"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 12 (66), Grudzień '94
Wiele zależy od nas, czyli "idzie rak nieborak..."
Czynnikami, które najmocniej wpływają na występowanie raka są: czynniki.
dietetyczne oraz palenie tytoniu. Przy czym te pierwsze mogą w wielu przypadkach
dwukrotnie przewyższać oddziaływanie tego drugiego.
W raporcie Phisicians Society for Responsible Medicine znajdujemy rozdział
poświęcony zależnościom, jakie występują pomiędzy spożyciem tłuszczów a
powstawaniem nowotworów. Prowadzone na całym świecie badania wykazują, że
wskaźnik śmiertelności wskutek nowotworu piersi i okrężnicy jest związany z
wielkością spożycia tłuszczów na osobę (Nowe Cztery Grupy Pokarmów.
Polskie Towarzystwo Medycyny Humanistycznej, Warszawa, 1992, maszynopis). Niską
zachorowalność na nowotwór piersi mają tradycyjne społeczności japońskie,
okazuje się jednak, że u Japonek, które przebywają na emigracji w Stanach
Zjednoczonych notuje się podobną zachorowalność, jak u kobiet amerykańskich. Nie
wiąże się to oczywiście z faktem przemieszczenia do obszarów bardziej
uprzemysłowionych, co w jeszcze bardziej widoczny sposób potwierdza przykład
Nowej Zelandii, gdzie panują zachodnie zwyczaje żywieniowe oraz wysoki wskaźnik
zachorowalności mimo niskiego poziomu uprzemysłowienia i nie-miejskiego
charakteru tego kraju. (Neal D. D.Barnard, The Power of Your Plate, Book
Publishing Company, 1990). Zmieniające się zwyczaje w samej Japonii, jej upo
dabnianie się do krajów Zachodu powoduje systematyczny wzrost zawartości
tłuszczu w diecie oraz, co za tym idzie, wzrost zachorowalności na
nowotwory.
Istotne jest także spostrzeżenie dotyczące korelacji między zachorowalnością na
nowotwór piersi, a tym czy tłuszcze są pochodzenia zwierzęcego czy roślinnego.
Okazuje się, że tłuszcze pochodzące z mięsa i nabiału mają znacznie większy
wpływ na zachorowalność, niż tłuszcze roślinne (badania porównawcze prowadzono w
30. krajach). Najnowszy raport dotyczący zdrowia i odżywiania, sporządzony
przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) sugeruje, że spożycie tłuszczów powinno
stanowić poniżej 20% poboru kalori,i by można było zaobserwować efekty
zapobiegawcze (Nowe Cztery Grupy Pokarmów. PTMH, maszynopis). I
rzeczywiście, tradycyjna japońska dieta, przy której obserwowano niską.
zapadalność na nowotwory piersi i okrężnicy zawierała od 10-15% tłuszczów.
Natomiast przy standardowej diecie zachodniej są znaczne trudności z obniżeniem
tego poziomu tak, by tłuszcze dostarczały poniżej 30% kalorii (zwykle
dostarczają dużo więcej). Raport Nowe Cztery Grupy Pokarmów (maszynopis
PTMH) mówi wyraźnie: Dieta oparta na mięsie nie może być nisko tłuszczowa.
Większość rodzajów chudej wołowiny zawiera sporo poniżej 30% tłuszczu. To
samo dotyczy drobiu, ryb oraz nabiału - zawierają tłuszcz i cholesterol. Doktor
Medycyny Oliver Alabaster w swojej książce The Power of Prevention
(Saville Books, 1986) twierdzi, podobnie jak raport WHO, że poziom 20% kalorii
z tłuszczu powinniśmy uważać za górną, nieprzekraczalną granicę. Oczywiście
wysoki poziom tłuszczów w diecie niekoniecznie musi wiązać się z samymi
produktami pochodzenia zwierzęcego: w procesie smażenia warzywa mogą
zaabsorbować dużą ilość tłuszczów (np. chipsy, frytki). Można też przesadzić z
dodawaniem do potraw olei warzywnych, które zaleca się do spożycia ze względu na
efekt obniżania poziomu cholesterolu. Obecnie przeciętnie w diecie Amerykanina
40% kalorii pochodzi z tłuszczu (Neal D.Barnard, The Power of Your
Plate).
Sto i więcej lat temu, w krajach zachodnich pierwsza miesiączka u dziewcząt
pojawiała się w wieku około 17 lat, w azjatyckich i afrykańskich wioskach wciąż
pojawia się mniej więcej w tym wieku. Kraje uprzemysłowione, promując wysoką
zawartość tłuszczu w diecie doprowadziły do obniżenia się wieku, w którym
występuje pokwitanie. Wiąże się to prawdopodobnie z nienormalnym wzrostem
poziomu żeńskich hormonów płciowych, które są też znane z tego, że wspierają
rozwój raka piersi i narządów rozrodczych. Stąd wcześniejsze występowanie
pierwszej miesiączki w społeczeństwach o diecie wysokobiałkowej i
wysokotłuszczowej jest oznaką. zwiększonego ryzyka zapadalności na nowotwór
piersi.
Konieczna jest zmiana przyzwyczajeń żywieniowych. Propagować należy dietę z
niską zawartością tłuszczów i taką, która wyklucza tłuszcze odzwierzęce. Pozwoli
to obniżyć radykalnie ryzyko zachorowania na nowotwór (w tym na nowotwór piersi)
oraz przywróci pojawianie się pierwszej miesiączki w bardziej odpowiednim dla
organizmu kobiety wieku. Przy okazji też rozwiązany zostanie społeczny problem
związany z ciążą u nastolatek.
Doktor Medycyny Denis Burkitt był tym, który odkrył, jak wielki wpływ na nasze
zdrowie ma błonnik. Brak w diecie błonnika (jego mała ilość) jest czynnikiem
ryzyka nowotworów zwłaszcza układu trawiennego, ale - jak twierdzi dr Burkitt -
również raka piersi, gdyż podobnie jak tłuszcze błonnik wpływa na poziom
hormonów płciowych regulując metabolizm cholesterolu. Pokarmy pochodzenia
zwierzęcego nie zawierają błonnika w ogóle. Również błonnika pozbawione są
pokarmy sztucznie oczyszczone, jak np. biała mąka i wypiekane z niej białe
pieczywo. W królestwie roślin zaś błonnik występuje powszechnie. Niektórzy
badacze przyjmują jako czynnik ryzyka w powstawaniu choroby nowotworowej również
zbyt dużą ilość białka w standardowej diecie naszych czasów - dieta
wysokobiałkowa to ta z dużą ilością produktów pochodzenia zwierzęcego. Inni
uczeni kierują uwagę na fakt, że różne związki. chemiczne takie jak np. DDT mają
tendencję do kumulacji w organizmie zwierząt i chemikalia te obarczają częścią
odpowiedzialności za ryzyko zachorowania. Dodaje się do listy tych trujących
związków jeszcze te, które wraz z paszą hodowcy podają zwierzętom m.in.
antybiotyki. Jeśli wiesz, że pokarmy pochodzenia zwierzęcego zawierają
mnóstwo substancji, która są uważane za potencjalnie groźne - mówi cytowany
wcześniej dr O.Alabaster - to nie ma wielkiego sensu w tym by je dalej
spożywać. (Neal D.Barnard, The Power of Your Plate.) Ta sama uwaga
dotyczy w oczywisty sposób palaczy. Fakt, że dieta i palenie tytoniu są
odpowiedzialne za 70 - 80'% przypadków raka oznacza, że ilość zachorowań na raka
zależy od decyzji, które podejmujemy sami.
Janusz Reichel
PROBLEMY SOZOLOGICZNE KRAKOWA (ZB 10/94)
I NIE TYLKO
W jakże słusznym ideologicznie tekście znajdują się błędne merytorycznie
stwierdzenia, co zniekształca obraz rzeczywistości, jaki tekst w zamierzeniu
miał wiernie przedstawić. Wymaga to więc sprostowania.
Otóż autor uważa, że zły stan zdrowia mieszkańców Krakowa jest spowodowany tym,
że: środowisko Krakowa jest środowiskiem patologicznym. Nastąpiło tu
przekroczenie zdolności adaptacyjnych organizmu ludzkiego. Po czym autor
wymienia, w kolejności przypadkowej, szereg schorzeń, których przyczyną ma być
rzekomo zatrute środowisko, np. choroby układu krążenia.
Spójrzmy najpierw dosłownie na statystyczny udział powodów zgonów w Polsce. Oto
dwa główne:
miażdżyca (zawały, wylewy) 52%
nowotwory 17%.
To są więc główni zabójcy. Trzeba też dodać, że zbliżony układ przyczyn zgonów
dotyczy całego terenu Polski, łącznie z miejscami, gdzie woda czysta i trawa
zielona. A wielkości bezwzględne nie są aż tak różne, jak można by oczekiwać,
biorąc pod uwagę warunki środowiskowe.
Bo też przyczyną podstawową zawałów i wylewów krwi do mózgu nie jest skażenie
środowiska, ale nieodpowiednie odżywianie - głównie spożycie mięsa i tłuszczów
zwierzęcych. Ma ono także wpływ na powstawanie nowotworów, nie tylko
bezpośredni, ale także pośrednio, gdyż mięso (a także produkty zwierzęce, mleko,
jajka) kumuluje w sobie m.in. silnie rakotwórcze dioksyny (patrz ZB 9/94).
Cóż, ten błąd w zakresie określania rzeczywistej przyczyny złego stanu zdrowia
Polaków jest bardzo rozpowszechniony... przez massmedia i bezrefleksyjnie
przyjmowany przez większość ludków: bo tak podała Gazeta albo prof. dr X.
By nie szukać daleko tego typu przykładów: W ZB 9/94 Andrzej Delorme w tekście
O sprawiedliwość w powszechnej ochronie zdrowia słusznie w zasadzie
podkreśla, że: najistotniejszą rolę w utrzymaniu zdrowia oraz w profilaktyce
najbardziej dziś groźnych w krajach uprzemysłowionych chorób układu krążenia i
nowotworowych odgrywa nieuleganie złym nawykom. I tu wymienia owe nawyki w
dowolnej kolejności: palenie tytoniu, nadmierna konsumpcja alkoholu oraz
niewłaściwe odżywianie. Dalej pisze: Prawdy te znajdowały (i nadal
znajdują) liczne potwierdzenia, o których mówi się i pisze wiele, nie ma więc
potrzeby rozwijania tu odpowiednich uzasadnień. - Jednak, jak się okazuje,
sprawa wymaga ciągłego rozjaśniania.
I tak np. palenie tytoniu, choć wybitnie niezdrowe, samo w sobie w małym tylko
stopniu przyczynia się do rozwoju chorób układu krążenia. Najlepszym tego
przykładem jest niska śmiertelność z powodu tych chorób wśród Japończyków,
nałogowych palaczy. Po prostu jedzą mało mięsa. Jak to można zobaczyć na filmie
Diet for a New America (scena operacji na otwartym sercu) zaczopowana
tętnica nie jest wypełniona smołą z papierosów, ani nikotyną, ale złogami
cholesterolu, który dostał się tam z pożywienia.
Cóż, akcja dezinformacyjna na temat przyczyn chorób, prowadzona przez massmedia,
lekarzy (tak!) i kogo tam jeszcze, musi przynosić efekty. I tak np. w
"GW" 233 w tekście Nie pal sobie życia, sygnowanym przez Leszka
Michno i Olenę Skwiecińską, autorzy podają nieprawdziwą informację, jakoby w
1990r. w Polsce aż 32% zgonów związanych było z nowotworami, powstałymi na
skutek palenia papierosów. Tymczasem, jak podają dane statystyczne, nowotwory
ogółem to tylko (aż) ok. 17% - widocznie dla wzmocnienia wymowy tekstu autorom
potrzebna była większa liczba. W artykule sugeruje się także, że to palenie
papierosów jest główną przyczyną chorób układu krążenia. Nie wiedzieć tylko,
dlaczego pali ok. 50% społeczeństwa, a na zawały i wylewy umierają w zbliżonej
proporcji i palący, i niepalący.
Aha, aktualnie mieszkam w Katowicach, 1,5 km od Huty "Bato-ry", 1,5 km od
Zakładów Chemicznych "Hajduki", 1,5 km od Huty "Kościuszko", 2,5 km od Huty "Ba-
ildon" itd. itp., a także 500 m od "rzeki" Rawy, w której stężenie wody waha się
od 50 do 80% (tu już podaję z sufitu, w każdym razie jest to ściek) - żyję więc
w środowisku nienaturalnym, ale nie zamierzam chorować na miażdżycę, bo - jeśli
pominąć sprawy genetyczne - tylko ode mnie zależy, czy stanę się jej ofiarą. Nie
zamierzam też chorować na wiele innych chorób, chociaż - gdy piszę ten list,
jestem akurat przeziębiony. Może podtruły mnie wyziewy z huty?...
Reasumując - nasze zdrowie zależy przede wszystkim od nas samych:
od naszego sposobu odżywiania, od trybu życia - ćwiczeń ruchowych, hartowania
organizmu, wypoczynku, a w znacznie mniejszym stopniu niż się to powszechnie
sądzi;
od stanu środowiska naturalnego (przynajmniej do takich granic, jaki określa
aktualny stan środowiska, np. w Krakowie czy Katowicach).
Krzysztof Żółkiewski (prz.s.st.)
Katowice
"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 12 (66), Grudzień '94