Strona główna |
13-14.6. w Lubaczowie zjawił się ZOO-cyrk "Arlekin". Do jego przyjazdu przygotowaliśmy się dosyć dobrze, drukując plakaty i ulotki o treści antycyrkowej, które porozklejaliśmy w całym mieście.
Po tym wydarzeniu na mieszkańców padł strach, że cyrku już nie będzie, a MDK - który prowadził sprzedaż biletów - nie będzie zwracał pieniędzy.
Niestety, dwa dni przed spektaklem, "cyrkowcy" porozklejali nowe plakaty, a sprzedaż biletów z samochodów w kilku miejscach jednocześnie przyniosła spore efekty.
Bezpośrednia akcja przed występem nie odbyła się z powodu zbyt małej liczby przybyłych osób.
Usiłowaliśmy jeszcze - zarówno 13. jak i 14. telefonować na policję i poinformować stróży prawa, że w cyrku podłożony jest materiał wybuchowy, niestety - nikt nie podnosił słuchawki.
37-600 Lubaczow
skr. 69
W pierwszych dniach lipca na tablicach info w Karpaczu pojawiły się barwne ogłoszenia reklamujące cyrk Olimpia. Gwoździem programu tegoż cyrku jest tresura świń oraz innych zwierząt. Jako RWZ zorganizowaliśmy więc akcję protestacyjną przeciw tresurze. Z góry założyliśmy, iż nasze działania będą miały charakter pokojowy i całkowicie jawny. Następnego dnia obok afiszy reklamujących przedstawienie pojawiły się nasze plakaty antyreklamowe. Początkowo niewielka akcja propagandowa przerodziła się w wielką bitwę na plakaty, do złudzenia przypominającą kampanię przedwyborczą. Ponieważ plakatowaliśmy w dzień, kilkakrotnie doszło do niewielkich konfliktów z obsługą cyrku. Równocześnie zbieraliśmy podpisy pod petycją do burmistrza Karpacza, aby zabronił wjazdu cyrkom, w których ma miejsce tresura zwierząt, na teren miasta. Rozdaliśmy ok. 2000 ulotek o tematyce antycyrkowej i wegetariańskiej. W dniu pierwszego spektaklu zorganizowaliśmy przemarsz przez miasto, połączony z happeningiem ukazującym głupotę i okrucieństwo tresury. Przed każdym z czterech spektakli urządzaliśmy pikietę, na której codziennie było ok. 40 osób. Cyrkowcy niejednokrotnie usiłowali nas sprowokować, co nie dało jednak spodziewanych rezultatów. Ucieszyła nas postawa wielu ludzi, którzy odchodzili od kasy bądź oddawali wcześniej kupione bilety.
Z początkiem sierpnia gościł u nas "cyrk belgijski", przeciwko któremu zorganizowaliśmy podobną akcję, zakrojoną jednak na mniejszą skalę, proporcjonalnie do zasięgu reklamowych działań cyrkowców.
Konfrontując naszą akcję z działaniami bezpośrednimi naszych przyjaciół w innych miastach stwierdziliśmy, że działania jawne, mające charakter pokojowy, dają lepsze rezultaty. Problem tkwi w tym, aby uświadamiać ludzi, a nie demolować własności prywatnej cyrku.
RWZ
17-22.7. w Bażanowicach koło Cieszyna odbył się kolejny już Zlot "I and I" czyli spotkanie ludzi żyjących w przekazie kultury Reggae - Rastafari. To były piękne dni. Żyliśmy sobie jak wielka rodzina w wynajętej stanicy harcerskiej na skraju beskidzkiego lasu, w harmonii z nami samymi i otaczającą przyrodą (podstawowe zasady: zakaz picia alkoholu, zakaz jedzenia mięsa i kulturalne zachowanie). Żyliśmy sobie w spokoju, miło spędzając czas na wzajemnym poznawaniu się, tworzeniu muzyki i chyba nigdy nie kończących się rozmowach.
Pewnego pięknego dnia ktoś przyniósł niecodzienną wiadomość - kilka naszych osób znalazło się w tymczasowym areszcie. Wybrali się oni na spacer do pobliskiego Cieszyna, gdzie natknęli się na ogromne afisze obwieszczające występy cyrku "Arena". Bez namysłu postanowili stoczyć z nimi bój na oczach bileterki z cyrkowej kasy. Radość z victorii nie trwała jednak długo, bo już po chwili zjawiła się, wezwana, policja. Pod zarzutem niszczenia owych plakatów i przekręconych przez wspomnianą bileterkę informacji, jakoby jedna z naszych osób groziła jej sprężynowym nożem, cała ekipa została zapakowana do nyski i odwieziona na komisariat. Po spisaniu personaliów i zeznań oraz kilkugodzinnym przetrzymaniu, wszyscy zostali zwolnieni. Nożownika nie znaleziono.
Następnego dnia (19.7.) pod bramę cyrku "Arena" wyruszyła już nie mała grupka osób, ale cała bateria czyli około 50 luda. Już sam widok kolorowo ubranych dreadman'ów grających na kongach był mocną konkurencją dla cyrkowych występów. Cały happening był zrobiony zupełnie spontanicznie - bez transparentów, ulotek czy kostiumów. Jedyną naszą bronią byliśmy MY sami. I zaczęło się. Istna wariacja na bębny, gitary, flety i wymyślane na poczekaniu hasła przeciwko męczeniu zwierząt w cyrkach. Kilka osób ruszyło w tłum. Efekt jak zawsze ten sam: większość przystawała z czystej ciekawości, część kreśliła kółka na swych czołach, kilka osób zrezygnowało z kupna biletów, cyrkowi bramkarze uzewnętrzniali swoją agresję, policja obserwowała z dystansu, treserzy - w obawie o naszą higienę - koniecznie chcieli nas wykąpać, dyrektor zaprosił Zuzkę na zwiedzanie zwierzęcych klatek... Ja ogromne słowa uznania kieruję w stronę naszych grajków za spontaniczność i wzruszające "teksty piosenek" oraz dla Lucyldy za upór i bezkompromisowość (po półgodzinnej rozmowie pewna pani zrezygnowała z kupna biletu i wśród gromkich braw odeszła wzruszona, ze łzami w oczach).
Późnym wieczorem, przy cieple ogniska, wspominaliśmy jeszcze raz chwile przeżyte pod cyrkiem. Zuza opowiadała swoje wrażenia po tym, jak zobaczyła warunki bytowania cyrkowych zwierząt - ale ten rozdział to już pewno znacie...
Pielgrzym
"I and I"
11-13.9. zrobiliśmy pikiety pod cyrkiem, rozdając ludziom ulotki. Uprzednio, w nieco drastyczny sposób, oczyściliśmy miasto z plakatów. Pozbawiliśmy cyrk płyt pilśniowych (na których naklejane są plakaty), wyrzucając je do śmietników. Wieszanie plakatów w innych miastach przez jakiś czas będzie dla cyrku utrudnione...
Vegeta
"I and I"
Tutejsza ekipa przygotowała się do akcji solidnie. Wybrała przy tym metodę sabotażu. Polegało to na tym, że jeździli samochodem po mieście i odkręcali tablice reklamujące cyrk. Zadanie wykonano w 100%. Niestety, okazało się, że cyrk ten... nie prowadzi w ogóle tresury zwierząt. Cała akcja była BEZ SENSU. Dotychczas, tak jak i większość ludzi, lekceważyłem skrót myślowy "Akcja antycyrkowa", podobnie jak "sprzedajemy cegiełki na rzecz Tamy" itd. Teraz widzę, że jednak, że był to błąd, który gdzieś tam zaowocował nieprzemyślaną akcją przeciw cyrkowi, któremu należała się wręcz reklama!
(ax)
Zacząłem zajmować się zwierzętami, odkąd zobaczyłem cyrk chiński - tym, co mnie w nim zaciekawiło był całkowity brak zwierząt. Większość ról, które normalnie odgrywają zwierzęta, przejęli ludzie. Nie tresuje się tu zwierząt, wymuszając batem, aby robiły to, czego chce człowiek, ale ćwiczy się tak własne ciało, aby nie ustępowało sprawnością zwierzęciu.
Dariusz Lermer
"Kung-Fu. Droga mistrzów" s. 19
Wydawnictwo Warsztat Specjalny