Strona główna |
motto: chcesz mieć wrzody? - wejdź do wody! (z mądrości ludu wybrzeża)
Bałtyk jest najbardziej zanieczyszczonym morzem świata! Siedem otaczających Morze Bałtyckie państw zatruwa je z lądu (rzeki, kanały ściekowe), powietrza (opady) i wody (okręty, wieże wiertnicze). Prawie wszystkie nieczystości pozostają na miejscu, gdyż wskutek małego kontaktu między Bałtykiem a otwartym oceanem na całkowitą wymianę wody potrzeba 30-50 lat. To co dziś doń wpuścimy na pewno pozostanie dla naszych dzieci.
Po powierzchni morza pływają plamy ropy - z wycieków, z czyszczenia zbiorników lub przyniesione przez rzeki (ok. 50 tys. ton rocznie). Metale ciężkie, środki ochrony roślin i inne toksyny powodują, że kąpiel może się skończyć alergią lub zatruciem. Skażeniu ulegają organizmy żyjące w Bałtyku a niebezpieczeństwo potęguje zjawisko akumulacji. Jeżeli stężenie jakiejś substancji w wodzie wynosi np. 1 to w roślinach może być już 10, w zwierzętach roślinożernych nawet 100, a w rybach je konsumujących już 1000. Wątroba dorsza jest tak "ciężka" od metali, że zakazano jej spożywania. Zatrute ryby łapią dzielni rybacy i tak trafiają na nasze stoły. Smacznego!
Pobyt nad morzem można wykorzystać na zarażenie się żółtaczką czy czerwonką pochodzącymi ze ścieków komunalnych. Jest też rzęsistek pochwowy dla koneserek. Również wiatr od morza zdrowia nie doda, raczej przeciwnie.
Poza truciznami człowiek wprowadza do Bałtyku związki azotu i fosoru. W umiarkowanej ilości mogą one być nawet pożyteczne zwiększając produktywność morza. Ale my nie mamy umiaru. To co w małych ilościach jest lekarstwem, w dużych staje się trucizną. Tysiące ton tych związków spłukiwane z pól (nieterminowe i nadmierne nawożenie) oraz zawarte w odchodach ludzi i zwierząt (zwłaszcza gnojowica z wielkich ferm), detergenty, dymy elektrowni i samochodów powodują przenawożenie Bałtyku. Rozwijające się masowo niektóre grupy glonów nie mogą być zjedzone przez zwierzęta i opadają na dno. Tam giną i rozkładają się pochłaniając przy tym duże ilości tlenu. W wyniku już dziś od 1/5 do 1/3 dna Bałtyku to beztlenowa pustynia bez życia (jeśli nie liczyć paru rodzajów bakterii).
Polska jest jednym z głównych trucicieli Bałtyku. Choć mają w tym udział wszystkie regiony kraju (bez oczyszczenia Śląska Bałtyk nie może być czysty), nie może to być usprawiedliwieniem dla nas, mieszkańców województw nadmorskich. 60% zanieczyszczeń Odry to wprawdzie dar od reszty kraju oraz NRD i CSRS, ale pozostałe 40% to nasza zasługa. Odpowiedzialność za zatrucie większości wód lokalnych też spada na nas. Oto przykład naszych osiągnięć w ochronie rzek woj. szczecińskiego (dane z 1988 r.):
Główne źródła zanieczyszczeń to wielki przemysł, jak Police, papiernia Skolwin, stocznie czy huta "Szczecin". Dalej dziesiątki małych zakładów, rolnictwo i gospodarka komunalma czyli ścieki każdego z nas. Szczególnie nie doceniany bywa wpływ rolnictwa. Te same odchody zwierzęce, które u chłopa w formie obornika stanowiły łatwo przyswajalny nawóz naturalny, w wielkich fermach hodowlanych stają się zagrożeniem dla wód i gleby. Gnojowica jest często wylewana w zimie, choć wiadomo, że wraz z roztopami prawie cała trafi do rzek i jezior, a w końcu do morza.(Tak dzieje się np. w gminie Kołbacz.) Do \/ tego dochodzą złej jakości nawozy sztuczne - w formie pyłu, a nie łatwiej przyswajalnego granulatu, zawierające szkodliwe zanieczyszczenia, na dodatek wysiewane w złych terminach. Środki ochrony roślin są często tosowane wbrew instrukcji i w zbyt dużych ilościach. Skutek - 70% polskich jezior zostało zanieczyszczonych głównie przez rolnictwo. Kolejne źródło zanieczyszczeń to przemysł spożywczy - przykładowo mleczarnia "Pyrzyce" i cukrownia "Gryfice".
Zniszczenie środowiska, brak wody pitnej (Szczecin i Wybrzeże) i jej fatalny wpływ na zdrowie ludzi i zwierząt, brak wody dla przemysłu i rolnitwa, utrata walorów turystycznych to tylko część ceny jaką płacimy za pozorne oszczędności na ochronie wód. Ciągle dominuje jednak myślenie "produkcja ponad wszystko". Przykładem jest koncepcja Wolnego Obszaru Celnego, zakładająca wpuszczenie nad Odrę nowego przemysłu (jakby nam tego co jest było za mało). Myśli się o stoczni złomowania - dużo groźniejszej dla środowiska niż normalna stocznia - stare farby, oleje, resztki ładunków (także toksycznych) skażą wody portowe. Kolejna przewidziana inwestycja to wielkie zakłady tłuszczowe "Igloopolu". Tłuszcze przedostając się do wody spowodują przerwanie dostępu tlenu i uduszenie ryb oraz innych zwierząt wodnych. Wprawdzie "Igloopol" twierdzi, że zakłady będą czyste, ale o stosunku tego koncernu do przyrody można się przekonać w Bieszczadach. Tam właśnie "Igloopol" karczuje drzewa przy pomocy materiałów wybuchowych, eksploatuje kruszywo na terenie... Parku Narodowego, w jego bezpośrednim sąsiedztwie lokuje wielkie fermy hodowlane i hotele wbrew elementarnym wymogom ochrony środowiska.
Z kryzysu nie wyjdziemy bez zmian w myśleniu i bez inwestycji w ochronie środowiska.
Piotr Trela
Wolę Być - Szczecin