Strona główna 

ZB nr 4(46)/93, Kwiecień 1993
MĘSKA PRZYGODA 

     Muszę wywalić to, czego byłem świadkiem dzisiejszego 
dnia. Ręce mi chodzą niczym w delirium tremens, stąd pismo 
trochę nieskładne. Wyjechałem z "tatusiem" po świnkę. Jeść coś 
trzeba! No, nie? Najpierw ją zważono. 95 kg. Akurat. Potem za 
prawą tylną nogę hyc i już była zgrabnie uwiązana. Był 
problem: pogoda okropna, krupy mokrego śniegu. Ale znaleziono 
miejsce odpowiednio osłonięte. Celny cios obuchem w czoło i 
nasadę nosa. Fajt i już leżała. Nie będzie się wyrywała. Ciało 
w drgawkach, szczególnie mięśnie tylne i zad, i głowa, raz po 
raz do góry. 

Czuła (bo to była "ona") jeszcze przed ogłuszeniem, co ją 
czeka. Nie chciała iść, trzeba było ją ciągnąć. Od jednego 
ciosu odskoczyła, od drugiego nie... Gdy już drgała ogłuszona, 
to zręcznym ciosem pod lewą łopatkę wsunął się nóż. I krew 
strzyknęła. Istna mała fontanna. Trochę się rzuciła mocniej, 
ryj się lekko rozchylił. Tekst: Dużo krwi, będzie dobre mięso. 

Oddychała jeszcze i wciąż drgała, choć już krew nie ciekła. 
Zapłonął palnik. Zaskwierczała sierść i skurcz całego ciała, w 
miejscu gdzie została przypalona, z bólu ciało tak się 
skurczyło, aż powstała mała niecka. Mała przerwa. Dajmy jej 
choć umrzeć. Po chwili do ryja. Nic, żadnej reakcji. Dobrze, 
lecz na grzbiecie przypalenie znów sprawiło, że pojawiło się 
życie. Kurwa, pierdolona bladź, jeszcze nie sczezła - to 
główny operator. 

Znowu chwila przerwy. Patrzyłem jej cały czas w oczy i tego 
nie ma sensu opisywać, co w nich było. Ja, mężczyzna, 
łkałem. Już dość czekania. W rzeźni by zawisła, wnętrzności 
by przydusiły ją. A tak... - "Operator noża". Pierwszy raz 
widzę taki przypadek. Przecież nie ma 250 kg, by tak długo - 
mój stary. I jeszcze się trochę kurczyła, gdy znów rozpoczęto 
przypalanie, ale znów wstrzymał się facet. Próbowała się 
podnosić, ale to była już agonia. Raz, dwa, trzy, na więcej 
nie było jej już stać. Choć jeszcze jedna próba. Skończyli 
palić, już bez ceregieli zaczął ją opalać. Skurcze coraz 
rzadsze, język na wierzch, i na wierzch, i lewe oko, w które 
patrzyłem się cały czas - zamknęło się. KONIEC. Potem 
rozebranie, to było dość ciekawe, anatomia ssaka 
parzystokopytnego nie na jakiejś planszy, ale na żywo. To 
wszystko. 

Dzięki, że zostałem przez kogoś wysłuchany. Trochę mi lżej. 

Pozdrawiam gorąco, 

Daniel Dobrenko 
Orneta 

PS. To powinien zobaczyć każdy, kto choć raz spróbował mięska. 

PIERWSZY RAZ 

Za pierwszym razem 
To nie było takie proste 
W głowie czułem ból, 
A w sercu niepokój 
Za pierwszym razem 
To nie było łatwe 
Ręka lekko drżała 
I chciało się rzygać 
Za pierwszym razem 
Ucierpiały oczy 
Chociaż uszy i nos 
Też musiały wiele znieść 
Za pierwszym razem 
Kiedy opadało ostrze 
Nie mogłem patrzeć 
I nie czułem się dobrze 
W rzeźni jak to w rzeźni 
Czas wątpliwości szybko mija 
Nie ma miejsca na myślenie 
Bo tu się nie myśli tylko zabija. 

Dezerter 






ZB nr 4(46)/93, Kwiecień 1993

Poczštek strony