"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (59), Maj '94
PAPIER WSZYSTKO ZNIESIE?
Wiele zachodnich firm oferuje naszym władzom budowę spalarni odpadów.
Działania jakie podejmują świadczą jednak, że nie mają oni kompletnego pojęcia o
obowiązujących w Polsce przepisach. Wydaje się też, że polscy partnerzy
utwierdzają ich w mniemaniu, że wkraczają do kraju, który jest prawną pustynią.
Tymczasem nasze przepisy bardzo szczegółowo regulują kwestię lokalizacji i
budowy inwestycji szczególnie szkodliwych dla środowiska i zdrowia ludzi.
Nonszalancja w uzgadnianiu lokalizacji inwestycji często nie popłaca. Bodaj
najbardziej jaskrawym tego przykładem są próby budowy spalarni odpadów
komunalnych przy ul. Zabranieckiej w Warszawie. W lipcu'92 burmistrz dzielnicy
Warszawa Praga-Północ wydał dla "zakładu utylizacji" decyzję lokalizacyjną.
Decyzja ta została, jako sprzeczna z prawem, oprotestowana przez organizacje
ekologiczne. Zastrzeżenia zgłosił też Wydział Ochrony Środowiska Urzędu
Wojewódzkiego i Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. Okazało się, że
inwestycja nie posiadała wymaganych prawem uzgodnień, nie miała opracowanych
ocen oddziaływania na środowisko, nie powiadomiono o niej organizacji
ekologicznych, wreszcie nie wydano dla niej wskazań lokalizacyjnych lub zostały
one wydane przez niewłaściwy organ. (Dziś już nikt nie chce się do tego
przyznać.) Ukoronowaniem urągającego poszanowaniu prawa postępowania
lokalizacyjnego była decyzja lokalizacyjna wydana przez niewłaściwy organ.
(Decyzje o ustaleniu lokalizacji inwestycji wojewódzkich wydaje wojewoda.)
Na nic zdały się pozaprawne deklaracje Andrzeja Walewskiego, wiceministra
ochrony środowiska, że "rozwiązania zawarte w koncepcji budowy Zakładu
Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych spełniają wymagania racjonalności
ekologicznej i można je uznać za inwestycję proekologiczną" (pismo
GIOS-ZO-062-1/92). Nie powiodła się próba dezinformacji prokuratury przez
Andrzeja Lecha Sapińskiego, wiceprezydenta Warszawy, że spalarnia nie jest
inwestycją szczególnie szkodliwą dla środowiska i zdrowia ludzi w rozumieniu
zarządzenia ministra ochrony środowiska (pismo GK-421/92). Efekt jest taki, że
po dwóch latach sprawa znalazła się w punkcie wyjścia, prezydent Warszawy musiał
w końcu wznowić postępowanie lokalizacyjne uznając, że dotychczasowe nie było
prawidłowe.
Nie oznacza to, niestety, że teraz już wszystko będzie się odbywało zgodnie
z prawem. W końcu lutego br. prowadzący wznowione postępowanie burmistrz
Warszawy Woli zwrócił się do Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska o wydanie
aktualnej "kompleksowej oceny oddziaływania na środowisko projektowanego
Zakładu Utylizacji..." Dzielnicowy urzędnik próbuje wyręczyć inwestora
(którego obowiązkiem jest przedłożenie OOŚ) angażując w sprawę organ, który jest
powołany zupełne do czego innego. (Biorąc jednak pod uwagę osobiste
zainteresowanie swojego szefa należy się spodziewać, że PIOŚ wystawi spalarni
odpowiednią - choć z prawnego punktu widzenia bezwartościową - laurkę.)
Podobna sytuacja ma obecnie miejsce w Bielsku-Białej, gdzie, jak podała
prasa, miejscowy zakład oczyszczania miasta próbuje wybudować spalarnię opon. W
związku z tym skierowałem odpowiednie pisma do prokuratury i prezydenta Bielska,
zarzucając inwestycji mniej więcej to samo, co spalarni warszawskiej. Prezesa
NFOŚ poprosiłem natomiast o "potwierdzenie lub zaprzeczenie zaskakującej
informacji, jakoby budowa spalarni opon w Bielsku-Białej była finansowana przez
NFOŚiGW". Pierwsze dwie instytucje nie odpowiedziały, a od p.o. Prezesa Zarządu
NFOŚ, mgra Kazimierza Chłopeckiego otrzymałem pismo, które co prawda nie
odpowiada wprost na moje pytanie, ale zawiera dwa ważne stwierdzenia. Z
pewnością zainteresują one czytelników:
? "Energetyczne wykorzystanie odpadów, jeżeli emisja odpadów (wierny
cytat - przyp. pr) nie przekracza dozwolonych norm, należy uznać za
proekologiczne działania."
? "... sucha pozostałość powstająca w wyniku termicznego rozkładu opon w
żaden sposób nie odpowiada odpadom wymienionym w zarządzeniu" (chodzi o
rozporządzenie RM w sprawie opłat za gospodarcze korzystanie ze środowiska -
przyp. pr).
Pierwszy cytat pozostawiam bez komentarza. W drugim natomiast Prezes
Zarządu NFOŚ dokładnie mija się z prawdą, gdyż w ww. rozporządzeniu pod poz. 6.
znajdują się "osady poneutralizacyjne z galwanizerni, trawialni i inne o
podobnym składzie (...) zawierające powyżej 5% cynku", pod poz. 86 "popiół ze
spalarni odpadów przemysłowych", a pod poz. 107 "pozostałości ze spalania
odpadów komunalnych". Nie ulega wątpliwości, że popiół ze spalania opon należy
do co najmniej jednej z tych grup.
W piśmie jest jeszcze sugestia, że odpadów tych nie można zaliczyć do
niebezpiecznych, gdyż "rozporządzenie ustalające listę odpadów
niebezpiecznych (...) wymienia pozycję nr 68 'Odpady zawierające związki cynku,
z wyjątkiem tlenku cynku'. Odpad po utylizacji opon zawiera właśnie tlenek
cynku." Idąc tokiem rozumowania Autora tego stwierdzenia doszlibyśmy do
wniosku, że każdy odpad, który zawiera choćby niewielką ilość tlenku cynku, nie
jest odpadem toksycznym, a może nawet dokonalibyśmy niesamowitego odkrycia, że
odpad niebezpieczny po posypaniu tlenkiem cynku przestaje być groźny. Prezes
Chłopecki nie wie lub nie chce wiedzieć, że na liście odpadów niebezpiecznych,
pod numerem 97 znajdują się "pozostałości ze spalania odpadów".
Powyższe informacje Prezes Zarządu NFOŚ skierował także do Wydziału Ochrony
Środowiska UW, Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, Komisji Ochrony
Środowiska RM, Klubu "Gaja", senatora Okrzesika i "Gazety Bielskiej". Powstaje
więc pytanie, czy przedstawiciel instytucji powołanej dla ochrony środowiska,
kompetentny - jak by się przynajmniej wydawało - w tej dziedzinie, może
bezkarnie dezinformować społeczeństwo? (pr)
"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (59), Maj '94