"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 9 (63), Wrzesień '94
EKOLOGICZNE ASPEKTY POZYSKIWANIA ENERGII
1. Energia i środowisko.
Analizując temat przedstawiony w tytule nie sposób jest się oderwać od
próby zdefiniowania lub określenia pojęć energii i środowiska. Tak pojęta
tematyka będąca przedmiotem naszych rozważań zawiera w swojej treści obszar
prawie że nieskończony: od makro- do mikrokosmosu. Od jednej tajemnicy do
drugiej. Zarówno bowiem energia jak i środowisko są pojęciami wyczuwalnymi
intuicyjnie, ale wymykającymi się precyzji zafundowanej nam przez logikę.
Odwołajmy się zatem do intuicji, wykorzystując mądrość ludzi światłych, od lat
analizujących temat.
2. Środowisko.
Stanisław Lem [1] mówi:
"Ziemia ma 12.000 kilometrów średnicy (wg [4] nieco ponad 12.700 km,
przyp. autora). Niech pan za jej model weźmie jabłko o średnicy 12
centymetrów. Cała biosfera - od dna oceanu do końca troposfery - ma nie więcej
niż 10 kilometrów. To znaczy, że proporcjonalnie skórka jabłka jest jakieś 10
razy grubsza od ziemskiej otuliny. Ta cieniutka warstwa leży na ogromnej
magnetycznej bani. My w tej otulinie żyjemy, w niej się awanturujemy, mordujemy,
kochamy i okropnie puszymy zapominając, że przeniesieni do skali jabłka nie
osiągniemy nawet rozmiarów bakterii. Raczej będziemy przypominali najmniejsze z
wirusów. Więc wszystkie nasze problemy cywilizacyjne i kryzysy można w tej skali
przedstawić co najwyżej jako warstewkę pleśni na skórce. A przecież nasze jabłko
wisi w bezkresnej przestrzeni, której w skali jabłka nie możemy nawet
zbudować".
Innymi słowy środowisko zdefiniowane w skali makro jest warstewką pleśni na
jabłuszku zwanym Ziemią.
3. Energia.
Energia pojmowana w sensie termodynamicznym jest pewną niezniszczalną
własnością materii, która może być przekazywana bądź to na sposób ciepła bądź
też na sposób pracy. I jest to istota I zasady termodynamiki. II zasada mówi o
nierównowartości tych form przekazywania energii: przekazywanie energii na
sposób pracy jest z punktu widzenia człowieka formą bardziej szlachetną:
zastępuje ona bowiem wysiłek jego mięśni. Cała działalność ludzkości związana z
energią sprowadza się do tego, aby oba sposoby przekazywania tej własności
materii wykorzystać dla swoich zbyt często bardzo egoistycznych celów.
Spróbujmy rozbudować skalę zaproponowaną przez Lema do najbliższych okolic
układu słonecznego. Otóż jabłuszko to, zwane Ziemią, okrąża pewną, niedużą
gwiazdę, o średnicy 14 metrów zwaną przez nas Słońcem w odległości 1400 metrów.
Gwiazda ta, o średniej temperaturze powierzchni około 6000o K przekazuje Ziemi
niecałą jedną półmiliardową część emitowanej przez siebie energii [3]. Około
trzydziestu procent promieniowania słonecznego padającego na Ziemię zostaje
odbite w przestrzeń kosmiczną. Reszta, w ilości 120 000 000 gigawat jest przez
nią pochłaniana. Dla porównania: moc wszystkich elektrowni na naszej planecie
wynosi 2 500 gigawat [3].
Gdyby w podobnym stopniu zagęścić skalę czasu, życie ludzkie trwało by trzy
godziny. A więc człowiek jest kosmicznym wirusem?
4. Człowiek.
Nie! I owo "nie" dotyczy przede wszystkim świadomości i inteligencji
ludzkiej. Wirus jest bowiem formą życia, chociaż nie wszyscy są do tego
przekonani. Natomiast inteligencja jest wyłącznie przywilejem człowieka. Mózg
ludzki jest połączeniem 10 miliardów neuronów. "Neurony, przypominające
rozgwiazdę, Przesyłają sobie elektrochemiczne impulsy za pomocą wypustek,
zwanych dendrytami. (...) Obliczyli, że w ciągu jednej minuty w mózgu następuje
100 000 do 1 000 000 różnych reakcji chemicznych. W 1974r. podjęli się
obliczenia aktywnej sieci połączeń neuronowych w mózgu - liczba ta sięgała wtedy
10 + osiemset zer. Żeby zdać sobie sprawę z rzędu wielkości tej liczby, można ją
przyrównać do liczby atomów w całym wszechświecie: 10 + sto zer. Liczba atomów
jest osiem razy mniejsza niż liczba połączeń międzyneuronowych w mózgu."
[5]. Aktualne informacje w sposób niewiarygodny przekraczają tę liczbę. I
dlatego możemy stwierdzić, że praktycznie rzecz biorąc umysł ma nieskończony
potencjał [5].
Ma. Ale wykorzystywany jest w minimalnym stopniu. I to nie z winy
człowieka. Dlaczego nie jest wykorzystywany, nie wiadomo. Ale nie ten temat
stanowi istotę naszych rozważań.
Zasadniczą sprawą jest to, że umysł ten może istnieć w niewyobrażalnie
wąskich przedziałach własności fizykochemicznych związków, które go otaczają.
Wobec ogromu, pustki i krańcowych warunków panujących w kosmosie, tylko Ziemia -
według naszej obecnej wiedzy - jest jedynym jego przytuliskiem. Posiada bowiem
zdolność kreowania warunków niezbędnych dla jego zaistnienia i bytowania. Nie
wiem, czy z racji jego minimalnego wykorzystania czy też z innych powodów,
działanie ludzkości jako gatunku zdaje się potwierdzać albo skłonności
samobójcze, albo - co jest bardziej optymistyczne - jego niedojrzałość i
lekkomyślność. Poprzez swoją zachłanność i egoizm pojedynczych jednostek, który
skumulowany tworzy potężną siłę, owa niezwykle subtelna równowaga której
istnieniu zawdzięczamy działanie umysłu, a tym samym istnienie człowieka,
zostaje w obecnych czasach zachwiana. Spróbujmy to wykazać w skali makro.
5. Przemiany energii na Ziemi.
Na rysunku 1 przedstawiono obieg spalania i fotosyntezy w przyrodzie. Ze
Słońca dociera przeciętnie 1,35 kW/m2 energii ([9], jest to tzw. stała
słoneczna. Na rysunku uściślono jej wartość zgodnie z najnowszymi danymi [3]).
Rośliny wykorzystują ok. 1% z tej ilości absorbując z atmosfery dwutlenek węgla
oraz wodę z otoczenia. W wyniku reakcji biochemicznych w ich organizmach
wydzielany zostaje do atmosfery tlen. Rośliny częściowo są pożerane przez
zwierzęta i ludzi, częściowo zaś obumierają, tworząc cmentarzyska, które
mieszając się z glebą, macerują się jak dobre wino, przetwarzając się w to, co
nazywamy węglem, ropą naftową, gazem ziemnym - czyli pierwotnymi nośnikami
energii. Jest to nic innego, jak zakumulowana energia Słońca.
Czas przetworzenia energii promieniowania Słońca w pierwotne źródła energii
jest niebagatelny: około miliona lat. Spalając węgiel, gaz ziemny, ropę i jej
przetwory zużywamy energię dostarczoną na Ziemię około miliona lat temu i
zakumulowaną przez naszą planetę (rys. 2, [9]).
6. Zapotrzebowanie na energię.
Organizm człowieka dla utrzymania się przy życiu potrzebuje niezwykle mało
energii: tyle, co kiepska żarówka, 75 W. Drugie tyle wymaga praca mięśni.
Jednakże znacznie więcej energii wymaga zaspokojenie jego potrzeb bytowych,
produkowanych przez szeroko pojęty przemysł, karmiony głównie energia pochodzącą
ze źródeł pierwotnych: około trzydziestu razy więcej (rys. 1, [9]). Jest to tak,
jakby każdy z nas miał do dyspozycji 30 niewolników, pracujących na zaspakajanie
uzasadnionych naszych potrzeb i nie zawsze uzasadnionych zachcianek. Wraz z
rozwojem naszej cywilizacji technicznej ilość ta będzie rosła, ponieważ wzrost
dobrobytu materialnego wiąże się ze wzrastającym zapotrzebowaniem na energię.
Ponadto ilość ludzi na Ziemi rośnie w zastraszającym tempie, nasze zaś
rozważania dotyczą wartości średnich, przypadających na jedną osobę. Oznacza to,
że z jednej strony jej konsumpcja będzie rosła, z drugiej zaś, że powstaną
niezwykłe napięcia społeczne. Trudno sobie bowiem wyobrazić, żeby kolosalna i
stale rosnąca dysproporcja w jakości życia potężnych grup ludzkich miała być
czynnikiem stabilizującym pokój na Ziemi. Ale pomińmy ten problem.
Przez ostatnie dziesiątki tysięcy lat ekosfera Ziemi znajdowała się we
względnej równowadze dynamicznej dzięki zjawiskom fotosyntezy i spalania. Skład
chemiczny atmosfery, wód i gleby w skali makro pozostawał praktycznie stały a
nadmiar energii otrzymywanej ze Słońca magazynowany był w węglu, ropie naftowej
i gazie. Te też źródła - w skali życia ludzkości - nieodnawialne, stały się
przedmiotem rabunkowej eksploatacji przez, jak to określił Lem, "drapieżną
małpę", która nie myśląc o przyszłości swojego gatunku i prowadząc nieustanne
krwawe kłótnie narusza w tej chwili w sposób nieodwracalny ową delikatną
równowagę dynamiczną. Z rys. 1 wynika, że w latach siedemdziesiątych ilość
energii niezbędnej do utrzymania życia na Ziemi poprzez spalanie organiczne
wynosiła 13,5 W/m2, natomiast spalanie pierwotnych nośników energii przez
szeroko pojęty przemysł służący zaspokajaniu potrzeb ludzkich - 400 W/m2. Liczba
pierwsza na skutek degradacji życia na Ziemi ma od dawna tendencję malejącą,
druga zaś rosnącą. Oznacza to, że coraz bardziej ubywa tlenu w atmosferze,
rośnie zaś ilość dwutlenku węgla, tlenków azotu, pyłów. Maleją zasoby
nieodnawialnych źródeł energii, rośnie zanieczyszczenie wód i gleby. Nie będę
tego tematu rozwijał. Dodam tylko, że straty wynikające z zanieczyszczenia
środowiska naturalnego w Polsce oceniane są na 11,5% dochodu narodowego [8].
Oznacza to że co dziesiąty człowiek w kraju pracuje wyłącznie na to aby
pozostałych dziewięciu mogło ten kraj bezpowrotnie niszczyć.
7. Najbliższa przyszłość.
Według Skolimowskiego [6] być albo nie być człowieka na tej planecie
rozstrzygnie się w ciągu najbliższego półwiecze. Z tym, że Polska jako kraj
zacofany cywilizacyjnie i technicznie nie jest sobie w stanie uzmysłowić tego
faktu tak dobitnie, jak najbardziej rozwinięte kraje świata, doświadczające tego
zagrożenia na codzień. I właśnie wynikające z tego doświadczenia wnioski
powodują, że są one pierwszymi usiłującymi przeciwdziałać jemu w sposób bardzo
zdecydowany. Nie oznacza to jednakże, iż Polska jako kraj jest tutaj zupełnie
bezradna i nie zauważa istniejących przed nią zagrożeń. Świadczyć o tym może
niedawny raport [7] Polskiej Akademii Nauk. Wynika z niego, że w Polsce
zagrożonych jest 75% lasów, że do 2030r. jeziora nadmorskie staną się słone;
zalane zostaną Żuławy i inne obszary depresyjne a poziom wody w Bałtyku może się
podnieść o ponad dwa metry, co spowoduje zalanie obszaru na którym dzisiaj
mieszka 250 000 osób. Wynika to z powstającego efektu cieplarnianego, który może
spowodować w tym czasie podniesienie się średniej temperatury letniej o dwa
stopnie, a średniej temperatury w zimie o sześć stopni Celsjusza. Oznacza to
zwiększenie się ilości opadów przy potęgującej się suszy na skutek bardziej
intensywnego parowania, znacznej zmiany klimatu, postępującego stepowienia
dużych obszarów gruntów i nie wywołanych polityką zmian geograficznych, takich
jak np. podzielenie się Helu na szereg wysp, który może wyglądać podobnie jak za
czasów pierwszych Piastów. I nie są to bynajmniej wszystkie zagrożenia.
Niekiedy odnoszę wrażenie, że nad chorą Ziemią czuwa jakiś kosmiczny
anestezjolog. W anestezjologii bowiem ciężko choremu podaje się częstokroć gaz
rozweselający aby ulżyć jego cierpieniom. W atmosferze naszej planety pojawia
się coraz to więcej tlenków i podtlenków azotu. A to, co w nomenklaturze
chemicznej nosi nazwę podtlenku azotu, to właśnie gaz rozweselający.
Oby to była prognoza samoniszcząca się, to znaczy taka, która stymuluje
działania mające na celu przeciwstawienie się jej wnioskom.Władysław
Tomczak
Powyższy tekst został wygłoszony jako referat na rocznicy 25-lecia ukończenia
studiów przez jeden z roczników Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki
Wrocławskiej.
Literatura.
[1] Drapieżna małpa, Wywiad ze Stanisławem Lemem. Gazeta Wyborcza,
20.02.94.
[2] Waldemar Galos, Wpływ Słońca na biosferę Ziemi. Era Wodnika 2/93.
[3] Edward Kostowski, Promieniowanie cieplne, PWN, Warszawa 1993.
[4] Notre Uniwers, Hatier, Paris 1984.
[5] Katarzyna Gozdek-Michaelis, Supermożliwości twojego umysłu. Comes,
Warszawa, 1993.
[6] Henryk Skolimowski, Filozofia żyjąca, Pusty obłok, Warszawa 1993.
[7] Człowiek i środowisko, raport PAN pod redakcją Stefana Kozłowskiego.
Warszawa 1994.
[8] Przemysłowa energia odpadowa, PWN, Warszawa 1994.
[9] Pierre Le Goff, Energetique industrielle, tome 1, Technique &
Documentation, Paris 1979.
rys. 1. Obieg spalania i fotosyntezy
rys. 2. Schemat przekazywania energii zakumulowanej
za pomocą fotosyntezy
"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 9 (63), Wrzesień '94