Strona główna 

ZB nr 8(50)/93, sierpień '93

ŚMIERĆ NA DRODZE

(korespondencja Jacka Piwowskiego z USA)

Od pewnego czasu zauważyłem, że bardzo przeżywam śmierć każdego zwierzaka rozjechanego na drodze. Uczestnicząc w 1991r. w indiańskim Świetym Biegu na rzecz Ziemi i życia przez Kanade widziałem często martwe zwierzątka. Pewnego dnia obiecałem sobie o tym napisać. Po Świetym Biegu'92 w USA myślałem o poezji, w której chciałem opisać stany przez które biegliśmy i ich piekno.

Obecnie śnieg stopniał i włóczę się po prerii. I właśnie tu, w Montanie, zrodziła sie opowiść o tragicznej śmierci mojego bohatera - pieska preriowego. Od Wyomingu do Colorado jechaliśmy dosłownie "po ciałach". Co kilka mil była antylopa, skunks, sarna, wąż, jeżozwierz, sowa, zając, itp. A przecież prawie wszystkie autostrady (nawet te podrzedne) są odgrodzone siatką. Nie wyobrażam sobie, co by sie działo, gdyby jej nie było. Tragiczną śmierć tych niewinnych zwierząt zapamietałem chyba najbardziej z całego Świętego Biegu'92 z Fairbanks na Alasce do Santa Fe w Arizonie.



Kroczyliśmy od zawsze na czworakach
jak przystało na zwierzeta.
Człowiek też zaczynał chodzić na czworakach
jednak później stając na nogi
zapragnął władać nad nami.
Urodziłem sie w czasie
kiedy preria nie była jeszcze pocięta wstęgami
autostrad
a moje dzieci nie były nękane dźwiękami
samochodów.
Pewnego dnia grom strzałów przetoczył się
przez łąki
wieczorem jedno z moich dzieci nie wróciło do
domu.
Powietrze naszego domku wypełniło się
smutkiem
miałem duszne sny...

***

Wczoraj rada wioski zwołała zebranie
mieliśmy zbierać owoce na zime
dostąpiłem zaszczytu reprezentowania swego
klanu.
Wyruszyłem o pierwszym słoncu
biegnąc o poranku czułem sie świadkiem
świtania
czułem oddech traw malowanych słoncem
smakowałem rose
piłem słońce.
Po pewnym czasie zorientowałem się
że jestem daleko na północy poza naszym
terytorium.
I nagle powietrze zafalowało
dziwna chropowata ziemia
zadrżała pod moimi małymi stopami
zbliżający sie łoskot sparaliżował moje serce.
Zamknąłem oczy od nasilającego sie huku
nagle - poczułem nieziemski ból w plecach i
tyle głowy
Och...
Hałas sie oddalał
lecz błekitne niebo pociemniało
słonce traciło w kolorycie
świat zamykał sie w byle ciemności...

***

Zanim zaczeliśmy chodzić jak przystało na
ludzi
najpierw kroczyliśmy na czworakach
jak przystało na zwierzeta.



wszystkim zwierzetom,
które zgineły od samochodów
śpiącym śmiertelnym snem
na drogach Ameryki i całego świata
tę smutną poezje - poświęcam

Cichy Mokasyn,

Rezerwat Blackfeet, Montana, USA




ZB nr 8(50)/93, sierpień '93

Początek strony