"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 3 (57), Marzec '94
JEDNOSTRONNY POSTĘP - KORESPONDENCJA WŁASNA Z ANKARY
Turcja zdominowana jest przez przemysł i produkty "wielkiego amerykańskiego
brata". USA przyczyniło się w ostatnich latach do niezwykle szybkiego rozwoju
technicznego w tym kraju. Chodząc po "deptakach" i dzielnicach handlowych Ankary
ma się wrażenie, że jest się w centrum jednej ze stolic zachodnich,
kapitalistycznych mocarstw. Zachęcony tą atrapą zachodniej kultury,
postanowiłem, że zwiedzę "Zoo z prawdziwego zdarzenia". Wybrałem Hayvanat
Bancesi ZOO, licząc na szok w porównaniu z osławionym (zniesławionym!) Oliwskim
Ogrodem Zoologicznym. Rzeczywiście, szok był kolosalny. Pordzewiałe klatki,
odchodząca płatami farba, bród, smród... Wszystko to pozostawia niezatarte
wrażenie na resztę życia. Ale od początku...
Gdzie na Mamusi Ziemi leży Turcja, łatwo sprawdzić w atlasie. Położenie
takie warunkuje klimat, który jest nieznośny. Rzadkie opady deszczu, temperatura
dzienna pomiędzy +30oC (lato), a -25oC (zima). W Zoo malutkie pomieszczenia
zwierząt zbudowane są z betonu. O ocieplaniu ich nikt nawet nie pomyślał.
Połączone są one z klatkami (przeważnie ok. 4x5m + 2m wysokości). Wybiegi wylane
są także betonem. Trawę lub drzewa widziałem może w 5 przypadkach. Jeżeli do
tego doliczymy rodziny tureckiego proletariatu (o najwyraźniej zaniżonym
współczynniku IQ), które stanowią ok. 99% zwiedzających, pozwalające dzieciom
podchodzić do klatek, wkładać do środka ręce, dokarmiać zwierzęta... Brr!
Horror!!
Strasznie zdziwił mnie też stosunek dorosłych do zwierząt. Poważnie
wyglądający faceci walili kijami w ogrodzenia, rzucali kamieniami w zwierzęta,
drażnili je i widać było, że sprawiało im to wielką radość. Moja próba
interwencji skończyła się ostrą awanturą, którą kierownik ogrodu podsumował w
ten sposób:
"Odczep się od moich klientów! Gdyby chcieli słuchać twoich durnych
tekstów, to poszliby..." - tu wątek się urwał - "...a nie do mojego Zoo" - po
czym wyrzucił mnie z ogrodu. W zasadzie i tak skończyło się szczęśliwie, bo inni
faceci nie znali języka angielskiego i chcieli tłumaczyć mi swoje poglądy za
pomocą pięści.
To były wrażenia ogólne. Teraz parę słów o poszczególnych "eksponatach", bo
to słowo oddaje stosunek ich "właścicieli" do nich (opiekunami raczej trudno ich
nazywać).
1. Hipopotam przez pół dnia pozbawiony był wody, "bo coś w rurach nawaliło" i
leżał z pianą na pysku w skwarze słońca.
2. W jeszcze gorszej sytuacji były pingwiny, którym klimat wyraźnie nie
odpowiadał. Woda w ich basenie była, oczywiście, brudna i o wiele za ciepła.
?
3. Niedźwiedzie i koty drapieżne: klatki o wymiarach ok. 4x6m, pordzewiałe.
"Dusze towarzystwa" rodzinnych wycieczek zabawiają żony i dzieci, drażniąc
zwierzęta kijami i kamieniami.
??
???????????
4. Wybieg dla kozic górskich jest płaski (a jakże!). Drzewo, z którego
próbowały oskubywać korę, owinięte jest drutem kolczastym.
?
5. Słonie: matka i małe słoniątko. Publiczność, jak zwykle, ma "mistrza
ceremonii", który prowokuje zwierzęta. Wystraszony maluch chowa się za matką. Ta
nie może nic zrobić, bo przykuta jest łańcuchem do betonowego kloca, od którego
oddalić się może najwyżej na 7 m. Pewien jestem, że wcześniej atakowała
prowokatorów, za co została tak ukarana. O atakach mogą też świadczyć jej
połamane kły (nie myte chyba od dłuższego czasu).
?
6. U małp - klatki już na granicy pomiędzy pomieszczeniem a opakowaniem.
Luksusem, z rzadka spotykanym, jest stara opona wisząca na pordzewiałym
drucie.
?
7. To był dla mnie straszny szok! Może dla jasności wyjaśnię: w Turcji
zwierzęta domowe to rzadkość. Dlatego też Zoo zorganizowało "Dział 7: psy". Kto
ma w domu jakieś ukochane zwierzątko, na pewno rozumie moje oburzenie. Biedne,
wystraszone i zaszczute psy prowokowane są przez zwiedzających i obrzucane
różnymi śmieciami. Ich wybiegi wielkości 1x4m są wybetonowane, zaśmiecone
"prezentami" od zwiedzających i zanieczyszczone odchodami zwierzaków. Dookoła
rozlegają się piski, skomlenie i wycie. Coś strasznego! Próbowałem interweniować
- jak się skończyło, pisałem wcześniej.
Najgorsze w tym wszystkim jest poczucie kompletnej bezsilności. Tu nie ma
żadnych ruchów hipisowskich, anarchistycznych, "Zielonych" czy Ligi Ochrony
Przyrody. Kompletna pustka. I choć zachowanie Turków szokuje i irytuje, musimy
pamiętać, że to w końcu nie ich wina. Tak zostali wychowani i nie rozumieją, że
postępują źle. Nie można zapominać, że jeszcze niedawno Turcja była krajem
zacofanym, nieomal barbarzyńskim. W ciągu ostatniego półwiecza kraj ten
"zaliczył", czy też "przeskoczył" ok. 300 lat postępu technicznego. Szkoda
tylko, że kultura nic się u nich nie zmieniła...
?
Jakub Terror Niemichalski
????????????
FRONT WYZWOLENIA ZWIERZĄT DONOSI
Białostocki FWZ,
działający od blisko roku w bliskiej współpracy z WWI prowadzi nieustającą akcję
antycyrkową (pikiety, antyreklama, sabotaż ogłoszeń cyrkowych, propaganda
uliczna i poprzez media, pogadanki uświadamiające itd.). W przygotowaniu
tradycyjna sezonowa akcja antyfutrzarska, a także działania przeciw McDonaldowi.
Wokół grupy skupionych jest ok. 50 osób - przede wszystkim młodzież, niekiedy
wręcz dzieci z podstawówek... Na początku 94r. powinien ukazać się nowy numer
"Skowytu", w ok. 3-tys. nakładzie, tym razem firmowany przez FWZ Białystok.
Kontakt:
Soja,
skr. 129, 15-662 Białystok 26
Pod adresem Soji nabyć można bardzo dużo zachodnich materiałów nt. wiwisekcji,
wegetarianizmu, cyrku, myślistwa, futer itd. po nadesłaniu 50 tys. na xero.
Łukasz z grudziądzkiego FWZ zorganizował w swym liceum koncert na rzecz
schroniska dla zwierząt, pod koniec października'93. Za zebrane 800 tys.
zakupion jedzenie, koce itd.
Krótko potem, także w Grudziądzu FWZ zorganizował aukcję psów ze schroniska i
zbiórkę pieniędzy. Spotkała się ona z bardzo życzliwą reakcją mieszkańców i
władz miasta. Za uzyskane pieniądze - blisko 1,5 mln - zakupiono węgiel na zimę
dla schroniska i inne potrzebne rzeczy. Oba zdarzenia zostały obficie i
życzliwie odnotowane przez regionalne massmedia.
Ludzie z FWZ Grudziądz wraz z członkami miejscowego TOZ-u, zrażeni jego
nieprawdopodobną biernością, tumiwisiz- mem i biurokratyzmem (negatywy można
mnożyć długo), powołali do życia Społeczny Komitet Ochrony Zwierząt. Ma to być
oficjalna grupa alternatywna w stosunku do tamtejszego TOZ-u - szerokie
plany.
Za zgodą wiceprezydenta Grudziądza i dyrektora MPK (pisemną) FWZ wykleił w
tamtejszych środkach komunikacji miejskiej, w eksponowanych miejscach, ponad 150
naklejek antyfutrzarskich. Ma to tę wyższość nad oklejaniem "normalnym", że
naklejki nie są od razu zdzierane.
Grudziądzki i bydgoski FWZ wspólnie wydadzą wkrótce w ramach "FWZ Tapes"
koncertową kasetę grudziądzkiego zespołu H.C. Alchemik Sendivius "Przeciw
wiwisekcji". Cały dochód z niej zasili budżet (he, he) naszego ruchu. W planie
kolejne publikacje. Kontakt:
Świniak
skr. 223
86-300 Grudziądz
W przygotowaniu bydgoskiego FWZ - ogólnopolska kampania na rzecz ochrony małp w
południowo-wschodniej Azji. W druku ulotki w tej sprawie. Pierwszy nakład ok.
1000 egz. Akcję synchronizuje Ola, wszyscy zainteresowani proszeni są o
kontakt:
Ola
Generalska 6/32
Bydgoszcz
FWZ Bydgoszcz przygotowuje dużą akcję zbiórki makulatury. Wszystkie fundusze
zasilą miejscowe Schronisko dla Zwierząt. W konkretyzowanym planie aukcja psów
na powyższy cel.
Grupy z G-dza i B-czy przygotowują wspólnie do druku ulotkę nt. McDonalda i
kartkę pocztową na rzecz akcji antyfutrzarskiej, którą to akcję rozkręcają już
powoli także inne grupy lokalne FWZ.
Wszyscy zainteresowani ulotkami antywiwisekcyjnymi z wykazem firm testujących i
nie testujących kosmetyków na zwierzętach, proszeni są o przysyłanie pieniędzy
na druk i odsyłkę (500 szt. A5 ok. 80 tys.) Ceny druku są zmienne, ew. reszta
pieniędzy zasili "budżet" grupy, na adres:
Marcin Korniak
skr. 99
85-791 Bydgoszcz 32
Nieustająco trwa kampania antycyrkowa. Regionalne grupy przygotowały w ostatnich
kilku miesiącach kilkanaście dużych i efektywnych pikiet pod cyrkami. Jeśli
chcesz wesprzeć kampanię, kup pocztówki-cegiełki, 1 egz. 3 tys.
FWZ
skr. 223
86-300 Grudziądz
Pod tym adresem także do zakupienia odznaczki o tematyce: wegetarianizm, prawa
zwierząt, feminizm, indianizm itd. 1 szt. 7 tys., minimalne zamówienie 6 szt. +
pieniądze na odsyłkę listem poleconym.
Powstały na przełomie IX/X'93 FWZ Szczecin skupia ok. 10 aktywistów i co
najmniej 100 sympatyków. Już w październiku rozpoczął on akcję informacyjno-
protestacyjną przeciwko McDonaldowi. W jej ramach wysłano list otwarty do
prezydenta Szczecina, Władysława Listowskiego. O tej kampanii szeroko
informowały regionalne i ogólnopolskie środki przekazu (m. in. "Teleexpres" i
"Wiadomości"). Tekst listu czytany był kilkanaście razy w zachodniopomorskich
rozgłośniach radiowych.Ludzie FWZ Szczecin zorganizowali 4 radiowe audycje anty-
McDonaldowskie i jedną przeciwko tuczowi gęsi na stłuszczone wątroby (to w
ramach akcji poznańskiej grupy FWZ).
Grudzień to pomoc, wraz z innymi ruchami ekologicznymi "Wegetariady" oraz duża
konferencja prasowa w sprawie McDonalda i pikieta sklepu futrzarskiego wraz z
eko-ruchem Mondverdaj.
W początek nowego roku szczecinianie wkraczają z planem organizacji konferencji
nt. zdrowego odżywiania się i akcji antyfutrzarskich i antywiwisekcyjnych.
Kontakt:
FWZ
Przemysław Kowalewski
Przyszłości 31/2
70-893 Szczecin
Mocnym akcentem rozpoczął swoją działalność FWZ Poznań. Pod koniec jesieni
zorganizował on dużą i dobrze odebraną akcję przeciwko tuczowi gęsi na
stłuszczone wątroby. Rzecz została życzliwie i szeroko odnotowana przez
massmedia, także telewizję ogólnopolską. Oby tak dalej!
Całość opracował i zebrał
Martin Eden
skr. 99
85-791 Bydgoszcz 32
Dn. 12.2.94 odbyła się w Radomiu akcja popierająca wegetarianizm, pod
hasłem "Nie zjadaj zwierząt, nie bądź ich grobem". Uczestniczyło w niej
13 osób. Rozdawalimy ulotki z przepisami (600 sztuk!!!) oraz była degustacja
(kotlety sojowe, różnorakie pasty...)
Ogólnie rzecz ujmując, było nieźle... gdyby nie ten przejmujący mróz. Byli
dziennikarze z lokalnych gazet oraz TV kablowa. Wspomagani byliśmy też przez
lokalne struktury anarchistyczno-pónkowe. Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli
nam w przygotowaniu tej akcji.
"Wolę Być" Radom
P.S. W planach akcja rowerowa ("Rower Power").
AKCJE ANTYFUTRZARSKIE
W SZCZECINIE
Jestem zadowolona, że mogłam coś zrobić dla ratowania zwierzątek futerkowych.
Uczestniczyłam w każdej tegorocznej akcji antyfutrzarskiej, organizowanej przez
ruch MONDVERDAJ. Odbywały się one co tydzień pod sklepem futrzarskim w centrum
naszego miasta. Staliśmy z transparentami i tablicami zawieszonymi na szyjach.
Rozdawaliśmy też ulotki, które miały na celu wytłumaczenie ludziom, dlaczego
protestujemy. W sumie, jak się dowiedziałam, podczas tegorocznych akcji
rozdaliśmy 1200 ulotek - to chyba dużo, jak na nasze możliwości finansowe. Akcje
na pewno odbiły się dużym echem, bo ukazało się nawet parę artykułów w prasie.
Parę razy puszczano nas też w lokalnej telewizji. Udało nam się także mieć na
ten temat jedną audycję w szczecińskim radio. A więc coś się działo.
Najbardziej liczna w potencjał ludzki była ostatnia akcja, zaaranżowana przez
szczeciński oddział Frontu Wyzwolenia Zwierząt. Nie powiem, akcję rozreklamowali
bardzo dobrze, to i przyszło dużo osób - niestety, mankamentem była ich jakość.
Przyglądając się, czasami się zastanawiałam, czy oni wiedzą w jakim celu tu
pikietują. Podobało mi się natomiast zaangażowanie Przemysława Kowalewskiego,
który grał główną rolę w happeningu antyfutrzarskim. Myślę, że przechodnie do
dzisiaj po nocach nie mogą zasnąć, gdy przypomną sobie maskę "hodowcy zwierząt".
W ogóle, to na samej akcji ludzie o mało co nie pomdleli. Może to i
dobrze...
Anna Bagińska z Mondverdaj
NOWE PRAWO
Jeżeli źle traktujesz swojego czworonożnego lub pierzastego przyjaciela, to
policjant lub inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami może Ci go odebrać -
przewiduje projekt ustawy o ochronie zwierząt przygotowany przez posłankę
Krystynę Sienkiewicz (UP), właścicielkę kotki i akwariowych sumów. Nowy projekt
zmienia prawo cywilne, które zakładało, że zwierzę ma takie same prawa jak
rzecz. Od wejścia ustawy w życie zwierzę będzie musiało być traktowane jako
istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia fizycznego i psychicznego.
Właściciel-sadysta, oprócz grożącej mu kary więzienia lub grzywny, byłby
obciążony kosztami leczenia zwierzaka. Wg projektu nie będzie wolno porzucać
zwierząt domowych, nie będzie można trzymać na uwięzi szczeniaków do roku życia
i suk w ciąży, a dzikie koty - jako zwierzęta niszczące gryzonie - zostaną
objęte ochroną.
Projekt zakłada zakaz sprzedaży detalicznej żywych ryb, tuczenia cieląt na
białe mięso oraz kaczek i gęsi na stłuszczone wątroby. Nie będzie można - wg
projektu ustawy - zmuszać do kłusu koni ciągnących ładunek, a np. wędzidło czy
bat będą musiały być tak skonstruowane, by zwierzę nie odnosiło żadnych ran.
Transport zwierząt do rzeźni nie będzie mógł trwać dłużej niż 24 godziny. Duże
zwierzęta będzie można zabijać tylko po ogłuszeniu lub znieczuleniu i to w
specjalnie wyznaczonych do tego punktach.
Zabijaniem ryb i drobiu też będą musiały zajmować się uprawnione do tego
osoby. W cyrkach będą mogły występować tylko zwierzęta urodzone w niewoli.
Corrida, walki psów lub kogutów będą zabronione. Ma się poprawić także los
zwierząt doświadczalnych. Zabronione zostanie testowanie na nich kosmetyków, a
wszelkie inne doświadczenia będzie można przeprowadzać pod warunkiem, że ich
wyników nie można osiągnąć inną drogą i nie zostały już kiedyś wykonane.
Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to za pół roku ustawa będzie pierwszy raz
czytana.
Artur Sało
(za Adam Wajrak, "Zwierzę nie rzecz" GW)
"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 3 (57), Marzec '94