Strona główna 

ZB nr 6(48)/93, Czerwiec 1993

ekologiczny kaczmarski?

WOJNA


Żyję w poszyciu starych drzew
Nie wiedz±c, że istnieje Maszyna i Rozum.
Poznaję byt łosia po śladach nawozu,
Zabijam ryby, w wodzie płuczę krew.
Patrzę jak jastrz±b pustoszy gniazda
I zdradza wydry ślad jezioro,
I wiem, gdy kładę wzrok na gwiazdach,
Że nie s± tylko mchem ognistych grud -
Więc wierzę w cud
I prawdę proroctw.

Do ognia kulę się co wieczór,
Mamrocz±c zmyślone w pośpiechu modlitwy.
Boję się mroku i zgiełku gonitwy -
Mało jest rzeczy, których bym nie przeczuł.
Jestem - to starczy, żeby istniał świat,
Wróżę ciśnięt± w płomień kor±
I widzę w sobie Szał i Ład,
Jak w lustrze ognia widzę Żar i Chłód -
Więc wierzę w cud
I prawdę proroctw.

Ludzie s± śli - znam dobrych paru.
Nie zabij± orła, by mieć pióropusze,
A Rasie Zwycięzców nie zajrzeć im w dusze.
Bóg ich kocha. Człowieka - nie Ludzkość czy Naród.
Gadzim rozumem rz±dzi trwoga,
A w strudze słońca, letni± por±
Na traw± wyściełanych drogach
Nie kładzie śladów ich spokojny chód -
Więc wierzę w Cud
I prawdę proroctw.

JEZIORO JERZEGO


Jest tak ogromne, że wzrok, biegn±c po nim
Okr±ża Ziemię i patrzy ci w tył głowy.
Blady paj±czek wyci±gniętej dłoni
Nie ma się czego chwycić nitk± celu.

Malutkie słońce i księżyc perłowy
Kr±ż± po niebie świata stron wyzbytym
Za spraw± bezsensownego fortelu,
Razem ciśnięty w zieleń i błękity.

Tu możesz poczuć się Panem Kosmosu.
Tyle, że zbędnym.
Pozbawionym głosu.

ALTERNATYWA


Stan duszy mędrca, co w okno ze strachem
Patrzy, jak słońce zamienia się w diament,
Nie wzrusza więżnia, któremu płat blachy
Przesłania w kraty pocięty firmament.

Na myśl o więżniu, któremu tak mało
Pozostawiono, prócz snu i jedzenia,
Że tyle żyje - ile żyje ciało -
Rytm serca mędrca o włos się nie zmienia.

Nie dbaj± zmysły, za czym tęskni dusza.
Cóż, że myśl lotna, skoro byt parszywy.
Nędza istnienia m±drości nie wzrusza,
Ani też m±drość nie ma na ni± wpływu.

Więc w przeciwieństwach poszukuj±c sensu
To jedno mędrzec-więzień wie, niestety:
Konkret - odmawia bytu Universum,
A Uniwersum za nic ma konkrety.

Podziwiam umysł, że potrafi zgoła
Tam, gdzie się ciało skręca z obrzydzenia,
Nad ochłapami pochyliwszy czoła
Szukać zasady porz±dku istnienia.

Gardzę umysłem, że nadto łakomy
Na wiwisekcję i rentgenografie -
Istoty wnętrza pragn±c sprawdzić domysł
Istotę kształtu tnie na chybił trafił.

Uczony - myśl± przenikn±ł pustynię
I skarb ukryty w głębi ujrzał jasno,
Lecz skarbu tego strzegły trzy świ±tynie,
Których wzrok mędrca nawet nie zadrasn±ł.

Więc zniszczył jednej polichromie złote,
Na strzępy porwał drugiej srebrne blachy,
Sklepienie trzeciej rozłupał kilofem,
By garść krwi suchej wygrzebać spod piachu.

Czy proch sprzed wieków owe gruzy spłaci -
Niech skrupulatni wylicz± uczeni.
Poszukiwanie wszelki sens swój traci,
Gdy zw± szukaniem to - co jest niszczeniem.

Jacek Kaczmarski




ZB nr 6(48/93, Czerwiec 1993

Poczštek strony