Strona główna |
Od pewnego czasu otrzymuję zaproszenia na organizowane przez najwyższe władze leśne spotkania pomiędzy NGO a tymi władzami, które mają jakoby dostarczyć informacji i, co się sugeruje, wpłynąć na politykę leśną w Polsce.
Myślę, że sprawa jest na tyle ważna, a moje dotychczasowe działanie daje mi prawo, by zabrać głos publicznie.
Zdecydowanie odmawiam udziału w tych spotkaniach, gdyż z pozycji nie uczestnika NGO a profesjonalisty, uważam je za nieskuteczne i niepotrzebne.
Szeroka publiczność aktywistów NGO może nie zdawać sobie sprawy ze wszystkich uwarunkowań i zależności, jakie kierują polityką leśną w Polce (tak właśnie: kierują polityką leśną), ale ludzie pracujący na codzień w kontakcie z ALP wiedzą doskonale, że rozmowy o tym, co koledzy z takiej czy innej organizacji ekologicznej chcieliby widzieć są mało znaczące i mogą pełnić - co najwyżej - rolę wentyla bezpieczeństwa w niektórych sprawach.
Wiele bardzo konkretnych przykładów złej woli, małej dbałości o sprawy ekologii i lekceważenia głosów społecznych, które zgłaszaliśmy jako Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, jest od kilku lat w punkcie wyjścia. Moje zawodowe doświadczenia są podobne. Blokuje się gotowe już opracowania rezerwatów leśnych, w sprawie dróg leśnych co najwyżej ktoś się obraził, nie zmieniając nic z dotychczasowej praktyki wykonawczej, no i niektórzy z nas oceniani są jako "świry", co mimo wszystko wolę niż "rzeźnik" w ocenie kwalifikacji zawodowych. Tak więc, doceniając dobre intencje i chęć zrobienia czegoś dla "uzdrowienia sytuacji" i dziękując za zaproszenia, odmawiam brania w nich udziału. Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać dopóki rozmów nie poprzedzą konkretne czyny świadczące nie tylko o intencjach, ale i realnych możliwościach zapraszających.
Marek Styczyński