POLEMIKA - GŁOS WEGETA
Doprawdy wielce zdumiały
mnie poglądy zaprezentowane przez
pana Stanisława Czachorowskiego w
jego artykule "Świnie kontra wegetarianizm". Chciałbym podzielić
się z Wami i z Autorem kilkoma
uwagami.
Ale zacznijmy od początku.
Skąd wzięła się świnia? Otóż, jak
przypuszczają naukowcy, ok. 11 12 tys. lat temu przodek dzisiejszej trzody chlewnej "wchodził w
szkodę", żerując na najdawniejszych uprawach człowieka. A ten,
być może po bezskutecznych próbach jej wypędzenia, postanowił
ją hodować. I wtedy, przynajmniej
dla części populacji, zakończył
się proces ewolucji, a rozpoczęła
się hodowla. Zamiast doboru naturalnego - dobór sztuczny, który
wspiera rozwój cech pożądanych
przez człowieka, czyli np. szybki
przyrost masy, zwiększona płodność, delikatniejsze mięso. W
efekcie otrzymaliśmy niezdolnego
do życia w naturalnym środowisku
mutanta - chorobliwie otyłą świnię uzależnioną od człowieka. Czy
to jest ten "rewelacyjny sukces
ekologiczny i ewolucyjny"? Nie ma
także mowy o symbiozie, bowiem
człowiek świnię zniewolił, pozbawił możliwości życia w naturalnym
dla tego gatunku otoczeniu i zaczął eksploatować. Jednak świnia
bierze odwet za niegodziwe względem niej postępowanie, lecz dopiero... po śmierci. Tak zwane
choroby cywilizacyjne mają swoje
źródło przede wszystkim w nadmiernym spożyciu białka i tłuszczu (czytaj ciał zabitych zwierząt). Gdzie tu miejsce na obopólne korzyści charakterystyczne
dla symbiozy?
Autor stosuje argumentację
jaką jeszcze 200 lat temu posługiwali się zwolennicy niewolnictwa: "człowiek dostarcza im (świniom, niewolnikom) pożywienia,
chroni od niesprzyjających warunków atmosferycznych, chroni przed
drapieżnikami i chorobami". A w
zamian pragnie tak niewiele: katorżniczej pracy od niewolników i
śmierci (mięsa) od świni. Ale czy
świnia może pragnąć czegoś więcej
niż umrzeć w rzeźni dla "dobra"
tej tak kochanej, czułej i opiekuńczej ludzkości, która w dodatku sprawiła, iż "świnie dotarły
nawet do tych zakątków, gdzie
wcześniej ich nie było". (Podobna
historia jak z murzyńskimi niewolnikami, którzy wywiezieni z
Afryki harowali później na plantacjacvh obu Ameryk, w Europie,
Azji a nawet Australii. Czyż nie
powinni się z tego cieszyć?)
Nie wydaje mi się, aby świnia hodowana przez całe życie w
niewielkich, często brudnych kojcach, bez możliwości ruchu, faszerowana na zapas antybiotykami
i hormonami, karmiona nienaturalnym pokarmem, miała świadomość
Mesjasza i wiedziała, że "cierpi
za miliony", aby populacja mogła
istnieć. Jej cierpienie jest bardziej fizyczne, bardziej "tu i
teraz", a sama śmierć nie ma w
sobie nic ze wzniosłości.
I na koniec jeszcze dwie
uwagi. Człowiek nie jest istotą
mięsożerną jak to wynika z treści
artykułu Staszka, a tym bardziej
drapieżnikiem. Świadczy o tym
chociażby budowa anatomiczna,
która czyni owocożerne małpy naszymi najbliższymi krewnymi. I po
drugie - wegetarianie nie dążą w
swoich wizjach do stworzenia Ziemi porośniętej jedynie roślinami,
bez ryb, ptaków, ssaków itd.
Wręcz przeciwnie, starają się
zbudować świat, w którym znów
funkcjonowałyby naturalne prawa
selekcji - pozornie okrutne, ale
sprawiedliwe i aby wszystko znajdowało się na właściwym miejscu.
"Wegetarianizm to po prostu zdrowy rozsądek i współczucie."
Sebastian Krajewski
Początek strony