Strona główna |
12-14.2.93 w Szklarskiej Porębie miał miejsce Konwent Polskiej Partii Zielonych (PPZ), w którym uczestniczyło około 50 osób praktycznie ze wszystkich stron naszego kraju. Dwudniowe spotkanie było w znacznej mierze sponsorowane przez firmę CHEMOBUDOWA z Krakowa, która ostatnio zaczęła się specjalizować w budowie oczyszczalni ścieków.
Ekologicznie czyste intencje Chemobudowy nie wzbudzały
podejrzeń wśród żadnej z osób (włączając w to autora niniejszej
notatki), które na koszt tego szacownego przedsiębiorstwa w
Szklarskiej Porębie jadły i spały. Natomiast propozycje
działalności gospodarczej, jakie przywiózł z Warszawy sekretarz
generalny PPZ, pan BOGUMIŁ BOROWSKI, były dla uczestników
konwentu mocno kontrowersyjne.
- Po pierwsze: okazało się, że współpracą z PPZ zainteresowane są
włoskie firmy SIEMENT i ITALSTRADE, które wybudowałyby w Polsce
kilka oczyszczalni ścieków w ramach prezentu (prowizji?) za
ułatwienie im przechwycenia bardzo intratnego kontraktu na budowę
autostrad wzdłuż i wszerz naszego kraju.
- Po drugie: międzynarodowa spółka ITALPOL pragnęłaby za pomocą
aktywu PPZ rozprowadzać w Polsce owoce cytrusowa, sprowadzane
oczywiście nie koleją, ale za pomocą TIR-ów z dalekiej Hiszpanii.
- Po trzecie: pan sekretarz Borowski zaproponował PPZ udziały w
sprzedaży wyrobów wielkiej, sprywatyzowanej firmy POLSREBRO,
wykorzystującej dla swej biżuterii znaczne ilości bursztynu
wydobywanego w Polsce jak dotąd, dość nielegalnie.
- Po czwarte w końcu: co dla PPZ byłoby kontraktem największym?
Kartel rzeźniczy GREENPOP, który ponoć przejął największe
masarnie w okolicach Warszawy i Mazowsza i pragnąłby za pomocą
sieci Rzeczników Regionalnych Partii Zielonych prowadzić w Polsce
akwizycję na swe mięsne wyroby: 3% sumy każdego kontraktu będzie
szło na działalność Partii, w tym 1% bezpośrednio dla osoby,
która zamówienie załatwiła. (Sekretem sekretarza PPZ pozostała
oczywiście wysokość prowizji, jaką on sam będzie otrzymywać od
GREENPOP-u za każdy załatwiony przez Partię kontrakt.
Podejrzewam, że nie będzie to te marne 1%).
Jak gdyby dopełnieniem wystąpienia generalnego sekretarza (czyli genseka) Borowskiego był referat, jaki wygłosił, bezpośrednio po informacji o srebrze i kiełbasie dla członków Partii, niżej podpisany. Referat nosił tytuł "BIZNES JAKO IDEOLOGIA ZATRUCIA ŚRODOWISKA" i był rozwinięciem zawartej w Ewangelii idei, że wystarczy, by ludzie tylko "od wewnątrz" oczyścili się z zatrucia, to i na zewnątrz świat samoczynnie stanie się czysty, piękny i zdrowy.
Na Konwencie w Szklarskiej Porębie, niewątpliwie najbardziej "od wewnątrz" zatrutą osobą był gensek Borowski: gdy uczestnicy podjęli uchwałę, że w czasie przerw wstrzymują się od palenia papierosów, to sekretarz tę "harcerską" uchwałę olał i poszedł w kąt na peta; gdy uczestnicy, korzystając z doskonałej pogody, podjęli decyzję, że w sobotę rano idą na wycieczkę na Szrenicę, to on jako jedyny z tej naturalnej odtrutki zrezygnował wymawiając się, że ma przygotować niezbędne dla PPZ umowy.
Nietrudno przewidywać, że w wypadku zatrucia się Partii Zielonych ideami jej genseka, ze statutowej działalności tej organizacji pozostanie li tylko wymalowana na papierze atrapa kwiatka: gdy członkowie, by dorobić do swych, głównie nauczycielskich, nędznych zarobków, zabiorą się energicznie do akwizycji kontraktów na cytrusy i kiełbasy, to oczywiście zaczną przymykać oczy na intensywnie zatruwające środowisko, niezbędne do takiej działalności gospodarczej, TIR-y i autostrady; gdy zatrudnią się jako agenci firmy Polsrebro, to PPZ umiejętnie zapomni o dewastacji Pomorza przez energicznych "przedsiębiorców" w sposób rabunkowy ryjących tam za bursztynem...
Wyjeżdżając ze Szklarskiej Poręby zapytałem głównego organizatora spotkania, rzecznika krajowego PPZ, Andrzeja Piotrkowskiego, dlaczego trzymają na funkcji sekretarza człowieka, który im załatwia takie "ekologiczne" interesy. Odpowiedź brzmiała "Bo on ma kontakty z Rządem". I tutaj jest pies pogrzebany. Gensek Partii Zielonych jest bowiem li tylko pasem transmisyjnym dla zatrucia środowiska, które rodzi się w samym Komitecie Centralnym, przepraszam, w wybranych w sposób demokratyczny władzach III Rzeczypospolitej.
Władze te, jak wszyscy to dobrze wiemy, by dorobić do swych nędznych, ministerialnych pensji, z ochotą podejmują się najrozmaitszych form działalności gospodarczej, najczęściej w dziedzinie akwizycji na dostawy do Polski Boeingów, Lancii, Coca-Coli oraz komputerów niezbędnych do szczegółowej ewidencji (inwigilacji?) ludności. (Według Borowskiego PPZ ma podpisać kontrakt na marketing, na szczeblu wojewódzkim takich właśnie komputerów, dostarczanych przez niemiecką firmę PROINFO: ponoć już w 1992r. wojewodowie dostali na te niezbędne im urządzenia po 200 mln zł z budżetu centralnego. Wskutek jednak braku w województwach odpowiednich agentów-podpowiadaczy, wojewodowie nie wiedzieli, co mają za te pieniądze zakupić.)
Obecne władze RP, których aktywnym agentem jest gensek
Borowski, zostały stworzone przez koalicję partii, które swoimi
nazwami reklamują się jako liberalno- demokratyczno-
chrześcijańsko- narodowe. Ponieważ wszystkie te partie od
wewnątrz zatrute są ideologią biznesu, to z deklarowanych na
zewnątrz szlachetnych idei, podobnie jak w wypadku partii
Zielonych, pozostanie li tylko wymalowana na papierze atrapa. Ta
zaś, charakterystyczna dla obecnego ustroju RP, atrapa WOLNOŚCI,
DEMOKRACJI, CHRZEŚCIJAŃSTWA I NARODU stanowi zagrożenie dużo
większe niż nasze brudne rzeki oraz spaliny coraz liczniejszych
TIR-ów, Fiatów i Mercedesów.
Marek Głogoczowski
PS. Walka świata biznesu z ruchami "Zielonych", które na przykład
we Francji przechwyciły już ponad 20% elektoratu, przyjmuje
najdziwniejsze formy. W maju 1992 około 250 uczonych, w tym 52
"noblistów", opublikowało "Apel heidelberski", w którym zarzucają
"Zielonym" irracjonalność. Francuski fizyk Levy-Leblond ujawnił
kilka miesięcy później w "Le monde diplomatique", iż ten "Apel
kretynów z Heidelbergu" został przygotowany i sponsorowany przez
międzynarodowe koncerny farmaceutyczne, obawiające się utraty
swej klienteli...