Strona główna |
Wydana u nas w 1987r. książka Zofii Alberowej "O sztuce Japonii" opisuje powstały ok. VIIw. relikwiarz, przechowywany obecnie w jednym z japońskich muzeów. Na jednej z bocznych ścian relikwiarza znajduje się malowidło ilustrujące bardzo piękną legendę.
"Pewnego dnia młody książę imieniem Mahasattwa, wędrując w górach ze swymi braćmi, ujrzał w rozpadlinie skalnej zdychającą z głodu tygrysicę z małymi. Przejęty bezbrzeżną litością dla wszelkiego żywego stworzenia, postanowił rzucić się ze skały, by oddać swoje ciało zwierzętom na pożywienie. W nagrodę za ten czyn miłosierny miał stać się w przyszłości Buddą."
I oto czytam polskie gazety. Poznańska popołudniówka donosi, iż pijany szczurołap został zjedzony żywcem przez szczury. W Łodzi alkoholik wypił za dużo, nie obudził się więcej i zamknięte w małym mieszkaniu koty zaczęły go zjadać. Z kolei w lubelskim niestrzeżone dogi zagryzły na śmierć przechodnia, zaś w lasach mazurskich rój szerszeni pokąsał na śmierć zbieracza runa leśnego...
W oblężonym Leningradzie mieszkańcy zjadali psy, koty, szczury - czyżby teraz nadszedł Czas Sprawiedliwych Zwierząt? Było to w końcu kiedyś tematem znakomitego filmu "Planeta małp"...
Wiele lat temu w Andach Peruwiańskich rozbił się samolot pasażerski. Część pasażerów przetrwała w lodach i śniegach, pożywiając się ciałami zmarłych (podobno) towarzyszy... Co z pewnością było skutkiem lektury aforyzmów Stanisława Jerzego Leca - "wszyscy się nawzajem zjadamy, stąd ogólne poczucie niesmaku"...
A może to tylko po prostu nowe, nieznane jeszcze dotąd perspektywy ekologii, a zwłaszcza dziedziny tzw. "zdrowej żywności"?
Przecież ludożerstwo jest stare jak świat...
Paweł Zawadzki