Strona główna 


FEMINIZM I EKOFEMINIZM : O CO CHODZI WYEMANCYPOWANYM KOBIETOM?

Prawie u nas nieznane, ruchy feministyczne, są bardzo zróżnicowane. Choć wszystkim z nich chodzi o uzyskanie równych praw dla kobiet i praktyczną realizację równości płci, to w praktyce bardzo różnią się podejściem do tego celu. Na przykład część feministek w zasadzie akceptuje taki porządek świata jaki istnieje i chodzi im o to, aby w ramach tego porządku uzyskać równe szanse do uczestniczenia w życiu społecznym dla kobiet. I tu przykładem mogą być starania na rzecz promowania udziału kobiet w biznesie i we władzach państwowych jak i żądania radykalnych feministek amerykańskich, aby kobiety miały takie same prawo do odbywania służby wojskowej jak mężczyźni, czy też stwierdzenia, że kobiety będą wolne dopiero wtedy, gdy dzieci będą się rodzić z probówki. Te ostatnie poglądy są dość skrajne, bo większość feministek raczej domaga się, aby kobiety mogły same określać kim są i same wybierać role społeczne, w przeciwieństwie do narzucanych przez patriarchalną kulturę sposobów widzenia świata i ról społecznych, o których od tysiącleci decydowali mężczyźni.

Inne z kolei feministki uważają, że bez zmiany w porządku społecznym i bez głębokich zmian w kulturze nie można osiągnąć ani równości płci, ani równości człowieka i przyrody. Część z nich identyfikuje się z ekofeminizmem, w którym ostatnio wyodrębniły się dwa nurty.

Jeden z nich zakłada, że dominującą, patriarchalną kulturę trzeba zastąpić kulturą opartą na wartościach, które tradycyjnie uważano za kobiece: tzn. zdolność do współodczuwania, opiekuńczość i troskliwość. Te ekofeministki postulują więc, że kobiety są lepiej predystynowane od mężczyzn w rozwiązywaniu problemów ekologicznych. W skład tego nurtu wchodzą również nowe grupy religijne, które rozwijają wiarę w Boga-Kobietę, czy też żeńskie boginie, co wywołuje wiele zdenerwowania wśród hierarchii kościelnych, zwłaszcza tej katolickiej. To uprzywilejowane widzenie roli kobiet w rozwiazywaniu kryzysu ekologicznego stało się siłą mobilizującą bardzo wiele kobiet do udziału w akcjach proekologicznych. W części podziela je także wielu polityków. Np. Maurice Strong, przewodniczący Komitetu Przygotowawczego UNCED czy Albert Schmidheiny, multimilioner ze Szwajcarii, który angażuje swój czas i pieniądze w rozmaite przedsięwzięcia na rzecz ochrony środowiska, obydwaj wielokrotnie wypowiadali się na rzecz podkreślenia roli kobiet w ekorozwoju i obydwaj twierdzili, że świat nie przetrwa bez zmiany na rzecz bardziej kobiecego systemu wartości.

Przyznam, że mam dwa problemy z tym rodzajem myślenia. Przede wszystkim mam wątpliwość, czy to rzeczywiście kobiety mają monopol na opiekuńczość, troskliwość i pokojowe predyspozycje? Może raczej te przypisywane mężczyznom i kobietom cechy splatają się w każdym z nas w różnych proporcjach? Drugie moje zastrzeżenie dotyczy tego, iż zastępowanie patriarchatu matriarchatem to zamiana jednego systemu dominacji na drugi - to też wcale nie rozwiąże gnębiących ludzkość problemów nierówności, braku akceptacji dla różnic i uszczęśliwiania ludzi na siłę, jeśli nie od góry, to od zewnątrz.

Inny z kolei nurt w ekofeminizmie, bliski zresztą ekologii społecznej, (która przeciwstawia się wszelkim hierarchiom i antagonizmom w widzeniu świata i w rozwiązaniach społecznych) zakłada, iż aby rozwiązać kryzys ekologiczny, który ma głębokie kulturowe i społeczne korzenie, trzeba zmierzać do rozplątania wszelakich struktur dominacji, w stosunkach płci, w organizacji życia społecznego, w stosunku ludzi do przyrody, a także w kulturze i sposobach myślenia.

Z tym, że ta nasza patriarchalna kultura stwarza ciasne gorsety nie tylko dla kobiet, które - upraszczając - są widziane, i - co smutne - same siebie widzą jako słodkie idiotki, kierujące się raczej emocjami niż intelektem i których rola społeczna polega na rodzeniu i opiece nad dziećmi. Mężczyźni także muszą wtłoczyć się w gorset obowiązujacych stereotypów: teoretycznie kierują się oni wyłącznie rozsądkiem i intelektem, są silni, zaradni, wspaniali i dzielni. Dziewczynki mają się bawić lalkami, a chłopcom nie wolno płakać. Problem w tym, że nawet po tysiącleciach patriarchalnej kultury i tak rzeczywistość naszego istnienia wymyka się z tych stereotypów i w zasadzie to i kobiety i mężczyzni są niewolnikami narzucanych nam ról społecznych. Postrzegają to przedstawicielki nowej, postmodernistycznej fali w feminiźmie, które uważają, że feminizm powinien się przyczynić do wyzwolenia mężczyzn.

Oczywiście w praktyce, rzadko kiedy indywidualne postawy są ściśle dopasowane do teoretycznych czy politycznych ideałów, są o wiele bardziej zróżnicowane. W sumie jednak, te różne nurty w feminiźmie składają się na ruch społeczny, który dąży do równości i akceptacji różnorodności. Ogólnie rzecz biorąc, tymi samymi ideałami kieruje się ruch ekologiczny, choć równość odnosi do zniesienia dominacji człowieka nad przyrodą, a zachowanie różnorodności do gatunków. Według obydwu ruchów, zmniejszenie różnorodności i zwiększanie nierówności pogłębiają kryzys ekologiczny i społeczny.

Ewa Charkiewicz


Początek strony