Strona główna |
Zaatakowany przez organizacje społeczne b. poseł Gawlik obiecał, że poprawi swój projekt ustawy o służbie zastępczej po ich myśli. Zapowiedział też, że jeśli nie wejdzie do Sejmu, dokończeniem projektu zajmą się inni posłowie UD. Trudno to odczytać inaczej jak kolejną próbę skuszenia środowisk niechętnych poborowi do poparcia Unii Demokratycznej w wyborach. Jest to zgodne z linią UD, pragnącej, by ją postrzegano jako "cywilizowaną", dbającą o prawa człowieka i wyrażającą interesy młodzieży w większym stopniu niż inne partie.
Praktyka jednak pokazuje, że właśnie UD ma w dupie prawa człowieka, zwłaszcza jeśli chodzi o armię. Od 1989r. nikt z posłów OKP, potem UD, nie kiwnął palcem w sprawie zniesienia przymusowego poboru. Podlegli rządowi UD urzędnicy odrzucają wnioski o służbę zastępczą. B. poseł Gawlik najpierw obiecał, potem wysmażył projekt jeszcze bardziej represyjny niż obowiązujące ustawodawstwo, teraz znów obiecuje. "Psu pozwala się ugryźć raz"! A jeśli ktoś uważa, że trzeba głosować na UD "bo inni są jeszcze gorsi", niech lepiej głosuje na Unię Polityki Realnej - ci przynajmniej mają oficjalnie w programie zniesienie poboru (członek władz UPR, Jacek Matusiewicz, obiecał w przypadku wejścia UPR do Sejmu natychmiastowe złożenie projektu o likwidacji przymusowego poboru), no i póki co mają mniej na sumieniu niż rządzący przez kilka lat UD-cy...
Jacek Sierpiński
"Gazeta An Arche" nr 13 s. 2
Szanowni Państwo!
Zwracamy się do Was w imieniu Frakcji Ekologicznej Unii Demokratycznej z następującą propozycją, prosząc o jej przestudiowanie i - jeśli zainteresuje ona Państwa - o odpowiedź.
W Waszej działalności ekologicznej natrafiacie zapewne na problemy, których rozwiązanie wymagałoby wprowadzenia zmian w systemie prawa lub podjęcia decyzji politycznych. Niestety, większość polityków jest obojętna na treści ekologiczne i trudno znaleźć wśród nich sojuszników w sprawach ochrony środowiska. Stąd nasza propozycja.
Jesteśmy - jako Frakcja Ekologiczna UD zainteresowani współpracą z Państwem i promocją Waszych projektów i postulatów wśród polityków i w parlamencie. Byłoby niepowetowaną szkodą, gdyby - z powodu zrozumiałej skądinąd niechęci działaczy ekologicznych wobec polityki - treści ekologiczne nie znajdowały energicznych promotorów w kręgach władzy. Ze swej strony zgłaszamy gotowość wszelkiej pomocy jakiej Państwo będziecie potrzebować.
Frakcja na listach Unii Demokratycznej wystawia w wyborach do parlamentu osoby znane w ruchu ekologicznym i - jak sądzimy - cieszące się zaufaniem tego środowiska:
Radosław Gawlik - we Wrocławiu,
Janusz Okrzesik - w Bielsku-Białej,
Krzysztof Wolfram - w Białymstoku,
Wojciech Kłosowski - w Lublinie,
Joanna Rzeszowska-Wolny - w Gliwicach,
Franciszek Jurasz - w woj. warszawskim.
Ci z nich, którzy przebrną przez sito wyborcze, będą gotowi do stałej współpracy z Państwem. Zapraszamy więc do nawiązania kontaktu z nami. Pozdrawiamy serdecznie życząc dalszej wytrwałości we wspólnych staraniach o sprawy środowiska.
Przewodniczący Frakcji Ekologicznej UD
Radosław Gawlik
Adres do korespondencji:
Frakcja Ekologiczna UD,
Flory 9, Vp.,
00-586 Warszawa
Kontakty telefoniczne w Warszawie:
Tomasz Sakowski tel. 333622,
Agnieszka Śliwińska tel. 482894
Dziękujemy za list z propozycją nawiązania współpracy. Cieszymy się, że Frakcja Ekologiczna Unii Demokratycznej postawiła sobie za cel promocję treści ekologicznych na forum politycznym.
Przedstawiamy deklarację, która została, w formie roboczej, wypracowana na spotkaniu grup ekologicznych w Kolumnie k. Łodzi w dn. 25-27.6.93: [p.ZB 8/93 - aż]
Krakowska Grupa Federacji Zielonych w całej rozciągłości popiera powyższą deklarację. Zwracamy uwagę, że dotychczasowe działania Frakcji Ekologicznej UD na forum Parlamentu często rozmijały się z propozycjami pozarządowych grup ekologicznych. Przykładem może być tu projekt ustawy o obrocie odpadami, sprzeczny ze stanowiskiem takich organizacji jak Greenpeace, Friends of the Earth czy - w Polsce - Krakowskiej Grupy FZ.
Martwi nas, że ekopolitycy myślą o współpracy z oddolnymi ruchami ekologicznymi dopiero na dwa miesiące przed wyborami. Na małopolskich listach kandydatów UD do parlamentu nie ma nikogo, kto byłby merytorycznie, intelektualnie i emocjonalnie przygotowany do prowadzenia polityki zrównoważonego rozwoju. Doskonale znamy lekceważący stosunek większości środowisk UD do ochrony środowiska i grup ekologicznych. Dotyczy to zwłaszcza gremiów kierowniczych.
Sprzeczne z naszymi zasadami jest stanowisko Frakcji Ekologicznej UD w tak kluczowej sprawie jak energetyka jądrowa. Wyklucza to jakiekolwiek nasze poparcie dla Frakcji. Niejasne - a więc sprzeczne z "Naszymi Zasadami" - jest stanowisko Frakcji w kwestii odpadów. Federacja promuje zasadę 3R: Reduce, Reuse, Recycle czyli Zmniejszaj (ilość odpadów), Używaj Ponownie (co tylko się da) i Recykluj (czego nie da się użyć ponownie). Niedopuszczalny jest dla nas międzynarodowy handel jakimikolwiek odpadami - zarówno toksycznymi, jak i makulaturą. Import tanich surowców wtórnych niweczy oddolne próby organizacji systemów segregacji i recyklingu odpadów i wymaga dalekiego transportu.
Propozycje rozwiązań w kwestii transportu są niedostateczne. Sprzeciwiamy się rządowemu - czyli także "unijnemu" - projektowi budowy 2 tys. km autostrad. Domagamy się takiego ustalenia cen paliw, by pokrywały koszta reperacji wszelkich szkód ekologicznych, spowodowanych komunikacją samochodową. Domagamy się rozwijania obecnego potencjału transportu kolejowego. Naszym celem jest zrównoważony system transportowy, w którym samochód - ze względu na bardzo niską sprawność energetyczną i katastrofalny wpływ na środowisko - odgrywać może role tylko pomocnicze.
Krakowska Grupa FZ z niechęcią odnosi się do obecnego ustroju Rzeczypospolitej. Mętny i scentralizowany system podejmowania decyzji, brak trójpodziału władzy, odgórne "realizowanie polityki rządowej w terenie" za pośrednictwem wojewodów i armii urzędników i administracyjna, a nie sądowa kontrola wszystkiego, sprzyjają korupcji i alienacji tak zwanych "elit" władzy. Nieczytelność obecnego układu może doprowadzić do znacznych napięć społecznych, niekoniecznie związanych z ekologią.
Krakowska Grupa FZ współpracuje ze wszystkimi organizacjami i ruchami ekologicznymi działającymi w Małopolsce. Prowadzimy kampanie: "Kraków miastem rowerów", "10% mniej - gospodarka odpadami w Krakowie" i akcję edukacyjną. Z radością powitamy działania Frakcji Ekologicznej UD na rzecz zniesienia podatku VAT od rowerów, riksz i wszelkiego ich wyposażenia, oraz obrotu odpadami i ich wykorzystania jako surowce wtórne.
Mamy nadzieję, że Frakcja przyczyni się do radykalnego ograniczenia władzy Sejmu, Senatu i administracji centralnej. Przeniesienie zasadniczej części kompetencji na szczeble lokalne i pośrednie, zgodnie z zasadą pomocniczości władz, jest kluczem do powodzenia reform oraz skuteczną ochroną przed wszechwładzą pieniądza, urzędników i polityków. Amen.
(list nosi datę 8.7.93)
Mam przed oczami notatkę prasową o spotkaniu w Lublinie młodzieżowych organizacji prawicowych z liderem ZChN. Brały udział następujące organizacje: Stronnictwo Narodowe, SN "Ojczyzna", SN "Szczerbiec", Rota Młodzieży Wszechpolskiej i Młodzieżówka ZChN. Pomimo różniących te grupy zasad i programów (wszak jedni chcą żydów wywieszać, drudzy tylko wypędzić, natomiast trzeci - po prostu oznakować gwiazdami Dawida na czole), organizacje te - wobec wspólnych celów generalnych - umiały się porozumieć, spotkać i będą współdziałać we wprowadzaniu posłów prawicy do Sejmu. Tak więc prawica ma się świetnie. Gorszą sytuację mają ekolodzy i pacyfiści. Tutaj różnice są nie do przezwyciężenia. żaden niezależny anarchista nie może zgodzić się na podstępny projekt posłów Gawlika, Turka i Brauna, którzy chcą - dla sobie wiadomych celów - popsuć świetne przepisy o służbie zastępczej; chwała Bogu, jest ich tylko trzech i na razie im się nie udało. Nie ma też perspektyw na poparcie Frakcji Ekologicznej Unii Demokratycznej przez uczciwych zielonych. Jak można bowiem wspierać kogoś, kto zbrodniczo milczy w sprawie autostrad? Zresztą w środowisku ekologiczno-anarchistycznym w ogóle nie ma zapału do popierania polityków. Politycy są fatalni. Sejm jest żałosny, pełno w nim Kaczynskich, Syryjczyków, Goryszewskich, Kernów i Jurków.
Może jednak trzeba rozmawiać o tym poważnie? Goryszewski wziął się w Sejmie stąd, że ktoś go wybrał. Ci, którzy mogliby wybrać kogoś lepszego na jego miejsce - zaspali, albo olali, albo nie umieli się między sobą dogadać jak skin z Wszechpolakiem. To nasza wina, że w Sejmie tylko trzech posłów na czterystu sześćdziesięciu (0,65%!) zajęło się sprawą służby zastępczej. Posłowie nie mają w tym przecież żadnego interesu. Sami nie są już w wieku poborowym. Narażają się wszystkim: rządowi, armii, konkurencyjnym partiom i kolegom z własnej. Nie zdobywają też elektoratu, bo poborowi i tak oleją równo wybory. Natomiast na wybory pójdą karnie emerytki pod wodzą księdza proboszcza i wybiorą znów Goryszewskiego. A ci trzej od służby zastępczej - kto wie, czy nie przepadną w wyborach? Warto pomyśleć jak udało się wywalczyć ludzkie warunki odbywania służby zastępczej w innych krajach? Tam także paru nawiedzonych posłów miało przeciw sobie armie, rządy i konserwatywne społeczeństwa, ale za sobą - obdżektorów, zielonych, młodzież, artystów, postępowych intelektualistów i Bóg wie jeszcze kogo. U nas anarchiści żądają od Gawlika, aby wycofał projekt, a obdżektorzy publicznie odmawiają mu zaufania. Ludzie! Można było się jednak puknąć w baniak... Jasne, że projekt w takiej formie jest zły, ale to byli jedyni ludzie, którzy chcieli się sprawą zająć i trzeba było im pomóc poprawić projekt, a nie odcinać się od nich publicznie. Kto będzie chciał w nowym Sejmie użerać się z tak niewdzięcznym tematem, żeby potem w komisji usłyszeć: "Czytał pan w gazecie? Nawet pańscy obdżektorzy mają pana w dupie...".
Jesteśmy w mniejszości. Jesteśmy w tragicznie małej mniejszości. I jeśli nie jesteśmy dużo głupsi od skinów, to trzeba zagryźć ząbki i iść GłOSOWAĆ na Gawlika, Turkę, Brauna, na Janusza OKRZESIKA w Bielsku-Białej, na mnie w Lublinie, na Janusza Polichę w Zamościu... Głosować na wielu innych ludzi, którym możecie ufać bardziej niż Moczulskiemu. A potem, jeśli się uda dostać naszym do Sejmu, trzeba drugi raz zacisnąć ząbki i pomagać poprawiać projekt, bo to trudna, ale jedyna droga.
Co dotarło do łysych główek skinów, to ani rusz nie dociera do zielonych. Jest smutnym faktem, że ekologiczni posłowie mają zero wsparcia ze strony ruchów niezależnych. Tymczasem sprawa wygląda dość prosto: ekolog w Sejmie ma przeciw sobie lobby technokratyczne, lobby rolnicze, obojętność polityków, nieufność ekonomistów, konkurencję ze strony lepiej zorganizowanych grup reprezentujących interesy kultury, nauki i obronności. W rezultacie - jest zawsze na końcu. Jedyną jego szansą jest poparcie społeczne. I to naprawdę silne poparcie. żarnowiec padł tylko dlatego, że był wspólny front: niezależnych ruchów, wielu ekspertów i ekologicznych posłów. Dziś by to nie przeszło. Krakowska Grupa Federacji Zielonych napisałaby, że ja i Gawlik kochamy elektrownie atomowe, tylko nie chcemy się przyznać, więc oni absolutnie nie widzą możliwości poparcia nas. I żarnowiec - ku uciesze Merkla,. Syryjczyka i żelaznego - budowano by dalej.
Tutaj - wybaczcie - wstawka osobista. Młodsi mogą nie wiedzieć, a weterani niech się nie pogniewają za przypomnienie, że piszący te słowa nie może być oskarżany o sprzyjanie energetyce jądrowej. Dymiłem przeciwko EJ jeszcze w czasach, kiedy naprawdę nie były to żarty. Organizowałem pierwszą w Polsce (jeszcze za komuny) oficjalną manifestację antyatomową przeciwko elektrowni atomowej w Chotczy (ciekawe, kto dziś pamięta, że taka elektrownia miała być?). Po serii protestów, w organizowaniu których pomagali ludzie z połowy Polski projekt padł. Mam też jeszcze trochę archiwalnych zdjęć, np. takie: siedzący na ulicy tłum, przed nim w hełmch z tarczami i pałami kordon prawdziwego, bijącego, komunistycznego ZOMO, a pośrodku dwóch długowłosych prowodyrów zajścia pod czarną flagą ze znakiem anarchii. To jedna z ostatnich manifestacji przeciw EJ w Klempiczu, a tych dwu prowodyrów, to Radek Gawlik i ja. Głupio o tym wszystkim przypominać. Miałem też zaszczyt dokonać wraz z Belfrem i Anią ostatniego pchnięcia przewracającego żarnowiec, który podkopywało przez lata tak wielu wytrwałych ludzi. Jeszcze do dziś jedną szufladę mam zajętą niewykorzystanymi wtedy - bo oszczędzaliśmy je na długą walkę - samoprzylepnymi naklejkami "BEZ ATOMU W NASZYM DOMU" (nawiasem mówiąc - znak "Bez atomu..." używany wtedy jako symbol graficzny kampanii antyatomowej jest mojego autorstwa, a samo hasło wymyśliła w 1988r. moja żona, Jagoda). Naklejki mogę rozdać chętnym za darmo. Już się chyba na szczęście nie przydadzą. Kosztowało to wtedy taki majątek, że następne pół roku mieliśmy post i spłacanie długów, ale i tak nie było tak źle jak u Belfra, który poniósł główny ciężar kampanii antyżarnowieckiej i odchorowywał, kiedy wszyscy świętowali zwycięstwo. Jestem zakłopotany, że muszę takie fakty przypominać. Nie sądziłem wtedy, że tak niedługo padnie pod moim adresem zarzut ustępliwości wobec EJ. Człowiekowi wydaje się zawsze, że po latach zapracował sobie na trochę zaufania. Postaram się jednak odpowiedzieć na wasze wątpliwości.
Frakcja Ekologiczna UD to jest spora grupa ludzi o bardzo rożnej świadomosci ekologicznej. Są w niej zdecydowani antyatomiści, a są także ludzie niezorientowani, bądź przekonani propagandą proatomową. Pozostaje do rozstrzygnięcia, czy tych ostatnich należy zjeść, czy można ich np. uświadomić. Jest demokracja i dopóki ich nie wychowamy, będą głosować za "atomówkami", a to jest po trosze wina nas wszystkich. W tym mieszanym gronie wynegocjowaliśmy zapis typu: "zgadzamy się na kółko, byle trójkątne". Frakcja uważa, że korzystanie z EJ będzie możliwe pod trzema warunkami:
Zgoda jest więc udzielona pod warunkami niespełnialnymi, czyli praktycznie zgody nie ma. Można było się nie podpisać pod tak wynegocjowaną formułą, obrazić się, odejść i mieć "z głowy". Zamiast tego zdecydowaliśmy się edukować naszych partnerów. Następnym razem przegłosujemy niedobitki zatwardziałych atomistów. Na razie osiągnęliśmy tyle, ile widzicie.
Zieloni z zasady nie lubią moczyć się w polityce. Ponieważ ich niechęć do polityki spotyka się ze szczerą wzajemną niechęcią polityków do ekologii, Zielonym jest dość łatwo zachować upragnione dziewictwo. Dziewictwo jednak - jakkolwiek daje miłe poczucie wyższości - jest ze swej natury BEZPŁODNE.
Jeżeli nie możecie zaakceptować naszej decyzji co do EJ czy odpadów - poszukajcie jakiegoś pola, na którym się zgadzamy i poprzyjcie nas w kampanii w tych konkretnych sprawach. Jeżeli nie jesteście w stanie poprzeć Frakcji Ekologicznej UD, poprzyjcie ludzi z Frakcji, którym ufacie. Jeżeli nie ufacie ludziom, poprzyjcie wybrane przez siebie punkty z naszego programu. Obawiam się jednak, że np. skini - bez takich subtelnych analiz poprą każdego, kto zechce wraz z nimi lać nas po gębach, choćby nawet ów gość miał na głowie całkiem pokaźną czuprynę... Dlatego oni wygrają.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie istoty.
Wojtek Kłosowski
Zapoznałem się szczegółowo z "Założeniami programowymi" Frakcji Ekologicznej Unii Demokratycznej. Moim zdaniem zasługują one na omówienie, bez względu na to, jakie kto ma zdanie o samej Unii i o naszych politykach w ogóle.
Pierwsze wrażenie jest duże: autorzy stwierdzają, że nasza obecna transformacja ustrojowa i gospodarcza powinna zmierzać do definitywnego zakończenia ery społeczeństwa konsumpcyjnego, że niemożliwe jest kontynuowanie dotychczasowego modelu wzrostu gospodarczego poprzez kreowanie sztucznego popytu. Autorzy piszą o konieczności "ekorozwoju", o tym, że chcą współpracować z pozarządowymi organizacjami ekologicznymi, że są za decentralizacją władzy. Jest w "Założeniach" wiele haseł i sloganów, które zaskakują w dokumencie partii tak statecznej, jak rządząca w końcu Unia Demokratyczna. Są poprawnie i kompetentnie napisane rozdziały o ochronie wód, powietrza, Bałtyku.
Mile mnie to wszystko zdziwiło, ale zdziwienie to wywołało wzmożoną czujność i przeczytałem "Założenia" jeszcze raz. Uczucie przyjemnego zaskoczenia powoli znikało, czujność wzrastała. Na przykład, rozdział I, paragraf 1: "społeczeństwo wolne od przemocy". "...Deklarujemy stosowanie zasady 'bez przemocy' we własnych działaniach politycznych". A przecież wcześniej czytamy, że autorzy chcą korzystać ze "sprawdzonych metod demokracji parlamentarnej" (wstęp). A walka parlamentarna, toczona wewnątrz struktur państwowych i przy ich użyciu, nie jest walką bez przemocy. Autorom chodziło pewnie o to, że nie chcą podkładać bomb, a to jeszcze nie upoważnia do używania sloganu "bez przemocy". Podobne podejrzenia budzi deklaracja o chęci współpracy z NGO-sami; może po prostu współpracujcie...? "Chcemy być dla nich partnerem" (wstęp), to może bądźcie...? Następny slogan: "Myśl globalnie, działaj lokalnie" (rozdz. III, tytuł par. 6): to może działajcie...? Czy ktoś zna przykłady lokalnych, proekologicznych działań prowadzonych przez UD? Czy może wszystkie te wezwania do współpracy, partnerstwa i działań lokalnych oznaczają jedno: Głosujcie na nas!?...
Moja czujność podpowiada mi, że tych wielkich słów użyto nieuczciwie. Autorzy wiedzą, że należą one do słownika ruchów ekologicznych i użyli ich, bo do tych ruchów kierują swoje słowa. Jednak w ustach autorów założeń hasła te utracą swoje znaczenie, i to jest groźne. Przykład: "Jesteśmy przeciwko stosowaniu przemocy i wojny w stosunkach z innymi narodami. Z tego powodu będziemy popierali działania służące pokojowi na arenie międzynarodowej" (rozdz. I, par. 1). A w Polsce obdżektorzy siedzą w więzieniu i nikt nie chce się za nimi ująć. A Minister Obrony Narodowej, Minister Spraw Wewnętrznych i Rzecznik Praw Obywatelskich należą do Unii Demokratycznej, a jej Frakcja Ekologiczna nie chce skorzystać z okazji i zadziałać lokalnie. Dziś przeciw wojnom na świecie są wszyscy, a ekolodzy od reszty tych wszystkich różnią się tym, że są także przeciw militaryzmowi. A Frakcja Ekologiczna UD jest wyjątkiem. Chyba, że jej nazwa to takie samo nadużycie słów, jak w wypadkach opisanych wyżej.
Nie posądzam działaczy Frakcji Ekologicznej o świadomy fałsz. Myślę jednak, że ich programowy dokument jest kompromisem pomiędzy myśleniem ekologicznym a ideologią szacownej UD. Kolejny przykład: autorzy stwierdzają, że "powszechne stało się rozbudzanie różnymi metodami socjotechnicznymi popytu na towary społecznie zbędne. W krótkim okresie prowadzi to wprawdzie do nakręcenia koniunktury i bogacenia się społeczeństw, ale z drugiej strony powoduje szybkie wyczerpywanie się zasobów naturalnych i niszczenie środowiska" (rozdz. II, par. 1). I koniec. A przecież wiadomo, że to dopiero część wywodu zaczerpniętego z programów zachodnich partii ekologicznych i że następna część tego wywodu mówi wyraźnie, w której części świata nakręca się koniunkturę, a która na tym cierpi. Jednak w całych założeniach pojęcie Trzeciego świata nie występuje ani razu. Unia nie może przecież wysuwać oskarżeń wobec "Europy".
Inny, typowy dla tego dokumentu przykład: ładnie napisano o szkodliwości indywidualnej motoryzacji, zwłaszcza dla miast: proponuje się w zamian komunikację zbiorową oraz ograniczenia poruszania się samochodów w centrach miast przez wprowadzenie stref pieszych (II, 5). O rowerach ani słowa, przecież to niepoważne, no nie?
Pierwsze słowa wstępu do "Założeń" brzmią: "Jesteśmy grupą ludzi, którzy chcą wywierać zorganizowany nacisk na Unię Demokratyczną (...) w celu poważnego traktowania spraw ochrony środowiska". Bierzemy ulotkę pt. "Fragment programu Unii Demokratycznej przyjęty na II Kongresie UD" zakładając, że autorom obu dokumentów chodziło o wykazanie właśnie tego zorganizowanego nacisku w sferze programowej. I znów pozytywne zaskoczenie: choć nie ma pojęcia ekorozwoju, mówi się o potrzebie "rozwoju zrównoważonego" (może to i lepiej?). Pisze się wyraźnie, że należy racjonalizować zużycie energii, a nie budować nowe elektrownie; prawie wszystko o transporcie i komunikacji przeszło z "Założeń" do "Programu" (nie przeszły "strefy piesze" - chodzić też już nie uchodzi?). Pojawiają się jednak frazesy o "tendencjach światowych", "polityce państwa", "ostrych dyrektywach EWG"" i w ogóle więcej jest tego, wicie, europejskiego ducha. I jedna znamienna i bolesna - przynajmniej dla mnie - zmiana: nie ma już nic o pozarządowych organizacjach ekologicznych, o partnerstwie i współpracy. W swym najważniejszym dokumencie Unia Demokratyczna jedynie "(...) deklaruje pomoc dla konstruktywnych inicjatyw budujących ekologiczną wrażliwość". A więc, niekonstruktywny i więcej niż wrażliwość budujący ruchu ekoloogiczny, szacowna UD ma cię w dupie.
Na koniec - moje wnioski. Po przeczytaniu "Założeń" oraz zapoznaniu się z ich wpływem na program UD, chciałoby się krzyczeć: Ludzie, czy wy wiecie, kto nami rządzi...? Zastanówmy się jednak, dlaczego tę ekologiczność Unii widać tylko w programach. Moja odpowiedź brzmi: bo są to programy wykastrowane.
Mirek Pukacz
PS. Wyrażam swój podziw dla Radka Gawlika i Wojtka Kłosowskiego, którzy podjęli się zadania uekologicznienia szacownej Unii. Niestety, pierwsze skutki, które ja dostrzegam, są następujące: oni tracą na ekologiczności, Unia zaś - na szacowności.
PS. II. Czekam w emocjach na dalsze następstwa tego eksperymentu. Bo jestem działaczem ekologicznym, który głosuje na Unię. Jednak dla mnie ekologia to ekologia, a Unia to Unia.