Strona główna 


Z WIZYTĄ W RAFINERII

Będąc ostatnio na szkoleniu ekologicznym, zorganizowanym przez Centrum Edukacji Ekologicznej, trafiłem do "pięknych" Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych w Płocku. Syf, jaki tam zobaczyłem, przekracza ludzkie pojęcie. Wszędzie unosi się paskudny smród (coś pomiędzy ropą a g...), z instalacji chemicznych co chwilę coś kapie lub ulatuje w postaci pary. Jednak "najprzyjemniejszą" częścią zakładu jest oczyszczalnia ścieków, którą miałem okazję dokładniej poznać. Z opowieści pani przewodnik dowiedziałem się, że ścieki, które wydala Petrochemia do Wisły mają podobnież II klasę czystości. Na moją prośbę, aby owa pani napiła się tej czystej wody dostałem odpowiedź "ale przecież nie pije się nawet wody z kranu". Z racji, że jestem chemikiem, chciałem pobrać próbki ścieków do analizy. O dziwo, pani przewodnik stwierdziła, że próbek pobierać nie mogę, gdyż muszę mieć na to pozwolenie (czyżby Petrochemia bała się przyznać, że wydala czystą wodę?).

Później zmienił się przewodnik. Ten uważał, że zakład nie szkodzi środowisku. Jednak chwilę później poinformował, że największe zanieczyszczenie powietrza jest w... szpitalu przyzakładowym (położonym w sąsiedztwie Petrochemii). Następnie pan przewodnik opowiadał o staraniach dyrekcji zakładu o ochronę przyrody.

Nie mogłem go już dłużej słuchać. Zastanowiłem się nad tym, czy jest coś w stanie uratować nasz kraj przed ściekami i wyziewami z kominów. Chyba nie. Przecież takich fabryk jak ta, którą zwiedziłem, są tysiące. I nikt w nich - tak naprawdę - nie interesuje się, co i ile emituje do powietrza czy rzek.

Piotrek Flader


Początek strony