"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 1 (55), Styczeń '94
DLACZEGO TURYŚCI NIE LUBIĄ PARKÓW
czyli: co wolno komu w parku narodowym,
innymi słowy: jak zrazić potencjalnych przyrody miłośników do jej ochrony,
na przykładzie parków narodowych w górach polskich i sąsiednich
WĄTEK POLSKI czyli
leśny ekolog na swym wspaniałym spychaczu
Jakiś czas temu z zadowoleniem powitałem wiadomość o powiększaniu
Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Latem prowadziłem tamtędy grupkę harcerzy. Niech chłopaki zobaczą park,
Puszczę Bukową, Połoniny, a na zdrowie im wyjdzie. Szliśmy nowym szlakiem z
Rawki na Rabią Skałę - szlak jest długi, przez ładnych parę godzin nie ma
bocznego zejścia. Zaczęło padać i grzmieć - przypadek losowy.
- Zejdźmy dolinką do najbliższej leśnej drogi - powiedziałem -
Nie przemokniemy i szybciej będziemy na dole. Po co w burzę pchać się w
górę? W pół godziny zeszliśmy do drogi. Wychodząc na śródleśną polanę
zastaliśmy samochody. Ci, którzy nimi przyjechali, powitali nas:
- Proszę się zatrzymać - Straż Parku, skąd się tutaj panowie wzięli?
Nie ma żadnych tłumaczeń, że deszcz i grzmi. Spotkanie skończyło się spisaniem
danych.
Nieco dalej, z jadącego parkową drogą spychacza zeskoczył następny
strażnik:
- No, wyjątkowo uznaję tłumaczenie. Ale to jest przestępstwo. Tu jest
rezerwat ścisły - stwierdził i wskoczywszy na spychacz odjechał ku
dziewiczej puszczy parku.
WĄTEK SŁOWACKI czyli
w parku narodowym polowanie profesjonalne
Podchodziłem w górę jesiennym, kolorowym zboczem.
Teren chroniony - ze szlaku zejść nie wolno, namiotu rozbić nie wolno.
Pomimo tego góry łysieją. Przymocowane do lin rozłożyste pnie buków suną w dół.
W krajobrazie pojawiają się dziury.
Schronisko o tej porze roku było już zamknięte, znalazłem więc wysoko w
górach chatkę - coś w rodzaju porządniejszego szałasu. W nocy za oknem zabłysła
latarka. Dwaj jegomoście w kapeluszach z piórkami zdziwili się moją
obecnością:
- Pokazać ci coś?
Wnieśli do chatki odciętą, owiniętą folią głowę upolowanego jelenia.
Podłoga zabarwiła się plamami krwi. Poroże jelenia było wielkie. Ponoć dla
regulacji pogłowia odstrzeliwuje się głównie słabsze osobniki. Więc może
kłusownicy - amatorzy trofeów?
- Zbiegamy na dół po kumpli, żeby zabrać resztę, bo wilki zjedzą.
Dyskretnie zapytałem, jak wygląda sprawa polowań w parku.
- Tak, to park narodowy, ale my nie jesteśmy kłusownicy. Jesteśmy
profesjonaliści.
Czyżby regulacja pogłowia? Może jeleni za dużo, a drapieżników za mało... Z
drugiej strony latem niedźwiedzie zabijały pasterzom pasące się jałówki.
WĄTEK UKRAIŃSKI czyli
Carowie Huculskiej Wszechrusi
Wschodnie Karpaty - okolice dawnej granicy polsko-rumuńskiej. Ogólnie jest
wesoło - pasą się huculskie konie, wilki wyją, Ukraińcy przy ognisku śpiewają o
bohaterach UPA, a na grani Czarnohory nie ma szlaków - jednym słowem: nie ma
życia jak na połoninie.
Chociaż - kiedy się idzie fantastycznymi skądinąd, dzikimi górami, nastrój
owej górskiej kontemplacji psuje nieraz warkot pił czy widok ogolonych z lasu
niższych zboczy.
Z Czarnohorskich dwutysięczników schodzimy do obskurno-socjalistycznej
turbazy. W komitecie powitalnym: jedna pani i dwóch panów - pracownicy parku
narodowego.
- Dobryj dień. Wasz marszrut*? Szto? U was niet marszruta? No. Budiet
wsio charaszo. Ty, ty i ty, pa tri doliary - innymi słowy Państwowy Karpacki
Narodowy Park, choć "ekologicznego" characzu nie zapłaciliśmy.
Tomasz Poller
*) Marszrut - pojawienie się turystów bez planu trasy, obitego odpowiednią
pieczątką wzbudza podejrzenia. Zwyczaj postkomunistyczny.
LIST OTWARTY
Lutowiska 11.11.93
Główny Konserwator Przyrody
Prof. Andrzej Grzywacz
Warszawa
Obserwując niektóre poczynania administracji Bieszczadzkiego Parku
Narodowego i Rejonowej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie można mieć
uzasadnione podstawy do niepokoju, czy naprawdę losy tego najpiękniejszego
skrawka naszego kraju są we właściwych rękach.
Szczególnie wiele obaw nasuwa się po lekturze PROJEKTU UKIERUNKOWANIA
GOSPODAROWANIA ZASOBAMI WŁASNOŚCI SKARBU PAŃSTWA NA OBSZARZE OBEJMUJĄCYM
BIESZCZADY W GRANICACH UZYSKANEGO STATUSU UNESCO-MaB, REZERWAT BIOSFERY KARPATY
WSCHODNIE.
Projekt został przedłożony w Ministerstwie OSZNiL przez Dyrekcję
Bieszczadzkiego Parku Narodowego bez konsultacji nie tylko z Polskim Komitetem
MaB, ale również ze społecznościami lokalnymi.
Zakładając, że dalsza zwłoka w racjonalnym, nie obejmującym dużych skupisk
ludności wiejskiej powiększeniu BPN do około 42 tys/ ha i jednoczesnej korekcie
jego granic nie będzie już mieć miejsca, a odpowiedzialni za nią urzędnicy z
Ministerstwa tzw. Ochrony Środowiska reprezentujący "leśne lobby".
Zakładając również, że unikalną w skali krajowej wartość przyrodniczą
reprezentuje
b i e s z c z a d
to jest przywrócone naturze niezagospodarowane przez człowieka doliny rzek i
strumieni, które - jak np. Tworylne i Krywe, dawno już winny wejść w obszar
Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Dlatego też najwyższe zdumienie budzi propozycja zawarta w ww. PROJEKCIE
przekazania w zarząd lub użytkowanie Lasom Państwowym położonej w dolinie Sanu
dawnej miejscowości KRYWE oraz pozostawienie w ich dyspozycji sąsiedniego
TWORYLNEGO.
Dotychczasowe poczynania administracji zarówno leśnej, jak i likwidatora
Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa i Urzędu Wojewódzkiego w Krośnie na tych
obszarach, zasługują na wyjątkowo surową ocenę.
Dopuszczono do organizacji wielotysięcznego zlotu RAINBOW na Tworylnym,
jakiemu towarzyszyło wyjątkowo duże zgromadzenie narkomanów i różnego rodzaju
dewiantów, którzy - w jego następstwie - zapoczątkowali uprawy marihuany -
konopi indyjskich w dolinie Sanu.
Wyrażono zgodę na odbycie dorocznych zgromadzeń na Tworylnym ukraińskiego
ziomkostwa TWORYLNIAN, które stawia sobie za cel m. in. rewindykacje własności
leśnej i powrócenie "ukraińskiego ducha" na te ziemie. Wysyłane przy tej okazji
korespondencje do gazet ukraińskich, m. in. w Kanadzie, przypominają, że Ukraina
winna sięgać po Nowy Sącz i Rzeszów.
Nie zadbano, aby środki uzyskane z przetargów organizowanych przez AGENCJĘ
WRSP w Bieszczadach przeznaczyć na usunięcie rumowisk, pozostałych po
zdewastowanych poiglopolowskich oborach na Krywem oraz rozebrania linii
energetycznej, którą swego czasu, z naruszeniem obowiązującego prawa tam
poprowadzono.
Wg informacji uzyskanych od Generalnego Dyrektora Lasów Państwowych, mimo,
że deficyt wszystkich bieszczadzkich nadleśnictw znacznie przekroczy w br. 100
mld zł (a więc będzie 5-krotnie wyższy niż 2 lata temu) planuje się...
ZALESIENIE!!! Krywego i Tworylnego, nie zwracając uwagi na ich zupełnie unikalne
walory przyrodnicze i krajobrazowe.
Przejęcie obu dolin przez Administrację Lasów Państwowych to, przede
wszystkim, powiększenie deficytu, a więc obciążanie budżetu państwa i kieszeni
podatników o dalszy miliard złotych.
Poważny niepokój budzi również projekt poprowadzenia granic PARKU w rejonie
bieszczadzkiego "worka" po dolnej granicy lasu. Kilkusetmetrowy zaledwie w wielu
miejscach obszar położonych nad górnym Sanem łąk i nieużytków, NIEZWYKLE
WARTOŚCIOWYCH JEDNAKŻE Z PRZYRODNICZEGO PUNKTU WIDZENIA (znajdują się na nim
liczne rezerwaty \przyrody), przy takim poprowadzeniu granic pozostanie poza
BPN. Będzie on wówczas terenem intensywnych, mających charakter eksterminacyjny,
odstrzałów jeleniowatych, do czego już trwają odpowiednie przygotowania.
Wiarygodna inwentaryzacja zwierzyny płowej w Bieszczadach oraz, w oparciu o
nią, odpowiednia korekta Łowieckich Planów Hodowlanych (ŁPH), co już
podkreślaliśmy w ubiegłym roku, jest absolutną koniecznością z uwagi na
gwałtowny spadek zarówno jej pogłowia, jak i jakości trofeów.
Celowym by było, naszym zdaniem, również powołanie obiektywnej komisji,
która zbadałaby efektywność ekonomiczną i sposób prowadzenia gospodarki
łowieckiej na terenach wchodzących w obszar, uznany za REZERWAT BIOSFERY.
Godnym odnotowania jest fakt, że jeszcze w ubiegłym roku, gdy zwracano się
do Dyrektora BPN o współdziałanie, mające na celu włączenie Tworylnego, Krywego
i - jeszcze nie sprzedanego na licytacji - sąsiadującego z Krywem Hulskiego do
Parku lub chociażby utworzenie na nich, zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem,
strefy ochronnej zwierzyny, odpowiedź - przy użyciu różnego rodzaju argumentów -
była zawsze zdecydowanie negatywna.
Poczynania obecnego kierownictwa BPN coraz częściej stają się przedmiotem
krytyki prasowej, której tytuły mówią same za siebie, jak np. "Bieszczadzki
(Luna)Park Narodowy", "Narodowy Park Parkinsona", "Przeciw głupocie, o życie
Bieszczadów" czy też "Koniec doliny Sanu". I one są głownie powodem sprzeciwu
lokalnej ludności wobec dalszego poszerzania granic BPN.
Obiektywnej ocenie winny być poddane kryteria dysponowania środkami (idą
one w dziesiątki miliardów złotych) na opracowanie Planu Ochrony Bieszczadzkiego
Parku Narodowego, tym bardziej, że jego ostateczne granice nie są jeszcze
ustalone, a który stanowi jedynie tzw. strefę centralną (core zone) REZERWATU
BIOSFERY. To samo dotyczy dość specyficznej aktywności gospodarczej prowadzonej
przez BPN, działalności na terenie Parku nowo wzniesionych hoteli bez
oczyszczalni ścieków, budowy domów parafialnych czy planów prowadzenia wyciągów
narciarskich.
Zgodne z ideą funkcjonowania REZERWATÓW BIOSFERY i parafowanymi na
"Szczycie Ziemi" w Rio de Janeiro przez wielkość środków finansowych
skierowanych do zajmowanego przez nie obszaru winna być wydatkowana w strefach
nazwanych buforową (buffer zone) i przejściową (transitional zone).
A więc to właśnie rady gmin Lutowiska i Cisna winny mieć głos decydujący,
na co i w jakiej kolejności będą wydatkowane wielomiliardowe kwoty, którymi dziś
dysponuje administracja Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Dysponuje
niejednokrotnie w sposób wielce dyskusyjny i nie mający wiele wspólnego z
gospodarnością, jak choćby w przypadku podjęcia w 1992r. decyzji zakupu
dodatkowych 7 komputerów, zamiast odpowiedniego wykorzystania i zaprogramowania
5 już posiadanych.
Zlecenia wykonania określonych opracowań technicznych i naukowych
niezbędnych do sporządzania Planu Ochrony BPN (strefy centralnej Rezerwatu
Biosfery), na który uzyskano dotacje w wysokości 20 mld zł, jeśli już muszą być
realizowane nie przez personel BPN, winny być bezwzględnie weryfikowane przez
niezależne organizacje consultingowe, tak jak to jest przyjęte na całym
świecie.
Sygnalizując problemy warunkujące prawidłowe funkcjonowanie Rezerwatu
Biosfery na terenie Bieszczadów mam nadzieję, że przedstawienie ich pod
publiczny osąd i dyskusję winno przyczynić się w większym lub mniejszym stopniu
do eliminacji istniejących zagrożeń i nieprawidłowości, ochroni przed dewastacją
dalsze fragmenty najpiękniejszej części Polski i zmniejszy nacisk na...
kieszenie podatników.
Witold St. Michałowski
38-713 Lutowiska 7 "M", fax (48-22) 15-04-20
Autor jest członkiem ZLP, SDP, ZAIKS, autorem współautorem książki "Spór
o Bieszczady" i "Hajże na bieszczady". (aż).
WYCIĄG NA EKOTONIE
(CIĄGLE O TYM SAMYM)
Gdy zima trzyma mocno, giełdy narciarskie dostarczają dość znacznych zysków
ich organizatorom, a rozmarzone głowy sporej części populacji Polaków myślą o
jednym, jak oderwać się od monotonnej linii horyzontu pól i łąk między Odrą a
Bugiem i zacząć hartować swe leniwe ciała. Nie można przecież grać nieustannie w
bilard, tym bardziej że płaski zielonkawy stół może kojarzyć się najwyżej z
golfem, a tymczasem mile towarzysząca codzienności TV dostarcza wyobrażeń o tym,
jakie cuda prawdziwy mężczyzna i prawdziwa kobieta mogą wyczyniać w smakowitej
puszystości armatkowego śniegu.
W tym samym czasie grupka przyjaciół połączona więzami czystego (rzecz
jasna) biznesu, spoglądając na makietę znanych nam gór i popijając smakowite
drinki myśli o tym, jak "kolorowo zawrócić" bieg zdarzeń.
Ekorystyka,
czyli
sztuka prowadzenie zielonych dialogów
Strona A - Park Narodowy to tylko 210 km2. Kraków ma 230 km2,
natomiast Karpaty obejmują obszar 209 000 km2.
Strona B - Te góry to najwyższa grupa całych Karpat. Zaczynają się
na zachodzie Siwym Wierchem i ciągną się, ciągną się, ciągną się w kierunki
wschodnim POTĘŻNYM grzbietem o długości ok. 80 km /80 000 m/8 000 000 cm -
wybierz sam rodzaj miary lub zamień na stopy czy też łokcie.
Wspomniany grzbiet składa się z dwu WIELKICH, wygiętych ku południowi
łuków, przy czym szerokość gór dochodzi do 17 km. A ponadto, obszar ten odegrał
poważną rolę w rozwoju alpinizmu, turystyki wysokogórskiej i narciarstwa zarówno
w Polsce, jak i w Czecho-Słowacji, a także przed r. 1918 na Węgrzech i stanowi
nadal główny teren rozwoju tych sportów.
A - Każda inwestycja w turystyce i sporcie pociąga za sobą
dalsze nakłady. Te góry są małe, unikalne i jedyne.
B - Na świecie odchodzi się obecnie od rozwiązań w skali
mega. Przykłady z tak rozwiniętych krajów, jak Norwegia, dowodzą, że można
organizować igrzyska ekologiczne. Mało tego, poważna część zysków z takich
imprez przeznaczona jest na ochronę i poprawę środowiska naturalnego. Problemy
są w tym względzie olbrzymie - chcemy gazyfikować rejon, zmierzamy do
uzyskiwania energii z wód geotermalnych, a poza tym większość zanieczyszczeń to
emisje transgraniczne: z czeskich, słowackich, niemieckich fabryk, elektrowni i
hut...
A - ...ale na mapie opracowanej przez Instytut Badawczy
Leśnictwa, pokazującej zamieranie świerków w Parku Narodowym widać co innego.
Największa czarna plama - umierające świerki - istnieje na granicy sąsiedztwa
parku z miastem. Miasto opalane jest węglem i koksem, a na powierzchnię Parku
spada co roku 2-2,5 ton siarki.
B - No, właśnie. Tym bardziej potrzebujemy pieniędzy na
niezbędne inwestycje. Musimy inwestować, promować. Dziennikarze zadania nam nie
ułatwiają. Będziemy wytaczać procesy tym mediom, które informują, że powietrze w
naszym mieście jest podobne do śląskiego. Będziemy się starali, aby zyski z
procesów wyrównały straty, jakie w wyniku takich informacji ponosi turystyczny
biznes w regionie.
Miasto zrobiło, co mogło. Przez ostatnie 3 lata zamontowano 20 km sieci
gazowej. Ma do niej dostęp ok. 1/3 mieszkańców, ale nie wszyscy się do niej
przyłączyli.
A - Co z tego, że gazyfikujecie, skoro w mieście rokrocznie
buduje się znacznie więcej nowych domów, niż istniejących gazyfikuje!
Strona B, rzecz jasna, rzeczowo odpowiada na kolejny zarzut. Dialog można
prowadzić dalej lub zakończyć w dowolnym punkcie.
Szukaj, a najdzies
Ostatnio przy okazji udziału w konferencji, której zwieńczeniem miało być
podpisanie umowy o utworzeniu międzynarodowego związku regionalnego, mającego w
swej nazwie przydomek "Euroregion", zacząłem się zastanawiać nad funkcjonowaniem
niektórych opiniotwórczych mediów naszego kraju i podawanymi przez nie
doniesieniami. Frapowała mnie tematyka dotycząca stosunków: centrum - prowincja,
regionów granicznych itp. Euroregiony powstają na styku państw. Istnieją tam
obszary przyrodniczo cenne, zachowane dzięki kilkudziesięcioletniej "przyjaźni"
krajów sąsiedzkich. Apetyt na te smaczne kąski mają tzw. grupy interesów.
Spotkać się też możemy z określeniem "międzynarodowe grupy robocze". Mnóstwo
przy tym pracy dla dociekliwych.
Pamiętać jednak należy o tym, że oficjalnie można dociekać do pewnego
momentu, a opinię urobią ci bardziej "dociekliwi". Tyle dygresji. Wróćmy do
ulubionych przez co niektórych historyjek. Podczas wspomnianej konferencji
organizatorzy zafundowali uczestnikom objazdówkę wzdłuż podnóży Tatr. Ludziska
pozierają i nadziwić się nie mogą. Jak to, przecież jeden z referentów
wspominał, że drzewa tu chore w znacznym procencie, a przecież wszystko takie
zielone, drzewa stoją... (Faktycznie, myślę i ja sobie. Gdyby były chore, toby
chyba leżały!) Problem tylko z tą mgłą nad miastem - zastanawia się sąsiad,
siedzący obok - taka szara, zalega i zalega. Ale może to dobrze? Tyle mówi się o
szkodliwości promieni UV. Ta mgła to doskonały filtr.
I jak tu nie wierzyć w potęgę ludzkiej interpretacji zjawisk
nadprzyrodzonych. Gdyby nie ona, ze strachu przed prawdą ludzie mieliby sny
niespokojne.
Drodzy, zwariowani, że aż zieloni... Może źle, że za przykład obszaru
klęski ekologicznej podajemy tak często choćby Góry Izerskie? Dla większości
narodu one stanowią normę zniszczenia, punkt, od którego trzeba zacząć się bać.
Tatry to wciąż dla wielu stereotyp swojszczyzny, wolności aż janosikowej, orlego
lotu. Stereotypu nie da się przełożyć na liczby, bo ma on rangę mityczną.
Zrewidujmy naszą narodową mitologię! Aha! I nie zapomnijmy, że panowie przy
makiecie pewnych gór popijają i ciągle myślą, jakby...
Rezerwat Biosfery a sprawa polska
Tatry w 1992r. uznane zostały za Międzynarodowy Rezerwat Biosfery w ramach
programu UNESCO "Man and the Biosphere". Z punktu międzynarodowej ochrony
przyrody status rezerwatu nie może być ulepszony przez jakąkolwiek strukturę
tworzonego "Euroregionu". Co najwyżej przyszły "Euroregion" może jedynie włączyć
do swojego programu ochroniarskie założenia istniejącego rezerwatu. Warto, aby o
tym pamiętali twórcy wszystkich euroregionalnych koncepcji. Polskie media,
szukając kozła ofiarnego, nieustannie informują o niechęci strony słowackiej do
tworzenia wspólnych granicznych projektów. Nie zapominajmy, że już przed laty
właśnie Słowacki Instytut Ochrony Zabytków i Przyrody w Bratysławie wystąpił z
projektem utworzenia międzynarodowego rezerwatu przyrody na pograniczu polsko-
słowacko-ukraińskim. Przypomnijmy także naszym posłom o czekającej na nich
Ustawie o Ochronie Przyrody, a dokładnie o obowiązującej Ustawie z dn. 16.10.91,
która tylko wspomina raz w art. 33, pkt 1, że park narodowy i rezerwat przyrody
mogą uzyskać status o znaczeniu międzynarodowym. Dobrze by było, aby
znowelizowana już ustawa prawnie usankcjonowała status REZERWATÓW BIOSFERY w
Polsce.
Badania w Rezerwacie Biosfery - Tatry
Do chwili obecnej opracowano w większości plan ochrony ekosystemów po górną
granicę lasu. Ze względu na brak środków finansowych ekosystemy ponad górną
granicą lasu nie są opracowywane.
Pod koniec października br. przekazano na konto TPN 50 000 ECU z Banku
Europejskiego w ramach programu PHARE.
Bank Światowy przeznaczył na polskie parki narodowe 2 mln $ (część z tego
przyznana jest TPN).
Przed dwoma laty powstała tzw. Asocjacja Karpackich Parków Narodowych.
Obecnym jej przewodniczącym jest dyrektor TANAP-u. Asocjacja publikuje
roczniki.
Wyciągi w okolicach Kasprowego Wierchu
Rada Naukowa TPN wyraziła zgodę na modernizację istniejących urządzeń ze
względu na fakt, "że są to urządzenia staroświeckie" oraz z powodu nadmiernej
długości wyciągu na Hali Gąsienicowej. W dolnej części został on postawiony w
miejscu, gdzie permanentnie brakuje śniegu. Planuje się więc przeniesienie
dolnej stacji znacznie wyżej. Górna stacja wyciągu w rejonie Goryczkowej,
zdaniem Rady Naukowej też postawiona jest w złym miejscu, bowiem śnieg jest tam
wywiewany. (Wyciąg ten może być czynny średnio 9 dni w roku.) Propozycja
instalacji dodatkowego wyciągu w rejonie Beskidu jest o tyle chybiona, że w
rejonie proponowanej budowy, wg szczegółowych badań, także brakuje niezbędnej
ilości śniegu. Ponadto wyciąg na Beskid musiałby powstać w rejonie ekotonu
(granicy między Tatrami krystalicznymi a wapiennymi, czyli częścią zachodnią i
wschodnią Tatr). Jest to z punktu widzenia przyrodniczego teren bezcenny.
Mirosław Klimkiewicz
Stanisławskiego 27
Kraków,
36-89-99
"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 1 (55), Styczeń '94