W sprawie Proklamacji Wewnetrznej a.l.f.

Akcja bezpośrednia?

Poniższe słowa są w znacznym stopniu sprowokowane komentarzem, jakim została opatrzona Proklamacja wewnetrzna A.L.F. i list tejże grupy w zb 11/941). Komentarz ów, a właściwie kilka jego punktów skłoniło mnie do zabrania głosu w sprawie używania przemocy na drodze ku wyzwoleniu zwierząt. Być może moje rozważania zachecą do zabrania głosu przedstawicieli przeróżnych odłamów ruchu animalistycznego, a młodszym Czytelnikom zb ukażą ten problem od troche innej strony, niż miało to miejsce we wspomnianym numerze pisma.

Ruch na rzecz obrony praw zwierząt można podzielić, kierując sie stosunkiem jego uczestników do używania przemocy. Przeciwnicy stosowania takiej formy działania przestrzegają na ogół obowiązującego prawa, natomiast zwolennicy opartych na swego rodzaju przemocy2) przejawach aktywności czesto to prawo łamią. W krajach, gdzie ruch animalistyczny ma długie tradycje, aktywnie walczą o polepszenie doli zwierząt oba odłamy. Tam, gdzie sama idea wyzwolenia zwierząt jest stosunkowo nowa i od niedawna inspirująca jednostki do działania, ruch ten rozwijał sie dotychczas głównie na wzór podobnych organizacji z "Zachodu", wcielających w życie głoszone idee na drodze pokojowej.

Najlepszym przykładem, ilustrującym te teze w naszym kraju jest niezwykle aktywna i prowadzona na wysokim poziomie działalność Frontu Wyzwolenia Zwierząt, który z lokalnej grupy, skupiającej obrońców praw zwierząt (czy też raczej o te prawa sie dopominających) z Grudziądza i okolic, przeistoczył sie w ogólnopolską organizacje, skupiającą pod swym szyldem szereg podobnych grup z całego kraju3). Jednak, jak łatwo można było przewidzieć, musiał predzej czy później nastąpić wzrost aktywności obrońców zwierząt opowiadających sie za używaniem pozaprawnych metod w ramach prowadzonych działań.

Pierwszym znaczącym sygnałem świadczącym o tym fakcie stała sie wspomniana na początku proklamacja jednej z grup tego typu, zamieszczona w zb. W poprzednich latach zdarzały sie akcje o charakterze bezpośrednim, jednak były one efektem działalności odosobnionych jednostek i miało to miejsce bardzo sporadycznie. Proklamacja polskiego a.l.f.-u, a także szereg sygnałów o powstawaniu podobnych grup na terenie całego kraju może świadczyć, że oto doczekaliśmy sie narodzin takiej formy obrony zwierząt (pojawiają sie również pierwsze sygnały o powstawaniu grup tzw. ekotażu, czyli broniących przyrody z użyciem podobnych - tj. pozaprawnych - metod; celowo jednak koncentruje sie na prawach zwierząt, gdyż właśnie ten temat pojawił sie na łamach zb; myśle, że analogie pomiedzy obydwoma ruchami są aż nadto widoczne).

W sytuacji, jaka ma miejsce, chciałbym sie podzielić z Czytelnikami zb kilkoma refleksjami odnośnie metod działania, a także miejsca w dzisiejszym ruchu ekologicznym i proanimalistycznym organizacji o takim charakterze. Być może mój artykuł stanie sie sygnałem do dyskusji na poruszone tutaj tematy. W swych działaniach zwolennicy akcji bezpośredniej kierują sie przede wszystkim współodczuwaniem ze wszystkimi istotami żywymi, jakim ludzie czy to dla zysku, czy dla zaspokojenia własnych absurdalnych żądz i ambicji zadają rany lub pozbawiają życia. Bodźcem do działań bezpośrednich jest czesto dostrzeżenie faktu, iż zmiany umożliwiające zwierzetom życie w pokoju nie nastąpią zbyt szybko i wynikający stąd wniosek, że jeszcze wiele zwierząt zginie z rąk ludzkich oprawców ,zanim powstanie podobne współodczuwające społeczeństwo. Działania a.l.f.-u i pokrewnych mu grup mają na celu m.in. uratowanie życia zwierząt, a także zadanie wymiernych strat osobnikom czerpiącym zyski z procederów wykorzystania "braci mniejszych" oraz przyspieszenie procesu, którego efektem byłoby możliwie maksymalne wyzwolenie zwierząt. Przemoc jest skierowana tylko i wyłącznie przeciwko metodom działania i ich okrucieństwu (zazwyczaj trudnemu do racjonalnego wytłumaczenia), nigdy zaś w ludzi zajmujących sie tak haniebną działalnością. Podstawowym założeniem jest niewyrządzanie krzywdy żadnemu człowiekowi, niezależnie od jego postawy wobec zwierząt. Prawa zwierząt są tylko wtedy coś warte, gdy nie stają sie ważniejsze od podstawowych praw człowieka. Polskie grupy, wybierające akcje bezpośrednią jako metode swej aktywności mają, moim zdaniem, ograniczone możliwości potencjalnego działania. Brak zaplecza technicznego uniemożliwia w chwili obecnej uwalnianie zwierząt z miejsc kaźni, również niska świadomość społeczna stanowi przeszkode, którą muszą wziąć pod uwage zwolennicy takich akcji (z uwolnionymi zwierzetami coś trzeba zrobić - na ogół żyjąc w niewoli są one zupełnie nieprzystosowane do życia na wolności).

Akcje sabotażowe natomiast mogą być bez przeszkód dokonywane już teraz. Wszystkie działania (lecz sensowne), których efektem są wymierne straty (tj. głównie finansowe) poniesione przez oprawców zwierząt, mogą być krokiem do przodu. Główną i najważniejszą, moim zdaniem, zasadą, którą należy sie kierować przy podejmowaniu takich działań jest walka z producentami, czyli ludźmi czerpiącymi korzyści ze śmierci i cierpienia zwierząt. To właśnie oni są zainteresowani jak najdłuższym czerpaniem jak najwiekszych zysków i dążąc do tego gotowi są użyć wielu środków (manipulowanie opinią publiczną, fałszywe fakty, tworzenie mitów itp.). Tutaj właśnie tkwi różnica miedzy grupami "pokojowymi" a "walczącymi". Te pierwsze jako obszar swego działania uznać muszą konsumentów, którzy są bardziej podatni na przekonujące argumenty, natomiast drugie powinny uderzyć w producentów - siłą rzeczy "odpornych" na wszelakie argumenty lub przystosowujących je do swoich potrzeb (np. "humanitarne" i "zdrowe" - czyli odtłuszczone - mieso dostepne w sklepach usa i Zachodniej Europy, "ekologiczny" image McDonalda itp.). Sposobów na zadanie strat jest wiele i nie bede ich tu przytaczał, gdyż nie jest moim celem tworzenie podrecznika o pozaprawnych metodach działania. Istnieje zresztą sporo materiałów na ten temat, które każdy zainteresowany powinien zdobyć bez trudu. Zwolennicy stosowania przemocy w działaniu muszą jednak zdać sobie sprawe z kilku podstawowych zasad. Wspomniałem już o niewyrządzaniu nikomu krzywdy. Efektem działalności (choćby przypadkowym) nie może być okaleczenie czy śmierć żadnego człowieka, w innym razie być może rzeczywiście bedzie konieczne odciecie sie innych grup tego typu od ludzi, którzy spowodowali takie wypadki.

Należy być również przygotowanym na negatywne reakcje massmediów. W sytuacji, gdy akcje pokojowe czesto spotykają sie ze świadomymi przekłamaniami bądź zwyczajnymi insynuacjami, jest to istotne zagrożenie. Gdy ruch zacznie przybierać na sile, można by pokusić sie o stworzenie własnego organu prasowego lub współprace z już istniejącymi, choćby niskonakładowymi pismami. Ważne jest, aby media nie zafałszowały istoty podejmowanych działań (jak próbowano to uczynić np. w czasie trwania kampanii antyfutrzarskiej, kiedy to cześć środków masowego przekazu sugerowała, iż jest ona sponsorowana i zainicjowana przez producentów sztucznych futer).

Kolejną ważną (kto wie, czy nie najważniejszą) sprawą jest odpowiedzialność za swoje czyny. oamanie istniejącego prawa powoduje reakcje ze strony różnego rodzaju służb bezpieczeństwa. Konsekwencje udowodnienia takich niezgodnych z prawem metod są ogromne i przed zaangażowaniem sie w taką forme walki należy zdać sobie sprawe z tego, czym sie ryzykuje. Kary pienieżne, policyjna inwigilacja, pozbawienie wolności i inne środki represji powinny być dostatecznym powodem, by powstrzymać przed tego typu działalnością ludzi nieodpowiedzialnych, lekkomyślnych czy wrecz przypadkowych. Niedopuszczalna jest swego rodzaju "moda na a.l.f.", kiedy to sfrustrowani młodziankowie zechcą sie w ten sposób "wykazać". Aktywność taka nie może być wprowadzona w życie "po łebkach". Wszelkiego rodzaju przedsiewziecia muszą być starannie zaplanowane i przygotowane. Jedno jest pewne - to nie jest zabawa!

Ostatnią sprawą, jaką chciałbym poruszyć odnośnie tematu stosowania przemocy w obronie zwierząt, są relacje miedzy ugrupowaniami o charakterze pokojowym a stosującymi pozaprawne metody. Postulowałbym współprace na jak najszerszej płaszczyźnie (tam, rzecz jasna, gdzie jest to możliwe), choć zdaje sobie sprawe z wielu trudności, na jakie napotka ta idea. Nie uważam przemocy za coś dobrego, a wrecz przeciwnie, jednak wydaje mi sie, że w dzisiejszym świecie w pewnych sytuacjach jest ona niezbedna.

Wypada mieć nadzieje, że ruch akcji bezpośredniej w Polsce bedzie działał zgodnie ze swymi (trzeba przyznać, że dla sporej liczby ludzi dość kontrowersyjnymi) założeniami i uda mu sie uniknąć angażowania w działania przynoszące wiecej strat niż korzyści. Z drugiej strony licze, że "oficjalny" ruch obrońców zwierząt nie zareaguje brakiem checi do współpracy z powstającymi grupami o "alfowskim" rodowodzie (przy założeniu, że działacze tego drugiego oszczedzą sobie krytykowania metod ruchu pokojowego, nawet jeśli jedynym przejawem aktywności jego bedzie dokarmianie ptaków zimą - tego typu konflikty, oskarżenia itp. zdarzają sie, niestety, na Zachodzie).

Reasumując, uważam, że ruch animalistyczny bedzie silny, gdy bedzie różnorodny.


Remik Okraska

1) Należy dodać, że podobny, choć bardziej powierzchowny komentarz ukazał sie w Anarchistycznym Magazynie Autorów "Mać Pariadka" 11/94.

2) Właściwie wypada podkreślić, że nie jest to przemoc w ścisłym tego słowa znaczeniu, wyrazu tego używam dla zwiekszenia czytelności tekstu. Znakomicie charakteryzują to redaktorzy pisma "Prawa Zwierząt ", pisząc we wstepie do nr-u 2/94: Istotą akcji bezpośredniej nie jest stosowanie przemocy. Akcje bezpośrednie są niczym innym, niż uniemożliwianiem lub utrudnianiem stosowania przemocy.

3) Tutaj sytuacja nie jest tak jednoznaczna, gdyż fwz powstał właśnie jako polski odpowiednik a.l.f.-u, dopiero z czasem ewoluował w kierunku obecnej postaci (patrz "Mamkły Mampazury" nr 1).