"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 1 (55), Styczeń '94
10.12. (piątek) o 14:00 pojawili się z bębnami przed Ambasadą Chińską w Warszawie pierwsi uczestnicy
Pokojowej Manifestacji Solidarności z Losem Narodu Tybetańskiego. Pili herbatę, podziwiali gabloty
przedstawiające bardziej zretuszowane niż sfotografowane 101 aspektów Przewodniczącego Mao oraz
chiński cud gospodarczy i rozmawiali z reporterką radiowej "Trójki", która zachęcała ich do wypowiedzi
stwierdzeniem, że "przecież młodzież jest apatyczna".
Manifestacja odbywała się pod hasłem: UDERZ W BĘBEN DLA PRAW CZŁOWIEKA. Znakiem graficznym był bębniący
Smerf na tle tysiąc-ramiennego Czenrezig (esencja współczucia - "tysiąc pomocnych rak".)
Do 14:30 ściągęło już wszystkie pięć bębnów, jakie miały wziąć udział, dalsze grupy uczestników
(w tym Warszawska Grupa Federacji Zielonych z megafonem i żałobnymi flagami) i masa wszelakich
reporterów, z których większość wkrótce znikła, równie nagle, jak się pojawiła. Z racji politycznej,
kontrrewolucyjnej natury sprawy zainteresowanie mediów drukowanych, jak również audiowizualnych,
było duże (Gazeta Stołeczna: "...zebrało się ok. 50 osób. Prawie połowę z nich stanowili dziennikarze,
fotoreporterzy i ekipy telewizyjne...".) Rozdano ulotki (ksero "Nuklearny Tybet," ZB 11/93) oraz
osiem pakietów informacyjnych dla prasy.
Po powitaniu obecnych i podziękowaniu za przybycie przeczytano długi materiał o przeszłości,
teraźniejszości i proponowanej pokojowej przyszłości Tybetu oraz krótszy list wystosowany do
Ambasadora i rządu Chińskiego z okazji 45 rocznicy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka przypadającej
na ten dzień. Następnie pięć bębnów, kilka bębenków i jedna duża puszka po kawie zaczęły wybijać
15 552 uderzeń w tempie 2 uderzenia na sek. w rytmie podobnym do bicia serca. Tyleż zachodów słońca
dzieliło uderzających od 23.5.51, kiedy to Tybet oficjalnie skapitulował i rozpoczęła się jego okupacja
przez Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą, której pierwsze oddziały wkroczyły w r. 1949. Mimo, że było
zaledwie pięć bębnów, odgłos był donośny i robił wrażenie, które spotęgowały liczne świece zapalone
o zmierzchu oraz dzwoneczki, grzechotki itp.
W trakcie bębnienia krążyły kartki, na których podpisywano się pod listem do Ambasadora, co
zrobiło 105 osób, które przewinęły się przez placyk pod ambasadą, z czego "przypadkowo" nie więcej,
jak 10. Pomimo natarczywego dzwonienia o 16:30 (plakietka ambasady deklarowała przyjmowanie
interesantów do 18oo) nikt nie chciał wpuścić naszego.
"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 1 (55), Styczeń '94