PRZYSZŁOŚĆ JEST OTWARTA Rozmowa przy kominku pomiędzy Konradem Lorenzem i Karlem R. Popperem - 21.2.83
Kreuzer:
Panie profesorze Popper, panie profesorze Lorenz, powinniśmy na początku szczególność tej rozmowy wyjaśnić. Nie jest to żaden wywiad, żadna dyskusja, to nie jest też żaden spór, to nie jest też żadna dysputa, gdyż do tego koniecznie potrzeba sali wykładowej. Jest to rozmowa przy kominku między starymi przyjaciółmi i ja jestem tu tylko po to, by do tej rozmowy zachęcać. To powinna być rozmowa pomiędzy wami, moi panowie profesorowie. Istnieje dokładnie biograficzna przyczyna: dwie osiemdziesiąte rocznice urodzenia - jedna w zeszłym roku, jedna w tym roku.
Być może jest to wskazane, by na początku wnieść trochę sentymentalności i nostalgii w tę rozmowę. Wierzę, że dobrym byłoby hasło "Selma Lagerlof". Z waszych biografii wiadomo jakie znaczenie miały książki Lagerlof w waszym dzieciństwie.
Lorenz:
Poznaliśmy siebie bawiąc się w Indian. Karl już wtedy zaczął być znany z "rogów" pozytywizmu i Szkoły Wiedeńskiej. Innymi byliśmy jeszcze jako dzieci. W czasie zabaw w Indian przywiązywaliśmy go jako "bladą twarz" do drzewa, o co nigdy nie był zły. Co się teraz tyczy Selmy Lagerlof, Karl by to w przybliżeniu tak powiedział: byliśmy obaj pod wpływem Selmy Lagerlof, tylko z taką różnicą, że on się w Selmie Lagerlof zakochał - ja zaś w dzikich gęsiach. Co się mnie tyczy, był to dla mnie rzeczywiście czas rozstrzygający. Moje postanowienie w stosunku do dzikich gęsi wiąże się z tym, iż od początku byłem przekonany, że zwierzęta także są ludźmi.
Popper:
Bardzo byłem pod wrażeniem Konrada; był wielkim i walecznym przywódcą indiańskim. O pozytywizmie i Szkole Wiedeńskiej wiedziałem wtedy raczej dokładnie tyle co on, albo jakikolwiek inny Indianin - rzeczywiście nic. Selma Lagerlof zrobiła na mnie wielkie wrażenie, ale szczególnie wpłynęła na mnie historia z psem myśliwskim Karrem i młodym łosiem Graugfellem.
Kreuzer:
To jest także bardzo piękna historia...
Popper:
Pewna piękna historia o ludzkiej przyjaźni. Zakochałem się w Selmie Lagerlof i dalej czytałem jej książki. Nie wszystkie one równie chętnie czytałem; np. nigdy nie podobała mi się "Die Gosta-Berling-Saga".
Lorenz:
Rozumiem...
Popper:
Być może jej najpiękniejszą książką jest "Życie niebiańskie". Była ona napisana podczas pierwszej wojny światowej i była ogromnym protestem przeciw wojnie. Postępek tam przedstawiony jest wprost okrutny. Był to opis jak zwłoki po bitwie pod Skagerrakiem były wyrzucane na szwedzkie wybrzeże. I ta książka wstrząsa poprzez swoje zwrócenie uwagi na świętości życia.
W POSZUKIWANIU JAKIEGOŚ LEPSZEGO ŚWIATA
Kreuzer:
Wierzę, że te dwie uwagi o Selmie Lagerlof wskazują na różnicę w podstawowych motywach waszego życia. Taka konstatacja, że zwierzęta są ludźmi, gorące zainteresowanie znajdowane w podobieństwie między zwierzęciem i człowiekiem, mocne zaangażowanie ujawnia przez to w sensie moralnym a także politycznym. Sądzę, że nie powinniście teraz opowiadać swoich biografii, po większej części znanych - byłały one wcześniej przedstawiane. Powinniśmy spróbować się posunąć ku korzeniom naszego tematu rozmowy. Idzie tu naturalnie o ewolucję, o teorię darwinowską. Chciałem zwrócić uwagę na pewien podstawowy problem, który w ostatnim stuleciu spotyka się u wszystkich poważnych i wziętych badaczy w pierwszym planie: problem ortogenezy, pytanie jak i dlaczego ewolucja jest kierowana, także pytanie szczególne - jak wyjaśnić jej tempo; czy będzie można wyjaśnić ewolucję w sposób najprostszy tylko przez przypadek i konieczność, przez mutację i selekcję, czy z koniecznością zachodzi nie od czterech miliardów, lecz raczej od setek miliardów lat, o czym donosi dzisiejsza żyjąca powierzchnia Ziemi. W tym sensie należy pamiętać o czymś, co określiłem "demonem Lamarcka" w teorii darwinowskiej, tzn. przypuszczenie, że zawiera ona jakiś porządkujący, przyspieszający i kreatywnie kształtujący element.
Przypominam sobie, że Popper cytuje Bergsona i tę "elan vital", siłę życia, sprowadzam do Prigogina z jego teorią bifurkacji, do gry uwarunkowań Manfreda Eigena, które to wszystko czynią możliwym. Sprowadzam do Campbella z jego ideą "down ward causation", że coś "z góry" ją urzeczywistnia. U was, panie profesorze Lorenz, to nazywa się "fulguracja" - błyskawiczne rozświetlenie horyzontu rozwoju.
Lorenz:
Fulguracja, zdarzenie w całości nowe, nigdy wcześniej nie będące, jest jakimś warunkiem wstępnym tempa rozwoju. Tak musi być, ponieważ to dawniej o wiele za wolno zachodziło; także sprzężenie zwrotne rezultatu musi tutaj być - już przy hipercyklu Manfreda Eigena musi ona tam być. Co jest istotne dla wyższego rozwoju, tego raczej nie wiemy. Wierzę, że nie powinno się nadużywać na próżno imienia Boga, niczego nie powinno się nadużywać. "Daimonion" Sokratesa jest tutaj jeszcze taktowną wskazówką. Kiedy się o "NIM" jako osobowym mówi zaimkiem "ON", jest to już szkalowanie Boga. Fakty dowodzą, że ewolucja w całości przebiega poza tym.
Kiedy przyjmuję jako jakieś pierwotnie wyżej rozwinięte żywe istoty w ewolucji w mojej niepodważalnej ocenie, co nie da się zaprzeczyć, że żarłacze dewońskie są wyższymi istotami niż trylobity z kambru, krótko mówiąc przyjmuję, że zmierza to ku górze. Manfred Eigen powiedział, że jest to gra wszystkiego ze wszystkim. Mała bańka piany - chętnie posłużę się tym obrazkiem - nie będzie podnosić się do góry, kiedy nie będzie od dołu w jakiś sposób osadzona. Czym właściwie jest kreatywność, tego nie wiemy. Długie lata pozostawałem w wielkim - chcę powiedzieć rozpaczliwym - pesymizmie, póki Jacques Monod sądził, iż czysty przypadek rządzi w tworzeniu. Nie rozumiem Manfreda Eigena do końca, ponieważ jestem złym matematykiem, lecz powiedział mi: już w obrębie molekularnym rozgrywa się coś, co ma w sobie godny uwagi sens porządkujący. Zmierza ono w ogólności ku "górze", lecz w jednostkowym przypadku jest ono przypadkowe. To, że nagle zwierzę ssące pozostaje nadal zwierzęciem wodnym, waleniem lub delfinem, że więc kierunek ulegnie zmianie pod całkiem ostrym kątem, jest to nie do przewidzenia i nie do przepowiedzenia. W tym skrywa się raczej wolność. Antropolog Feuerbach, wuj filozofa Feuerbacha, powiedział: Darwin chciał nam wmówić, że kaleczenie języka i improwizacja dają nowe utwory, że jakaś nieuporządkowana fantazja tworzy nowe. Nie mogę tej krytyki przyjąć. Dla mnie leży w tej nieokreśloności ważny moment wolnościowy. Co znaczy ta "improwizacja"? Czy Bóg jest aktorem, który mówi, co o nim Friedrich Schiller napisał lub jest sam poetą, który swą fantazję wnosi w grę?
Kreuzer:
Rozmyślnie nie chcę mówić o żywym Bogu Theilharda de Chardina, lecz o demonie Lamarcka - wyłącznie pewnym "demonie naukowym", wprowadzonym przez Lamarcka, Loschmidta albo "Demonie Maxwella", by spowodować unaocznienie naukowego problemu.
Lorenz:
Tak, Demon Maxwella wie wszystko o wszystkich molekułach. Powiedział mi mój przyjaciel Sexl, fizyk teoretyczny, że nieprzewidywalność molekularna jest już tak silna w obrębie makroskopowym, że nie można przy siedmiokrotnym wzajemnym zderzeniu przewidzieć, w którym kierunku pobiegnie kula. Tak więc jest z tym Demonem. On wie coś, czego my nie możemy wiedzieć. I to jest decydujące.
Kreuzer:
Lecz przecież podstawowym pytaniem jest: jak można z tej konieczności powstawania czystego powtórzenia z przypadku, które tylko jest jakimś błędem, jak można więc z dwóch idiotyzmów wyprowadzić płomienisty napór życia i ducha?
Lorenz:
Tak, chciałbym się chętnie o tym dowiedzieć.
Kreuzer:
Dokąd zmierza kreatywność?
Popper:
Chcę w następstwie tego, co Konrad Lorenz mówił, powiedzieć, że czytałem w ostatnich dniach "Odwrotną stronę zwierciadła" i byłem zaskoczony tym, jak wiele istnieje punktów, w których obydwaj jesteśmy zgodni. Także z tym wszystkim, co teraz powiedziałeś, Konradzie, zgadzam się dokładnie. Życie szuka jakiegoś lepszego świata. Każda pojedyncza istota żywa szuka, by znaleźć jakiś lepszy świat, by tam przynajmniej pozostać, by swobodniej popływać, gdzie ten świat jest lepszy. Dzieje się to od ameby aż po nas. W tym kierunku zmierzają nasze życzenia, nasza nadzieja, nasza utopia, by znaleźć jakiś idealny świat. W jakimś stopniu jest to w nas osadzone przez darwinowski dobór. To nie potrzebuje do nas przychodzić od zewnątrz. Po prostu jest nieprawdą, że będziemy przez środowisko "przeformowani". Poszukujemy środowiska i formujemy je aktywnie. Nagi gen poszukuje w otoczeniu protein, by sobie z nich stworzyć płaszcz, który jest w istocie jego lepszym środowiskiem. A jeśli idzie o nas, czy my sami nie wkładamy skórzanej kurtki albo wełnianej kamizelki? Poszukujemy przetrwania, naszego bezpośredniego i dalszego środowiska, zamykając cały świat przed zmiennością i modyfikacją. Nasza wola gra zatem istotną rolę w całych dziejach.
Jest to być może odpowiedź, którą mogę dać na pytanie o kreatywność. Lecz chciałem zaakcentować to, xe ja nic nie wiem. Skoro ty wspomniałeś "Daimoniona" Sokratesa, to chcę się zgodzić z doradzaniem Sokratesa jako nie wiedzący, jako człowiek, by mieć świadomość, że nic nie wiem. My nie wiemy tutaj także nic. To, co teraz powiedziałem jest moim przypuszczeniem, ale będę obstawać, że rola istoty żywej, która szuka lepszego świata - nie powinna być niedoceniona. Jesteśmy poszukiwaczami, życie jest powatpiewaniem greckim: poszukiwaniem - od początku. Ono jest calkiem zadowolone z warunków, które ma. I jest śmiałe w swych przygodach.
ŻYCIE JEST PRZYGODĄ, ŻYCIE JEST RYZYKIEM
Kreuzer:
Czy poszukiwanie lepszego świata jest jasne z tego powodu, że daje element kreatywny, który coś "od góry" urzeczywistnia, tj. system uwarunkowań określających kierunek ewolucji?
Lorenz:
Powiedziałbym - pozornie "od góry". W rzeczywistości wcześniej całe uniwersum zostało tak utworzone, że przynajmniej istnieje możliwość dla aktywności, dla "woli", jak Karl dopiero co powiedział. Jest to fałszywe albo robi fałszywe wrażenie, kiedy mówi się, że życie próbuje ślepo naokoło i w ten sposób zmierza ku górze. Istnieje o wiele bardziej przekonujący i ludzki sposób przedstawiania tego, by tak rzec; życie jest pewnym przebiegiem poszukujaco-poznawczym. "Życie jest uczeniem się", o czym mówiliśmy w naszej rozmowie telewizyjnej. Życie jest więc tworzeniem przez selekcję - tak, że można powiedzieć, bez jakiegokolwiek odchodzenia od Darwina, że ono faktycznie zużywa, spożywa środowisko w żywych systemach, by rzec o tym cybernetycznie. W organizmie powstaje całkowity obraz środowiska i jest aktywnie wokół naprawdę wypróbowywany. To próbowanie wokół jest aktywnością a nie pasywnym oczekiwaniem życia. Życie podejmuje się czegoś, czym ryzykuje. Nie jest większą rzeczą, że to ryzykowanie ujawnia się także jako błąd. Życie ryzykuje, eksperymentuje. Pewien wielki koncern chemiczny wkłada także jakąś dużą część swoich zysków w laboratorium, ponieważ musi jasno wiedzieć, co się opłaca. Taka jest przeszłość, ewolucja więc tak szybko działa, a jak ona faktycznie przebiega o tym więcej dowiadujemy się z kilku miliardów lat, które radiolodzy nam przedstawili - czyż nie?
Popper:
Wszystko dokładnie zaakceptowałem, lecz "bez pewności". Ono jest koniecznie ryzykiem. Ono jest zawsze ryzykiem.
Lorenz:
Dokładnie: powrócę do "pewności". Z dużym prawdopodobieństwem, z dokładniejszym prawdopodobieństwem. Tu masz zupełnie rację.
Popper:
Tu jest ryzyko i w końcu jest ono tak prawdopodobne, że życie w przyszłości może zaginąć. O pewności nie ma mowy. My musimy umrzeć i być może musi także umrzeć życie.
Lorenz:
Gotowość przyjęcia ryzyka poszukiwania jest nierozwiązywalna w świecie złożonym optymalnie. Rzeczywiście, ono pojawia się także w zewie środowiska. Życie szuka problemów, ale oferta na problemy jest znacząca dla odniesienia sukcesu. Brak zapotrzebowania na problemy może wywoływać stagnację. Można zobaczyć na przykładzie "żywych skamielin" jako istot żywych, które się nie zmieniły od wielu milionów lat, ponieważ żyją w optymalnej niszy ekologicznej i nie mają żadniej potrzeby, by się zmieniać. Na łąkach w Altenbergu żyje rak, którego jaja mogą suche leżeć trzydzieści lat. Skąd jajo wie, że po długich dziesiątkach lat czekania nastąpi wylew, którego termin jes nieznany. Krab ten był tu w 1908 r., następnie w 1928r. i jeden raz podczas wojny - tego nie wiem dokładnie, ponieważ byłem zmilitaryzowany. Ten sam krab występuje jako niezmienny w kolejnych warstwach triasu.
Częściej krab ten był znajdowany w dawnych czasach, kiedy brak było konkurencji. Od tamtego czasu pozostał takim, jakim jest jeszcze dzisiaj. Można zauważyć, że do tego, by ewolucja rozwijała musi zachodzić gra pomiędzy wieloma komponentami w jej przebiegu, i życie musi każdorazowo głęboko niszę ekologiczną zasiedlić, by następnie zajmować coraz wyższe i cięższe nisze. Kiedy mówimy o "wyższości" nie powinniśmy także zapominać, że nasz mózg, który feruje oceny, sam jest produktem ewolucji. Nie tylko prawdziwe ludzkie odczuwanie wyraża tak dalece przeszłość ewolucji lecz także znajduje się w grze jak nasz mózg, grze wszystkiego ze wszystkim, w świecie zewnętrznym.
Pojęciu wyższości przysługuje bezwarunkowo, choć nie da się tego przewidywać, że dziwnym sposobem jakoś swobodnie prowadzi rzeczywiście w ogólności ku "górze". Jest to zjawisko obiektywne w rozwoju życia, ale także zawiera subiektywność naszych oceniających odczuć.
NISZE - NIE ZNAJDUJEMY, LECZ WYNAJDUJEMY
Kreuzer:
Panie profesorze Lorenz, wspomniał pan, w dowód przyjaźni, tytuł naszej rozmowy w r. 1981 "Życie jest uczeniem się". Odniosłem wrażenie w poprzednich i rozmowach z profesorem Popperem, że nie ma w nich sprzeczności, ale każdorazowo powstaje potrzeba wyjaśnienia różnicy. Dla mnie znaczy to, że to co u profesora Poppera usłyszałem i przeczytałem oznacza, że "Życie jest uczeniem się", że życiem są teorie, hipotezy znajdujące się w świecie i na szczęście potwierdzone. Stało się to dla mnie bardziej prawdziwe, gdy w rozmowie nie mogliśmy jasno ująć, czy rzeczywiście istnieją tu jakieś przeciwieństwa, albo czy się powinno formułując je, rozwikłać pogodzenie odmiennych stanowisk lub je wskazywać.
Popper:
Powtarzam, od początku prawdopodobnie życie szuka przy pomocy selekcji darwinowskiej jakiegoś lepszego świata. Ty, Konradzie, mówiłeś o niszy ekologicznej. Mogę cię tylko skrytykować w jednym aspekcie. Mówiłeś o zajmowaniu niszy ekologicznej. Wydaje się więc jakby zadawana była nisza ekologiczna. One takimi nie są. Nisze ekologiczne bywają podczas życia wynajdywane.
Lorenz:
W pełni prawda.
Popper:
W danej sposobności jest wszystko możliwe. Jakaś nisza ekologiczna stanie się sobą najpierw przez jakieś życie. Życie oczekuje, życie pracuje, jakby miało jakąś nadzieję, by znaleźć lepszy świat, by znaleźć lepsze nisze ekologiczne. Rośliny i zwierzęta są gotowe, by zaryzykować przygodę w nowych niszach ekologicznych.
Lorenz:
Rzeczywiście.
Popper:
Istoty żywe bez inicjatywy, ciekawości i fantazji muszą walczyć o zajęte już nisze ekologiczne. Tamte przeciwnie, one mają inicjatywę i mają do wynajdywania nowe nisze ekologiczne, by je opanować. I jest interesujące, iż już od pierwszego momentu istoty żywe przerabiały nisze ekologiczne. Przy okazji chcę zresztą zrobić jedną uwagę. Można powiedzieć wedle mojego mniemania więcej o "wyobcowaniu". Chciałem powiedzieć, że życie samo tworzy wyobcowanie. Ono samo odsuwa się trwale od swej naturalnej niszy ekologicznej, rzuca się w przygodę i wchodzi w nieznaną niszę. Kiedy jakiś nagi gen znajduje membranę lub kiedy ubieramy się w jakiś płaszcz, to jest pojawianie się obcości względem nagiego bycia. Wstrzymuję się jednak od gadaniny dla samej gadaniny o obcości, by nie było to śmieszne i lekkomyślne. Idzie tu o przygodę życia, czyli że nowe i obce zawsze ryzykuje i szuka. To odgrywa ważną rolę w wyższym rozwoju. Nie wyjaśnia to w pełni wyższego rozwoju, ale gra w nim rolę rozstrzygającą.
Kreuzer:
Panie profesorze Lorenz, powiedział pan kiedyś, że nie ma tak bezsensownego zdania jak zdanie Ben Akiby: "Wszystko to już było".
Lorenz:
Tak. Mówię, że "nic jeszcze nie było".
Popper:
Dokładnie tak.
Lorenz:
Rozpaliłeś we mnie jasność wielkiego myśliciela. Myślę, że ten, który ponad poziom przystosowania coś ryzykuje, jest jedno piętro wyżej, kiedy odniesie sukces. I to jest dla mnie rzeczywiście nowa myśl, którą z tej rozmowy dla siebie wynoszę i która wiele mi wyjaśnia. Podoba mi się jako przykład rozłupywanie skał w morzu. Łatwo mówić, żartując, że się odnajduje w rozłupywaniu ślad inteligencji. Mogą to rozgwiazdy, mogą to ślimaki. Łatwo z innej strony, mówić żartobliwie o ślimakach, że mogą bardzo szybko pływać. Lecz kiedy się szuka jakiegoś zwierzęcia, które orientuje się w rozłupywaniu, tak jest, które uczy się rozłupywania od zewnątrz, ale także szybko pływa, musi się iść pod górę do najrozumniejszych rybek koralowych. Jedno piętro wyżej będzie rozwiązany we właściwy sposób problem rozłupywania skał.
Zgadzam się więc z tobą, że jest zrozumiałym, iż każda istota żywa robi sobie swoją niszę ekologiczną i prawie zawsze ją przede wszystkim. To co powiedziałeś o radosnym ryzyku, w następstwie którego pojawia się kolejne piętro, to zgadza się to dokładnie z moimi odczuciami na ten temat. Kiedy istota żywa coś nowego odkryje, czym ryzykować musi naprawdę - o tyle więcej ryzykować - wtedy jest wyżej i chce jeszcze wyżej.
Popper:
Dlatego wcześniej przeciw "pewności" protestowałem.
Lorenz:
Z całkowitą racją.
(cd. w kolejnym numerze ZB)
z jęz. niemieckiego przełożył Ignacy S. Fiut
Die Zukunst ist Offen, Karl R.Popper / Konrad Lorenz, Munchen- Zurich 1985.