Strona główna |
NASZA CHATA Z BRZEGA
czyli
OCHRONA ŚRODOWISKA W GRÓJCU
13.4.93 wieczorem TVP pokazała bardzo dobry program "z życia wzięte". Z jednej strony przedstawiciele mieszkańców i władz miasta Grójca, z drugiej strony przedstawiciel Zakładu Pana Grabka (który strasznie truje) i przedstawiciel Głównego Inspektoratu Ochrony środowiska.
Ekolodzy czyli władze miasta mówią, że zakład trzeba zamknąć, ponieważ stanowi poważne zagrożenie dla środowiska. Przedstawiają na to dowody w postaci zdjęć z filmu wideo zrobionego podczas wpuszczania ścieków do rzeczki. Zdechłe ryby, martwe kaczki. Zrobili też badania ścieków wypuszczanych w nocy. Przedstawiciel zakładu protestuje, te badania zrobiono bez wiedzy zakładu, to niezgodne z ustawą. Dziwnie się składa, że gdy przedstawiciele zakładu są obecni przy badaniach, to woda jest czystsza. Dzieje się tak, ponieważ zakład w trakcie badań, o których wie, wpuszcza ścieki do specjalnych basenów na swoim terenie, a od tego ekologom wara...
Różne były pseudoargumenty i próby wywracania kota ogonem, ale ekolodzy nie dali sobie zrobić wody z mózgu i twardo bronili swego zdania, opierając się na faktach.
Ekolodzy - Urząd GIOś i MOś - nazwali nie "ochroną środowiska" a "ochroną trucicieli". A gdy przedstawiciel tych urzędów usiłował się tłumaczyć, że on tylko przestrzega prawa, a zgodnie z prawem nic nie może zrobić, to mu powiedzieli wprost "Panie, pan nie przestrzega prawa (bo zgodnie z prawem truciciela należy zamknąć - dopisek J.B.), ale pan nagina prawo. Obrzydzenie bierze na to patrzeć".
Inny kwiatek. Zakład można zamknąć gdy stanowi zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi albo zagrożenie dla środowiska, a zagrożenie dla środowiska jest pojęciem prawnym...
Na to ekolodzy "Panie, pan nas rozśmiesza...".
Odpowiedź na argument przedstawiciela zakładu, że pod Radomiem jest podobna fabryczka, która jeszcze bardziej truje warto zapamiętać: "Panie, a pod Kijowem jest elektrownia atomowa, ale co to nas obchodzi, my jesteśmy z Grójca i chodzi teraz o zakład pana Grabka".
Janek Bocheński