Strona główna 

ZB nr 8-9(38-39)/92, sierpień-wrzesień '92
file:///D:/carnival/ekologia/basia/1984.txt

Edukacja ekologiczna w AURZE tytoniowego dymu

W znanym powszechnie miesieczniku Naczelnej Organizacji Technicznej - AURA (6'92) w rubryce "z miesiąca na miesiąc" (s. 33) znajduje się artykuł zatytułowany "WODA TO ŻYCIE", a podpisany przez (eg). Jeszcze zanim nawiążę do treści artykułu, wspomnę że Kolegium Redakcyjne i Rada Programowa tego szacownego miesięcznika aż roi się od tytułów naukowych, od "mgr" po "prof", z przewagą tych ostatnich. Nie jest to informacja błaha w kontekście tego, o czym pragnę napisać.

Jeden ze śródtytułów wspomnianego artykułu brzmi "wyplenić ignorancję ekologiczną", a sam artykuł zaczyna się od zdania: "Edukacja ekologiczna jest przedmiotem częstych dyskusji i utyskiwań nad jej niezmiernie mizernym zakresem". Ot co! "Niezmiernie mizernym zakresem".

W artykule wiele gorzkich słów skierowanych jest pod adresem tych, którzy wykazują się niewiedzą ekologiczną czy wręcz "głupotą". Jak zwykle w takich przypadkach bywa - są to smutne linijki, lecz po nich autor pragnąc zakończyć tekst - jak sam napisał - "pozytywnym akcentem", opisuje spotkanie z menadżerami kilku zakładów przemysłowych, w tym zakładów tytoniowych. Choć sugeruje on, że do przemysłu tytoniowego i do samych palaczy jest "nastawiony raczej niechętnie", nie można tego jednak powiedzieć o dochodach z tego przemysłu. "Oszacowanie ile bilionów złotych można by przeznaczyć na ochronę środowiska" dzięki dochodom "z produkcji takich towarów jak papierosy i wyroby alkoholowe", autor pozostawił czytelnikom. Informacja, że koszty produkcji tych towarów nie przekraczają 20% ceny zbytu oraz wybicie tłustą czcionką śródtytułu "zasilić budżet państwa" dopełniają ów "pozytywny akcent".

Obawiam się, że wszystkie koszty jakie wiążą się z alkoholizacją i nikotynizacją społeczeństwa (opieka zdrowotna, koszty społeczne rozłożone na długie lata, straty w produkcji, zanieczyszczenie środowiska, ...) nie dadzą się wyrównać z wygospodarowanych tą drogą pieniędzy. Nie twierdzę, że problemy związane z nałogami alkoholowym i tytoniowym są proste do rozwiązania, wręcz przeciwnie. Autor jednak powinien sobie zdawać sprawę z konsekwencji tego co napisał. Gdybym chciał przyczynić się do ochrony środowiska i posiadał tylko te wiadomości, które na omawiany temat znalazły się w artykule - to z miejsca ustawiłbym się w ogonku (wyobrażam sobie, że dużo osób chce się zaangażować w restaurację środowiska - stąd kolejka) by zakupić butelkę polskiego alkoholu i kilka (a co!) paczek papierosów. Wsparłbym tym samym budżet państwa, który mógłby teraz te pieniądze przeznaczyć na jakieś przedsięwzięcie środowiskowe np. typu tamy w Czorsztynie. Ci zaś, którzy takie towary kupują najczęściej - zasługiwać powinni na miano zagorzałych obrońców środowiska. Zieloni tylko krzyczą, a oni - oni dają na ekologię pieniądze, bez których podobno ani rusz.

Inna sprawa to filozofia polegająca na czerpaniu zysków z trucia po to, by likwidować skutki tego trucia i iluzja, że takie postępowanie przynosi wymierne efekty. Walka ze skutkami, jeśli nie likwiduje się przyczyn, jest walką z wiatrakami, może trwać w nieskończoność. Jest potrzebna, ale tylko poparta działaniami rugującymi przyczyny będzie skuteczna na dłuższą metę.

Niebagatelna, najważniejsza jest kwestia etyczna. Nie jest obojętne, z czego czerpię zyski, jaką presję wywieram na środowisko. Nic mnie nie wybieli (nawet sowite datki na ekologię) jeśli sam będę destrukcyjnie oddziaływał na środowisko naturalne i społeczne lub wspierał takie oddziaływania np. takim artykułem. Ten punkt etyczny jest bardzo istotny jeśli chodzi i świadomość i edukację ekologiczną. Jeśli "niezmiernie mizerny zakres" edukacji ekologicznej ma być poszerzony (ilościowo i jakościowo) to ci, którzy jej się podejmują powinni - albo mocniej - muszą sami "świecić ekologicznym przykładem" i nie tylko w mowie ale i w czynie.

Janusz Reichel




ZB nr 8-9(38-39)/92, sierpień-wrzesień '92

Początek strony