Strona główna 

ZB nr 11(53)/93, listopad '93

BRACIE, NIE JEM MIĘSA
(piosenka wegetariańska)

tyle jest na świecie różnych nędzy

z głodu umierają w biednych krajach dzieci

ty czujesz sie bezradny mówisz: nic nie moge zrobić

a ja ci opowiem co może jeden człowiek

jak myślisz skąd sie bierze na bogatej północy

tyle paszy by wykarmić na twój użytek trzody

to za sprawą twojego łakomstwa i pieniedzy

miesna mafia wykupuje w biednych krajach plony

tradycyjne wydajne miejscowe rolnictwo

i lasy tropikalne zamienia na pastwiska

a ja bracie nie jem miesa

ledwo sie poruszysz patrzysz reklama

a już ci ktoś wpycha gówno do gardła

nie można przecież temu dać miana pożywienia

co składa sie po cześci z chemii i cierpienia

tyle w tobie jest bólu zgrozy strachu przerażenia

które zjadasz wraz z martwym ciałem zwierzecia

a ja bracie nie jem miesa

dawno wiadomo, że mieso to trucizna

a ty wkładasz ją do ust twojego dziecka

rad posłuchaj rzetelnych i uczciwych lekarzy

jedz wiecej fasoli zbóż owoców i warzyw

i tak jak ja bracie nie jedz miesa

KRUCHY

delikatnie prosze moje serce otwarte

mój aparat czuciowy jest pozbawiony skóry

jeśli na mnie chcesz testować nową operacje

wiedz że mnie nie da sie znieczulić

bądź dbała prosze ja też jestem kruchy

wiesz przeszedłem solidną szkołe

twarda stal nieraz kroiła kamień

a czasem szybciej odrastałem

niż lizałem sie ze zranień

powiem ci teraz żyj uważnie

odebrany łące kwiat umiera niepotrzebnie

jak małe istnienie pod zbyt siebie pewnym butem

a jednak można iść przez życie nie siejąc krzywdy

pamietaj bądź dbała ja też jestem kruchy

jestem czuły na każde poruszenie wszechświata

a twój nieuważny krok niepilnowane słowo

zamieniają tory planet drga nieruchoma dotąd skała

spokojna tafla wód zamienia sie w fale

bądź delikatna patrz jak łatwo mnie złamać

dotknij mnie poczuj z jak kruchego ja jestem tworzywa

SĄ WOJNY

mamy przecież tylu wspólnych wrogów

a walczymy wciąż miedzy sobą

nie rozumiem tych codziennych sporów

miedzy mną a tobą

przeciwko sobie ostrzymy jezyki

i choć nikt w tych bitwach nie pada martwy

to każdy swoją rane nosi w sobie

i tylko dlatego nie widać że krwawi

przed snem modlimy sie o miłość

a rankiem już z gotową nową bronią

łatwiej tracimy przyjaciół niż wrogów

a strach przed odrzuceniem odbiera nam rozum

są wojny po stokroć gorsze od fizycznych

w których biorą udział nie tylko nasze ciała

bo rane na ciele można opatrzyć

a niewidocznej nie można nawet zbadać

mamy przecież tylu wspólnych wrogów

a walczymy wciąż miedzy sobą

nie rozumiem tych codziennych sporów

miedzy mną a tobą

BOGOWIE PAKUJĄ MANATKI

gdy zło sie dzieje, gdy diabeł sie śmieje

bogowie pakują manatki

matka nie kocha dziecka a dziecko matki

bogowie pakują manatki

z powodu kleski pragniesz sie zemścić

bogowie pakują manatki

gdy ludzie sami o siebie nie dbają

bogowie ich opuszczają

jeden za drugim, trzeci i czwarty

bogowie pakują manatki

jeden za drugim, trzeci i czwarty

bogowie pakują manatki

gdy czytasz w gazecie o wojennej zamieci

bogowie pakują manatki

ktoś z głodu umiera a ktoś z przejedzenia

bogowie pakują manatki

politycy wybrani wyborcy oszukani

bogowie pakują manatki

kto sam nie weźmie losu w swoje rece

bogowie opuszczą go predzej

jeden za drugim, trzeci i czwarty

bogowie pakują manatki

gdy ludzkie plemie gwałci Matke Ziemie

bogowie pakują manatki

gdy łzy samotności wsiąkają w pościel

bogowie pakują manatki

ten boi sie życia tamten zaś śmierci

bogowie pakują manatki

a ten chce zastąpić miłość tabletką

bogowie opuszczą go predko

jeden za drugim, trzeci i czwarty

bogowie pakują manatki

 

Janusz Reichel

(piosenki z kasety wydanej przez PKE "Pracownia" z Nowego Sącza)




ZB nr 11(53)/93, listopad '93

Początek strony