EKO MLEKO
Niedawno w Krakowie, a i w innych miastach pewnie też, pojawił się produkt o nazwie EKOLOGICZNY KOSMETYK OCHRONNY. Co ciekawsze, jest sprzedawany w sklepie ekologicznym przy Zamenhofa 1 i Szlaku 16. Dlaczego mnie to tak bulwersuje? Otóż rozmawiałem z panią (bardzo sympatyczną zresztą) prowadzącą hurtową sprzedaż tego specyfiku. A więc najpierw rozszyfrowałem nazwę, wszak eko to też ekonomia, ekozofia i może coś jeszcze.
Intuicja nie zawiodła mnie jednak. I tym razem EKO ma sugerować ekologię! Spytałem więc czy kosmetyk był testowany na zwierzętach? Ależ oczywiście! - uspokoiła mnie pani. (I tu dygresja: test na oku królika jest praktycznie nie do ominięcia, mimo że - ze względu na koszty - firmy chętnie by z niego zrezygnowały. Niestety takie są wymogi Kliniki Dermatologii AM w Warszawie, któ- ra daje atesty na sprzedaż kosmetyków. Co gorsza dotyczy to także półproduktów importowanych, które odpowiednie testy przeszły za granicą!). A więc należy się obawiać, że nawet zachodnie kosmetyki z napisem "nie testowane na zwierzętach" zostały w Polsce obarczone cierpieniem zwierząt. Następne pytanie: czy EKO zawiera jakieś odzwierzęce dodatki. Tu dowiedziałem się jedynie, że tak, ale bez konkretów. Chodzi najprawdopodobniej o tłuszcz po płukaniu owczej wełny.
Cóż jest więc ekologicznego w Ekologicznym Kosmetyku Ochronnym? No, wie pan, ten torf! Okazuje się, że głównym atutem preparatu jest to, że zawiera wyciąg z torfu. Żeby przybliżyć o co tu chodzi, podam za Aurą 7/90, że sp. Torf Corporation ma zamiar przerabiać 100t torfu dziennie, czyniąc go w ten sposób biologicznie nieczynnym. Powstają przy tym spore hałdy, z którymi nie wiadomo co zrobić. Być może torfem tym można palić (zawiera mało siarki, metali itp.), ale pozostaje problem ginących torfowisk będących naturalnymi zbiornikami i oczyszczalniami wody i siedliskami różnych gatunków zwierząt i roślin.
(aż)