"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 3 (57), Marzec '94



W rubryce tej prezentujemy teksty nie przyjęte do druku przez oficjalną prasę. Posiadamy jeszcze jedną polemikę odrzuconą przez GW - Iza Kruszewska z Greenpeace International polemizuje w nim z Wojciechem Bartkowiakiem ("Plastik zwycięża", "Gazeta w Krakowie" z 11.12.93) nt. oknien z PCV. Nie publikujemy go jednak, gdyż informacje te są znane naszym czytelnikom z art. Jaremy Dubiela z ZB 54 s. 62. (aż)

JESZCZE O UBOJU RYTUALNYM - ODPOWIEDŹ PANU WARSZAWSKIEMU

Walka o zakaz uboju rytualnego, jaka toczy się obecnie w Polsce nie jest czymś wyjątkowym. Społeczeństwa wielu państw, gdzie jeszcze ten proceder istnieje, podejmują identyczne wysiłki, piętnując jego okrucieństwo. Ostatnio ubój rytualny został zakazany przez sądy 4 landów niemieckich. Twierdzenie pana Warszawskiego, że zwierzę, któremu podrzyna się gardło nie czuje bólu, jest absurdalne. Zwierzę jest zbudowane podług tych samych zasad anatomii i fizjologii co człowiek; sieć nerwów przenika całe jego ciało, czyniąc je wrażliwym na ból. Równie bezsensowne byłoby twierdzenie, że człowiek, któremu podrzyna się gardło nie czuje bólu. Poza tym ssaki i ptaki mają wysoko rozwinięty mózg, a w konsekwencji bogate życie psychiczne; do bólu fizycznego dołącza się więc przerażenie i strach przed śmiercią. Wszyscy fachowcy, zajmujący się techniką uboju zwierząt rzeźnych stwierdzają zgodnie, że ubój rytualny jest okrucieństwem.
Walka o zakaz uboju rytualnego nie jest w Polsce czymś nowym. Rozpoczęła ją przed wojną grupa ludzi, wstrząśniętych tym, co się działo w rzeźniach koszernych. Cytuję 2 fragmenty ówczesnej prasy:
"...Lęk przed śmiercią łączy się jeszcze z nieludzkim obchodzeniem się przed zabiciem, kiedy spędza się zwierzęta na kilka godzin przed rżnięciem do rzeźni. Zwierzęta czują zapach krwi, płoszą się, chcą uciekać, tymczasem naganiacze biją je okrutnie, skręcają im ogony, kaleczą i torturują... Zwierzę powala się na wznak gardłem do góry i w tej pozycji leży ono, szamocząc się i kalecząc, czekając na swoją kolejką zarżnięcia. Słucha przytem charczenia i rzężenia śmiertelnego swoich sąsiadów..."
"...Warunki, w jakich zabija się rytualnie ptactwo są jeszcze okropniejsze niż w rzeźni bydła. Ptakowi ze związanymi nogami oskubuje się szyję z pierza, przegina głowę do grzbietu i lekko przeciąga nożem po szyi. Przecina się lekko dlatego, żeby ptaka nie zabić. W tym bowiem wypadku mięso stałoby się , jako pochodzące z padliny. W ten sposób zranionego ptaka wiesza się za nogi, głową w dół, aby wyciekła wszystka krew. Jeśli nie ma miejsca na wieszanie, stos konającego ptactwa można zwalić do koryta. Krew ma wyciekać 15 minut, lecz nie trzeba dodawać, że męczarnie ptactwa trwają dłużej, agonia bowiem nie następuje w ciągu kwadransa..." ("Merkuriusz Polski" z dn. 2.4.35)
Pozostaje jeszcze spojrzeć na tę sprawę z punktu widzenia religii judaistycznej. Zwykle w religii odróżnia się sprawy istotne, które są nienaruszalne (np. dogmaty), od drugorzędnych, jak przepisy regulujące życie codzienne, obyczaje itp., które ulegają zmianom zależnie od epoki i postępu cywilizacji. Wydaje się, że u Żydów nie ma tej hierarchii i wszystkie przepisy traktuje się równie rygorystycznie. Mojżesz mówi: "Wszystko, co się porusza i żyje będziecie jeść, wyjąwszy, że mięsa z krwią jeść nie będziecie..." (Gen. 9.3.4). Na tym koniec. Mojżesz żąda tylko, żeby mięso było pozbawione krwi, co jest zwykłym przepisem higienicznym, ale nie narzuca żadnych przepisów jak zabijać zwierzę. W tamtych czasach, kiedy okrucieństwo wobec ludzi było na porządku dziennym, nikt nie przejmował się cierpieniem zwierząt, więc rżnięto je na żywo, podług wskazówek jakiegoś rabina. Przepis wszedł do Talmudu, skostniał i stał się nienaruszalny.
W naszych czasach budzący się w Europie humanitaryzm objął w końcu nie tylko ludzi, ale i zwierzęta. Aby oszczędzić im cierpień w czasie uboju, zaczęto stosować ogłuszanie. W n-rze 71 "Gazety Wyborczej" pan Warszawski pisze, że "opis uboju rytualnego w artykule Wajraka za prof. Anną Czapik jest w całości bałamutny..." Dlaczego? A kilka linijek dalej przyznaje, że "przewracanie zwierząt do góry nogami bywa stosowane w uboju rytualnym, bądź nie, bo tak jest wygodniej rzezakowi ciąć..." A więc jednak zdarza się, że zwierzę przewraca się do góry nogami, czyli opis mój był prawdziwy. Pan Warszawski pisze dalej, że "...stosowane w rzeźniach metody są często zawodne, uszkadzają zwierzę i nierzadko przysparzają mu cierpienia zamiast je zmniejszać. By się o tym przekonać, wystarczy wizyta w rzeźni..." Nie wiem, jakie rzeźnie zwiedzał pan Warszawski. Większość rzeźni w Polsce stosuje oszołomienie zwierząt przy pomocy pistoletu Radical. Stojącej spokojnie krowie przykłada się pistolet do głowy. Uderzenie bolca w czaszkę powoduje natychmiastową utratę przytomności. Zwierzę pada nieprzytomne na ziemię, ale nadal żyje i wtedy przecina mu się gardło. Krew leje się strumieniem i w rezultacie mięso jest tak samo pozbawione krwi, jak po uboju rytualnym (stwierdziły to najnowsze badania), a zwierzęciu oszczędzono męczarni. "...Gdyby w technikach pozbawiania świadomości nastąpił przełom, sądzę że prawo żydowskie by to uwzględniło..." pisze pan Warszawski. Przełom ten już nastąpił i uznaje go elita inteligencji żydowskiej, ale pan Warszawski jeszcze nie.
Na zakończenie tych rozważań zacytuję jeszcze głos fachowca, a mianowicie inżyniera Władysława Poszepczyńskiego, który w swoim podręczniku umieścił rozdział dotyczący oszałamiania bydła:
"...Oszałamianie zwierząt rzeźnych przed ubojem jest w Polsce obowiązujące. Zadaniem oszołomienia jest pozbawianie zwierzęcia świadomości w celu uniknięcia zadawania zwierzęciu zbędnych cierpień w czasie uboju. Oszołomienie nie może jednak paraliżować ruchów zwierzęcia ani też wywoływać zaburzeń w normalnych czynnościach fizjologicznych pozostałych narządów, przede wszystkim zaś serca i płuc. Prawidłowo wykonane oszołomienie zwierzęcia spełnia postulaty humanitarne i utylitarne uboju, gdyż zwierzę kończy życie nie odczuwając bólu i innych podrażnień, zwiększa bezpieczeństwo pracy, uzyskane zaś artykuły rzeźne z uwagi na należyte wykrwanienie, są dobrej jakości."*
Na koniec jeszcze jedna uwaga: przy końcu swojego artykułu pan Warszawski skarżąc się na niewrażliwość naszych posłów na jego argumenty stwierdza, że "...Trafia dopiero skuteczna interwencja z zewnątrz lub jej groźba". Nie wiem, komu pan Warszawski grozi - sejmowi, rządowi, społeczeństwu polskiemu czy wszystkim razem? I co ma znaczyć ta "interwencja z zewnątrz"? Pan Warszawski szybciej pisze niż myśli, bo już w następnym zdaniu dochodzi do wniosku, że "każda taka interwencja wywołuje, całkiem zresztą zrozumiałe, poczucie niechęci i wrogości". Zupełnie słusznie, więc po co takie rzeczy pisać? I po co bezmyślnie oskarżać o antysemityzm ludzi, którzy staję w obronie zwierząt? Nie dlatego ludzie bronią zwierząt, że są antysemitami, ale dlatego, że są wrażliwi na cierpienie bezbronnych. I nie należy ranić uczuć narodu wśród którego się żyje, bo to właśnie wywołuje niechęć i wrogość. Po tragedii narodu żydowskiego antysemityzm w Polsce zgasł, większość narodu jest życzliwa, więc niech pan Warszawski nie wywołuje upiorów. SZALOM znaczy POKÓJ. Czy tak?prof. dr hab. Anna Czapik,Kraków, 22.4.93
Zakład Hydrobiologii UJ, Oleandry 2a, Kraków
336377 w. 479, 470

*) Władysław Poszepczyński, Technologia przetwórstwa mięsnego. Wydawnictwo Przemysłu Lekkiego i Spożywczego, W-wa'63.

"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 3 (57), Marzec '94