Strona główna 

ZB nr 1(67)/94, styczeń '95

Blokowiska w natarciu
DZIEKI NIEFRASOBLIWOŚCI URZEDNIKÓW I AROGANCJI WOJSKOWYCH WE WROCŁAWIU MOŻE UMRZEĆ 100 DRZEW!

We Wrocławiu, w centrum miasta, przy jednej z najbardziej zatłoczonych i ruchliwych ulic (Powstańców śląskich) prawdopodobnie umrze park. Park liczy ponad 100 drzew, w tym wiele 50-letnich! Dlaczego tak sie stanie? Dlaczego w rejonie kleski ekologicznej, w chorym polskim mieście niszczy sie resztki zieleni? Otóż dlatego, że ktoś chce sie wzbogacić, ktoś zainwestował duże pieniądze, a ktoś sie boi.

Wzbogacić sie chcą projektanci i przedsiebiorstwo budowlane. Mówią: jakie 100 drzew? Wytniemy tylko 40, a za to posadzimy 80 nowych! Duże pieniądze to wojsko, które kupiło ten park za 4 mld (!) od urzedników - to oni sie boją. My, którzy ani sie nie boimy, ani nie mamy wielkich pieniedzy, tylko chcemy mieć czym oddychać - mówimy NIE dla bloku (bedzie to 6-pietrowy moloch, długi na prawie 200m!) zamiast parku, NIE dla 80. kutów zamiast 100 drzew!

18.10.94 MY, tj. ekolodzy z wrocławskiej Fundacji Oławy i Nysy Kłodzkiej, uczniowie z okolicznych szkół oraz po prostu ludzie z okolicy postanowiliśmy popsuć troche humor inicjatorom tak wspaniale zapowiadającej sie inwestycji. Otóż tego dnia, o godz. 1030 miała sie odbyć wizja lokalna z Urzedu Miasta, w celu dopełnienia formalności budowlanych. Szanowne gremium (w tym Pan Major, Pan Inżynier, Pan Projektant, Pan Urzednik itd.) przybyło punktualnie, ale zamiast bezbronnych drzew spotkały ich same niespodzianki...

Najpierw dopadli ich wścibscy dziennikarze - á propos, media spisały sie doskonale, nadawały o tej akcji nasze lokalne rozgłośnie radiowe, telewizja puściła, jako drugą wiadomość dnia, skrót z tej akcji, a nastepnego ranka wszystkie gazety pełne były zdjeć z zagrożonego parku.

Nastepną niespodzianką dla naszych decydentów (stąd te zdjecia w prasie) był wygląd drzew. Zamiast milczeć, czego sie po nich spodziewano, drzewa "przemówiły". Na czarnym materiale, zawiązanym dookoła drzew, krzyczące białe litery przekazywały dwie informacje: S.O.S. i JA UMRE. Zaskoczeniem okazała sie też wizyta "prawdziwego" profesora dendrologii Uniwersytetu Wrocławskiego oraz "prawdziwego" architekta - którzy byli przeciwni budowie; wiec nie same "oszołomy" są ekologami... Na koniec pojawiło sie kilkudziesieciu uczniów pobliskiego liceum, którzy zaczeli skandować: Ratujmy park! Ratujmy park... Skonsternowani urzednicy odjechali. Drzewa, póki co, zostały.

Sprawa tego parku ciągnie sie kilka lat. Mimo protestów mieszkańców (łącznie z rozprawą sądową), organizacji ekologicznych (np. Polskiego Klubu Ekologicznego), autorytetów naukowych (!), wojsko uporczywie lansuje swoje blokowisko! Jak długo jeszcze partykularne interesy wrecz automatycznie bedą zwycieżać myślenie proekologiczne? Kiedyż wreszcie decydenci - i nie tylko - pojmą fakt, że nic im nie przyjdzie z najwiekszych choćby pieniedzy, jeśli nie bedą mieli czym oddychać?

Piotr Hańderek




ZB nr 1(67)/95, styczeń '95

Początek strony