Strona główna |
Porzeczka? żal pomyśleć. Na skopie półtora tysiąca. Mają jeszcze zamrożoną zeszłoroczną, nie chcą przyjmować. A tu - włożyć w opryski, przeciw chwastom, czemuś tam jeszcze - czysta strata. To samo wiśnia. Dwa tysiące za kilo, siedemset płacę zbieraczom. Mój transport. Nie opłaci się, będę musiał karczować plantację.
Porzeczka? Proszę, pełny wybór. Plon przewspaniały. Szkoda, że w tym roku nie ma skupu, bo te nie są chemizowane. Działka od 18 lat nie widziała pestycydu. Krzewy rosną w rzędach między zagonami, między krzewami - kępy "strażników": wrotycz, piołun, melisa. Nie chorują, w końcu sierpnia można zbierać suszone porzeczki na herbatkę prosto z krzaka. Ile się dało, przerobiliśmy dla siebie, reszta wróci do Matki Ziemi...
Niuńka jest łaciata, ma duże żółtozielone oczy i wąski śmieszny pyszczek. Mieszka na działkach od roku: przyniosły ją dzieci gdzieś z ulicy, przygarnęliśmy i jest. Taka "inna". Koci indywidualista. Do szopki, w której nocują często koty, Niuńka nie wchodzi. Spotkać ją można w zagonie bobu, w kartoflach, gdzie uzupełnia dietę w owady - motyle i koniki polne. Ruchy ma powolne, miękkie i lekkie: pomimo normalnej wielkości waży połowę tego, co inny kot.
Siedzimy w cieniu brzózki, jedząc śniadanie. Opodal kilka kotów zawzięcie przeszukuje trawę w poszukiwaniu "Brekkiesów". Niuńka nie zwraca na nie uwagi, nie węszy... Patrzy jak obieram pomidora. Zatkało mnie dopiero, gdy odrzuciłem włóknistą "piętkę" owocu. Otóż kocina skoczyła (płynnie, poowooli) i, chwyciwszy kąsek, starannie zasiadła do konsumpcji! Po następny przyszła do nóg i poprosiła miaucząc. Tym razem dostała i zjadła duży kawałek miąższu...
Na co dzień Niuńka jada chleb lub bułkę bez dodatków, gotowane lub pieczone ziemniaki, potrafi przedziurawić i opróżnić torebkę z płatkami owsianymi. Nie gardzi nabiałem. Wszystko spożywa - bo nie pożera: je powoli, bez warczenia i uciekania, jak inne drapieżniki...
Następnym razem obiecałem, że zaproszę Niuńkę na jabłka.
Ekolog Franek