EKOLOGIA W ŚWIDNICY - COŚ JAKBY RAPORT (1992)
Motto:
Na początku są zawsze uczucia: miłość, żal, ból, niemożność,
a nawet złość. Jednak dopiero rozum pozwala nam z całej tej
układanki stworzyć dobroć i wtedy stajemy się naprawdę
ludźmi.
KALENDARIUM
MARZEC:
- sprzedany 1. egz. ZB,
- sadzę drzewka na Osiedlu Młodych (ok. 20), małe
zainteresowanie przechodniów.
KWIECIEŃ:
- sprzedane 2 egz. ZB,
- powiesiłem 15 pakietów ulotek antysamochodowych "Ten król
jest nagi",
- z grupą znajomych (4 osoby) sadzimy 70 drzewek na tymże
osiedlu. Bardzo uczuciowe podejście dzieciaków, wiele z nich
pomaga jak może, przynosi łopaty z domów, podlewa, nazywają
sobie drzewka, także dwóch panów pomogło nam posadzić kilka.
MAJ:
- 2 egz. ZB sprzedane,
- kontakty z Pro-Naturą z Wrocławia,
- akcja "jeziorko ropuch".
Chodziło o uratowanie niewielkiego (20 x 30m i 1 m
głębokiego) śróddziałkowego jeziorka przed zniszczeniem przez
działkowców. Zbiorniczek ten istniał jeszcze przed powstaniem
działek (nie wiem jak dawno temu powstał) i miał połączenie z
ciekami wodnymi. Powoli stawał się jednak niezbyt czystym
bezdopłyuwowym dołem śmietnicznym, z którego nadmiernie
czerpano wodę do podlewania działek, niszcząc przy tym ten
kruchy ekosystemik, który był (i jeszcze jest) bardzo ciekawy
- szczególnie żyjąca w nim herpetofauna (płazy i gady).
Jeszcze 20 lat temu występował tu żółw błotny, 5 lat temu na
okolicznych łąkach "łapało się" żmije, a w jeziorku żyły
sobie zaskrońce (samo jeziorko dawniej było dwukrotnie
większe, a wokół były pasy grzęzawisk i podmokłych łąk).
Jeszcze dwa lata temu z płazów "wydały na świat potomstwo":
traszka zwyczajna, grzebiuszka ziemna, ropuchy szara, zielona
i paskówka (!), żaby śmieszka i trawna. Na suchszych łąkach
żyła jaszczurka zwinka i żyworódka oraz, pod kamieniami,
padalec, w wodzie pływały cierniki karasie, bogata flora
wodna dawała schronienie licznym bezkręgowcom - kiedyś ktoś
wpuścił tu skójki (małże).
Jednak rok temu nastąpiła KATASTROFA. Okoliczni
działkowicze (działki powstały 3 lata temu) w czasie upalnego
lata wybrali całą wodę, niszcząc prawie całe życie wodne
(część przetrwała w mule i w formie przetrwalników),
upiększając przy tym dno różnymi darami cywilizacji.
Jako że często wędruję w te rejony z pieskiem, mogłem na
własne oczy widzieć całą agonię "jeziorka". Postanowiłem mu
pomóc. Najpierw bezskutecznie interweniowałem w zarządzie
ogrodów działkowych o napełnienie zbiorniczka wodą i
zaprzestanie dewastacji. Nic nie wskórałem, więc wraz z
trzema kolesiami i trzema koleżankami postanowiliśmy działać
sami. Najpierw wybraliśmy z dna wszystkie śmieci (6 taczek) i
wywieźliśmy na działkowe wysypisko. Następnie część z nas
nurzając się po pas w błocie sadziła rośliny wodne i
przybrzeżne, reszta na brzegu posadziła 10 drzewek. Następnie
wpuściliśmy trochę roślinności pływającej i zwierzątek
wodnych. Ostatnim "czynem" było dopełnienie (było trochę wody
po roztopach) jeziorka wodą z pobliskiego przewodu
wodociągowego (nocą!).
Efekty pojawiły się już na wakacjach. Mimo dalszego
wybierania wody jeziorko nie wyschło, a część działkowiczów
zainteresowała się "swoim" jeziorkiem. Pilnują teraz by
dzieciaki nie męczyły żab i nie łamały drzewek, gonią ludzi
wrzucających śmieci do wody; jakby coś drgnęło. Dzięki temu
na ląd wyszły małe ropuchy szara i zielona, traszki, czerniki
dochowały się potomstwa. Remik widział w pobliżu grzebiuszkę
ziemną. Później działkowcy posadzili kilka wierzb, a uczynny
zarząd postawił tabliczkę: "Nie deptać trawy - teren
rekreacyjny copodu"...
LIPIEC:
- 2 egz. ZB sprzedane,
- w lokalnej gazecie "Wiadomości świdnickie" ukazał się mój
artykuł na temat śmieciowych problemów Świdnicy oraz sposobu
ich rozwiązywania (recykling, ograniczenie konsumpcji,
opakowania, zabezpieczanie wysypisk, problemy spalarniowe).
WRZESIEŃ:
- sprzedanych 4 egz. ZB,
- akcja plakatowa (2OO szt. rozklejonych).
Plakaty wegetariańskie, antywojskowe (pod komisją),
obdżektorskie, antyfaszystowskie, antywiwisekcyjny,
antyfutrzarskie.
PAŹDZIERNIK:
- sprzedanych 3 egz. ZB, 5 rozdanych,
- Festiwal Ekologiczny w Świdnicy - 2-4.10.
To przyszło po prostu samo. Może kilka nieprzespanych
wakacyjnych nocy, może głęboka ekologia, którą chłonąłem
całym sobą podczas warsztatów Pracowni na rzecz Wszystkich
Istot, może wspaniali ludzie z Federacji Zielonych, może chęć
przełamania jakiegoś marazmu, który zaciążył nad niektórymi
ruchami ekologicznymi, może... chęć twórczego wyżycia się.
Początki były bardzo trudne - miesiąc ciężkiej harówki:
załatwiania wykładów, sal, forsy, ludzi, sprzętu, kapel,
dosłownie wszystko. Aż wreszcie nadszedł ten "upragniony"
dzień. W piątek, 2.10 o godz. 20.00, bez fanfar, szumnych
owacji i tłumów na ulicach, w auli II LO rozpoczął się
Festiwal Ekologiczny w Świdnicy. Za inaugurację posłużył
trzygodzinny wykład p. Janusza Skrężyny (woj. konserwatora
przyrody) na temat ekologicznych zagrożeń woj. wałbrzyskiego.
Przybyło 40 osób, do końca (23.19) dotrwało 15 osób.
Jednak prawdziwym sprawdzianem świadomości ekologicznej
było sadzenie drzewek na os. Zawiszów. Z licznej gromadki
organizatorów i współorganizatorów oraz świdniczan (75 tys.
osób.) przybyło 9 - w tym 4 facetów (dwóch aż z Tychów!).
Jedynym odzewem na 600 plakatów i info w mediach było kilku
panów, którzy posadzili 20 drzewek - resztę 130 my sami.
W sobotę odbyły się też wykłady Janusza Reichela z Łodzi
na temat filozofii ekologicznej (ekofilozofii) i moralnych
aspektów wegetarianizmu oraz p. Janusza Malinowskiego o
działalności Straży Ochrony Przyrody w naszym mieście (15
osób). Jednak dopiero na KRISZNOWCÓW zwalił się tłum (60
osób), zapychając do końca małą salkę MDK-u. No i oczywiście
KONCERT (sala ŚOKu).
Zaczął się 20.00 i trwał do 23.20. Wystąpili: "One, two,
three" (bębniarze), Duet gitarowy "Kulczyński-Treliński",
"Govinda Bajand Band" (Krisznowcy) oraz śpiewak Janusz
Reichel.
Oprócz tego w holu sprzedaliśmy za 1 mln zł różnych
ekologicznych gazetek, zinów, naklejek, nadruków, PERYCUTÓW i
rozdaliśmy coś ponad 150 ulotek, krisznowcy karmili
wszystkich massalą i innym jedzonkiem. Z ludźmi było średnio.
Sprzedaliśmy 40 biletów, a 60 osób weszło na zaproszenia lub
wkręta.
W niedzielę odbyło się coś (wg niektórych ludzi) bardzo
kontrowersyjnego - "msza ekologiczna" (msza była dla
zwyczajnych ludzi - ekolodzy odsypiali wtedy koncert). Teraz
poproszę wszystkich ortodoksów antyklerykalnych o nie
przegryzienie tej stroniczki i podejście do tematu
pragmatycznie czyli przeczytania dalej tego kawałka. Chodziło
nam o to, żeby ksiądz, osoba w miasteczku średniej wielkości
poważana (jeszcze), powiedział ludziom, że z ich wodą,
jedzeniem, powietrzem, sposobem myślenia jest coś nie tak, i
żeby wskazał co mogą zrobić, aby temu zaradzić. Np. "pod
kościół nie podjeżdżać samochodem" - cytat z kazania.
Jednak to wydarzenie uświadomiło mi, że z naszą (polską)
świadomością ekologiczną i, być może, posłuchem w stosunku do
kleru (tu antyklerykałowie odetchną z ulgą) jest cieniutko,
gdyż dopiero dziesiąta osoba pytana o treść kazania domyśliła
się, że było coś o "jakichś ptaszkach, samochodach, ołowiu,
św. Franciszku i, aha!, o ekologii..." I proszę nie
przysyłać mi antyklerykalnych wypowiedzi, bo w dość
idiotyczny sposób zrobiła już to "Gazeta Wyborcza" (dodatek
dolnośląski), starając się przy tym obrazić krisznowców i
wegetarian, nazywając ich "nawiedzonymi zjadaczami kotletów z
rzeżuchy" (?!). Serdeczne dzięki dla panów redaktorów za
wsparcie moralne.
Już na zakończenie zorganizowaliśmy festyn ekologiczny w
Parku Centralnym (w tym samym czasie 15.00-19.00 odbywało się
tam kilka innych imprez, więc ludzi nie zabrakło).
Wystawiliśmy stoiska ze zdrową żywnością, ekologicznymi
środkami czystości firmy PERYCUT, nadrukami na koszulki,
gazetkami, zinami i naklejkami (ogółem poszło za 1,5 mln!)
oraz rozdaliśmy 400 różnistych ulotek. Udało się nam też
zorganizować wystawę psów - zamiast aukcji, która nie
wypaliła. O 16.00 dołączyli KRISZNOWCY.
Ogółem, mimo pewnych wpadek organizacyjnych, festiwal
wypadł nieźle. No, może ludzie trochę zawiedli, spoza
Świdnicy przybyło tylko 40 osób, w tym 26 spoza
wałbrzyskiego, ale główny cel - znana nam dobrze INTEGRACJA
ŚRODOWISKA został osiągnięty. No i o ekologii mass media co
nieco powiedziały (często przekręcając przy tym słowa,
pojęcia, zwroty) np. reportaż w TV Echo, antyekologiczny
paszkwil w "Gazecie Wyborczej", LOP-owaty w formie artykułu w
"Gazecie Robotniczej" (chociaż dali dobre zdjęcia). Oprócz
tego info o Festiwalu i co nieco o ekologii puściły: "Trybuna
Wałbrzyska", Radio "dolna", "Brum", a już po imprezie ukazał
się nasz artykuł w "Wiadomościach Świdnickich".
- AKCJA ANTYCYRKOWA - 14-17.10.
14.10 na trzy dni w mury naszego miasta zagościł
przesławny rosyjsko-czeski cyrk PRAGA (PRAHA). W swym
repertuarze z rzeczy "be" miał tresurę: niedźwiedzi, małp,
kuców i psów. Do tego przywieźli ze sobą potworne zoo
objazdowe (raczej umieralnię na kółkach).
W ciasnym nie ogrzewanym wybiegu (temp. nocą dochodziła
w październiku do 0oC) trzymano strusie, kuce i lamy. Strusie
miały owrzodzone szyje, lamy były trochę wyleniałe, kuce
fizycznie nie przedstawiały się źle, za to na każde zbliżenie
uciekały budząc popłoch wśród innych zwierząt.
W kilku ciasnych klatkach więziono starą lamę, szopy
pracze, jenoty i kangura. Szopy i jenoty - z tego, co mogłem
zauważyć - były karmione jakimiś kośćmi i resztkami mięsnymi
niepewnego pochodzenia (zwierzęta te są wszystkożerne i z
mięs wolą bezkręgowce, choć jenot zje czasem padlinę). Oprócz
tego miały mało "przestrzeni życiowej". Kangur nie budził
oznak życia, siedział tylko w kącie z wielkimi nogami
wyciągniętymi do przodu (?). Najgorzej się miały niedźwiedzie
i małpy.
Trzy brunatne misie (podobno gdzieś z głębi Rosji)
zapakowano do tak wąskich klatek, że nie mogły się nawet
odwrócić, a małpy (nie wiem jaki gatunek - nieważne jaki,
były b. małe!) zajmowały (w dziesiątkę) klatkę (1,5x2x1,5m),
którą dzieliły ze słomą, kałem, własnym moczem, nie
sprzątniętymi resztkami oraz różnym robactwem. Wszystko to
wyglądało bardzo przygnębiająco. Bardzo chcieliśmy pomóc
biednym zwierzętom... Najpierw w bardzo tajemniczy sposób
zniknęły wszystkie plakaty i tablice cyrkowe (w Świdnicy,
Żarowie i Świebodzicach, kilka we Wrocławiu) - pojawiły
się za to plakaciki antycyrkowe.
Szkoła, która miała iść do cyrku została uświadomiona -
choć dużo dzieciaków poszło z niektórymi paniami. Następnie
o godz. 3.00 kilku z nas niewinnie udało się w stronę
powstającego obozowiska (14/15.10). Uwolniliśmy tylko jenoty,
gdyż jedynie one mogły przeżyć w podświdnickich lasach i na
polach (cyrk znajdował się niedaleko parku/lasu, trochę za
miastem). (Notabene jenoty od 50 lat żyją w Polsce). A poza
tym okolice tego lasu/parku obfituje w ogródki działkowe (z
kurnikami i królikarniami), uprawy warzywne, rzeczki,
zagajniczki, łączki - więc uznaliśmy, że w tak urozmaiconym i
pełnym łatwego pożywienia terenie (jesień!) uda im się
przeżyć - jako wszystkożercy mają do dyspozycji owoce leśne i
działkowe, owady i ich larwy, myszy, (gryzonie), padlinę -
tej było dość dużo. Przed wypuszczeniem obejrzeliśmy, czy są
zdrowe i sprawne (zdrowo kąsały) i czy w ogóle chcą iść. Dwa
poszły od razu w las, jeden wolał klatkę. Prócz tego
przeraźliwie nudne naczepy i samochody przyozdobione zostały
stylowymi freskami w stylu (TRESERZY DO KLATEK, UWOLNIĆ
ZWIERZĘTA, FWZ), z pikietą daliśmy sobie oczywiście spokój.
Co do tej akcji mam ciągle miesane uczucia. Z jednej
strony warunki, w jakich żyły (czyt. umierały) te jenoty i
inne zwierzęta (którym nie byliśmy w stanie pomóc), z drugiej
strony niepewność, czy sobie poradzą w nowym otoczeniu, i
odczucia ludzi z cyrku...
LISTOPAD:
- sprzedanych 10 egz. ZB, 8 rozdanych,
- rozdanych 50 ulotek antywiwisekcyjnych (sklepy chemiczne,
ludzie zainteresowani, fryzjerzy, salony kosmetyczne),
- nasz artykuł o zjeździe rolników ekologicznych,
- ROWER POWER - 29.10. rano (niedziela).
Akcja antyśmieciowa - antysamochodowa odbywająca się w
lesie/parku "Strzelnica" mająca na celu zablokowanie ruchu
samochodowego (działkowcy) i związanego z tym zaśmiecania i
zajeżdżania. Wg opinii Wydziału Ochrony Środowiska,
konserwatora przyrody i Świdnickiej Grupy Federacji Zielonych
(nas) park niezwłocznie powinien stać się Parkiem
Ekologicznym lub Użytkiem Ekologicznym, jednak Rada Miasta
naciskana przez lobby działkowe (przez ten park prowadzi
droga na działki) zablokowała inicjatywę ochroniarzy. A Park
jest naprawdę cenny: 10 ha powierzchni, 10 drzew pomnikowych,
aleja pomnikowa ponad stuletnich drzew, 80 gat. ptaków - w
tym puszczyk i płomykówka, 2 gat. nietoperzy, 10 lat temu w
pobliskim jeziorku widziano żółwia błotnego, 3 lata temu na
łąkach blisko parku widziano żmije. Jednak teraz sytuacja
nie przedstawia się najweselej - miejscowa rzeczka zamienia
się w nawozowo- śmieciowy ściek, las zawalany jest zgniłymi
warzywami, kompostem (!?!), papą z altanek, odpadami itp.,
samochody działkowiczów (tych, którzy wolą samochód) płoszą
zwierzęta, zatruwając roślinność parkową.
Wracając do samej akcji, już z samego rana tyle śmieci,
ile udało się nam zebrać (ok. tony - większość została w
Parku) wysypaliśmy na ową strategiczną drogę. Do przydrożnych
drzew pomnikowych poprzywiązywaliśmy różne hasełka:
"ŚMIEĆ WAS ŻYWI, ŚMIEĆ UBIERA - WASZE ŻYCIE WAM ZABIERA;
WIOSNA NASZA - ŚMIECI WASZE; SAMOCHÓD TWOIM (TWOJĄ) OKNEM
(DROGĄ) NA TAMTEN ŚWIAT; ROWER POWER
itp. (razem 10 tablic na drzewach i
trzy na palikach). Ponadto zamalowaliśmy tabliczkę
zezwalającą wjeżdżać tylko samochodom działkowiczów (pod
znakiem zakaz wjazdu). Akcja wywołała niespodziewaną reakcję
ludzi. Część działkowców, którzy na nóżkach i rowerach
spieszyli na swoje działeczki była nastawiona do nas w
zasadzie przyjaźnie - pytali co robimy, dlaczego, po co,
niektórzy wyrażali swoje poparcie. Dzieciaki, które zjawiały
się około od godz. 11.00 biegały od hasła do hasła
wykrzykując je do próbujących forsować nasze "zaporki"
piratów szos. Dopiero interwencja kilku byłych członków
brygad antyterrorystycznych, którzy nasze śmieci zebrali i
zwrócili z powrotem... do lasu (!) umożliwiła przejazd
(gdzieś o 16.00) zwycięzcom (chociaż odległość od parkingu
przed parkiem do działek wynosi 100 m!) Z nami też
postąpionmo nie za miło - jeden starszy gość (zapewne
BAT-MAN) na rowerze (!) ganiał za nami z nożem, grożąc nam
k..., milicją i różnymi innymi nieprzystojnymi słóweczkami.
Nasz zgrabniutki artykulik o tej akcji ukazał się w
"Wiadomościach Świdnickich".
GRUDZIEŃ:
- 12 egz. ZB sprzedanych, 40 rozdanych (szkoły, biblioteki,
czytelnie),
- akcja antyfutrzarska (30 ulotek),
- antymięsna (60 plakatów),
- antywiwisekcyjna - 13 ulotek/ plakatów,
W naszej szkole, II LO, od roku wisi gazetka (co miesiąc
zmieniana) ekologiczna spokojniejsza (a la Wole Byc) i
radykalna (a la Federacja Zielonych).
W kilku sklepach, w jednej podstawówce i jednej
restauracji wiszą na stałe nasze plakaty. Pojawiają się też
ekologiczne graffiti (wałkiem!).
Zaczęliśmy przy współudziale Wydziału Ochrony Środowiska
(nawet równi ludzie) akcję proponowaną przez Darka Szweda
ZBIERANIA MAKULATURY PRZEZ SZKOŁY. Cały plan z kosztami już
rozesłaliśmy i czekamy na efekty.
KONTAKT:
Świdnicka Grupa
Federacji Zielonych
c/o Marek Majgier
Prądzyńskiego 157/2
58-105 Świdnica
tel. 0-74/52-62-42
Do spisu