Strona główna |
5.12. we Włocławku odbyła się akcja anyfutrzarska zorganizowana przez Federację Zielonych, w tym m.im. Jacka Polewskiego, któremu jak widać bezrobocie świetnie służy.
Warto zwrócić uwagę, że Jacek w ciągu kilku tygodni rozbudował grupę we Włocławku, współdziała z grupą ekologiczną Arkadia z Lipna. Dzięki prowadzonej wcześniej edukacji, spotkaniom w szkołach, koncertom, wystawom i ostatnio warsztatom ekologii głębokiej jest obecnie około 20 aktywnych osób. Połowa ze szkół średnich, a druga z podstawowych.
Wracając do akcji. O 9tej rano na targu między stoiskiem mięsnym a odzieżowo-futrzarskim stanęliśmy z transparentami, na których znalazły się powszechnie znane hasła antyfutrzarskie. Przez bodajże 3 godziny tańczyliśmy, trąbiliśmy, dyskutowaliśmy i krzyczeliśmy. Handlarze (w tym również ci, co sprzedawali dywany i krany) byli do nas nastawieni raczej negatywnie. Ciągle czepiali się o buty, aborcję, katolików, o to, że nie możemy udowodnić, że mamy 7 klas szkoły podstawowej. Rozdalimy trochę ulotek, plakatów. Jeden pan chcący nas zapewne poprzeć, krzyczał: "Tylko kurwy i Wałęsowa noszą futra" (przepraszamy ww. panie za to, co powiedział ten pan).
O 14tej, przy siąpiącym deszczu, odbył się happening. Kilka dni wczeniej odbyły się próby - była to świetna zabawa i dzięki temu poszło to wszystko, sprawnie. Scenariusz był z grubsza taki: był sobie las z drzewami, ptakami, kamieniami i oczywicie zwierzętami (wszystkie role zostały odegrane przez ludzi, a całość odbyła się na głównym placu w miecie). Pojawia się myśliwy z psem (Pole miał drewnianą strzelbę). No i polują, strasznie się przy tym egzaltując. Myśliwy zdarte futro niesie swej kobiecie. Ona się mizdrzy przed lustrem, witają się - cmok, cmok. Ona przymierza futro (zdaje się z norek) i kołnierz z lisa. Rozlewa się krew. Przerażenie na twarzy, wyciera "farbę" w lustro (lis się ubrudził przy okazji), pojawiają się duchy zwierząt. Kobieta rzuca futro w błoto i ucieka w przerażeniu. Chwilę potem inscenizacja została powtórzona.
Przyszło około 40 osób młodzież, 3 Hiszpanów, paru żuli.
O 17tej odbył się koncert Janusza Reichela i Anny Nacher, a więc moglimy posłuchać piosenek ekologicznych, indiańskich, po częci feministycznych. Wprowadzeniem do samego koncertu była mowa indiańskiego wodza Seattle. Jako tło w happeningu i koncercie wystąpili zaprzyjaźnieni muzycy. Koncert przyniósł nam trochę pieniędzy, które rozsądnie zainwestujemy w dalszą działalnoć. Oprócz tego uzyskaliśmy trochę dofinansowania od "Nobilesu" (poszlimy za pieniądze na kompromis - ich farby są mało szkodliwe dla ludzi). Staralimy się by impreza była rozrywką dla młodzieży - w dużej części to oni sami ją przygotowywali, a przede wszystkim brali w niej udział.
Tłok był straszny.
Marcin Bielecki - FZ