Strona główna 

ZB nr 11(53)/93, listopad '93

O potrzebie obrony przed nietolerancją

Można zadać akademickie i - wydawałoby się - ćwiczebne w swej istocie pytanie; czy być tolerancyjnym oznacza uznanie braku granic dla uwłaczania zdrowemu rozsądkowi, uczuciom i przekonaniom? Czy protest przy przekroczeniu tych granic jest dowodem oszołomstwa, braku tolerancji i zaprzeczeniem przynależności do Europy? Czy milczenie w tych sprawach rzeczywiście służy tworzeniu warunków do wzajemnego szanowania się?

Wydawało by się, iż problem jest dobry tylko do jałowej i nigdy nie kończącej się dyskusji. Napewno źle rozumiana tolerancja i przemilczanie w imię uniknięcia konfliktu, często zresztą właśnie przez tę stronę, wielce domagającą się tolerancji, zupełnie na zimno prowokowanego, nie doprowadza do dobrego skutku. Wręcz jest usunięciem tamy dla egoizmu i braku zrozumienia dla postawy oraz ideałów drugiego człowieka. Jest czymś, co podsyca nietolerancję.

W ZB 52 znalazł się tekst p. Kosibowicza pod dość charakterystycznym i często spotykanym (co do swego typu) w piśmie tytułem, używającym wprost słów nieparlamentarnych. W tekście, ot - tak sobie - mimochodem i bez związku z treścią, za to dla ulżenia sobie i "przywalenia" (to dopiero jestem bezkompromisowy - myśli zapewne Autor i jego Wielbiciele) - znajdujemy: "- idąc do WC (Wartości Chrześcijańskie) spuszczaj wodę bez żadnej potrzeby..." Napisane ot - tak sobie - niby dla śmiechu (?) i animuszu. Już nawet bez szukania jakichkolwiek powodów. To tak, jakby zbić człowieka dla rozrywki. W cichości ducha, a w stylu ostatnich 50-ciu lat można powiedzieć - swołocz! Można sobie też dla wygody nie reagować i powiedzieć: nie będę się wdawał w spory na tym poziomie. Być może właśnie na to Autor takich wyrażeń liczy. Wcześniej jednak, we wstępie wyjaśniłem, jak sądzę, skrótowo, dlaczego uważam, iż jest niedopuszczalną sytuacja, w której w imię fałszywie pojmowanej tolerancji mam tolerować neandertalizm uczuciowy i umysłowy. To nie jest kwestia tego jednego czy drugiego tekstu. Problem jest znacznie szerszy.

Sprawę postrzegam, zwłaszcza w świetle tekstów coraz częściej zamieszczanych w Waszym piśmie, jako konkretny kierunek działania odpowiedniej grupy nacisku. Kierunek skoordynowany z wyolbrzymianiem pojedynczych zachowań księży, lansowaniem tezy, że kler rządzi i dąży do państwa wyznaniowego, a utrzymywanie przesądu wiary nie licuje ze świadomym rozumem współczesnego człowieka. Efektem tolerowania podobnych co do swego tonu tekstów i wystąpień jest spychanie wierzącej części społeczeństwa we wstyd za swe przekonania - wstyd człowieka z zaścianka. Tymczasem to jest odwrotnie. Cały pontyfikat Jana Pawła II mówi: "nie bójcie się - wiara i postępowanie etyczne są tworzeniem postępu". źle rozumiana tolerancja usiłuje mnie i moje dzieci w ich otoczeniu przekonywać, jakoby np. wstrzemięźliwość w najogólniejszym jej wymiarze była czymś nienormalnym, a homoseksualizm zwyczajnym sposobem na normalne, choć trochę inne życie. Wśród tzw. Europejczyków już jeden stracił stanowisko ministerialne za przeciwstawianie się tak rozumianej tolerancji. Wypraszam sobie, tzn. nie życzę sobie być Europejczykiem. Nie widzę powodów, aby nie wymagać, by w stosunku do mnie inni zachowywali się tolerancyjnie. Takie teksty jak ten, który cytuję, są jaskrawym przejawem nietolerancji. Ba! wręcz nazwałbym to terroryzmem światopoglądowym, który może tylko źle zaowocować i to dla wszystkich, bez względu na światopogląd. Nie nawołuję do niczego innego, jak tylko do zdecydowanej, nie emocjonalnej, a właśnie żądającej uszanowania praw obywatelskich, głośnej odpowiedzi na tego rodzaju akcję. I takie działanie w ramach prawa pragnę zadeklarować.

Zdaję sobie sprawę, że działania prawne wobec zachowań z pełnym cynizmem obrażających uczucia człowieka są mało skuteczne. Tym razem jednak rzecz jest bezdyskusyjna, na papierze i mam pełne podstawy dochodzenia swych praw obywatelskich. Wiadomym jest, że w przypadku uruchomienia ewentualnego postępowania prawnego pojawi się larum: Autor zostaje skazany za przekonania!!! Czarni i większość narzuca siłą swe przekonania, a Redakcja jeszcze doda, że jest obojętna światopoglądowo.

Otóż, posługując się dostępnym panu Kosibowiczowi i Redakcji językiem (skoro Im takie rzeczy trzeba tłumaczyć): można żadnych, w tym i chrześcijańskich wartości nie szanować, mieć je za nic, lecz warunkiem utrzymania współżycia społecznego jest poszanowanie ich istnienia i przyjęcie do wiadomości, iż są ludzie, dla których wartości te są cenne. Tak jak komuś może się nie podobać wartość pt. życie lub własność, jednak prawo egzekwuje ich poszanowanie. To samo dotyczy i innych rzeczy. W tym rzeczy drogich innym ludziom. Nazywają się one - słowo być może trudne, prawie niezrozumiałe - przekonania.

Osobnicy tych zasad nie przestrzegający, w cywilizowanych krajach odpowiadają przed prawem. Zaczynam już mieć dość swoistego rasizmu w wykonaniu ludzi pełnych poczucia buty wobec drugiego i pewnych swej bezkarności w obrażaniu wszystkiego naokoło. Obowiązuje ten neandertalizm i w innych dziedzinach życia i stał się on już dla niektórych podstawą tzw. skutecznego działania (vide p. Lepper).

W moim najgłębszym przekonaniu pozostawianie nadal bez reakcji, i to konsekwentnej, tego rodzaju poczynań jest zachętą do ich kontynuacji. Właśnie dlatego reaguję i reagować będę dostępnymi mi w ramach systemu prawnego środkami.

Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański
Kraszewskiego 23/5
30-110 Kraków
tel: 0-12/421-10-97

Kraków, 22.10.93

Pragnę przeprosić Autora powyższego listu, jak i wszystkich innych, których uczucia religijne uraził omawiany czy jakikolwiek inny tekst w ZB.

Andrzej Żwaw




ZB nr 11(53)/93, listopad '93

Początek strony