Strona główna 

ZB nr 12(54)/93, grudzień '93
file:///D:/carnival/ekologia/basia/1984.txt

CZERWONE I ZIELONE

[...] Piszę te słowa drżącą ręką, ponieważ ugrupowanie, o którym mowa, cieszy się dość powszechną sympatią, jest owiane duchem bezinteresownego idealizmu, ma doskonałą prasę i do tego szansę na odgrywanie coraz większej roli politycznej w Europie - na razie tej Zachodniej, bo Wschodnia ma ciągle jeszcze inne, anachroniczne zmartwienia. Ale trudno, uważam Zielonych i cały ruch ekologiczny za skrajnie niebezpieczny. Jest to jedyne dziś ugrupowanie, zatroskane globalnie stanem całego świata i posiadające przepis na szczęście powszechne. Każdy zaś, kto taki przepis posiada, skłonny jest, wcześniej czy później, popchnąć opornych siłą ku szczęśliwości. Zieloni chcą chronić kwiatki i ptaszki, które ja również miłuję, nie dla ludzi, ale przeciwko nim. Poprawę sytuacji ekologicznej widzą nie w rozwoju techniki i technologii, ale w ich redukcji. A ponieważ powrót do epoki preindustrialnej musiałby łączyć się ze zmianami społeczno-obyczajowymi i regresem w stronę myślenia kategoriami plemiennymi - neonazistom bliżej jest do Zielonych niż do konserwatystów. I to bardziej, niż się komuś wydaje. Różnica obecna - Zieloni chcą chronić dąb, bo to drzewo, neonaziści, bo to drzewo niemieckie - łatwo może zaniknąć. Najpierw z powodów taktycznych.

Zieloni robią w gruncie rzeczy to samo, co Lenin. Uprawiają etykę absolutną. Z inaczej myślących robią przeciwników, z przeciwników wrogów, z wrogów uosobienie zła absolutnego, które musi być zniszczone bez pardonu. Dlatego jestem zwolennikiem sprowadzenia Lenina do Kolonii, pod warunkiem, że Niemcy obiecają, iż nie odeślą Zielonych w zaplombowanym wagonie do Rosji.

Maciej Radwan Rybiński z Bonn
"Plus Minus" nr 249(3593), 23-24.10.93




ZB nr 12(54)/93, grudzień '93

Początek strony