CO JEST GRANE? Zwierzętom naszych pól i lasów grozi masakra. Nie przepadają za nimi urzędnicy z Lasów Państwowych i Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, a ostatnio także i Senat RP, który opracowuje nową ustawę o łowiectwie. Senacki projekt przypomina projekt Min. Ochrony Środowiska - zwierzęta traktuje się w nim jak szkodniki zasługujące tylko na porcję ołowiu. Do tej pory stanowiły one "własność państwa", a teraz mają być "rzeczą niczyją" (res nullius). Państwo zrzeka się ochrony prawnej nad zwierzyną, a właścicielowi lub zarządcy nieruchomości daje się prawo strzelania do zwierząt, które znajdą się na jego gruncie. Ostatnio dano prywatnym właścicielom lasów swobodę w wycinaniu drzew; doprowadziło to do tego, że lasy te topnieją w oczach. Wycina się nawet młode drzewka, bo na Zachodzie jest zapotrzebowanie na kołki. A teraz chce się uznać zwierzęta za "część składową nieruchomości". Własność nieruchomości ma się rozciągać na zwierzęta, które - jak wiadomo - przemieszczając się ciągle z miejsca na miejsce nie "są trwale związane z gruntem". Znając naturę ludzką nietrudno przewidzieć co się będzie działo (np. w zimie, kiedy zwierzęta cierpią głód i łatwo je "przyciągnąć" choćby odrobiną siana). Dalej projekt przewiduje, że "plany pozyskania" zwierząt mają obejmować tylko zwierzynę płową czyli łosie, jelenie, daniele, sarny, a do reszty zwierząt (dziki, lisy, kuny, zające, borsuki itp.) można strzelać bez prowadzenia jakiegokolwiek planu czy sprawozdania. Zgodnie z projektem każdy cudzoziemiec (bez żadnych ograniczeń) może uprawiać ten krwawy sport, musi to robić jedynie w obecności Polaka z "licencją myśliwską". System licencyjny i prawo polowania na swoim gruncie doprowadziło do tego, że na Zachodzie myśliwi nie mają już do czego strzelać, coraz chętniej przyjeżdżają uskuteczniać swój proceder u nas. Cudzoziemcy będą mogli również dzierżawić w Polsce obwody łowieckie. Gminy już się cieszą, że będą mogły na tym zarobić, teraz liczy się przecież tylko zysk, nie ważne jakim kosztem. A zanosi się na to, że koszty będą ogromne, a zyski (jeśli tu może być mowa o jakimś zysku) tylko doraźne. Przedstawiłem tu tylko część założeń senackiego projektu, ale to chyba wystarczy by stwierdzić, że stanowi on poważne zagrożenie dla naszej przyrody. Dodając do tego projektu decyzje Lasów Państwowych o likwidacji łosi, o "redukcyjnym odstrzale" jeleni - mimo że w 1991 wybito ich sześciokrotnie więcej niż w 1975r. (ponad 54 tys. sztuk przy stanie 100 tys.) i jeszcze chce się zwiększać odstrzał (jeden dyrektor regionalny Lasów Państwowych uważa jelenia za "bombę ekologiczną naszych lasów", którą należy rozbroić przy pomocy sztucera) - otrzymamy zarys polityki, jaką się u nas prowadzi, polityki stopniowego wyniszczania zwierząt. Przesunięcia te tłumaczy się m.in. szkodami w lasach jakie wyrządza nam zwierzyna (zwłaszcza jeleniowate). Tylko że o te lasy też się nie dba. Opracowano np. "program rozwoju leśnictwa" razem z "ekspertami zachodnimi", który zmierza do wycięcia w ciągu najbliższych 5 lat najstarszych drzew (jest to koncepcja "odmłodzenia" lasów). Waldemar Bena