Strona główna |
"Kiedy w eseju z połowy lat 50. Simone de Beauvoir usiłowała różnić idee lewicowe od prawicowych, twierdziła, że prawica to ci, którzy wierzą w powrót do natury, do ziemi, lewica natomiast wierzy w produkcję i przemysł. Dzisiaj skrajną prawicę stanowiliby więc ekologiowie, sami z kolei uznający, że zapatrzenie w produkcję i przemysł to typowa cecha prawicy"
(francuski filozof Andre Glucksman w "Gazecie Wyborczej" nr 1256)
Kiedy masz żądzę gniewu, to ta negatywna energia wypełnia twój umwysł i przyciąga do siebie energię swego rodzaju. Każda myśl, która powstaje, lub którą utrzymujesz, otacza cię i wybiega poza ciebie wszędzie.
Kiedyś pewien człowiek miał lęk przed utonięciem. Kiedy wędrował po górach, nagle pojawiła się myśl, że skutkiem swych podróży któregoś dnia mógłby mieć wypadek na morzu. Wówczas pomodlił się o to, aby przeżył taki wypadek. Myśli te zostały uchwycone przez drzewo, które mijał. Drzewo to zostało potem pocięte i zbudowano zeń statek, na który podróżny, jak los chciał, wsiadł. Podczas sztormu statek przewrócił się i wszyscy wypadli za burtę i utonęli w falach z wyjątkiem naszego podróżnego. Kiedy walczył ze śmiercią, pochwycił przypadkiem wielki drewniany bal i uczepił się go, aż został uratowany. Wówczas podziękował Buddzie za uratowanie życia. Na to drewno, którego się trzymał, rzekło: "Nie dziękuj Buddzie, to ja wysłuchałem twej modlitwy dawno temu, kiedy byłem drzewem w górach, po których wędrowałeś."
Czyste działanie i czyste myślenie to najważniejsze rzeczy w życiu. One czynią wszystko. Aby poznać siebie przekonaj się, jak widzą cię wszyscy dookoła. Wówczas uzyskasz jaśniejszy obraz swego prawdziwego "ja". Musisz zrozumieć, że twoje czyny i myśli stworzyły twoje życie. Nie zapominaj, że wszystko czego pragniesz przychodzi, a nic czego nie pragniesz nie przychodzi.
"Wszystko czego pragniesz przychodzi", mowa Gwan Jang Nim, wygłoszona w Shim Gum Do Zen Center w Bostonie, 12.1.81 - w: SHIM GUM DO - ścieżka Miecza Umysłu (wybór tekstów) 1981.
Miękki, płochliwy wiatr zachodni przeniknął wiotkim ciałem w zacisze kniej i odymisk. Potargał srebrnym szemraniem powagę leśnej ciszy, rozbudził drzewa z zadumania. Rozpełzł się po gałęziach, dopadł liści i igliwia. Nikogo nie pominął, wślizgnął się wszędzie i z każdym innym głosem porozmawiał. Mocnym wiewem ogarnął omdlały konar sosny, wprawnymi palcami badając jego przydatność do życia. Był bezwzględny - co słabe lub naruszone wiekiem, co zgniłe, zbutwiałe, musi ulec jego sile, służąc nowym pokoleniom do życia i bujnego rozwoju. Takie jest prawo lasu, a on jego woli wiernym wykonawcą. Teraz spłynął spokojnie ku dołowi, zaszeptał w poroślach i krzewach, zniżył się głową aż ku ziemi. Ustami dotknął bujnych traw i ziół. Ugiął się kobierzec zieleni pod tą przemilną pieszczotą, odpowiadając westchnieniem. Ciepły, dobry wiatr z zachodu popłynął dalej. Kogóż on na swej drodze nie spotkał? Kuny, zające, jelenie i sarny, przemyślne króliki leśne, najprzeróżniejsze gady i płazy oraz leśnych ptaków co niemiara. Przewalił się przez pracowite mrowisko, pochwycił nić pajęczą i drżącą z niepokoju, zarzucił napotkanej sośnie na ramiona. Wpadł w rozdzwonioną, słoneczną ciszę zaborza, poroztrącał igrającą, wesołą gromadę brzęczących muszek i znów utonął w głębokim lesie...
Na szlaku swej wędrówki napotkał szaroburą wilczycę. Otarł się o jej zawsze czujące nozdrza, potem pochylił się niżej, zupełnie nisko i łaskawą dłonią pogładził maleńkie wilczęta.
"Wiatr i wilki", opowiadanie Władysława Oszeldy z 1942r.