Strona główna 


KRYZYS EKOLOGICZNY W NAS

Poniższy , kontrowersyjny tekst jest przedrukiem z organu Stronnictwa Narodowego "Ojczyzna" . Jest to lewe skrzydło SN, tak zwanan "różowa endecja".

Żadne współczesne ugrupowanie polityczne nie może uciec przed pytaniem, które zawisło nad światem jako jedno z zasadniczych pytań o jego fizyczne jutro: sprawa stosunku do środowiska przyrodniczego i do jego zasobów. Ktokolwiek myśli o przyszłości poważnie i zamierza zajmować się polityką w sposób odpowiedzialny, musi wyraźnie określić się wobec kryzysu ekologicznego, a w tym określić także swoją postawę wobec projektów jego przezwyciężania. Innymi słowy musi zagadnienia ekologii włączyć z należytą mocą w swój program.

Jest to problem nowy, nie tylko w wymiarze praktycznym, ale także dla ideologii. Z niepokojem można obserwować jak bezradnie już od dłuższego czasu drepcze wokół niego np. współczesna etyka laicka, przynajmniej ta najsilniej nagłaśniana. Jeszcze do niedawna wydawało się jej bowiem, że zdoła zamknąć się na zawsze w wygodnych relacjach człowiekczłowiek, nie musząc w ogóle uwzględniać podmiotów tak niewygodnie transcendentalnych, a przecież realnych, jak środowisko i otoczenie człowieka.

Wyzwanie to po raz pierwszy staje także przed myślą narodową, nie po to jednak, aby miała ona powtórzyć pewne prawdy i alarmy ogólnie już dzisiaj znane, ale z dwóch przynajmniej względów szczególnych. Najpierw po to, aby przeciwstawić się błędnym i szkodliwym propozycjom rozwiązań oraz tendencjom światopoglądowym jakie w tym kontekście są narzucane. Następnie zaś po to, aby sformułować własne zdanie i udowodnić jego spójność z innymi założeniami swego uwspółcześnionego programu.

Światowy kryzys ekologiczny da w sobie wyróżnić co najmniej trzy piętra. Pierwszym jest niewątpliwie rabunkowa eksploatacja pierwotnych zasobow przyrody. Najwyraźniejszym jej przykładem jest tzw. deforestacja, czyli planowy wyrąb lasów i ogólne zmniejszenie lesistości naszej planety z 75 0o niespełna 25 ciągu tylko bieżącego stulecia. Oznacza to gwałtowne zniszczenie wielu unikalnych środowisk przyrodniczych (zwłaszcza w strefie lasów tropikalnych) i bezpowrotne wyginięcie mnóstwa gatunków roślin i zwierząt, które dotąd w nich żyły. Trwa wyścig paradoksu: z roku na rok wzrastają wykładniczo możliwości np. rekombinacyjne genetyki eksperymentalnej, a jednocześnie dramatycznie ubożeje skarbnica genetyczna świata, której takie możliwości mogłyby dotyczyć. W tej kategorii zjawisk mieści się także, silnie odczuwane i w Polsce, nadmierne i pospieszne eksploatowanie kopalin, wód, zasobów skalnych, a nawet zjawiska z pozoru tak niewinne jak przegradzanie rzek zaporami, co oznacza zagładę najszlachetniejszych gatunków ryb anadromowych, tj. takich, które na tarło prą w górę rzeki do jej czystych źródeł (łosoś, jesiotr itp.).

Na drugim piętrze kryzysu ekologicznego mieszka gigantyczne marnotrawstwo pozyskiwanych tak łapczywie surowców, energii i materiałów. Jest ono szczególnie wielkie w drapieżnych, zamożnych społecznościach Zachodu, w tym zwłaszcza w Ameryce. Mówi się, że jedno duże miasto amerykańskie wyrzuca tyle, ile drugie duże miasto (ale nie amerykańskie) potrzebuje aby żyć. Marnotrawstwu sprzyja zarówno niska kultura ekologiczna konsumpcyjnie nastawionych społeczeństw, jak również ideologia wolnego rynku, który preferuje ciągłe zwiększanie podaży dóbr, wymyślając - często w oprawie filozofii "wyższej higieny" - wciąż nowe odmiany towarów jednorazowego użytku, imponujących opakowań, agresywnych środków chemicznych o podwyższonej skuteczności (np. detergenty) itp. Paradoksalnie, postawa ta, wraz z biedą, wchodzi do Polski coraz szerszym frontem.

I wreszcie trzecie piętro, dla środowiska najgroźniejsze: skaxenie odpadami. Są nimi wspomniane już opakowania i zużyte "jednorazówki", ale również odpady powstające bezpośrednio w procesach wytwórczych i w czasie konsumpcji, nawet pozornie wobec przyrody przyjaznej, jak np. zwiedzanie rezerwatu przez hałaśliwych lub zmotoryzowanych turystów. Skażenie odpadami wód, gleby, atmosfery, żywności itp. jest najtrudniejsze do opanowania i najgroźniejsze np. dla ludzkiego życia, m.in. dlatego, że człowiek jest najczęściej ostatnim ogniwem łańcucha troficznego.

Świadomość tych zagrożeń, tzw. świadomość ekologiczna jest z natury rzeczy niewielka, gdyż dotyczy zjawisk skomplikowanych i wymagających intelektualnego wyrobienia. Ważniejsze jest jednak - i w tym miejscu przechodzimy do polityki - że świadomość ta jest celowo wykrzywiana lub obniżana przez pewne ośrodki w celu pożądanego urabiania opinii publicznej. Pierwszym sposobem takiego wypaczania jest wybiorcze kreowanie leku, wskutek czego różne zagrożenia są bardzo nieproporcjonalnie postrzegane. I tak, znacznie silniej wpojony jest ludziom lęk przed promieniowaniem radioaktywnym (np. po awarii reaktora) jako źródłem nowotworów, niż np. lęk przed blokowaniem hemoglobiny, zwłaszcza u dzieci, przez silnie rakotwórcze nitrozoaminy z nawozów sztucznych albo przed rakotwórczym działaniem węglowodorów aromatycznych (z pierścieniem benzenowym) wydzielanych w spalinach samochodowych.

Podobnie silnie wpojony jest lęk przed AIDS, w znacznej mierze irracjonalny u ludzi o uporządkowanym życiu płciowym, podczas gdy za mniej groźne uchodzą główne schorzenia powodujące tzw. nadumieralność w wieku produkcyjnym: alkoholizm, gruźlica, zawały, cukrzyca i nowotwory złośliwe. Fragmentaryzowane poczucie zagrożenia utrudnia walkę o zasadniczą zmianę postawy, która reguluje całą świadomość ekologiczną społeczeństwa. W przypadku AIDS jest to efekt wcześniejszych, celowych wyolbrzymień zagrożenia dla zmobilizowania pomocy w interesie pierwotnych grup podwyższonego ryzyka, głównie wpływowych środowisk homoseksualistów i piewców rewolucji seksualnej.

Drugim groźnym rodzajem wypaczania świadomości ekologicznej jest katastroficzne przekonanie, że kryzys jest cena za tzw. "postep cywilizacyjny". Tymczasem trzeba z całą mocą stwierdzić zarówno to, że obecny model postępu nie jest wcale obiektywnie obowiązujący, jak również to, że nie cała cywilizacja jest w równym stopniu odpowiedzialna za współczesny kryzys ekologiczny.

W tym drugim wątku chodzi przede wszystkim o niektóre jej technologie, szczególnie agresywne, łapczywe i inwazyjne. Należą do nich zwłaszcza: intensywne urabianie górotworu (np. w górnictwie węglowym), zrzuty zasolonych wód kopalnianych do otwartych cieków wodnych, energetyka i technologie ciężkoprzemysłowe oparte na spalaniu węglowodorów, hutnictwo (zwłaszcza metali ciężkich), motoryzacja i trakcja spalinowa, otwarte obiegi w przemysłach przetwórczych (zwłaszcza chemicznym i papierniczym) i w gospodarce komunalnej, wielkotowarowe rolnictwo farmerskie stosujące masowo nawozy sztuczne i pestycydy (w tym zwłaszcza najgroźniejsze - herbicydy), energetyka jądrowa, lotnictwo, wyręby lasów techniką "clear-cut", stosowanie antybiotyków i hormonów w tuczu zwierząt itp. Świadomość tych zagadnień (i ich wypaczeń) ma zasadnicze znaczenie dla formułowania modelu Trzeciej Drogi jako zasady dla restrukturyzacji gospodarki i zmiany polityki społeczno-gospodarczej w ogóle.

Trzecim ważnym rodzajem wypaczania świadomości ekologicznej, mającym szczególną doniosłość polityczną jest groźna teza, że ludzi jest za duxo. Twierdzenie to jest najchętniej przemycane opinii publicznej zwłaszcza przez centra ideologii masońskiej, które w znacznym stopniu opanowały problematykę ekologiczną w wymiarze międzynarodowym. Próbkę mieliśmy niedawno na zakończonym w połowie czerwca szczycie ekologicznej hipokryzji w Rio. Z tezy tej wynika implicite, że ekologicznym ratunkiem dla świata ma być aborcja, antykoncepcja, a w dalszym planie (pozytywna) eugenika i (dobrowolna) eutanazja. Jest to teza wygodna dla społeczeństw zamożnych i chętnie przez nie powtarzana, ponieważ wzywa bardziej do ograniczenia prokreacji u biednych niż do wyrzeczeń konsumpcyjnych u bogatych.

Na myśli narodowej spoczywa obowiązek głębszego postrzegania kryzysu ekologicznego, a mianowicie jako pochodnej kryzysu moralnego czlowieka. Skażenie jest zwłaszcza w nas i z nas wylewa się ono na przyrodę, traktuje ją wrogo, niszczy i zabija. Skażenie dotyka naszą wyobraźnię, wnika w nasz system wartości, w postawę. Od ponad 300 lat cywilizacją euro-atlantycką rządzi drapieżna, kartezjańska filozofia mechanistyczna, której hasłem jest walka z przyrodą, jej ujarzmianie i podporządkowanie. Jeżeli ona nie ulegnie zmianie, walka o uratowanie przyrody zostanie przegrana. Jest to więc walka na planie moralnym.

Praca nad poprawieniem świadomości ekologicznej jest od wielu lat troską ugrupowań "zielonych", których ideologia najczęś\ciej jednak wyrasta z przesłanek jakie skrytykowałem wyżej. Warto zająć się bliżej tą różnicą podejścia, ponieważ ruchy ekologiczne mogą wkrótce być dla narodowców ważnym sojusznikiem politycznym. Sądząc po wynikach wyborów parlamentarnych z jesieni'91, elektorat pozostał nieczuły zarówno na zagrożenie ekologiczne jak i narodowe, gdyż żaden z tych nurtów nie uzyskał ani jednego mandatu. Wyborcy woleli piwo.

Próby uratowania przyrody w drodze łagodnej perswazji i długotrwałego cierpliwego urabiania postaw w procesie wychowawczym nie rokują wielkiej nadziei sukcesu. Pozostawienie stosunku do przyrody wolnemu wyborowi osób oznacza, że nadal trwać będzie nierówny wyścig między tymi, któ\rzy dobrowolnie o przyrodę dbają i tymi, którzy nadal będą cynicznie lub beztrosko czerpać z niej całymi garściami. Wynik jest łatwy do przewidzenia, ponieważ burzyć jest zawsze łatwiej niż budować. Do tego, aby przyrodę skutecznie ochraniać potrzebna jest rychła i jednoczesna zmiana postaw i zachowań całych mas ludzkich, a nie pojedynczych ochotników. Wniosek z tego rozumowania jest przejrzysty: techniczna demokracja (bez moralnosci) zagraxa ekologii.

Również mechanistyczny system wolnorynkowy, o czym już wspomniałem wyżej, nie sprzyja umacnianiu czy nawet upowszechnianiu postaw ekologicznych. W rzeczywistości jest ich dokładną odwrotnością. W tym miejscu trzeba wyrazić pewne zdziwienie i żal, że komuniści, którzy technicznie mieli zdecydowanie większe możliwości ostrożnego obchodzenia się ze środowiskiem, co niewątpliwie mogłoby nadać ich dyktaturze jakiś nowoczesny sens, ugrzęźli w XIX-wiecznym wyścigu ciężkoprzemysłowym i epatowaniu się statystykami produkcyjnymi, czym zamienili rządzone przez siebie kraje w zagłębie szczególnie dotkliwego kryzysu ekologicznego. Gdyby nasze zacofanie technologiczne wobec Zachodu polegało na tym, że zamiast metalowej muzyki słychać byłoby śpiew wilg i słowików, zamiast parabolicznych anten na dachach lęgły się bociany, a zamiast pieczarek w plastikowych pojemnikach królowały prawdziwki w łubiankach, miałoby ono dużo więcej sensu, także w oczach obcych.

Zagadnienie systemu prawnej ekodyktatury czyli władzy wymuszającej oszczędzanie środowiska naturalnego i powszechność zachowań ekologicznych pojawia się coraz częściej w wielu kręgach dyskusyjnych. Wydaje się ono być politycznym celem ruchów zielonych, zwłaszcza tych najbardziej znanych, którzy uczestniczą w lewicujących frontach na Zachodzie. Jednakże ekodyktatura oparta na takich podstawach etycznych to przede wszystkim okazja do przemycenia masońskiej wizji demograficznego porządku świata. W istocie rzeczy jest on przeciwny naturze i człowiekowi jako jej części. W wizji tej za główne zagrożenie uznaje się "niepotrzebne masy ludzkie" i obsesyjnie dąży do zmniejszenia ludności świata nie tylko w drodze aborcji i antykoncepcji, ale również poprzez demontaż naturalnych struktur, które ludzką prokreację umacniają i pobudzają: rodziny, narodów, kościoła. Twierdzi się, że dopiero wtedy ustanie nadmierne obcią\żenie środowiska, wygasną wojny i można będzie podjąć wysiłek eugeniczny w celu hodowania "pożytecznych elit" ku pełnej realizacji ludzkich możliwości i szczęścia.

Jest to ideologia groźna i wroga pod każdym względem. Wroga nie tylko narodom i rodzinie, które są przecież swoistą niszą ekologiczną, gdzie w sposób chroniony odbywa się przekazywanie i budowanie systemów wartości mię\dzy pokoleniami. Jest ona wroga wobec naturalnego wymiaru człowieka i jego powołania. Jest ona wroga postawie ekologicznej. Ekologia to słowo urobione od greckiego "oikos" (dom). Pierwszym domem człowieka jest łono jego matki. Nie można budować bezpieczeństwa ekologicznego człowieka zagrażając jego bezpieczeństwu w tym właśnie miejscu, zagrażając bezpieczeństwu domu rodzinnego. Ochrona srodowiska naturalnego musi sie zaczynac od ochrony xycia i ochrony naturalnego domu rodzinnego. Jest to kanon, z którego wyrasta nasza postawa ekologiczna, odmienna od prostej, tech nicznej ochrony przyrody jaką pro ponują klasyczne ruchy zielonych.

Skażenie przyrody zaczyna się w ludzkim wnętrzu i tam trzeba je zwalczać w pierwszej kolejności. Wymaga to zmiany etyki przyjemności na etykę odpowiedzialności i umiarkowania.

Bezpośrednio polityczny wymiar problematyki ekologicznej będzie się zapewne bardzo szybko zwiększał. Ochrona przyrody staje się bowiem przedmiotem rosnącej liczby umów i ustaleń międzynarodowych, norm i regulacji gospodarczych, ekokonwersji długów itp. Rośnie znaczenie rynku na sprzęt i usługi ekologiczne, przestawia się ekologiczna świadomość konsumenta i turysty itd. Pojawia się coraz częściej groźba międzynarodowego ostracyzmu lub sankcji wobec ekologicznych niechlujów. Względy ekologiczne mogą zaważyć na sojuszach i konflik v tach politycznych (zapora Gabcikovo-Nagymaros!). Polska, położona w samym centrum Europy, w bezpośrednim sąsiedztwie jej najzamożniejszych społeczeństw jest w tym kontekście przedmiotem bardzo dużego zainteresowania. Istnieją jawne koncepcje, w których ekologiczny komfort sąsiadów ma być ważniejszy niż polski interes gospodarczy i rozwój. Istnieje odczuwalna presja aby "kwestię polską" rozwiązać przez radykalne zmniejszenie zamieszkującej tu ludności. Są podjęte i realizowane dalekosiężne działania w tym kierunku. I to jest także ważny powód, abyśmy polski interes ekologiczny określali i kontrolowali sami.

Ignacy Szczepaniak
"OJCZYZNA" nr 2 (23) 1.7.92
Piekarska 619, 00-264 Warszawa


Początek strony