Strona główna 

ZB nr 5(47)/93, Maj 1993

NA CUDZYCH ŒMIECIACH

Przez wiele lat Zakłady Górniczo-Hutnicze BOLESłAW w Bukownie importowały do Polski półprodukt, z którego odzyskiwały eksportowany później do Niemiec koncentrat cynkowy. Odpady pozostawały w Polsce. We wrześniu 1990 roku Urząd Celny, pod wpływem informacji otrzymanej z Zespołu Kontroli Państwowej Inspekcji Ochrony środowiska, cofnął zgodę na odprawę półproduktu należącego do firmy Handels - Transport und Abfallverwertung GmbH z Duisburga. Jednocześnie nakazano zwrot ładunku owej firmie, która jednak rozwiązała się niemal natychmiast po pojawieniu się problemów z ekspedycją towaru do Polski. Za ładunek nie odpowiada również ZGH BOLESłAW, gdyż stałby się jego właścicielem dopiero po przybyciu ładunku do Bukowna. We wrześniu'91, podczas spotkania w Ministerstwie Ochrony środowiska, przekazano przedstawicielom portu informację, że nie można liczyć na pomoc niemieckich służb ochrony środowiska. Zgodnie z niemieckimi przepisami, towar tego typu, który opuścił granice RFN, jest wyłączony spod jurysdykcji niemieckiej. Zgodnie z tymi samymi przepisami, odpad nie może być do tego kraju wwieziony.

Przywiezione z Niemiec 7 000 ton odpadów od dwóch lat spoczywa na nabrzeżu węglowym szczecińskiego portu. Koszty ich składowania przekroczyły 5 mld złotych. Tajemniczy półprodukt, z którego miano uzyskiwać koncentrat cynkowy, to pyły filtrowe - zanieczyszczenia zatrzymane na urządzeniach odpylających niemieckich hut. Obok cynku pyły te zawierają także inne metale ciężkie - chrom, kadm, arsen, rtęć. Wszystkie są szkodliwe dla zdrowia, niektóre rakotwórcze. Każdy z nich występuje w ilościach wielokrotnie przekraczających normy pozwalające na zaklasyfikowanie całego ładunku jako odpadu przemysłowego. Owe 7 000 ton spoczywających w szczecińskim porcie miało być jedynie pierwszą częścią ładunku. Dalsze 1700 ton pyłów filtrowych zmierzających do Bukowna zostało zatrzymanych w porcie w Rotterdamie. Mimo, iż firma HTA zgodziła się wstępnie odebrać te odpady, do tej pory nie opuściły one Holandii. Szefem nieistniejącej już firmy HTA był niejaki pan Storck - znany, międzynarodowy handlarz odpadami. Rozwiązanie HTA nie stało się bynajmniej powodem jego osobistej tragedii. Obecnie pan Storck jest szefem firmy EUROCAT, ktora pod nową nazwą kontynuuje starą działalność.

Niezbyt jasna jest rola huty BOLESłAW w całej sprawie. Gdy Urząd Celny cofnął zgodę na odprawę "przesyłki", technolodzy z Bukowna przyznali, iż półprodukt do uzyskiwania koncentratu cynkowego powinien zawierać przynajmniej 30 do 35% czystego cynku. Ten eksportowany przez HTA zawierał go jedynie od 15 do 18%. Najwidoczniej jednak wcześniej nie stanowiło to przeszkody w prowadzeniu interesów z p. Storckiem. Zatrzymanie niebezpiecznego ładunku w szczecinskim porcie nastąpiło właściwie przez przypadek. Firmę HTA zgubił zbytni tupet - razem z przesyłką do Bukowna załadowano na na barki zwyczajne śmieci. Gdyby nie zwróciły one uwagi celników, cały proceder kontynuowany byłby zapewne po dziś dzień. Portowy Urząd Celny nie dysponuje ani sprzętem, ani możliwościami sprawdzenia setek tysięcy ton ładunków docierających do Szczecina. Kontrole przeprowadzane są jedynie na podstawie wyglądu i konsystencji przewożonego towaru. Brakuje jak zwykle ludzi i pieniędzy.

Do tej pory stanowisko rządu niemieckiego w sprawie odpadów wyeksportowanych przez prywatne przedsiębiorstwa poza granice kraju było nieugięte. Jednak pod wpływem opinii międzynarodowej oraz organizacji ekologicznych, minister ochrony środowiska RFN Klaus Topfer zobowiązał się niedawno do zabrania toksycznych odpadów z Sibiu w Rumunii. Tuż po zjednoczeniu Niemiec, w magazynach byłej NRD znaleziono olbrzymie zapasy przeterminowanych lub zakazanych w Niemczech Zachodnich pestycydów. Zostały one wyeksportowane do Rumunii jako swego rodzaju "pomoc gospodarcza". Przechowywane w nieodpowiednich warunkach pojemniki z pestycydami zaczęły pękać, powodując skażenie środowiska. Decyzja ministra Topfera sprawiła, iż kilka dni temu 50 wagonów z pestycydami wyruszyło w powrotną podróż z Rumunii do Niemiec.

Dosłownie kilka miesięcy temu rząd niemiecki zgodził się zabrać odpady także ze szczecińskiego portu. Nie oznacza to niestety, iż znikną one w przeciągu kilku tygodni czy nawet miesięcy. Niemiecka administracja okazuje się z reguły bardzo opieszała w podobnych sprawach.

Szczecińskie organizacje ekologiczne, współdziałając z GREENPEACE INTERNATIONAL rozpoczęły akcję wysyłania do ministra Topfera oraz członków BUNDESTAGU petycji przypominającej o problemie pyłów filtrowych w tym mieście. Do petycji dołączona jest próbka odpadu. Akcją zainteresował się tygodnik "STERN", przygotowujący dużą publikację o niemieckich śmieciach rozproszonych po świecie. Być może zmobilizuje to niemieckich urzędników do szybszego działania.

Jeżeli cynkowy odpad zniknie ze szczecińskiego portu, będzie to jedynie małe zwycięstwo w długiej batalii z międzynarodowymi handlarzami odpadów. Polska stanowi zbyt dobre miejsce do robienia "brudnych" interesów, by mieli z niego w najbliższym czasie zrezygnować.

Tomasz Perkowski
Sekretariat Bałtycki
Królewicza 4/38, Szczecin, tel./fax: 22 83 21

PS. Podobno rozmowy o przyjęcie odpadów do Polski przez prywatne osoby rozpoczynają się od sumy 100 000 DM.




ZB nr 5(47)/93, Maj 1993

Poczštek strony