Strona główna 

ZB nr 2(68)/94, luty '95

RECENZJE

WYRAŹNY MOTYW BUGAJSKIEGO

Film ciężki do oglądania, podobnie zresztą jak słynne Przesłuchanie. Najwyraźniej jest to więc świadomy zamysł reżysera, żeby ciekawa akcja nie zdominowała głębszego przesłania, a widz, zamiast zapomnieć o świecie, musiał o nim myśleć. Czyli film ambitny, a jednak dający się oglądać. Sam Bugajski w wypowiedzi cytowanej przez "Gazetę Wyborczą" stwierdził: W Ameryce Północnej ludzie za bardzo przywiązali się do postaw pacyfistycznych. A czasem słuszne są wojny, w których bronimy jakichś wartości. Chciałem w "Wyraźnym motywie" pokazać, że ideologia nie uwzględniająca życia jest bezwartościowa. Wojna, prowadzona przez samotnego Indianina imieniem Artur, z wielkim biznesem nie jest romantyczna, ale pokazana prawdziwie, jest groźna i okrutna. Zanim jeszcze przeczytałem wypowiedź Bugajskiego, wyobraziłem sobie, że Artur to postać jeszcze bardziej metaforyczna, a końcowe, odnoszące się do niego Utonął, ale może wrócić symbolizuje gniew natury, która wiele wytrzymuje, lecz może się zagniewać i być tak bezlitosna, jak ów bohater. Zamiar Bugajskiego był więc bardziej bezpośredni. W takim ujęciu ważniejsza staje się postać McGuire'a - prawnika próbującego bronić lasu w sądzie i ponoszącego kolejne porażki. Są one nieuniknione, bo: właściciel papierni daje pracę i rozwija teren. Jednak McGuire jest bezradny w każdej sytuacji, gdy zdany jest na samego siebie. Z uwagi na osobiste przeżycia, najmilsza była mi scena w motelu, kiedy nasz uprzejmy adwokat próbował uciszyć towarzystwo bawiące się przed telewizorem. I znowu był bezradny. To znak, że tyrania barbarzyństwa nigdy nie daje się pokonać przy pomocy grzecznych uśmiechów i pokornych próśb. Z ogromną satysfakcją patrzyłem, kiedy na ekranie Artur rozprawiał się z ludźmi, którzy uważali, że jeżeli większość jest za hałasem, to wszystko jest ok. McGuire protestował, ale co czuł naprawdę, miało się dopiero okazać w kluczowej dla filmu scenie misteriów, kiedy w indiańskim wigwamie amerykański prawnik musiał stanąć twarzą w twarz z własnymi uczuciami, czyli z samym sobą. Tylko nie przeraź się samego siebie - ostrzegał go stary wódz. McGuire zapytany, co zrobiłby z fabrykantem niszczącym lasy, odpowiada: Obdarł bym go ze skóry. Ale potem czar pryska i znów pojawia się maska amerykańskiego uśmiechu. Indianie - przeciwnie - rzadziej się uśmiechają, ale to właśnie nadaje im autentyzm. Autentyzm, bycie sobą versus sztuczność to jedna z zasadniczych opozycji tego filmu. Z jednej strony prawnicze formuły, które tworzą silni, bogaci i manipulowana przez nich większość, pacyfistyczny McGuire i bestialska policja, z drugiej wojownik działający zgodnie z własnym gniewem i poczuciem sprawiedliwości. Poznaj samego siebie - ten napis wyryto kiedyś u wejścia do wyroczni delfickiej, a w filmie Bugajskiego mógłby się on znaleźć przed indiańskim szałasem. Bycie sobą to coś, czego zachodnia cywilizacja boi się najbardziej, bo sama już dawno przestała służyć człowiekowi i zaczęła żyć jego kosztem. Jest to strach złego pana, który boi się, że niewolnicy zaczną niezależnie myśleć i prawdziwie czuć.

Na końcu filmu McGuire znów się uśmiechnął, choć wszystko, co przeżył, może być uznane za koszmar. Tym razem nie był to jednak przymilny grymas, ale uśmiech kogoś, kto będąc fizycznie dojrzałym mężczyzną, w końcu przeszedł prawdziwą inicjację i poznał prawdę o sobie i życiu takich, jakie są. Wypowiedziane w filmie słowa: Indianie przyprawiają mnie o dreszcze, jakby wiedzieli coś, czego my nie wiemy, to właśnie strach infantylnych przedstawicieli "naszej" cywilizacji przed dojrzałością "dzikich". Strach kogoś żyjącego na niby w plastikowo-gazetowej rzeczywistości przed kimś żyjącym naprawdę. Strach, że kiedyś trzeba będzie za wszystko zapłacić.

Olaf Swolkień

*) "Clearcut", Kanada 1991, reż. Ryszard Bugajski (98 min.). Adaptacja powieści M.T. Kelly'ego "A Dream Like Mine".

PRZYMIERZE Z LASEM

To książka autorstwa Witolda Koehlera. Opisuje on w niej szereg zagadnień dotyczących lasu. Znaleźć tu można informacje o tym, jak powstawały puszcze oraz jak żyją i funkcjonują ekosystemy leśne. Oczywiście, znajduje się tu też dużo o wpływie gat. homo sapiens na kompleksy leśne i w ogóle przyszłość lasu. A oto parę ciekawych fragmentów.

W puszczy nie ma szablonu, ładu, ani przestrzennego, ani czasowego. Doskonałość jej wyraża się w pozycji przystosowań realizujących się w mikrofragmentach zharmonizowanej całości...

Lasy naturalne nie mają wieku - są nieśmiertelne. Drzewostany sztuczne żyją w określonych rytmach kolejnych pokoleń: można to także wyrazić inaczej - działają one w tzw. cyklach produkcyjnych. Mają one zatem swe dzieciństwo, młodość, wiek dojrzewania i wiek rębności... Rodzą się, lub inaczej, "są rodzone" - i są zabijane.

To już nie szkółki, ale olbrzymie inkubatory. Obficie nawożone, obsługiwane przez deszczownie, zaopatrzone w magazyny dla szerokiego zestawu insekcydów, fungicydów i herbicydów oraz opylaczy, zraszaczy, zamgławiaczy. Tu już nie będą wyrastać siewki sposobne do bytowania w trudnych warunkach leśnych, tu będą rozpieszczone, syte, mocne niemowlęta. - Czy rzeczywiście mocne?

Sztuczny las żyje, jednak postulaty te spełnia w sposób bardzo niedoskonały. Ciąży bowiem na nim przekleństwo nieprawego pochodzenia - choroba, kalectwo i nietrwałość. W takiej sytuacji może się zdawać, że technika nie zawodzi pokładanych w niej nadziei. Mniej lub bardziej skutecznie pomaga łamać przeszkody piętrzące się na drodze ludzkich dążeń. Dokąd jednak prowadzi ta droga?

Nie wierzcie w bezgraniczną uległość natury ani w niewzruszoną potęgę techniki!

Ostrzeżenie przychodzi właśnie z lasu, ekosystemy jego rozpadają się, złącza kruszą się; kroczymy drogą regresu.

Czy aby nie ulegamy dziecięco bezkrytycznej fascynacji, ciesząc się ze zwycięstw techniki nad naturą?

Wszak człowiek jest częścią natury, a zatem jaki jest kres zwycięstw? Jak przekonywująco brzmi deklaracja futurologów spod znaku tzw. "Rzymskiego Klubu": "nie jesteśmy ślepymi wrogami techniki, ale jesteśmy wrogami ślepej techniki"...

Z wyliczeń opartych na materiale obserwacyjno-eksperymentalnym wynika, że 1ha lasu liściastego może zatrzyma w okresie wegetacyjnym 67ton pyłów, zaś lasu iglastego 32-34tony. Niemniej doniosłą rolę pełnią lasy, redukując gazowe skażenia atmosfery przez substancje silnie toksyczne dla człowieka, głównie przez dwutlenek siarki.

Myślę, iż tyle wystarczy, aby zachęcić tych, którzy interesują się lasem do poszukania tej książki w bibliotece.

przymierze z lasem Witold Koehler kaw Warszawa 1983

Mirek Kowalewski
z mondverdaj

ROSYNANT

wiadomości, których nie znajdziesz w "Gazecie Wyborczej"

Ukazały się pierwsze dwa zeszyty zapowiadanego (zob.zb10/94) i niecierpliwie oczekiwanego pisma Stowarzyszenia pnrwi, ROSYNANT. Nowosądeckie Zeszyty Ekologiczne. Jest to pierwsze pismo (dwumiesięcznik) w Polsce poświęcone sprawom kultury ekologicznej. Interesuje nas wszystko to, co nosi w sobie choćby ziarno nowego stylu życia*). Pierwszy 1/2 numer z października/listopada'94 poświęcony jest przede wszystkim đProjektowi las, czyli warsztatom edukacji ekologicznej (Drzewo, Las i Gadająca Łąka). Czytelnik znajdzie w nim program warsztatów, wprowadzenie pióra Marka Styczyńskiego sytuujące Projekt las w określonym kontekście czasowym (szczególnie na podkreślenie zasługuje stwierdzenie, że Poznanie drzewa i zrozumienie społeczności lasu przywiodło nas do zdolności wysłuchania gadającej łąki*). đObecną sytuację polskiego leśnictwa poddanego naciskowi Banku Światowego przedstawia Anny Nacher. Zeszyt zawiera ponadto đwywiad z Januszem Reichelem, đdział recenzji, a w nim omówienie kaset: Gadająca Łąka atmana, Rytuał dla Matki Ziemi i autorskiego wydawnictwa Janusza Reichela. Mocną stroną numeru jest đrelacja z zeszłorocznej trasy koncertowej atmana i Olek Gelba Group, zorganizowanej z okazji Dnia Ziemi'94. Znajdują się w nim także doniesienia z innej sceny: đsanockiej matragony i đnowotarskiej przeklętej ciszy ulic. Dwumiesięcznik obficie ilustrują zdjęcia z warsztatu Gadająca Łąka w 1993. Okładkę zdobi rysunek Janusza Reichela.

Numer 3/4 z grudnia'94 zawiera: đartykuł M.Styczyńskiego o Gadającej Łące ii, ilustrowany przez Agatę Ziobrowską, đgłęboko ekologiczne rozważania o cykliczności przemian Piotra Koleckiego, jak również đomówienie warsztatu Drzewo (z ciekawymi fotografiami). W zeszycie również obszerny đwywiad z Anną Nacher, đrecenzja debiutanckiej kasety Agaty Jałyńskiej i đprzypomnienie Collin Walcott Night, która odbyła się w zeszłym roku w Liciążnej i w... Nowym Jorku. Zeszyt zamykają đplany Stowarzyszenie pnrwi na 1995r. oraz đnota o trekkingu części "Pracowni" w Nepalu. ROSYNANTA wzbogacają grafiki Urszuli Gronostaj, autorki kilku wspaniałych masek animalistycznych, które wykonała dla potrzeb grupy atman. Bez Jej pomocy warsztat Gadająca Łąka ii nie byłby tak udany*). W obu zeszytach znajdują się zespołowe fotografie uczestników warsztatu Gadająca Łąka w 1993 i 1994r.

dr

P.S.1 Uczestnicy warsztatu Gadająca Łąka w 1993/94 mogą otrzymać ROSYNANTA 1/2 oraz 3/4 po przesłaniu na adres Stowarzyszenia pnrwi koperty a-4 i znaczka za 7.500 zł (opłata ta dotyczy dwóch numerów dwumiesięcznika, wzrasta odpowiednio do ilości zamawianych egzemplarzy).

P.S.2 ROSYNANTA można zamawiać w siedzibie Stowarzyszenia "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot", * Piastowska 5, 33-300 Nowy Sącz, ( 0-18/42-28-16.

P.S.3 ROSYNANTA wysyłamy za zwrotem kosztów przesyłki (koperta + znaczek = 10.000 [1]zł).

P.S.4 Możliwość wydawania ROSYNANTA w 1994r. Stowarzyszenie pnrwi zawdzięcza Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży.

*) Cytaty pochodzą z: Poradnika Czynnej Ochrony Płazów, część I, Płazy, Nowy Sącz 1994, wyd. Stow. na rzecz Czynnej Ochrony Zwierząt greenworks i "Rosynanta" 1/2, 3/4 z 1994r.




ZB nr 2(68)/95, luty '95

Początek strony