Strona główna 

ZB nr 7(61)/94, lipiec '94

WCIĄŻ JESTEŚMY BEZSILNI!

Z roku na rok cywilizowany świat serwuje mieszkańcom globu coraz więcej hałasu. Obok hałasu ulicznego, komunikacyjnego i przemysłowego potężną porcję decybeli dostarcza nam codziennie radio i telewizja. Pełne horroru, krzykliwe programy dla dzieci, głównie produkcji amerykańskiej, atakują umysły najmłodszych obywateli cywilizowanych krajów świata, a więc i Polski. Rzadko jednak zastanawiamy się, jak stresogennie oddziaływują te audycje na młode umysły, jak paczą wyobraźnię. Niestety, brak w tym zakresie prawnych uregulowań.

Przed ponad 20 laty powołano w byłym woj. katowickim specjalną komórkę w Wydziale Ochrony Środowiska dla zwalczania hałasu. I co? I nic. Tylko zatykać uszy. Nie zmniejszyły się ewidentne źródła hałasu, a w niektórych obszarach Śląska (pogranicze cieszyńskie) wzrósł on, i to znacznie. Nawet miejscowości rekreacyjne nie są wolne od mącicieli ciszy. Zaliczają się do nich głównie środki komunikacji. "Troska o nie zanieczyszczanie otoczenia spalinami przesłoniła zupełnie konieczność podjęcia walki z hałasem, nie mniej przecież szkodliwym", pisał przed ponad 20 laty dziennikarz prasy śląskiej. Dziś mógłby postawić ten sam zarzut, z podobnym prawdopodobnie skutkiem. Z tym stanem rzeczy wiąże się problem głuchoty, co wymagałoby oddzielnego omówienia. Pozostaje nam... samoobrona przed decybelami. Trzeba uszanować ciszę, przede wszystkim we własnym domu. Szukać spokoju przez choćby krótkie wypady w ustronne miejsca. Lekarze i ekolodzy zalecają spacery wśród zieleni i pracę w ogródkach przydomowych. Nie oznacza to, że nie należy z odpowiednimi wnioskami zwracać się do miejscowych władz administracyjnych, wskazując na siewców decybeli, naruszających spokój mieszkańców domów, ulic i osiedli. Ktoś powinien zadbać o prowadzenie systematycznych badań natężenia hałasu w naszych miastach, a nawet wsiach. Przeprowadza się je najczęściej nieregularnie i rzadko podaje do publicznej wiadomości. W tłumieniu szkodliwości hałasu znaczącą rolę spełniają pasy zieleni. Niestety, zbyt częste i nie przemyślane wycinanie drzew i krzewów pozostaje z tą prawdą w wyraźnej kolizji.

Obszernego, oddzielnego omówienia wymagałby hałas komunikacyjny, szczególnie w obszarze pogranicza. Coś na ten temat mogliby powiedzieć mieszkańcy cieszyńskich ulic, którymi przemieszcza się codziennie wielotysięczna kolumna pojazdów. Często są one już w wieku poprodukcyjnym. Nie ma żadnych podstaw do wycofania takiego skrzypiącego staruszka z eksploatacji, jeśli tylko ma sprawny... tłumik wydechu.

Komu, jak bardzo i kiedy wolno hałasować? Na to pytanie - podobnie jak to było przed 20. laty - nikt z całą odpowiedzialnością nie odpowie. Tak więc nie brak nadal wesołych biesiadników, zakłócających spokój mocny lokatorom domów. Skarżą się oni także na zbyt głośne restauracje nocne, a także bezkarne nasilanie dźwięku w aparatach radiowych i telewizyjnych w porze spoczynku. Nie brak też miłośników psów, wypuszczanych wczesnym rankiem, co zazwyczaj połączone jest z głośnym naszczekiwaniem. Są też psy atakujące zza węgła. Nie przejdziesz koło takiej twierdzy w spokoju, a właściciel czworonoga czuje się niewinny, wywieszając tabliczkę z napisem "zły pies". Są jeszcze inne sytuacje trudne do rozwiązania, gdy z obu stron braknie chęci do kompromisu. Oto utalentowane dziecię ćwiczy całymi godzinami na fortepianie, nękając non stop sąsiadów 60 decybelami.

Problem hałasu to problem o szczególnej doniosłości. Rani nas, wywołuje choroby, czyni nas agresywnymi. Ludzie narażeni na hałas są nerwowi, wewnętrznie rozdarci, zestresowani. Najczęściej nie chodzą nigdzie ze skargami, bo i dokąd? Potrzebna nam jest jak woda na pustyni kultura współżycia. Bo stan prawny - jak ktoś kiedyś powiedział - przypomina stosowanie termometra jako środka przeciw gorączce.

Czy więc zamiast paragrafów (najczęściej omijanych) oraz pigułek nasennych i uspokajających nie przydałaby się nam - i to pilnie - kapina zdrowego rozumu i wyobraźni? Warto podumać!

Władysław Oszelda




ZB nr 7(61)/94, lipiec '94

Początek strony