"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (59), Maj '94
GOTUJ STRZELBĘ NA WILKA
Zadrżałem nie tak znowu dawno, bo 3.3.94, po przeczytaniu w "Gazecie
Krakowskiej" tekstu "Bobry pracują" Jerzego Leśniaka. W Beskid Niski
do Gładyszowa sprowadzono bobry, teraz mają tam swoją ostoję. Doskonale
zaaklimatyzowały się w nowym miejscu i powoli migrują na sąsiednie tereny,
obejmując we władanie kolejne potoki i strugi. Reporter pisze jednak używając
interesującego stylu - wtajemniczonym i wrażliwym obrońcom przyrody mówi on
wiele.
Pisze się tu, że matecznik bobrów stał się dużą atrakcją turystyczną, co
oznacza niepokojenie tych zwierząt. Bobry opisywane są jako szczególnie
atrakcyjne ze względu na rzadkość występowania, ale i z uwagi na posiadanie
cennego futra (!!!). Działacze miejscowych kół łowieckich skwapliwie skorzystali
z obecności prasy, użalając się nad rosnącą niezwykle szybko plagą wilków.
Zagryzły one w ostatnim czasie kilka stad (!!!) owiec w miejscowości Konieczna,
nie popuściły buhajowi, nie omieszkały też rzucić się na gospodarskie psy.
Tamtejszy łowczy ma pretensje do niektórych ekologów, postulujących ochronę
wilków. Grozi to jego zdaniem zachwianiem równowagi biologicznej i wyniszczeniem
zwierzyny leśnej i domowej. Myślę sobie - co to za wilki łakome? Kilka stad
(stad!!!) owiec, buhaja i na dodatek jeszcze psy spożyły, zżarły. Podobnież leś
niczy twierdzi, że wilki wdzierają się do owczarni. Spryciule! A pomyślał
leśniczy, że owczarnia nie koszar i drzwi mieć musi? Jakimż to zatem sposobem
wataha drzwi sobie odmyka? Ogonami? Inna też sprawa, że myśliwi łżą jak z nut. W
tekście stoi wyraźnie, iż reporter co chwilę w rejonie Magury Małostowskiej
dostrzegał stada łań, kozłów, tudzież dzików, nawet rysia widział - ja żywego
nie widziałem, ale do dziś pamiętam, jak kilkuletnim pacholęciem będąc z
szacunkiem mierzyłem oczami zezwłok dorodnego kota. Za tylne nogi powieszony u
belki drewnianej chaty, krwią z przestrzelonej czaszki znaczył deski podłogi.
Nie zapomnę tego nigdy, a i tego, że zastrzelony był dla fanaberii Panów, jak
mówią o miastowych chłopi, z Warszawy. Może gdyby panowie myśliwi poczytali
trochę, nie pletliby andronów? Może? Niechaj też nie zapomną, jak sami
doprowadzili liczebność do stanu, który mierzyć można było na palcach. Ja
pamiętam.
Tymczasem na Zachodzie zajęto się już czymś zgoła innym. Oto bowiem
kobiety powszechnie uznawane za piękne za darmo się, ku uciesze tłumów, obnażają
przed reporterskimi obiektywami, w imię walki z okrucieństwem wobec zwierząt.
Swych wdzięków nie szczędzą nawet Naomi Campbell i Kim Basinger - osoby przecież
sławne. Duże miasta Europy zdobi coraz więcej zdjęć nagich pięknych, opatrzonych
stosownym napisem. Wszystko to przeciw futrom. Dlaczego w ten sposób? Ano
dlatego, że gdy idol ignoruje, a nawet walczy, ignorują i walczą jego fani. Ta
oczywista zależność od lat wykorzystywana jest na Zachodzie przez speców od
reklamy.
A u nas? Futro bobrze nadal rośnie w cenie, a myśliwi cynicznie uzurpują
sobie prawo do poprawiania tego, co już wielekroć - zresztą, skądinąd,
umiejętnie - niszczyli.
Dietrich L. Schneider
Wszystkie istoty, czy to należące do rodzaju rozwiniętych - jak ludzie, czy też
prostszych - jak zwierzęta, z gruntu pragną spokoju, komfortu i bezpieczeństwa.
Życie jest tak samo drogie niememu zwierzęciu co każdej ludzkiej istocie;
nawet najmniej skomplikowany owad dąży do ochrony przed niebezpieczeństwem,
które zagraża jego życiu. I tak jak każdy z nas chce żyć i nie chce umierać, tak
dzieje się również z innymi stworzeniami we wszechświecie (choć ich zdolność do
uzyskania tego to odrębne zagadnienie).
Tenzin Gyatso, XIV Dalaj Lama:
"A Human Approach to World Peace", Wisdom Publications Londyn1984
(tłum. z angielskiego Halina Podgórska, Jarosław Rafa "STOP" 3-4/89)
"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (59), Maj '94