraz do przyznania nagród tym osobom, które sadzą ich najwięcej. Impreza wyznaczona na 4.1.1872 zgromadziła setki ludzi, którzy w ciągu paru godzin posadzili milion drzew, i tak wszystkim przypadła do gustu, że dwa lata później gubernator Nebraski ogłosił, iż odtąd co roku w kwietniu będzie się obchodziło ARBOR DAY - dzień sadzenia drzew. Zwyczaj ten przyjął się szybko w sąsiednich stanach, potem w całym państwie, a w 1895r. został wprowadzony w Kanadzie. Od 1885r. Arbor day urządza się w USA 22 kwietnia, w rocznicę urodzin Mortona."
z: "Człowiek przeciwko sobie?" praca zbiorowa pod red. Antoniny Leńkowej, wyd. II, IW PAX 1986 s. 74-75.
nadesłał Przemysław Czajkowski
Siadamy na trawie, by w kręgu móc bliżej poznać swe imiona i twarze. Wszyscy wiemy, że dzisiaj jest Dzień Ziemi, chcemy go uczcić.
Zabieramy się do pracy przy sadzeniu drzewek. Po chwili małe dłonie przeplatają się z korzonkami i łodygami, migają stopy i ręce starszych, wokół których gromadzą się kępki przedszkolaków.
...Mały Kuba sadzi drzewko, przytupuje nogą, wszyscy zastanawiają się nad imieniem, jakie nadadzą zielonym przyjaciołom. ...Kuba zostaje sam, by w ciszy złożyć Kłębuchowi życzenia. Potem wyrasta Pęczuś, Bartek, Natalia, Kasztanek, Pani Stasia, a maluchy włączają wszystkich w świat radości i przygód. ...Gdzieś w ziemi przemyka dżdżownica, tuli się do korzeni - pierwsze odwiedziny, mówią dzieci.
Każdy staje się uczącym, a zarazem uczonym. Nawet nie zauważamy, kiedy kończą się nam sadzonki.
Siadamy ponownie w kręgu. Wspominamy Bartka, Karolinę i inne drzewka, wypowiadamy życzenia, które im składaliśmy.
Gdy ich korzenie chłoną pierwsze krople wody, skulamy się na ziemi, stajemy się nasionkami.
Z rąk kapie ochładzająca woda, która sprawia, że dwadzieścia "nasionek" zaczyna się budzić do życia. Powoli kiełkujemy, otwierają nam się oczy ku Słońcu, a wiatr jakby sam chciał pomóc, mocniej wieje, kołysząc nasze ręce. Wzrastamy ku niebu, wzrastamy w głąb Ziemi.... Po chwili opowiadamy o zwierzętach, które żyją pod korzeniami... krety, myszy, lisy..., na pniach drzew... wiewiórki, kuny, owady, i w powietrzu... motyle i ptaki. W złożonych dłoniach wyobrażamy sobie gniazdko, które wije mały ptaszek, później wysiaduje jajka, wykluwają się pisklęta... Szybko rosną i wypuszczamy je z zamachem w niebo.
Na koniec chlapiemy się w "rosie" i podchodzimy do młodych drzewek. Na pożegnanie odśpiewujemy im więcej niż "Sto lat" z życzeniami zdrowia i szczęścia.
Z obchodów "Dnia Ziemi" w Kolbuszowej przy współpracy "Pracowni" i Koła Ekologicznego przy LO.
Sebastian Stec
W marcu, razem z uczestnikami różnych ruchów i organizacji ekologicznych szedł Min. Ochrony Środowiska prof. Stefan Kozłowski. Rozdawane były ulotki, których treśc słychać było przez megafon... "Jedna trzecia wszystkich gatunków zwierząt żyje w lasach amazońskich... zginą razem z tymi lasami; zniszczenie puszczy amazońskiej i lasów deszczowych spowoduje znaczne zmniejszenie opadów także na terenach Polski - idzie za tym spadek plonów i jakości wody pitnej... na terenie puszczy amazońskiej żyją ludzie ... wysiedlenie ich spowoduje zanik wielu wartościowych kultur."
Bez wątpienia, Dzień Ziemi nie przeszedł bez echa w Warszawie. Co więcej, podejmując się organizacji tego marszu udowodniliśmy sobie, że jeśli się chce to można! Nawet, jeśli się stanowi zaledwie kilkuosobową grupę.
Warto także zwrócić uwagę na to, iż na Pl. Zamkowym pojawiło się sporo dziennikarzy, sprawozdawców radiowych i telewizyjnych. Jeszcze przed rozpoczęciem happeningu udzieliliśmy dwóch wywiadów radiowych, natomiast po jego zakończeniu przez dłuższą chwilę trzymani w kleszczach, również nie mogliśmy rozpocząć marszu. "To niesamowite - powiedział jeden z weteranów "Wolę być" - ty i jeszcze kilka osób zrobiliście imprezę, która przyciągnęła całe mas-media stolicy..." Dlaczego? Skąd to nagłe zainteresowanie? Czyżby nastały dobre czasy dla zielonych?
Mam wrażenie, że społeczeństwo ma już dość polityki, którą przesycona jest zarówno prasa jak i telewizja. W tej sytuacji każda alternatywna propozycja jest mile widziana. Chyba warto wykorzystać tę szansę i korzystając z energii po udanej akcji - tak trzymać dalej!
Monika Doroszkiewicz
uczestniczka ruchu "Wolę być" Warszawa
Ps. Aby nie być gołosłowną chciałabym poinformować, że notatki wraz ze zdjęciami dotyczącymi hapenningu i marszu pojawiły się 23.4.92 w takich gazetach: "Gazeta Wyborcza", "Glob 24", "Nowy Świat", "Obserwator", "Super Express", zaś krótkie relacje telewizyjne pojawiły się 22.4. w TV: w Panoramie, Kurierze Warszawskim, Dzienniku.
Jednocześnie chciałabym bardzo serdecznie podziękować wszystkim "Wolębyćkom", którzy pomogli zorganizować ten happening i marsz.
Monika
23. - czyli w czwartek - obchody zaczęły się otwarciem wystawy rysunków Marka Cichomskiego "Mistyczny świat Indian", potem wykład p. Janiny Duszak o uprawie biodynamicznej, p. Agnieszki Dubanowskiej o makrobiotyce, lek. Artura Fedorowskiego o lakto-wegetarianiźmie. W przerwie można było obejrzeć film "Food without fear", napić się biodynamicznego mleka tudzież wsunąć ryż po indyjsku z fasolą mung przegryzając plackami Bhakti-Krishna, kulkami z płatków owsianych oraz ciastem bananowym.
Następny dzień to sto pytań do władz miasta; przyszedł tylko prezydent Kalisza, p. Wojciech Bachor. Rozmowa się jednak nie kleiła. Nastrojów nie poprawił także film "Kojaanisquatsi".
W sobotę za to było weselej: przed Ratuszem rozdawaliśmy przechodniom wschodzące fasolki z ulotkami wegetariańskimi, happeningowaliśmy antyatomowo, był także pokaz Hatha Yogi i śpiewanie piosenek (nie zawsze tematycznych). Przez cały czas czynny był stragan ze zdrową żywnością ze sklepu "Natura". I to byłby koniec.
Jarek
grupa kaliska F.Z.
Ruch Ekologiczno-Wegetariański
Ruch Ekologiczno-Wegetariański
Akcja zaczyna się z godzinnym opóźnieniem (z powodu MPO, które nie dowiozło nam sprzętu na czas). Ale pochwalić należy duże wsparcie z ich strony: od rękawic począwszy, na ciężarówce-wywrotce zakończywszy. Na nią to wrzuciliśmy części wraków samochodowych, których w lesie do momentu porządkowania nie brakowało. Na "sprzątanko" zgłosiło się 35 osób z kilku drużyn hufca ZHR w Łodzi. Dzięki dobremu przygotowaniu od strony technicznej i organizacyjnej wszystko przebiegło sprawnie i z dużej części lasu w szybkim tempie zniknęły wszyskie śmiecie nie ulegające biodegradacji (wśród nich worki ze zniszczonym cementem, metalowe beczki, dziesiątki szklanych i plastykowych butelek itp.).
Cały przebieg sprzątania lasu został udokumentowany na licznych zdjęciach.
Pająk
Obecna była lokalna prasa i radio. Po godzinie uczestnicy zwinęli "szmaty" i rozeszli się na wszystkie strony świata.
Marcin Wolf
(WiP - Bydgoszcz)
Imprezę przygotowało kilka osób, prowadziło około 20 (uczestnicy Ruchu 7 - 26 lat).
Odbyły się: 19 spotkań, 3 happeningi uliczne, 1 nabożeństwo religijne (w intencji opiekunów zwierząt), projekcja filmu, 2 koncerty, wystawa zdrowej i niezdrowej żywności, 4 spotkania Taichi quan i palenia Agnihotry, sprzedaż książek, ulotek itp.
Sukcesy m.in.: