Strona główna 

ZB nr 8-9(38-39)/92, sierpień-wrzesień '92
file:///D:/carnival/ekologia/basia/1984.txt

KONTROWERSJE:

ANATOMIA EKO-ANARCHISTY

Walter Schwarz rozmawia z Murray'em Bookchinem, rewolucjonistą, który nie będzie obwiniał konferencji w Rio

Nikt nie mógł oczekiwać mniej od Szczytu Ziemi niż Murray Bookchin, amerykański ekolog społeczny i eko-anarchista, który wierzy, że samo istnienie państw narodowych jest główną przyczyną destrukcji.

"Spodziewam się najgorszego - powiedział w tym tygodniu, w trakcie objeżdżania Wielkiej Brytanii z wykładami na temat jego własnej wizji ludowej eko-demokracji - Bush i inni obrali sobie najwyrażniej za cel reganowski i taczerowski woluntaryzm: deklarują dobre intencje, ale nie podpiszą żadnego poważnego układu.

Z drugiej strony nigdy nie wierzyłem w dobre intencje państw narodowych, jeszcze mniej Bushowi lub kierującym gospodarką."

Bookchin nieprzerwanie i zawzięcie zieje ogniem nie tylko przeciw rządom i korporacjom, ale także przeciwko "głębokiej" ekologii, któtą nazywa "eko-lalą" i którą uważa za niebezpieczną, ponieważ może prowadzić do ekofaszyzmu.

Rio, twierdzi, już na początku przerodziło się ze szczytu ekologicznego w szczyt rozwoju, na którym zachodnie rządy, wielkie korporacje i Bank Światowy, zamiast podejmować wysiłki, by ratować lasy tropikalne, sprzedadzą wiele kontraktów.

W swoim Instytucie Ekologii Społecznej (Institute of Social Ecology) w Vermont uczy, ze zła ekologia wywodzi się ze złych społeczeństw "opartych na dominacji produkcji. Musimy przyjrzeć się strukturze społecznej, która zniszczyła więcej w ciągu 20 lat niż suma wszystkich zniszczeń przez 1000 lat."

W ciągu 40-sto letniej walki, pisania i zmagania się z zamętem myślowym, Bookchin odwiódł swoich przyjaciół i wrogów od łatwego idealizmu w ocenie struktur społecznych i politycznych. Przyczynił się do zrewolucjonizowania ruchu. Wlał swą wiarę w nową politykę przeciwważenia państwa przez rozwój samorządów na szczeblu lokalnym.

"Przyglądam się programom zielonych w kwestii sprawiedliwości społecznej, której nie można odseparować od ekologii. Ruchy te będą próbowały współpracować w całej Ameryce Północnej, aby stworzyć przeciwwagę władz miejskich, które łączą się i zdecydowanie mówią państwu, żeby poszło do diabła".

Bookchin jest nie tylko polemistą, ale również marzycielem. I choć wyśmiewa bezlitośnie eksponowane wynaturzenia, to w jego głosie dźwięczy nadzieja, a rozpięta pod szyją koszula, luźny krawat i rzadkie, rozwichrzone blond włosy osłabiają dynamikę ataków.

"Zdaję sobie sprawę ze złożoności sytuacji, w której chcielibyśmy wziąć los we własne ręce, wyeliminować wpływ korporacji i państwa".

Najdłużej trwa spór Murray'a z biocentrykami - ekologami, którzy chcą postawić ludzkość na równi z innymi gatunkami. Twierdzi, że nonsensowny pomysł postawienia ludzi na równi ze ślimakami wywodzi się z poglądów klasy średniej.

"Nawet James Lovelock nie jest wogóle zainteresowany społecznym aspektem. Może nie jest on tak uduchowiony jak typ "ekolali", ale wniósł destruktywny element do hipotezy o Ziemi, w której my jesteśmy jakoś mało istotni".

Ale Bookchin nie deklaruje antropocentryzmu na wzór chrześcijan, którzy stawiają człowieka, stworzonego na wzór Boga, w centrum wszechświata. "Bazapelacyjnie przyznaję ludziom pierwszeństwo, ponieważ nie są ślimakami. Jesteśmy tak samo naturalni, lecz one nie są obarczone takim obowiązkiem moralnym, jaki nakłada na nas nasza zdolność posługiwania się rozumem".

Jednakże rozumni ludzie wyginą, gdy zrujnują planetę. "Jesteśmy rozumnymi istotami w nierozumnym społeczeństwie, a to może spowodować dużo zniszczeń. Jeżeli uczynimy tą planetę nie zdatną do życia na niej, to będzie to wynikiem struktury społeczeństwa jakie mamy.

Zmieńmy społeczeństwo, a zaistnieje realna szansa na harmonię z naturą, wykorzystania naszych umysłów i technologi do służby na rzecz biologicznej różnorodności"

Jego nowa książka o przyrodzie będzie atakować koncepcję nienaruszalnych obszarów przyrody - "ideę, którą stworzył ruch ekolali. Jak tylko będzie trzeba utrzymywać przyrodę w stanie nietkniętym - nie będzie już ona dziewicza i stanie się placem zabaw w rodzaju Yellowstone".

Bookchin mówił o dyspucie z ekofundamentalistami, Earth First! "Próbowaliśmy chronić kalifornijskie kondory przez umieszczenie ich w rezerwacie i oni powiedzieli: "pozwólmy przyrodzie iść własną drogą", co oznacza wyginięcie kondorów. Podobny nonsens dotyczył Etiopii. Toczyłem z nimi zaciekłą dysputę, ponieważ oni chcieli, by natura szła włsną drogą i by pozwolić dzieciom głodować. Powiedziałem: jeżeli sięgniecie do przyczyn głodu okaże się, że nie są one naturalne. Winna jest wojna społeczna, agroprzemysł i problemy społeczne.

"Mówię wam, że ci ludzie głoszą neomaltuzjanizm, który może mieć charakter ekofaszyzmu. Jeden z nich był rasistą, który mówił o Hiszpanach z niższych sfer, którzy mają "gorsze" geny. I jak ja mogę milczeć i być uprzejmy wobec takiego stanu rzeczy?

Popatrzcie na lata trzydzieste. Jeden z największych biocentryków był miłośnikiem dziewiczej przyrody, nie mógł znieść polowań i pisał listy o tym jak bardzo stworzenia chcą cieszyć się słońcem i księżycem. Mówię o Heinrichu Himmlerze".

tłum. Radosław Tendera

Guardian 15/5/92

* * * * *

MÓWI HIMMLER:

(...) Musimy stworzyć nową hierarchię wartości dla wszystkich rzeczy, hierarchię dla makrokosmosu i dla mikrokosmosu, dla gwiazd nad naszymi głowami i dla świata w nas, dla tego świata, który widzimy w soczewce mikroskopu. Postawa tych megalomanów chrześcijan, którzy mówią o zdominowaniu Ziemi przez człowieka musi się pewnego dnia zmienić. Ich pycha musi zostać sprowadzona do właściwych proporcji. Człowiek nie jest absolutnie niczym wyjątkowym. Jest zaledwie punktem na tej ziemi. Jeśli zdarzy się wystarczająco gwałtowna burza, on jest już bezsilny. Nie może jej zupełnie przewidzieć. Nie ma żadnego pojęcia o porządku, jaki reprezentuje sobą najmniejsza mucha - bo jakkolwiek brzydka by była - uosabia ona cud. Żadnego pojęcia o porządku, jaki reprezentuje sobą kwiat rozkwitający na gałęzi drzewa. Trzeba, by ów dzisiejszy chrześcijanin zaczął znów odnosić się do świata z należytym respektem. Wówczas odnajdzie on właściwą miarę, która pozwoli mu ocenić to, co jest nad nami i dostrzec ruch planet, w który jesteśmy wprzęgnięci.

Heinrich Himmler
tłum. Marek Tabor

"Brulion" 17/18


ZB nr 8-9(38-39)/92, sierpień-wrzesień '92

Początek strony