Strona główna |
Nim przejdę do rzeczy chciałbym podkrelić, że w ZB najwyżej cenie ideową otwartoć i udostępniania swych łamów najróżniejszym orientacjom. Dlatego moja polemika nie jest atakiem na głoszenie poglądów sprzeczych z moim, a tylko i wyłącznie krytyka twierdzeń , na które zgodzić się nie mogę...
We wszystkich dotychczasowych swoich tekstach występowałem 20.4.1997 jako ekologista, zwolennik życia zgodnego z Naturą. Teraz wystąpię z pozycji "socjalisty", stawiając racje społeczne ponad ekologicznymi, gospodarczymi czy kulturowymi.
Nie mogę bowiem pogodzić się z pogardą dla zwykłych ludzi, dla losu "roboli", demonstrowaną przez p. Delorme. Żąda on, by w imię szczytnych haseł ochrony przyrody zamykać fabryki, ograniczać produkcję, zwalniać ludzi. Społeczne koszty tych działań go nie interesują. P. Delorme nie chce wiedzieć, że niekorzystne tendencje demograficzne, na które się powołuje, są nie tyle skutkiem sprokurowanej przez komunę katastrofy ekologicznej, co rezultatem prowadzonej przez ostatnie rządy polityki "dezindustrializacji" (czytaj: ekonomicznej dewastacji) kraju i zubożenia społeczeństwa. Nie rozumie, że na restrukturyzację w postulowanym przezeń stylu pozwolić mogą sobie tylko kraje bogate, które stać na stworzenie ochrony socjalnej dla zwalnianych i przekwalifikowywanych pracowników.
Przyznaję: nie wiem co zrobić, by uchronić przyrodę bez wyrzucania na bruk tysięcy robotników. Wiem jednak, że nie można skazywać ludzi na nędzę i poniżenie.
J.T.