Strona główna 

ZB nr 3(45)/93, marzec '93

RAPORT

W grudniu zeszłego roku Elektrownia DOLNA ODRA podpisała list intencyjny z trzema firmami energetycznymi z Europy Zachodniej - VANTENFALL (Szwecja), PREUSSENELEKTRA (Niemcy) i ELEKRICITE DE FRANCE. Wyrażono w nim wolę powołania spółki joint-venture, mającej wybudować w DOLNEJ ODRZE dodatkowe bloki energetyczne. W 1997r. polski system energetyczny zostanie przyłączony do systemu Europy Zachodniej. Zaczną wtedy obowiązywać normy emisji EWG. DOLNA ODRA przekracza je czterokrotnie.

Współpraca z partnerami zachodnimi ma pomóc w dostosowaniu się DOLNEJ ODRY do nowych norm. Wspólny projekt przewiduje wybudowanie na terenie elektrowni dwóch dodatkowych bloków energetycznych o mocy 500 MW. Ponadto dwa bloki, z istniejących, ośmiu zostaną całkowicie zmodernizowane. Łączna moc elektrowni wynosić wtedy będzie 2 600 MW. Nowe bloki będą zużywały węgiel o największej kaloryczności. Dzięki zastosowanej technologii ich sprawność energetyczna będzie wynosiła ok. 40% (światowe rekordy wynoszą 42%). Obecnie DOLNA ODRA ma sprawność 33%. Energia z nowych bloków będzie jednak droższa od tej, która jest wytwarzana obecnie.

Istnieje projekt, by woda używana w elektrowni (obecnie wypuszczana w większości do Odry) zaczęła ogrzewać Szczecin. Ciepła woda z DOLNEJ ODRY musi jednak pokonać 28 kilometrów zanim dotrze do Szczecina. Wybudowanie rurociągu wraz z całym systemem wspomagającym kosztowałoby około 2. bilionów złotych.

Według specjalistów z elektrowni alternatywne rozwiązania (np: wybudowanie elektrociepłowni z turbinami gazowymi) byłyby jeszcze droższe. W 1993r. powstać ma wspomniana spółka joint-venture DOLNEJ ODRY z trzema firmami energetycznymi z Europy Zachodniej. Wszystko zależy jednak od rządu, który zadecyduje czy w nowym modelu polskiej energetyki będzie miejsce na niepaństwowe formy własności. Pojawia się niebezpieczeństwo, iż powyższy projekt będzie konkurencyjny w stosunku do projektu budowy ciepłowni geotermalnych w Szczecinie. Niewyjaśniona jest również sprawa ewentualnego eksportu energii z Polski na Zachód oraz czy emisja zanieczyszczeń zmniejszy się bezwzględnie, czy proporcjonalnie do wzrostu produkcji energii (DOLNA ODRA leży w bezpośredniej bliskości Dolnoodrzańskiego Parku Krajobrazowego).

* * * * *

W 1993r. planowane jest podjęcie prac studialnych nad wykorzystaniem energii geotermalnej do ogrzewania budynków w Szczecinie, a następnie wykonanie odwiertu i budowa pierwszej ciepłowni. Najprawdopodobniej zlokalizowana będzie ona w dzielnicy Gumieńce. Uzyskano by w ten sposób ciepło niezbędne dla zlikwidowania deficytu energetycznego WPEC. Temperatura gorących źródeł solanki pod Szczecinem jest wyższa niż pod Pyrzycami (gdzie zlokalizowana jest 1. ciepłownia geotermalna w województwie) i wynosi około 55C.

* * * * *

Według projektu Nadleśnictwa Gryfino począwszy od przyszłego roku w Puszczy Bukowej zostanie wycięte 3425 m3. drewna, z czego tylko 678 m3 zakwalifikowane jest jako cięcia sanitarne. Wyrąb zaplanowano na 142 ha terenów rezerwatowych. Zdaniem wieloletniego badacza Puszczy prof. Floriana Celińskiego, działania te nie opierają się na racjonalnych przesłankach i grożą wyniszczeniem naturalnego drzewostanu.

Lasy Puszczy Bukowej (9 tys. ha) chronione są od 1981r. w ramach Szczecińskiego Parku Krajobrazowego "Puszcza Bukowa" (wraz z otuliną 21 tys. ha). Od 20 lat planowane jest utworzenie na tym terenie parku narodowego. Z porównania 5 różnych cech przyrodniczych dla 15. parków reprezentujących przyrodę Polski niżowej wynika, ze projektowany Szczeciński Park Narodowy - Puszcza Bukowa, przewyższa swoimi walorami jeden z najcenniejszych europejskich rezerwatów - Białowieski Park Narodowy.

Wojewódzki konserwator przyrody Przemysław Zyska twierdzi, iż plan wycinki zaproponowany przez Nadleśnictwo Gryfino w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania Puszczy nie zostanie zaakceptowany bez uwzględnienia uwag prof. Celińskiego.

Kilka dni temu powołano w Szczecinie Towarzystwo Miłośników Puszczy Bukowej, którego celem jest stworzenie silnego lobby popierającego utworzenie Szczecińskiego Parku Narodowego.

* * * * *

Huta SZCZECIN podpisała list intencyjny z polsko-niemiecką spółką joint-venture w sprawie utworzenia na swoim terenie zakładu przerobu złomu. Zakład miałby przerabiać w pierwszej kolejności polski złom, który po obróbce byłby eksportowany na Zachód. Na dalszym etapie, korzystając z atrakcyjnego położenia zakładu nad rzeką, zająłby się on przerobem złomu zagranicznego, dostarczanego do Szczecina drogą morską. Ekolog wojewódzki, pan Norbert Maliszewski stwierdził: "Problem nie leży w przeróbce złomu, ale w tym co ona przyniesie. Jeżeli nie zwiększy się w ten sposób emisja zanieczyszczeń to wszystko będzie w porządku. Przeróbka złomu jest działaniem jak najbardziej proekologicznym, o ile przy okazji nie produkuje się odpadów."

* * * * *

W wyniku akcji selektywnej zbiórki szkła w lewobrzeżnym Szczecinie do kontenerów trafiło 15 ton stłuczki szklanej. Nawet Duńczycy opracowujący program zbiórki selektywnej dla prawobrzeża zaskoczeni byli zdyscyplinowaniem szczecinian. Szkło bezbarwne i kolorowe trafiło do odpowiednich pojemników, nie znaleziono również w kontenerach innych "dodatkowych" śmieci. Dla wykorzystania nie kaucjonowanego szkła oraz papieru potrzeba byłoby w Szczecinie około 1000 pojemników. Jak na razie miasto dysponuje 40-stoma podarowanymi przez firmę panów Rosnera i Kuby Jaworskiego. Miejski Zakład Usług Sanitarnych jest szczególnie zainteresowany zbiórką makulatury, a to ze względu na bliskość potencjalnego odbiorcy - papierni SKOLWIN.

* * * * *

Spółdzielnia rybacka CERTA w Wisełce będzie mogła nadal łowić ryby, jeżeli dostosuje się do żądań konserwatorów przyrody i zabytków. Dewastacja terenu Parku Wolińskiego przez Certę zmusiła dyrekcję parku do wypowiedzenia rybakom umowy dzierżawnej, lecz na szczęście udało się znaleźć ekologiczno-ekonomiczny kompromis. Spółdzielnia zostanie ubrana w "szatkę etnograficzną". Na zlecenie CERTY konserwatorzy zabytków ze Szczecina opracowali koncepcję przebudowy bazy.

Blaszane garaże i drewniane szopy mają zostać zastąpione budynkami z pruskiego muru, krytymi czerwoną dachówką. Projekt przewiduje również wybudowanie rybackiej chałupy typu saskiego z trzcinowym dachem. Rada parku dała CERCIE dwa lata na dokonanie przebudowy. Rybacy ze względu na koszt (5 mld) postulują wydłużenie tego terminu do 10 lat.

* * * * *

Z inicjatywy firmy detektywistycznej SEKRET planuje się powołanie w Swinoujściu policji ekologicznej. Nawiązane zostały kontakty z firmą niemiecką, która taką działalnością zajmuje się od lat. Niemieccy strażnicy przyrody zobowiązali się przeprowadzić szkolenie naszych, potencjalnych detektywów ekologicznych - pokazać swoje metody pracy, środki techniczne oraz sposoby egzekwowania przepisów. Z wstępnych wyliczeń wynika, iż czteromiesięczny kurs 24 strażników przyrody kosztowałby około 600 milionów.

* * * * *

W województwie gorzowskim budowanych jest obecnie 38 oczyszczalni komunalnych i zakładowych. Jeżeli tempo inwestycji zostanie utrzymane - proces degradacji wód zostanie zatrzymany za trzy lata, a problem gospodarki ściekowej ma szansę być rozwiązany za pięć lat.

* * * * *

Władze Koszalina nie są zadowolone ze współpracy z Holendrami. Rząd holenderski przeznaczył na pomoc ekologiczną dla Polski 900 tys. guldenów, ale zdaniem wiceprezydenta Koszalina oczekiwania miasta mijają się z oczekiwaniami Holendrów, którzy wyżej wymienioną kwotę traktują raczej jako dotację dla własnych firm. Miastu zależy, aby opracowywany wlaśnie przez holenderskie konsorcjum EUROCONSULT DHV "Projekt zarządzania jakością wody" uwzględniał ochronę wód Bałtyku, rzeki Dzierżęcinki oraz jeziora Jamno. Holendrzy nie chcą umieścić tych propozycji w swoim programie pomocy. Jeżeli w styczniu Holendrzy nie przedstawią wstępnego projektu, który by satysfakcjonował władze miejskie, to współpraca z nimi zostanie zerwana.

* * * * *

Rokrocznie w Polsce rozsiewanych jest wraz z nawozami 340 ton uranu, tyle ile wystarczyłoby dla dwóch Zarnowców. Te 340 ton stanowi równoważnik cieplny 3,5 mln ton ropy lub 10 mln ton węgla. Przed największym w kraju producentem nawozów Zakładami Chemicznym "Police" stoi zatem zadanie wyeliminowania domieszek uranu z nawozów. Propozycje technologiczne już istnieją, nie wiadomo jednak, kiedy zostaną wprowadzone w życie.

* * * * *

W większości małych miast województwa szczecińskiego, stacje paliw położone są albo w centrum, albo tuż obok budynków mieszkalnych. W samym Szczecinie stacje paliw działają w gęsto zabudowanych dzielnicach, na ulicy Kadłubka, na Mazurskiej czy Sikorskiego. Z badań Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska wynika, że szkodliwe oddziaływanie takich stacji, obejmuję strefę 900 metrów. Praktycznie jedynie 10% tego typu obiektów zbudowano w zadawalającej odległości od budynków mieszkalnych. PIOS zamierza egzekwować wprowadzanie zmian w eksploatacji stacji paliw, m.in. poprzez uszczelnianie zbiorników, napełnianie ich w sposób hermetyczny, uniemożliwiający parowanie benzyny oraz jej dystrybucję w sposób nie zagrażający środowisku. Jeżeli takie usprawnienia techniczne nie dadzą rezultatu, rozważana będzie decyzją o przeniesieniu stacji poza obszar zabudowany.

Tomasz Perkowski


ZAMINOWANE MORZE

Decyzja o ukryciu na dnie morza poniemieckich bojowych środków chemicznych została podjęta w 1945r. przez wspólną komisję, w której skład wchodzili przedstawiciele ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii. Początkowo na miejsce składowania przeznaczono Ocean Atlantycki w rejonie Wysp Owczych. Z powodu braku dostatecznej ilości jednostek transportowych, ostatecznym miejscem spoczynku śmiercionośnego ładunku stał się jednak Bałtyk w rejonie wyspy Bornholm oraz radzieckiego wówczas portu Liepaya (obecnie Republika Łotewska).

W maju 1947r. kapitan Konstanty Pietrowicz Terskow otrzymał polecenie udania się do Schwerin gdzie znajdowała się wówczas kwatera główna dowództwa sowieckich sił zbrojnych. Na czym będzie polegało jego zadanie miał się Terskow dowiedzieć dopiero na miejscu. W tym czasie w magazynach w Valgast znajdowało się 45 - 50 000 bomb z gazami bojowymi zebranymi z całego obszaru nieistniejącego już niemieckiego imperium. Terskow otrzymał polecenie zatopienia tego niechcianego wojennego spadku w nieprzekraczalnym terminie siedmiu miesięcy.

Jako pierwszy do przyjęcia niebezpiecznego ładunku został wyznaczony obszar dna morskiego leżący 56 mil morskich od boi portu w Liepayi. Z uwagi na trudne warunki pogodowe akcja zatapiania ważących prawie 500 kg bomb przeciągała się. Doszło do dwóch poważnych wypadków, w wyniku których nastąpiła eksplozja gazu musztardowego. Jeden członek załogi zmarł, a kilku innych w stanie ciężkim odtransportowano do szpitala. Niejako przy okazji tych wypadków Kapitan Terskow stwierdził ze zdumieniem, że pancerze bomb mają jedynie kilka milimetrów grubości. Każda z nich zawierała przynajmniej 250 kilogramów trujących chemikaliów.

Szukając spokojniejszego miejsca na pozbycie się swego ładunku Kapitan Terskow udał się w rejon Bornholmu, 5-6 km od wysepki Christianzee (a 100 km od polskich wybrzeży). Tam kontynuowano rozładunek. Nie wszystkie bomby chciały osiąść na dnie, część z nich opadła jedynie na głębokość kilku metrów i tam pozostała zawieszona w toni wodnej. Później niektóre z nich zostały wyrzucone przez prądy morskie na plaże Szwecji.

Zgodnie z zaleceniami międzynarodowej komisji bomby były zatapiane na głębokości ponad 100 metrów. Uniemożliwiało to jednak statkom, którymi dysponował kapitan Terskow, rzucanie kotwicy. Nie miały one bowiem łańcuchami kotwicznymi odpowiedniej długości. Z tego powodu bomby zostały rozrzucone na obszarze o promieniu około 5 mil morskich.

Kapitan Terskow nie dysponuje żadnymi mapami, na których zaznaczone byłoby miejsce zrzutu, ale jest przekonany, że zdołałby odnaleźć te miejsca. Bardzo jednak prawdopodobne, iż w ciągu 40 lat prądy morskie rozniosły trujące składowisko na znacznie większym obszarze.

Zaśmiecanie Bałtyku nie zakończyło się jednak po 1948r. Niemieccy dziennikarze ujawnili dokumenty, z których wynika, iż armia byłej NRD zatapiała w Bałtyku broń chemiczną aż do 1968r. Nie można wykluczyć, że podobnie postępowała nie istniejąca już Armia Radziecka.

Instytut Chemii Stosowanej z Petersburga stwierdza w swoim raporcie poświęconym chemicznemu składowisku w Bałtyku: "Biorąc pod uwagę czas przez jaki chemikalia spoczywały na dnie, możliwość wycieku na dużą skalę jest mało prawdopodobna. Jednakże nie można wykluczyć eksplozji któregoś z ładunków. W takim wypadku substancje chemiczne mogą zostać wyniesione przez prądy morskie na brzeg i spowodować zagrożenie dla ludzi, którzy będą mieli jakikolwiek kontakt z wodą morską. Rejon skażenia może objąć nawet 100 km wybrzeża. Fauna morska zostanie natomiast zniszczona prawie całkowicie."

Eksperci z rosyjskiego stowarzyszenia "Oceanotechnika" posuwają się nawet dalej w swoim pesymiźmie. Zgodnie z ich przewidywaniami korozja spowoduje pękanie pojemników z gazami (oprócz gazu musztardowego pojemniki zawierają iperyt, fosfogen i difosfogen) już w 1995r. Kassandryczne przepowiednie ekspertów "Oceanotechniki" potwierdzają badania stanu pojemników przeprowadzone przez rosyjskie łodzie podwodne wskazujące, że osłony bomb są coraz bardziej przerdzewiałe.

Zastępca mera Petersburga, kontradmirał Wiaczesław Szczerbakow, stwierdził: "Armia radziecka popełniła duży błąd zatapiając materiały chemiczne razem z wybuchowymi". Pozostaje jedynie się z nim zgodzić.

Tomasz Perkowski


PS. W październiku'90 szwedzki badacz Byorn Okkerlund poinformował opinię światową o spoczywających na dnie cieśniny Skagerrak resztkach 9. niemieckich okrętów z 18 000 ton amunicji na pokładach. Szwedzcy naukowcy podają, iż w sumie w Skagerraku spoczywa 150 000 ton materiałów bojowych. W pobliżu wybrzeży Norwegii i Danii na dnie cieśnin Skagerrak i Kattegat spoczywa również około 50 tys. ton gazow bojowych zatopionych tam przez zachodnich aliantów.

600 MILIONÓW ŻAROWEK = 40 REAKTORÓW NUKLEARNYCH

Zamknięcie najgroźniejszych elektrowni atomowych w Europie Wschodniej jest możliwe bez potrzeby szukania zastępczych źródeł energii lecz poprzez wymianę 600 milionów tradycyjnych żarowek na tzw. lampy kompaktowe (w skrócie CFLs). Takie przynajmniej jest zdanie dr Arthura Rosenfelda z Lawrence Berkeley Laboratory w Kalifornii, eksperta w dziedzinie energooszczędnych źródeł oświetlenia.

W 1991r. sprzedano ponad 120 mln CFLsów. Liczba użytkowników lamp energooszczędnych podwaja się co kilka lat. Lampy te zużywają tylko 1/4 energii konsumowanej przez zwykłe żarowki, ich żywotność jest natomiast 8 do 12 razy większa, mogą one bowiem świecić od 8000 do 10 000 godzin. Każda kompaktowa lampa fluorescencyjna oszczędza około 50 watów energii, zatem według dr Rosenfelda potrzebujemy ich w ilości 600 milionów (1,5 żarówki dla każdego mieszkanca regionu), by oszczędzić energię produkowaną przez 40 najbardziej niebezpiecznych reaktorów. Proponowana liczba 600 mln CFLsów to tyle, ile wynosi obecnie ich trzyletnia produkcja. Ogólny koszt całej operacji powinien zamknąć się kwotą około 5 mld dolarow, która i tak jest zdecydowanie niższa od przewidywanych kosztów zamknięcia lub przebudowy najbardziej niebezpiecznych elektrowni atomowych, ktore wynoszą od 8 do 10 mld $.

Zdaniem dr Rosenfelda, przy założeniu, iż każda lampa będzie świeciła około 5 lat powinniśmy dzięki nim zaoszczędzić w sumie prawie 5 mld $ rocznie, pod warunkiem jednak, że ceny energii w Europie Wschodniej zbliżą się do cen światowych tzn. do około 10 centów za kilowatogodzinę. Te 5 mld $ będzie mogło zostać wydane na zakup nowej generacji lamp energooszczędnych lub poprzez pobudzenie popytu zapewnić rozwój ekonomiczny regionu.

Pomysły dr Rosenfelda nie kończą się jednak na tym. Rosenfeld uważa, że nowa generacja świetlówek może zapewnić 10% oszczędność energii w biurach i fabrykach. Dalsze 10 lub nawet 20% oszczędności można poczynić przy zastosowaniu świetlówek z elektronicznymi eliminatorami mrugania. Rownież aluminiowe reflektory w lampach zwiększają ich jasność bez wzrostu zużycia energii. W sumie mamy więc szansę oszczędzić prawie 50% energii i wydatków związanych z używanymi obecnie źródłami światła. Wszelkie nakłady finansowe na ten cel powinny się zwrócić w ciągu 3 lat.

na podstawie Acid News

Tomasz Perkowski


ROZMYŚLANIA

Siedziałem pewnego zimowego wieczoru i rozmyślalem nad tym, że pomimo, iż rośniemy (my, organizacje pozarządowe) w ludzi, siłę i prestiż (a często i w pieniądze), to jakoś nie widać odbicia tych faktów w stanie środowiska. O tym co myślę o polskich NGOsach szerzej napiszę już wkrótcę, z użyciem wielu brzydkich wyrazów, dzisiaj tylko jedna sprawa. Otóż zwróciłem uwagę, iż łatwiej nam wystosować list w obronie Indian, wielorybów lub niedźwiedzi w dolinie Aspe (oczywiście całkiem słusznych) niż np. w sprawie obniżenia stawek celnych na benzynę bezołowiową (lub podwyższenia na każda inną). Być może ktoś gdzieś taki list nawet wysłał, rzecz jednak w tym, że nie pamiętam takiej wspólnej akcji (nie licząc tamy).

Siedziałem sobie zatem i rozmyślałem i wymyśliłem coś takiego na dobry początek:

Wysyłanie listów do Zakładów Polleny w sprawie zaprzestania produkcji proszków do prania z fosforanami. List taki mógłby wyglądać mniej więcej tak (własne wersje mile widziane):

Nazwa organizacji

Dyrekcja Zakładów Pollena
Lever Polska SA
Kraszewskiego 20
85-954 Bydgoszcz


Szanowni Państwo,

Z obszaru Polski spływa rocznie do Bałtyku 19 100 ton fosforu, co stanowi 39,4% całości fosforu dostającego się do Bałtyku z jego zlewni. Fosfor jest jednym z czynników przyczyniających się do wzrostu eutrofizacji zbiorników wodnych. W wyniku eutrofizacji dochodzi do nadmiernego rozwoju fitoplanktonu, który rozkładając się powoduje powstawanie deficytów tlenowych.

Dopływ fosforu do środowiska można zmniejszyć między innymi poprzez ograniczenie stosowania środków piorących z zawartością fosforanów. W związku z powyższym zwracamy się z uprzejmą prośbą o zaprzestanie produkcji proszków zawierających fosforany, ze szczególnym uwzględnieniem bardzo u nas popularnej POLLENY 2000. Rozumiemy, iż przestawienie produkcji wiąże się ze znacznymi kosztami, uważamy jednak, iż o niezbędne środki można zwrócić się do krajowych lub zagranicznych agencji rządowych zajmujących się ochroną środowiska. Niebagatelne znaczenie będzie miało także znaczna oszczędność na kosztach reklamy, gdyż nasza organizacja zamierza propagować środki piorące bez fosforanów na polskim rynku. Jesteśmy również przekonani, iż wobec wzrastającej świadomości ekologicznej społeczeństwa, środki te będą cieszyły się coraz większym powodzeniem wśród kupujących.

Z serdecznymi pozdrowieniami,

Nazwa organizacji

Do wiadomości: Lever Polska
gazety
radio
co kto chce

Imię i nazwisko Adres Podpis


UWAGI

Wszystkich, których czytanie tekstu "Przyszłość jest otwarta" wpędziło w depresję informuję, że ja też nic z niego nie zrozumiałem. Fakt ten zasmucił mnie tym bardziej, iż znam panów Poppera i Lorenza między innymi z jasności wywodu. Głębsza analiza tekstu uświadomiła mi jednak, że nie jest on napisany po polsku. Pomimo zastosowania polskich wyrazów jego stylistyka i semantyka należą do całkowicie innego języka. Nie jestem purystą językowym, ale przy tłumaczeniu tekstu o komunikowaniu się należy zachować szacunek dla potencjalnego odbiorcy.

Naprawdę smutno mi się robi, jak czytam o zniszczeniu polskiego przemysłu przez zachodnie agentury. Taki przecież ładny mieliśmy ten przemysł - huty, stalownie. kopalnie, takie dobre towary - samochody, traktory i czołgi. Przyroda kwitła, a ludziom się żyło dostatnio. I przyszedł Zachód i nas zrujnował, bo niewygodnie mieć takich potężnych konkurentów pod bokiem.

Hańba im, hańba!

Jeżeli ktoś nie wie do czego piję, to niech się zapozna z tekstami ze styczniowych ZB (str. 29 - pierwsze trzy zdania oraz str. 31 - 5 akapit od góry)

Tomasz Perkowski


ZB nr 3(45)/93, marzec '93

Początek strony