ZB nr 8(62)/94, sierpień '94
MIASTA A ZRÓWNOWAŻONY ROZWÓJ
W dniach 24 - 28.6. w Manchester w Wielkiej Brytanii odbywała się
międzynarodowa konferencja, poświęcona zrównoważonemu rozwojowi miast. Była
planowana jako kontynuacja Szczytu Ziemi w Rio. Jej celem było wypracowanie
wskazówek dla Organizacji Narodów Zjednoczonych przed mająca się odbyć w 1996r.
w Istambule konferencją Habitat II, poświęconą osiedlom ludzkim. Global Forum'94
miało trwać początkowo dziesięć dni i stać się wydarzeniem rangi światowej.
Zaproszono na nie ponad pięćdziesiąt miast z całego świata. Brak funduszy
spowodował jednak znaczne skrócenie programu, a usunięcie spośród grona
organizatorów bardziej radykalnych ekologów spowodowało przyniosło bojkot
imprezy przez wszystkie liczące się organizacje ekologiczne. W rezultacie
sponsorami wydarzenia były takie firmy jak American Express i port lotniczy w
Manchester, a spośród ruchów ekologicznych obecne były tylko niektóre lokalne
grupy sieci ekologicznych.
Global Forum było pomyślane w bardzo ciekawy sposób jako spotkanie
przedstawicieli władz lokalnych, biznesu, związków zawodowych i organizacji
pozarządowych, w tym ekologicznych. Partnerska dyskusja tych czterech sił miała
przedstawić problemy i pokazać możliwe rozwiązania problemów ekologicznych,
społecznych i gospodarczych świata. W miastach koncentruje się większość
niszczącej środowisko działalności człowieka, a po roku 2025 będzie w nich
mieszkać większość ludzkości. Nasza cywilizacja nie dość, że staje się
przeraźliwie liczna, to jeszcze staje się miejska i właśnie w miastach należy
szukać możliwości zrównoważonego rozwoju.
Ślad ekologiczny
Jest to tym istotniejsze, że miasta nie "równoważą się" i w sensie
ekologicznym zajmują obszar znacznie większy niż ich rozmiary geograficzne. Ten
obszar profesor William E. Rees nazywa "śladem ekologicznym" (ecological
footprint). Składa się na niego obszar niezbędny do wyprodukowania żywności
(1,9 ha na przeciętnego konsumenta w Kanadzie) oraz obszar lasu potrzebny do
asymilacji dwutlenku węgla, wyprodukowanego przez spalanie paliw płynnych (3-4
ha dla poziomu zużycia energii w Ameryce Północnej). Jest to bardzo ostrożny
szacunek, nie biorący pod uwagę asymilacji przez przyrodę innych zanieczyszczeń
produkcyjnych i konsumpcyjnych. Oczywiście, wielkość śladu ekologicznego zależy
przede wszystkim od wielkości spożycia i jego struktury oraz od liczby
mieszkańców.
Ślad ekologiczny nie jest ograniczony geograficznie - jeśli państwo czy
miasto importuje nieodnawialne paliwa z Iranu czy mięso z hodowli w byłej
puszczy w Brazylii, to właśnie tam pozostawia swój ślad. Holandia importuje
paszę dla swoich krów z obszaru wielokrotnie przekraczającego wielkość jej
pastwisk, a jej ślad ekologiczny przekracza rozmiary Francji. Tak więc
"zrównoważona" Holandia (rowery, pociągi, recykling i te rzeczy) w
rzeczywistości cierpi na "deficyt ekologiczny". Taki sam deficyt występuje
wszędzie. Prowadzona jest rabunkowa gospodarka, zmniejszająca dany nam "kapitał
naturalny", czyli nieodnawialne zasoby. Węgiel w paliwach kopalnych przekształca
się w gaz szklarniowy, dwutlenek węgla, maleje ilość roślin zdolnych do
fotosyntezy, czyli zamknięcia cyklu węglowego. Powiększa się entropia układu,
jakim jest ekosystem Ziemi.
Globalne problemy
wszędzie lokalne
Wykład profesora Reesa, ekologa populacji, jest znacznie szerszy i spróbuję
go przybliżyć w kolejnych ZB. Wykład ten w pewnym sensie był wprowadzeniem w
siedem głównych tematów Global Forum, dla których miały zostać wypracowane
wytyczne. Pierwszy temat stanowiła bieda w miastach: jak zapewnić godziwą pracę,
płacę, mieszkanie, opiekę zdrowotną i społeczną, prawa obywatelskie oraz
możliwość uczestnictwa ludzi w podejmowaniu decyzji, które ich dotyczą. Drugi
temat to zarobki i utrzymanie, czyli jak połączyć utrzymanie zatrudnienia i
tworzenie nowych miejsc pracy z poszanowaniem zasobów i lokalnymi inicjatywami
samopomocowymi.
Trzeci temat stanowiło zarządzanie i partnerstwo. Chodziło tu o
wykorzystywanie lokalnych inicjatyw i wspólne podejmowanie decyzji celem
zwiększenia efektywności zarządzania i demokratyzacji społeczeństwa. W zakres
tego tematu wchodzi rola organizacji pozarządowych (NGO's) i organizacji
społeczności lokalnych (CBO's - Community Based Organisations) w procesach
podejmowania decyzji.
W niektórych miastach angielskich i kanadyjskich organizuje się ekologiczne
okrągłe stoły z udziałem władz, biznesu, związków zawodowych i NGO-CBOsów. Ich
celem jest wypracowanie i realizacja polityki zrównoważonego rozwoju na szczeblu
lokalnym z zaangażowaniem tak władz, jak kapitału, pracowników i lokalnych
społeczności.
Czwarta grupa tematów dotyczyła zdrowia i przejścia od strategii leczenia
do strategii zapobiegania chorobom. Poruszany był problem wpływu korporacji
farmaceutycznych na nieodpowiednią politykę zdrowotną i brak podstawowej opieki
medycznej na szczeblu lokalnych społeczności.
Zasoby i ziemia obejmowały piąty temat. Dotyczył on gospodarki
przestrzennej, gospodarki odpadami i minimalizacji strumienia odpadów i zużycia
nieodnawialnych surowców i paliw, równego dostępu do zasobów i ziemi i lepszej
gospodarki zasobami w miastach.
Odpowiedź, w jaki sposób finansować zrównoważony rozwój, oparty o
rozwiązania proponowane przez cztery pierwsze grupy tematyczne, miała dać grupa
tematów poświęcona rynkom i finansom. Stworzenie nowych metod przyznawania
kredytów, pomoc w walce z biedą, poparcie dla niedyskryminującego, zrównoważone-
go handlu (fair trade, przeciwstawiany free trade, wolnemu
handlowi) i dla lokalnej produkcji mają być narzędziami wprowadzania
zrównoważonego rozwoju, niemożliwego bez rozwiązania problemu zadłużenia
Trzeciego Świata.
Transport i komunikacja także stanowiły obiekt zainteresowania Global
Forum. Planowanie przestrzenne i równoważenie swobodnego przejazdu, dostępu oraz
minimalizacja użycia samochodów były tematem podstawowym, obok zastępowania
transportu osób telekomunikacją.
Zalecenia dla wierchuszki
Te siedem grup tematycznych stanowiło nić przewodnią. W ciągu pierwszych
dwóch dni wygłoszono dla tysiąca uczestników kilkanaście wprowadzających
referatów. Następnie odbywały się warsztaty, przedstawiające modelowe
osiągnięcia bądź najnowsze badania w danej dziedzinie. W ramach warsztatów
odbywały się też dyskusje. Końcowy dzień GF poświęcony był spotkaniom grup
roboczych, które wypracowywały zalecenia dla Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Między innymi zaproponowano, aby miasta obliczały swój obecny ślad ekologiczny,
porównywały go z modelowym, "zrównoważonym", oraz stosownie do możliwości i
struktury tego śladu formułowały swoją politykę: ograniczanie podróży
samochodowych, ograniczanie odpadów, opakowań, wykorzystanie surowców wtórnych i
poszanowanie energii.
Zaleceń zebranych w jednym dokumencie na razie nie ma, szkicowo
przedstawione zostały tylko na sesji końcowej Global Forum. Zredagowane jako
Raport Manchesterski, przedstawione zostaną Organizacji Narodów Zjednoczonych
jako zalecenia dla planowania osiedli ludzkich i zarządzania nimi. Zostaną też
przesłane uczestnikom Forum.
Pranie mózgów
niszczycieli środowiska
Global Forum bojkotowały wszystkie znaczące firmy ekologiczne. Niektóre
delegacje nie miały przedstawicieli pozarządowych organizacji ekologicznych, a
kilka wyraźnie było nastawionych bardziej na rozwój, niż na jego równoważenie.
Samo Forum, z plastykowymi jednorazowymi opakowaniami i biletami lotniczymi
chyba na bojkot zasłużyło. Miejscowi lewicujący zielonkawi wspominali o trzech i
pół miliona funtów szterlingów wydanych na tę imprezę z kieszeni lokalnych
podatników. Tym niemniej, co nieco z imprezy zostało i warto było na niej być i
zabrać głos.
Pomysł zebrania delegacji władz, biznesu, związków zawodowych okazał się
bowiem dość perwersyjny. Sporo delegatów nie miało bladego pojęcia o
zrównoważonym rozwoju. Dzięki dobremu przygotowaniu wykładowców oraz armii
symultanicznych tłumaczy odbyło się po prostu najpierw regularne pranie mózgów,
a potem dyskusja. Kilka miast wykorzystało Forum jako miejsce prezentacji swoich
często niebagatelnych ekologicznych i społecznych osiągnięć. To zdaje się
zachęciło burmistrzów innych miast do zrobienia u siebie czegoś ekologicznego i
wartego pokazania w Istambule na Habitat II. Jestem przekonany, że kilka osób,
które dotychczas ekologię kojarzyło tylko z samochodem z katalizatorem
zrozumiało że chodzi o coś więcej. Również sama możliwość wymiany poglądów
między przedstawicielami władzy, biznesu, związków zawodowych i NGOsów okazała
się często być bardzo twórcza. Z pewnością tak było w przypadku delegacji
krakowskiej.
Pięćdziesiąt miast z całego świata różniło się między sobą drastycznie:
Suva na Fidżi trzymała się blisko z Adelaidą z Australii ze względu na
sąsiedztwo, Adelaida pokazywała swoje arcyekologiczne osiedla i plany,
Chattanooga z Tennessee w USA chwaliła się swoim elektrycznym autobusem, Mexico
City opowiadało o swoim koszmarnym smogu, Kurytyba w Brazylii uczyła wszystkich,
jak podróżować, by nie truć, jak śmiecić, żeby nie śmiecić i jak być biednym i
bogatym zarazem, a urzędnik miejski z Hagi wraz z ekologami z Barcelony i niżej
podpisanym wprowadzili nieco antysamochodowego zamieszania rowerowego.
Jeżeli w Krakowie, Nairobi czy Chattanoodze, wzorem niektórych miast
angielskich i kanadyjskich, powstanie ekologiczny okrągły stół, grupujący
przedstawicieli czterech sektorów, i jeżeli wypracuje on zarys zrównoważonego
rozwoju dla miasta i będzie próbował ten zrównoważony rozwój wprowadzić w życie,
to będzie to niewątpliwy sukces Global Forum - przy skądinąd zrozumiałym
bojkocie Greenpeace, Earth First! i Friends of the Earth. Wiem, że makiawelizm
jest "niezrównoważoną" koncepcją polityczną...
Cinek
PROSTO Z ROWERU
Wielki festiwal rockowy w Glastonbury w Wielkiej Brytanii: tysiące fanów na
wielkim pastwisku, studio telewizyjne zaimprowizowane w starym piętrowym
autobusie między rowerami, estrada z ogromnym, żółto-zielonym transparentem
Greenpeace, a nad tym wszystkim kręcą się łopaty elektrowni wiatrowej, dającej
prąd dla wzmacniaczy i oświetlenia. Nie byłem tam, tylko widziałem w telewizorze
na Global Forum'94 w Manchester. W samym Manchester co paręset metrów na znakach
drogowych, wskazujących dojazd do autostrady M62 naklejki "ERASE IT NOW!", czyli
"zmieść z powierzchni Ziemi". W sklepach buty Doc Vegan - poczciwe Martensy w
wersji nie zdartej z zarżniętego zwierzątka. Nic dziwnego, że rząd jej
Królewskiej Mości zawiesił plan budowy autostrad...
Coś pulsuje i dzieje się na poziomie lokalnych społeczności Zjednoczonego
Królestwa. NGO'sy mnożą się jak grzyby po deszczu, podobnie CBO'sy (uwaga
tłumacze: Community Based Organisations - Organizacje Społeczności Lokalnych).
Wszystkie są zielone, feministyczne i antyrasistowskie. Nie wchodzą w tradycyjna
politykę. Realizują demokrację uczestniczącą i, jak twierdzą sami Anglicy, jest
to bardzo skuteczne i widoczne. Na tyle widoczne, że na organizowane przez Earth
First! zadymy przychodzi arcykonserwatywna klasa średnia, której się nie podoba,
że koło ich domu rząd Jej Królewskiej Mości dla dobra poddanych chce budować
autostradę, obwodnicę, most czy wiadukt. Widowiskowe blokady budowy autostrad
cieszą się przyzwoleniem społecznym. Społeczeństwo chce kolei, linii
tramwajowych i dróg dla rowerów. W kraju przodującego thatcheryzmu pojawiają się
wspólnoty LETSystem - dobrowolnej, bezgotówkowej i bezinflacyjnej, wspólnotowej
wymiany dóbr i usług. (ZB 59 s. 84).
Zmiany zachodzą też na górze: The Cooperative Bank, angielski Bank
Spółdzielczy, nie inwestuje pieniędzy w krajach łamiących prawa człowieka, ani w
przedsięwzięcia nieetyczne i nieekologiczne, z testowaniem kosmetyków na
zwierzętach włącznie. Popiera za to tygodnik The Big Issue (Duża Sprawa),
robiony i sprzedawany na ulicach przez bezdomnych. 45 pensów z ceny 75p idzie do
kieszeni sprzedającego, który nie musi dzięki temu żebrać (zwłaszcza, że jakoś
nigdy nie ma wydać 25p ...).
Na manchesterskim światowym jarmarku Global Forum'94 dwóch przedstawicieli
Senegalu w ramach warsztatów na temat ekologicznego transportu co dziesięć minut
tubalnym głosem żądało od ONZ więcej nowoczesnych ciężarówek, bo oni chcą być
nowocześni, a te ciężarówki, co mają z Banku Światowego, to się psują. W
kuluarach przedstawiciel RPA przebąkiwał, że "oni to zepsują wszystko".
Przedstawiciel rosyjskiej inteligencji z miasta Perm za pomocą tłumacza
przedstawił swoją wizję pojazdu ze skrzydłami, który lata i - jak wynikało z
odpowiedzi na dociekliwe pytania - przewozi cztery osoby i istnieje na razie
tylko na papierze. Volvo rozdawało prospekty swojego superekologicznego
samochodu (LEV - Low Emission Vehicle - niskoemisyjny pojazd) z turbiną
gazową, prądnicą, akumulatorem, aluminiową karoserią i zużyciem paliwa jak
dwuletni mały fiat. Przedstawiciel władz Nairobi twierdził z kolei, że u nich
nie ma opozycji.
Z drugiej strony, pewien profesor z Bangladeszu opowiadał, jak przez kilka
lat żyrował kredyty dla biedoty. Banki pożyczają tylko tym, co już mają
pieniądze; on po pewnym czasie stworzył bank, który pożycza tym, co nie mają
nic. Średnia pożyczka wynosi sto dolarów, a jego spółdzielczy Grameen Bank jest
teraz bodaj największym bankiem Bangladeszu. Profesor jest muzułmaninem i jest
to przyczyna jego zachowania. Półtoramilionowa Kurytyba w Brazylii pochwaliła
się swoim systemem autobusów z wydzielonymi ulicami i specjalnymi przystankami,
dzięki którym 70% mieszkańców korzysta właśnie z komunikacji zbiorowej. Biedota
z miasta Kurytyba w Brazylii może zbierać i segregować odpady, dostaje za to
darmowe bilety autobusowe albo posiłki. Uwaga: wszystkie autobusy w Kurytybie są
prywatne.
Polska jest mistrzem świata w przechodzeniu od komunizmu do wolnego rynku i
to na razie musi nam wystarczyć. Innymi słowy, jesteśmy bliżej Senegalu, niż
Bangladeszu czy Kurytyby.
Cinek
PS. Z Manchesteru wracałem samolotem przez Frankfurt nad Menem, gdzie na
lotnisku pracownicy zasuwają między podróżnymi na rowerkach z telefonami
komórkowymi. W samym Frankfurcie sporo ulic pieszych, cisza, spokój i tabuny
rowerów - ogromna różnica z Manchesterem, w którym królują samochody, hałasu i
smrodu nie równoważy supertramwaj Metrolink, a rowerów jest mniej niż w
Krakowie.
We Frankfurcie miałem okazję siedzieć przy kawiarnianym stoliku z władzami
Krakowa i rozmawiać o rowerach, bankach, organizacjach pozarządowych i starszych
dystyngowanych paniach, które mimo deszczu przejeżdżały koło nas na pięknych
rowerach. Nie wiem, czy były zielonymi anarchistkami, emerytkami, czy pracowały
w banku. W każdym bądź razie stanowiły fantastyczne podsumowanie nieekologicznej
- samolotowej - podróży na nieekologiczne - pełne jednorazowych opakowań -
spotkanie na temat zrównoważonego rozwoju.
MANCHESTER'94
Jako, że właśnie powróciliśmy z Albionu i wciąż świeże są nasze spostrzeżenia,
chcemy podzielić się nimi na lamach ZB. Przyczyna dla której nagle znaleźliśmy
się po drugiej stronie kanału było Międzynarodowe Spotkanie Młodych Ekologów,
organizowane przez Manchester Youth Service przy wydatnej pomocy Rady Miasta
Manchester (MYS, Młodzieżowa Służba Manchester). W wydarzeniu tym wzięły udział
grupy reprezentujące różne kraje europejskie, tj. Białoruś, Danię, Holandię,
Hiszpanię, Rosję oraz my w liczbie 5 osób z Organizacji Młodzieżowej LOP. Nasze
spotkanie było organizacyjnie powiązane ze znacznie większą imprezą "GLOBAL
FORUM'94", będąca z założenia próba kontynuacji szczytu w Rio. Nasz zlot nie
zdobył sobie wielkiego rozgłosu, ale z pewnością spełnił swój cel, którym było
nawiązanie kontaktów i wymiana pomysłów i doświadczeń pomiędzy młodzieżą
próbująca działać na rzecz ochrony środowiska. Szczególnie interesujące były
pomysły młodych Duńczyków i Holendrów, którzy przyjechali z najbardziej
rozwojowych pod tym względem gmin w swoich krajach. Przedstawili oni liczne
przyjazne dla środowiska przedsięwzięcia, które są przeprowadzane na szczeblu
lokalnym (segregacja odpadów, oczyszczanie ścieków, edukacja ekologiczna itp.).
Znaczne zaciekawienie wzbudziły grupy z Białorusi i Rosji, koncentrujące się na
problemach związanych z Czarnobylem. My zaś skupiliśmy się na tym, co znaliśmy
najlepiej czyli na transporcie (kampania antyautostradowa i promocja rowerów). Z
zaciekawieniem wysłuchaliśmy Hiszpanów, skarżących się na deforestracje swojego
kraju. Jednomyślnie postanowiliśmy, że takie spotkanie odbędzie się również za
rok - być może w Polsce.
Ludzie z MYS postawili sobie za zadanie zapoznanie nas z problemami wynikającymi
z urbanizacji obszaru oraz silnej industrializacji terenów Greater Manchester
(Większy Manchester). Zorganizowano dla nas spotkania z ludźmi działającymi na
rzecz zadrzewień na terenach miejskich, walczącymi z zanieczyszczeniem wód etc.
Trzy zorganizowane przez MYS warsztaty (dramat, video i muzyka) miały
uświadomić, że poprzez różne formy aktywności można wyrazić swoje
zainteresowanie natura.
Ciekawym doświadczeniem z pobytu w Manchesterze był udział w festiwalu Unity
(Jedność), będącym manifestacja jedności różnych ras.
Na koniec ważna sprawa: mówienie o Łodzi jako polskim Manchesterze jest znaczna
przesada. Pieniądze zainwestowane w oryginał sprawiły, że ze smutnego,
włókienniczego miasta stal się on tętniącym życiem i coraz bardziej zielonym
ośrodkiem akademickim (chyba obecnie największym na Wyspie) z ogromna liczba
osób poruszających się na rowerach.
Michal Rudziecki oraz G.Z.
NAJPIERW BYŁ POGRZEB
Betonowe wieże pośród
zielonych łagodnych wzgórz.
Pomnik człowieka,
jego głupoty
jego zaślepienia
żałosny.
19.7.94, Tabor u Temelina
Najpierw był pogrzeb.
Kilkudziesięciu ludzi ze świata, czarny kondukt.
Świece, muzyka, ciemność.
Powaga przeciwko drwinom i trzymanej na więzi agresji.
Na marach, niesionych przez czarne postacie, w których krzyczał wymalowany
na twarzach znak "radioaktywne" - DEMOKRACJA i PRAWO.
Elektrownia Jądrowa Temelin, budowana od 1986r. przez zmieniające się
władze Czech jest widocznym i wyjątkowo odpychającym dowodem na faktyczną śmierć
tych dwóch podstawowych dóbr społecznych w Republice Czeskiej. Wieloletnie
protesty organizacji ochroniarskich i lokalnych ruchów obywatelskich spotykały
się z równą obojętnością nowej władzy, z jaką spotykały się ruch wolnościowe
sprzed czeskiej rewolucji. A także, z podobną wrogością i agresją sił
policyjnych, których brutalne akcje wobec nieuzbrojonych, nieagresywnych ludzi
rodzą pytanie o przestrzeganie praw człowieka w tym kraju.
JETE (Elektrownia Jądrowa Temelin) straszy z daleka swoimi czterema wieżami
chłodniczymi (150 metrów) a zwały betonu ułożonego w budynki wyglądają z dala
jak makieta zatytułowana "brzydota" sporządzona przez pomyleńców i upuszczona
przez pomyłkę w spokojnej okolicy lasów, pól i dobrych ludzi.
Lecz największy dowcip JETE zawiera się w jej konstrukcji. W centrum
Europy, w niedalekiej odległości od dość zaludnionych obszarów, jak np. miasto
Wiedeń, stoi (lecz jeszcze na szczęście jeszcze nie pracuje) nie sprawdzony
przedtem eksperyment techniczny amerykańskiej firmy Westinghouse (oprogramowanie
dla elektrowni i system bezpieczeństwa (?!)) oraz "rosyjskiej myśli technicznej"
(projekt, konstrukcja, wykonanie, reaktory elektrowni). Optymalnym rozwiązaniem
byłoby zainstalowanie dwóch równoległych systemów bezpieczeństwa w elektrowni,
ale (nieszczęśliwym trafem) jest to fizycznie niemożliwe, więc "poczekamy,
zobaczymy"... Mam nadzieję, że nie drugi Czarnobyl.
Nie będę zanudzał czytelników ZB szczegółami, mogę jednak nadmienić o kilku
rzeczach, jak dość podejrzana reputacja firmy Westinghouse (procesy,
odszkodowania, oszustwa finansowe na dużą skalę). Następna może być obiektywna
bezużyteczność JETE (duża część energii wytwarzanej w przyszłości przez jej 2
reaktory przeznaczona jest jedynie na spłatę zachodnich pożyczek - na budowę
elektrowni! - , następna ma "pomóc" tym okolicom rozwinąć przemysł ciężki i
wydobywczy - jest tutaj węgiel brunatny, więc wszystko zostanie zryte przez
odkrywkę i będzie można produkować więcej energii z wydobytego węgla, ale po co
nam ona skoro mamy tak świetną elektrownię atomową?!). W praktyce więc
wybudowanie elektrowni atomowej, uważanej przez wielu (sic!) za najbardziej
"ekologiczne" żródło energii, oznacza w praktyce następne centrum degradacji
środowiska na świecie.
Także słynne rosyjskie projekty nuklearne są dosyć jasnym tematem.
Niejasna jest natomiast atmosfera wokół Temelina. Pomimo wielokrotnych
prób, ani dyrekcja elektrowni, ani przedstawiciele władzy nie chcieli
porozmawiać z protestującymi ludźmi.
Zarówno czeska władza, jak i dyrekcja JETE preferuje w widoczny sposób
dialogi za pomocą policyjnych pałek, przy czym dość częste "deklaracje dobrej
woli" obu tych stron zakrawają na cynizm.
Nie lepsza sytuacja jest zresztą na Słowacji, która także może poszczycić
się programem nuklearnym.
W czasie ostatniej akcji przeciw analogicznej elektrowni atomowej w
Mochowcach, przeprowadzanej przez Greenpeace, aktywiści blokujący dostęp do
wież, na których inni instalowali w tym czasie gigantyczny transparent (około
400\ 400 metrów), zostali w niezwykle brutalny sposób zaatakowani przez ochronę
elektrowni oraz pracowników.
Wiele osób zostało wtedy poranionych i pobitych (kilku aktywistów zaraz po
akcji przewiezionych zostało do szpitala), ludzie wleczeni byli za nogi i
zamykani w "aresztach", co równało się w praktyce przetrzymywaniu w piwnicach
budynków elektrowni.
--------------------------------
Dlaczego nam zależy, aby wstrzymać budowę betonowej śmierci ze znakiem
"radioaktywne" - to jasne.
Ale co skłania zwykłych, przecież, ludzi do tak koszmarnej agresji w
obronie martwych budowli o wysoce wątpliwej użyteczności.
Zastosowałem tu słowo "użyteczność" celowo, gdyż w następną noc po
pogrzebie, wieże chłodnicze Temelina zostały wykorzystane jako ekran dla
projekcji serii antynuklearnych (i antyrządowych) slajdów.
Jak mówią nauki Tao, wszystko ma swoje zastosowanie, ale czy naprawdę
trzeba postawić kilkaset milionów ton betonu i zdewastować teren kilku wiosek,
aby móc wyświetlać filmy?
Na całym świecie ruchom ekologicznym, czyli nam, udało się zatrzymać około
200 elektrowni atomowych, z których część była ukończona w 100 procentach, a nie
-jak Temelin- w około 50. Jest to więc dla nas Nadzieja, a także powód do
zastanowienia, czego obawia się rząd Czeskiej Republiki, chyba nie
śmieszności?
"Lecz nie jesteśmy tutaj po to, abyśmy płakali" jak brzmi fragment
mowy pogrzebowej z Temelina.
"Mamy Wiarę i Nadzieję, że zostawimy świat lepszy, niż go
zastaliśmy".
Zacząłem od pogrzebu, lecz nie pogrzebem skończę. Zgodnie z cyklem Natury,
z martwego wyrasta żywe, po porze śmierci jest czas na życie.
W chwili, gdy piszę te słowa, pozostało nam zaledwie kilka dni do wielkiej
akcji.
Przyszedł czas od symboli i słów przejść do akcji bezpośrednich. Będzie to
totalna blokada wszystkich 12 bram Elektrowni Jądrowej Temelin i wielka liczba
ludzi dobrej woli skoncentruje swoje siły wokół tego molochu. Być może następną
relację napiszę już po akcji i sądzę, że różnić się ona będzie od tej.
Pełen nadziei, z Taboru u Temelina, myśli swoje na papierze
skreślił
Witold
Hnuti DUHA / Friends of the Earth Czech Republic
PS. Wszelkie informacje w sprawie działań przeciwko JETE, oraz o organizatorze
protestu, Hnuti DUHA: Witold, Biuro Ekologiczne, ul. Sławkowska 12, 31-014
Kraków, /fax: 0-12/222264, 0-12/222147 w. 10.
ZB nr 8(62)/94, sierpień '94
Początek strony