Strona główna |
22 grudnia minęła pierwsza rocznica śmierci Chico Mendesa, obrońcy tropikalnych lasów Brazylii i ich mieszkańców. Poniższy artykuł, pochodzący z zachodnioniemieckiego pisma "Robin Wood" (nr 21/3.89) przypomina sylwetkę Chico i przyczyny jego zamordowania.
Od dawna wiedziano o pogarszającym się z roku na rok stanie lasów tropikalnych. Faktyczny rozmiar zniszczenia został jednak poznany dopiero w lipcu 1988 kiedy to zdjęcia satelitarne brazylijskiego Instytutu Przestrzeni Kosmicznej pokazały, że w samym roku 1987 spłonęło 200 000 km2 lasu, spośród czego 80 000 km2 nietkniętego pierwotnego lasu. Rok później w Amazonii poszedł z dymem obszar wielkości RFN-u, ok. 230 000 km2. Procentowa stopa zniszczenia nadal rośnie, o 20-30% rocznie. Wcześniej przyjmowano na świecie, że zniszczenie wynosi 116 - 200 tys. km2 rocznie. Spalenie wielkich obszarów lasów tropikalnych w Amazonii spowodowało w samym tylko roku 1987 emisję 250 milionów ton CO2 (co odpowiada ok. 70 mln ton pierwiastkowego węgla) i znacznie przyczyniło się do wzmocnienia efektu cieplarnianego. Związek z rynkiem światowym za każdą cenę i stąd wynikające skrępowanie i astronomiczne zadłużenie zmuszają kraje takie, jak Brazylię do eksploatacji swoich zasobów nie zważając na ekologię i miejscową ludność.
Odpowiedzialność ponoszą przede wszystkim konsumenci tych surowców w "pierwszym" świecie. Zbyt często ponadnarodowe koncerny, multilateralne konsorcja bankowe, międzynarodowe organizacje rządowe i gospodarcze razem z przynoszącym zyski transferem pieniędzy i know-how odsprzedają odpowiedzialność za ekologiczne, społeczne i ekonomiczne następstwa swojej polityki rozwojowej.
Na przykładzie brazylijskiej Amazonii, największego połączonego obszaru lasów tropikalnych świata niszczycielski rozmiar naszkicowanego modelu rozwojowego staje się szczególnie wyraźny.
Zainteresowana ludność do dziś nie była brana pod uwagę przy planowaniu wykorzystania jej przestrzeni życiowej i zasobów. Przecież jednak to oni przeważnie dysponują alternatywą w stosunku do zniszczenia i stosują ją od lat.
Spróbujcie pokojowo przeciwstawić się zniszczeniu podstaw waszej egzystencji a znajdziecie się w opozycji do potężnego biznesu, który nie wzdryga się przed gwałtem.
Wg danych konferencji brazylijskich biskupów tylko w 1988 roku 93 osoby zostały zamordowane w trakcie lokalnych konfliktów. Ostatnie dwie znane ofiary to zbieracz kauczuku Francisco "Chico" Mendes Filho i przewodniczący Kościoła Brazylijskiego Jose Francisco Anerglino, którzy otwarcie opowiadali się za zachowaniem lasów tropikalnych.
"Gdyby na Ziemię zstąpił anioł i zagwarantował mi, że moja śmierć przyczyniłaby się do wzmocnienia naszej walki, być może opłacałoby się umrzeć. Ale doświadczenie uczy nas czegoś przeciwnego. Orszaki pogrzebowe nie uratują lasu. Chcę żyć." powiedział Chico Mendes 9 lutego 1988 na konferencji prasowej i podał do wiadomości publicznej nazwiska dwu wielkich właścicieli ziemskich, którzy nastawali na jego życie. Chico został poinformowany o dacie i miejscu swojej śmierci. 22 grudnia został zastrzelony przez płatnych morderców na podwórku swojego domu w Xapuri (w stanie Acre). Morderca i jego zleceniodawca zostali aresztowani. Natomiast stojący za nimi zakulisowi inicjatorzy, przypuszczalnie członkowie ultraprawicowego związku wielkich właścicieli ziemskich i kół mafii narkotykowej nie byli ścigani. Podobnie jak członkowie zamieszanej w sprawę policji związkowej i prowincjonalnej.
Chico Mendes, przewodniczący związku zawodowego robotników rolnych z Xapuri, członek Narodowej Rady Zbieraczy Kauczuku i Partii Pracy, pozostawił żonę i dwoje dzieci. Prowadził on kampanię przeciwko wyrębowi lasów i za swój niezwykle ważny wkład w ochronę lasów tropikalnych został odznaczony nagrodą ONZ "GLOBAL-500" i nagrodą Towarzystwa Lepszy Świat. Jego walka służyła zachowaniu obszarów kauczukowych przez utworzenie tzw. "reservas extrativistas" tj. wydzielonych obszarów, które powinny być zachowane wyłącznie dla zbieractwa. Do momentu zamordowania Mendesa taki status uzyskały już cztery obszary, i na tym tle należy spojrzeć na jego śmierć. Wielcy właściciele ziemscy obawiali się, że działania te mogłyby stać się precedensem, który w przyszłości pozwoliłby na wyłączenie spod wyrębu dalszych obszarów i ustanowienie granic ekspansji przedsiębiorstw drzewnych.
Pokojowy opór zbieraczy kauczuku jest skierowany nie tylko przeciw miejscowym wielkim właścicielom ziemskim. Istotnymi przyczynami zniszczenia Amazonii są obok przedsięwzięć państwowych zmierzających do agrokolonizacji i rozwoju górnictwa, zmiany infrastrukturalne tj. budowa dróg i zapór wodnych.
Zbieracze kauczuku nie chcą dopuścić aby w ich przestrzeni życiowej powtórzyło się to, co już stało się w innych częściach kraju.
Przez wyasfaltowanie szosy BR 364 w ramach finansowanego przez Bank Światowy programu, tylko w ciągu 5 lat doszło do niekontrowanego przesiedlenia się do Rondonii pół miliona ludzi. W krótkim czasie 20% lasów zostało zniszczone. To, że Bank Światowy w końcu nie wypłacił dalszych 200 mln $ kredytu na dalsze asfaltowanie szosy do Acre zawdzięczamy Chico Mendesowi, który zmobilizował lokalną ludność przeciwko temu projektowi.
Choć jak dotąd wszystkie krytykowane a finansowane pieniędzmi uprzemysłowionych narodów plany wykorzystania pierwotnych lasów Amazonii pociągają za sobą straszne ekologiczne i społeczne następstwa, a ich ekonomiczna niezdatność rzuca się w oczy, zarówno kredytodawcy, jak i kredytobiorcy obstają przy pierwotnym planie.
Drugi, przeznaczony na rozwój energetyki kredyt, który teraz ma być przekazany rządowi Brazylii przez Bank Światowy jest pierwszym krokiem programu, którego należy się tylko obawiać. W ciągu 30 lat ma być wybudowane 136 zapór wodnych, z czego 79 na obszarze lasów tropikalnych. To oznacza przesiedlenie pół miliona ludzi, zatopienie 26 000 km2 lasów tropikalnych i powstanie ogromnej ilości metanu, spowodowane gniciem zalanej roślinności. (Metan to gaz, który 32 razy bardziej niż CO2 powoduje efekt cieplarniany.) Przegranymi są przede wszystkim Indianie, którym tak samo jak ich domowi - lasowi tropikalnemu - grozi śmierć. To egzystencjonalne zagrożenie jest obecnie czymś, co nigdy wcześniej nie było możliwe.
20 szczepów indiańskich spotkało się końcem lutego w Altamirze, aby otwarcie zaprotestować przeciw zniszczeniu ich przestrzeni życiowej. Te plemiona indiańskie są zagrożone budową zapory, która ma przegrodzić Xingu, dopływ Amazonki. Spowoduje to zalanie 7200 km2 lasu tropikalnego.
Obecnie zezwolenie na wypłatę kredytu (planowanego pierwotnie na rok 1987, a wstrzymanego dzięki naciskom opinii publicznej) zostało uzależnione od generalnego planu ochrony środowiska rządu brazylijskiego, ale można to traktować jako zwykłe mydlenie oczu. Celem planu nie jest ratowanie Amazonii, a jedynie przekonanie nas, że można pogodzić zniszczenia spowodowane inwestycjami przemysłowymi z zachowaniem lasu tropikalnego. A to tak, jakby godzić ogień z wodą.
Inną możliwością wykorzystania wspomnianego kradytu ma być kontynuacja budowy elektrowni atomowych (Angra 1,2,3). Projekt ten nie jest jednak lepszy od poprzedniego - elektrownie zlokalizowano w gęsto zaludnionym obszarze, do tego zagrożonym wstrząsami tektonicznymi. (Pomijając "normalne" zagrożenia związane z e.j. - pr)
RFN będzie miała decydujący wpływ na decyzje co do dalszego finansowania programu energetycznego Brazylii przez Bank Światowy. Miejmy nadzieję, że zwycięży troska o tropikalne lasy Amazonii, o przyszłość naszej planety.
Sabine Kampmann
ROBIN WOOD
Nernstweg 32
2000 Hamburg 50, RFN