Strona główna |
30.6. w Krakowie, w kinoteatrze "Związkowiec", odbył się, zorganizowany przez Stowarzyszenie Przyjaciół Ruchu "Wolność i Pokój", koncert, z którego dochód miał być przeznaczony na akcję "Tama tamie". Wystąpiła czeredka zespołów hardcore (Wiwisekcja, Ustawa o Młodzieży, Ahimsa), a gwiazdą wieczoru była ARMIA, przeciętnemu Polakowi znana z relacji z Jarocina, bodaj czy nie najlepsza polska grupa rockowa.
Koncert z różnych powodów opóźnił się o prawie trzy godziny, co zniechęciło większość chętnych. Jedyną scenografią były resztki teatralne i ogromny transparent "TAMA TAMIE - NIE BETONOWYM PIENINOM!". Świeciły dwa reflektory. W hallu można było dostać napoje w puszkach (!), tetrapackach (!) i coś ohydnego w sflaczałych woreczkach. Artyści pili ekologicznie butelkowaną mineralną.
Choć dochód z imprezy miał zasilić fundusz protestu, nie wszyscy chcieli kupować bilety. Kilkadziesiąt osób wlazło na salę przez okienko, tuż obok grupy oglądających niebo policjantów. Po półgodzinie zostali wyrzuceni przez ochronę. Ponieważ wybuchła awantura, policjanci nadbiegli i zamiast nieba zaczęli z niepokojem obserwować sterty kamieni z pobliskich wykopów. Na szczęście do ekscesów nie doszło.
Koncert dochodu nie przyniósł, ale kilkuset fanów miało wielką uciechę tańcząc przez kilka godzin. Fatalne nagłośnienie i brak oświetlenia sceny psuł dobry nastrój aż do północy, kiedy to reporterzy ZB włamali się na zaplecze i zmusili lidera Armii, Niezwyciężonego Tomka Budzyńskiego do złożenia zeznań. W trakcie został on pouczony o szkodliwości palenia tytoniu i nieekologiczności jednorazowych opakowań (palił papieroska i pił Pepsi z puszki). Ekologom zadedykował swój utwór pt. "Jeżeli":
Jeżeli nam zabraknie sił zostaną jeszcze morze i wiatr nadejdzie nasz czas
Z Tomkiem rozmawiali Cinek i (aż).