Strona główna 

ZB nr 11(65)/94, listopad '94

CYTAT MIESIĄCA

Arytmetyka przeciw etyce - ze Stanisławem Lemem rozmawia Krzysztof Mroziewicz, "Polityka", 17.9.94.

-- Kiedy pojawili się Zieloni, Pan zapewne im sprzyjał?
S.L. W miarę. Mogę powiedzieć, że jestem raczej obserwatorem i świadkiem, nie wyzbytym sympatii. Uważam na przykład, że poszczególne fronty aktywności Zielonych zasługują na rozmaitą ocenę. Jestem całą duszą - chociaż to może irracjonalne - za tymi, którzy wypływają na morza, ażeby uniemożliwić Norwegom mordowanie wielorybów.
-- Codziennie prawie nieodwracalnie ginie jeden gatunek zwierząt i wychodzi na to, że w połowie XXIw. poza zwierzętami udomowionymi i użytkowymi (bydło, nierogacizna) - ogromna większość gatunków będzie wytrzebiona w sposób nieodwracalny. (...) Ale myśli pan zapewne, że prognozy polityczne to jest humbug i że nimi zajmować się nie trzeba?
S.L. Próbować można. Zawsze mówiłem tak: nie wiem, co będzie za pięć lat, co za dziesięć. Ale jako tako orientuję się w tym, co może być za 120 lat. W ciągu następnego stulecia musi zostać zahamowany przyrost ludzkości, wszystko jedno jak. "Wszystko jedno" nie w sensie moralnym. W sensie fizycznym. Ilość globalna tlenu w atmosferze odpowiada globalnej masie substancji żywej na Ziemi. Bredzi ten, kto mówi, że za pomocą jakiejś oczyszczalni będzie można przekształcić ocean światowy w źródło wody pitnej.
-- Czy z tego, co pan mówi, wynika, że Polska nie ma wyjścia, tylko musi pogodzić się z sytuacją kraju Trzeciego Świata?
S.L. Myślałem tak: pochód, który można sobie wyobrazić, to czołówka państw najbogatszych, potem Europa Środkowa i Wschodnia, a wreszcie Trzeci Świat. Ten pochód może się rozerwać. Polska może zostać przerzucona impetem do tyłu. W pewnym sensie usiłują z nas zrobić zaścianek siły klerykalne. I ja się temu nie dziwię, nie dlatego, że one chcą zawłaszczyć Polskę jako ośrodek jakiejś przyszłości misyjnej, lecz po prostu dlatego, ponieważ obawiają się, i częściowo słusznie, utraty wpływów.
-- Dalekosiężne prognozy muszą mieć charakter bardzo ogólnikowy. Można powiedzieć tak: nastąpią zmiany, których przewidzieć nie jesteśmy w stanie i to będą zmiany zarówno ilościowe, jak i jakościowe.

ANTYCYTAT MIESIĄCA

Oto cytat pożałowania godny, wyjęty z Tygodnika Informacyjno-Reklamowego "Market" z 30.8.94, przedstawiony przeze mnie jako satyra na świadomość ekologiczną społeczeństwa naszego polskiego (a prasowej braci w szczególności!):
Zawiązuje się w Poznaniu Społeczny Komitet do Walki z McDonaldem. Niestety, nie udało nam się ustalić, kto za tym stoi. Podejrzewamy tylko, że Komitet zrzesza wszystkich tęskniących za obskurnymi budkami z napisem "ROŻEN", w których podaje się kawałek spalonej kiełbaski z rusztu na tekturowej tacce oraz ciepłe piwko. Przecież nie wszystko, co wracając pośpiesznie do Europy odrzuciliśmy, było takie złe.
Czyżby?
Milena

Dla pragnących innego dowodu na istnienie jednorożca, niż te sześć wspaniałych gobelinów, zawieszono na ścianie róg zwierzęcia przechowywany wcześniej w skarbcu królewskiej bazyliki St.Denis. Róg jest imponujący, lecz niestety z wosku. Może jest woskową kopią prawdziwego rogu, z którego przyrządzano mikstury i rzeźbiono puchary - jak choćby ten z XV-owiecznego inwentarza skarbca księcia Burgundii. W inwentarzu zapisano: Puchar z rogu jednorożca, inkrustowany złotem, sztuk jeden. Czy i ten puchar był wymysłem? Puchar naprawdę istnieje, zrobiono go z zębu delfina. W Morzu Śródziemnym wokół północnych wybrzeży Afryki? i w ciepłych morzach Azji żyje delfin zwany Nerval monoceros. Jego ząb mierzący niekiedy dwa, trzy metry, przypominający róg, służył do wyrobu drogocennych naczyń i medykamentów. Czyżby więc jednorożec był wytworem fantazji? Mówi się teraz tak dużo o ochronie zwierząt, ocaleniu ginących gatunków. Zakazuje się polowań na pandy, wieloryby, białe tygrysy. Czemu by nie chronić ginących zwierząt ludzkiej fantazji: gryfów, sfinksów, syren, wilkołaków, jednorożców. Do ich przetrwania wystarczy tak niewiele - nasza wiara, że istniały. Ratujmy więc jednorożce.
Manuela Gretkowska, Kabaret Metafizyczny, Wydawnictwo W.A.B., Saska 57/14, 03-948 Warszawa, /fax: 0-2/617-51-60.




ZB nr 11(65)/94, listopad '94

Początek strony