BUBEL GIGANT
Zza płotu widać imponujących rozmiarów zbiorniki, baseny, wieże. Coś głośno, monotonnie i uciążliwie warczy. Coś się kręci, chlupie i śmierdzi. Czy domyślacie się, co to takiego? Tak, tak, stoimy przed pomnikiem nieudolności, opieszałości, fatalnej jakości i ogólnie siedemnastoletniej ślamazarnej partaniny - przed oczyszczalnią ścieków w Kraśniku. Prawie wymuszony rozruch technologiczny spowodował, że pracuje. Pracuje na pół gwizdka, przetwarzając ok. 12 tys.m3 ścieków na dobę. Takie są aktualne potrzeby. Może przerobić (teoretycznie) 25 tys.m3. Oficjalnie nie jest przejęta przez zakład, który ją eksploatuje. Jednak ten moment dość szybko się zbliża dzięki wytężonej pracy załogi. Nadal nie spełnia wielu wymogów, jakimi jest obwarowana jej praca. Nie ma tu winy kpk, nie ma tu winy Zarządu Miasta, nie ma winy projektanta ani wykonawcy, ani tym bardziej inwestora zastępczego (dziś już nie istniejącego, ale taki dziwoląg był przez kilkanaście lat dysponentem pieniędzy wojewody). Nie ma niczyjej winy. Do diabła, kto to tak spieprzył?!
Tak zwany inwestor zastępczy czyli Inwest-Serwis z Lublina miał bardzo oryginalny sposób prowadzenia budowy. Nic go nie obchodziło. Pieniądze płynęły, przerób był, a że budowało się niekoniecznie oczyszczalnię... Inwest-Serwis nie istnieje. Został rozwiązany. Inwestycje stały się zadaniami własnymi miasta, które utworzyło wydział inwestycyjny. Czy ktoś rozliczył rozwiązaną firmę? Wątpię! Nikt nie potrafi powiedzieć, ile pieniędzy przewinęło się przez Inwest-Serwis pod hasłem oczyszczalnia w Kraśniku. Pozostały nie rozliczone rachunki, płatności i dokumentacja, której właściwie nie ma. Nikogo nie obchodziło, że rozciągnięta w czasie inwestycja powinna być unowocześniana na bieżąco. Projekt był na owe czasy dobry i nikt się nie przejmował, że czas ucieka. Wykonawcą budowy był Energopol. Firma skądinąd znana, dość wyspecjalizowana, prowadząca budowy eksportowe. Tak, tylko że Kraśnik był dla tej firmy szkółką budowlaną. Ludzie byli zatrudnieni z obietnicą, że za pół roku pracy wyjadą za granicę. W efekcie przyuczony i wdrożony pracownik wyjeżdżał, a na jego miejsce przychodził następny. Szkolić się. Nic dziwnego, że dało to taki rezultat. Po przejęciu inwestycji miasto zwróciło się do prokuratury ze skargą na niegospodarność i opieszałość. Podobno prokurator umorzył postępowanie. Z jakiego powodu? Dowód stoi jak na dłoni. Czyżby jakieś "wyższe" względy? Miałem okazję obejrzea z bliska całą oczyszczalnię. Kierownik tego obiektu i kierownik przedsiębiorstwa Wod-Kan w Kraśniku oprowadzili Radnych Rady Miejskiej szlakiem procesu technologicznego oczyszczania ścieków, punkt po punkcie, urządzenie po urządzeniu.
Wiele urządzeń nie pracuje, tak jak powinny, z przyczyn niedbalstwa albo złego wykonania, inne, bo są źle zaprojektowane i tak wykonane. żeby nie być gołosłownym - przykłady.
Pierwszy punkt, do którego spływają ścieki z miasta tzw. kraty. Tu oddziela się zanieczyszczenia stałe, duże. Transporter wynoszący o wysokości ok. 3 m ma kąt nachylenia ok. 50°, co powoduje, że wszystko zjeżdża z powrotem i pracownik wyrzuca to łopatą. Piaskownik ma zacinającą się łopatę wyrzucającą piasek. Zbiornik na biogaz - największa imponujących rozmiarów bania w pajęczynie konstrukcji stalowej - pracował tylko cztery miesiące i okazał się dziurawy nomen omen 1 kwietnia ub. roku. Odstojniki większe, usytuowane nieco wyżej w terenie, są chyba jeszcze za nisko, bo ścieki spływające do basenów napowietrzających przy większej ilości wracają. Kąt nachylenia jest zbyt mały i przepust ma za małą średnicę. Tak się dzieje przy połowicznym wykorzystaniu. Co by było, gdyby oczyszczalnia musiała pracować na, powiedzmy, 80%. Biorąc pod uwagę przepływ grawitacyjny (pod własnym ciężarem) jest to ewidentny błąd. Tylko czyj? Projektanta czy wykonawcy? Turbiny napowietrzające są napędzane silnikami elektrycznymi. Hałasują tak, że w pogodną noc słychać je w okolicy kościoła w dzielnicy fabrycznej. A co przeżywają mieszkańcy wokół oczyszczalni?! Dodać należy, że jest to system energochłonny, kosztuje ok. 160 mln starych zł miesięcznie. Przekładnie kątowe na mieszadłach ostatnich w cyklu zbiorników wody czystej mają
po 15 lat. Są produkcji byłej nrd. O częściach zamiennych można pomarzyć. Wystarczy? Chyba tak. A jednak pracuje. Załoga w liczbie 50 osób stara się, aby wszystko działało. Biorąc pod uwagę przepisy bhp określające liczebność załogi takiego obiektu, jest ich trochę za mało. Pracują na trzy zmiany. Tu się kręci na okrągło. Szkoda, że nie mają komfortu pracy na obiekcie nowym, mimo że jest on "nowy". Mimo awarii zbiornika wykorzystują biogaz do podgrzewania ścieków w kolumnach fermentacyjnych. Służy on również do opalania pieców grzewczych. Mało kto zdaje sobie sprawę, że oczyszczalnia to teren zagrożony w wielu punktach możliwością wybuchu. Została już zakupiona specjalna aparatura pomiarowo-kontrolna punktów zagrożenia.
Modernizacja - to słowo przewijające się we wszystkich rozmowach, spotkaniach, dyskusjach na temat oczyszczalni. Miasto będzie musiało przewidzieć co nieco w swoim budżecie na ten cel. A potrzeba, bagatela, ponad 17 mld starych złotych. 1 mld za każdy rok budowy. Nikt nie kwestionuje konieczności unowocześnienia i potanienia procesu. Wszyscy zdają sobie sprawę, że znowu potrwa to parę lat. Tę żabę, niestety, trzeba będzie zjeść. Ile jeszcze podobnych przyjdzie nam strawić? Niedługo przejmiemy szkoły z ich bagażem niedokończonych inwestycji, ale to już temat na inną okazję.
Obserwator