Previous PageTable Of ContentsNext Page

Zielone Brygady 75 ALERT MURUROA

ALERT MURUROA

WAKACJE NA POLIGONIE ATOMOWYM

Polinezję Francuska odwiedziłem bardzo niedawno, bo w końcu zeszłego roku. Nawet nie przeczuwałem wówczas, że wkrótce istnienie tego rajskiego zakątka może zostać zagrożone przez testowanie najgroźniejszej broni znanej ludzkości. Poniżej postaram się podać kilka faktów z historii testów nuklearnych na południowym Pacyfiku, co powinno pomóc Czytelnikom lepiej zrozumieć sytuację, która w tej chwili panuje w tym regionie.

Może na początek nieco liczb: Terytorium Polinezji Francuskiej (fr. Territoire de la Polynesie Française) leży na południowym Pacyfiku, mniej więcej w połowie drogi między Australią i Kalifornią oraz w połowie drogi między Japonią i Chile. W jego skład wchodzi około 130 wysp, zgrupowanych w pięć archipelagów: Wyspy Towarzystwa, Tuamotu, Markizy, Austral i Gambier. Chociaż wyspy należące do Terytorium są rozrzucone na ogromnym obszarze, porównywalnym z Europą Zachodnią, łączna powierzchnia lądu stanowi zaledwie 3660 km2. Największa wyspa Polinezji Francuskiej - Tahiti (1041 km2) jest położona w archipelagu Wysp Towarzystwa. Region ten zamieszkuje 215 tys. ludzi, z czego 78% stanowi ludność pochodzenia polinezyjskiego, 12% - pochodzenia chińskiego, 6% - pochodzenia francuskiego, ale urodzonych w Polinezji, pozostałe 4% stanowią Francuzi urodzeni we Francji. Aż ž ludności Terytorium mieszka na największej wyspie - Tahiti; nic więc dziwnego, że nazwa "Tahiti" jest często używana jako synonim Polinezji Francuskiej. Stolicą Polinezji Francuskiej jest miasto Papeete na wyspie Tahiti, które ma ok. 100 tys. mieszkańców.

Testy nuklearne w Polinezji Francuskiej rozpoczęto w 1966r. Do dzisiaj (15.7.95) przeprowadzono tam wg oficjalnych danych rządu francuskiego 167 próbnych eksplozji jądrowych (Greenpeace szacuje liczbę testów na ok. 200), w tym kilka wybuchów bomb wodorowych i neutronowych. Początkowo były to testy atmosferyczne (powodujące bardzo poważne radioaktywne skażenia środowiska) dokonywane na dwóch atolach w archipelagu Tuamotu: Mururoa i Fangataufa, ok. 1200 km na południowy wschód od Papeete. Od 1975r. wykonuje się jedynie podziemne eksplozje (przynajmniej skażenia są mniejsze) na atolu Mururoa. Nazwa atolu pochodzi od "Moruroa", co w języku tahitańskim znaczy "wielki sekret"; błędowi ortograficznemu popełnionemu przez francuskich wojskowych zawdzięczamy rozpowszechnienie w świecie niewłaściwego zapisu nazwy tej wyspy.

Historia protestów przeciw francuskim próbom jądrowym jest długa, i jest już kilka osiągnięć. Testy atmosferyczne rozpoczęte w 1966r. powodowały rozlegle skażenia, a opad radioaktywny docierał aż nad Australię i Nową Zelandię. Zatem w 1972r. rządy obu tych państw wniosły wspólną skargę do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, domagając się zaprzestania testów nuklearnych w atmosferze. Akcje rządów Australii i Nowej Zelandii poparło wiele rządów innych państw oraz organizacji pozarządowych na całym świecie. W bojkocie francuskich towarów uczestniczyła większość społeczeństw Pacyfiku i Azji Południowo-Wschodniej. Rząd australijski wysłał do Mururoa nieuzbrojony okręt w ramach pokojowego protestu; podobnie postąpił Greenpeace i wiele innych organizacji, a nawet osób prywatnych. W 1973r. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości wydał wyrok wzywający rząd francuski do zaprzestania atmosferycznych testów nuklearnych. Chociaż Francja odmówiła uznania Trybunału za kompetentny do wydania wyroku w tej sprawie, to jednak ugięła się pod naciskiem międzynarodowej opinii publicznej i ograniczyła się do podziemnych prób jądrowych, które stanowią znacznie mniejsze zagrożenie dla środowiska.

Najgłośniejsze - jak dotąd - wydarzenie związane z protestami przeciwko francuskim testom nuklearnym na Pacyfiku miało miejsce 10 lat temu, 10.7.85. Flagowy statek Greenpeace "Rainbow Warrior" ("Tęczowy Wojownik") płynął właśnie do Mururoa, aby przeprowadzić tam pokojowy protest. W drodze do Polinezji Francuskiej "Rainbow Warrior" zawinął do portu Auckland na Nowej Zelandii, gdzie dwóch francuskich sabotażystów - Dominique Prieur i Alain Mafart - przymocowało do jego burty bombę, której wybuch zniszczył statek. Wskutek eksplozji zginął przebywający wówczas na pokładzie fotograf Fernando Pereira, czyli czyn francuskich agentów był nie tylko zniszczeniem statku, ale też i morderstwem. Cała akcja została zaplanowana i wykonana przez rząd francuski i jego służby specjalne. Sabotażyści przybyli do Nowej Zelandii jachtem, jako turyści, a materiały wybuchowe potrzebne do wysadzenia "Rainbow Warrior" przejęli na pełnym morzu z francuskiego okrętu podwodnego. Do brzegu przybili w zatoce Parengarenga na północy Nowej Zelandii, skąd udali się wynajętą furgonetka do Auckland. Wkrótce po wykonaniu zadania obaj agenci zostali schwytani przez nowozelandzką policję, następnie osadzeni i skazani na 10 lat wiezienia. Niestety, z przyczyn dla mnie niepojętych, już po roku pozwolono im wrócić do Francji, gdzie witano ich jak bohaterów narodowych. Żaden inny francuski agent spośród biorących udział w planowaniu i przeprowadzeniu akcji zniszczenia "Rainbow Warrior" nie został nigdy pociągnięty do odpowiedzialności.

Zgodnie z wolą załogi, wrak zniszczonego "Rainbow Warrior" znalazł miejsce ostatecznego spoczynku na dnie zatoki Matauri, gdzie posłużył on do stworzenia sztucznej rafy. Maszty znajdują się w muzeum w Dargaville, pomnik dzielnego statku i jego załogi wzniesiono na wzgórzu nad zatoka Matauri, a imieniem zamordowanego Fernando Pereiry nazwano rezerwat ptasi na półwyspie Coromandel (wszystkie wymienione tu miejsca znajdują się na północy Nowej Zelandii). Polityczne skutki wybuchu w porcie Auckland były poważne, m.in. Nowa Zelandia została ogłoszona strefą bezatomową, co doprowadziło do faktycznego rozpadu militarnego paktu ANZUS. Ponieważ polityka USA nakazuje "nie potwierdzać ani nie zaprzeczać" obecności broni jądrowej na pokładach okrętów US Navy, a z kolei prawo Nowej Zelandii zabrania wwożenia na teren tego kraju broni jądrowej, więc obecnie amerykańskie okręty wojenne nie mają prawa zawijania do portów nowozelandzkich.

Uczciwie się przyznam, że podczas pobytu w Polinezji Francuskiej nie starałem się zasięgnąć informacji o francuskich testach nuklearnych, gdyż w październiku ubiegłego roku raczej nie traktowano poważnie możliwości ich wznowienia. Natomiast sporo dyskutowałem o ewentualnej niepodległości dla Polinezji Francuskiej, no i dowiedziałem się, że ruchy niepodległościowe były bardzo silne, kiedy Francja przeprowadzała testy nuklearne. Osłabły, gdy testy zawieszono; utrzymywanie związków z Francją jest korzystne gospodarczo dla regionu - administracja daje zatrudnienie wielu ludziom, poza tym Francja pokrywa spory deficyt budżetowy kolonii. Teraz, w obliczu wznowienia testów, spodziewam się nasilenia dążeń niepodległościowych w Polinezji Francuskiej. Obecnie najsilniejszą partią w parlamencie terytorialnym jest gaullistowska Tahoeraa Huiraatira (44% mandatów), a prezydentem Polinezji Francuskiej - jej przywódca Gaston Flosse. Flosse jest zwolennikiem testów nuklearnych - jest on wszak gaullistą, a to właśnie de Gaulle był głównym twórcą francuskich sił jądrowych ("force frappe") i inicjatorem przeprowadzania testów w Polinezji. Flosse twierdzi, że testy są potrzebne dla gospodarki tahitańskiej, bo oznaczają napływ pieniędzy z Francji. Skądinąd wiadomo, że z jego zdaniem nie zgadza się większość mieszkańców Polinezji Francuskiej, a rząd Flosse'a nie jest zbyt popularny - sam natknąłem się na strajki i blokady dróg w proteście przeciw jego polityce, i to jeszcze na długo zanim zaczęto rozważać wznowienie prób atomowych. Następne wybory w Polinezji Francuskiej odbędą się w marcu'96, wiec już wkrótce gaulliści mogą strącić władzę. Osobiście mam też wątpliwości, czy testy nuklearne rzeczywiście okażą się korzystne dla gospodarki tahitańskiej - na pewno będzie więcej pieniędzy z Paryża, ale za to inne źródła dochodów mogą ucierpieć. Turystyka to najważniejszy przemysł Polinezji Francuskiej (ok. 20% produktu narodowego brutto), a ponieważ świadomość społeczna na temat zagrożeń związanych z próbami atomowymi jest dzisiaj większa niż kiedykolwiek, to turyści mogą po prostu pojechać gdzie indziej - jest przecież wiele innych pięknych tropikalnych wysp na tym świecie, które są położone znacznie dalej od poligonów nuklearnych niż Tahiti czy Bora-Bora. Główne artykuły eksportowe Polinezji Francuskiej to przetwory orzecha kokosowego i wanilia - przy możliwości skażenia promieniotwórczego mogą one nie znaleźć nabywców, co też byłoby stratą finansową dla miejscowej gospodarki.

Najważniejszą obiekcją przeciw próbom atomowym jest niewątpliwie zagrożenie skażeniem promieniotwórczym wód Pacyfiku. Ale nie wolno też zapominać o innych zagrożeniach. Polityka rządu francuskiego utrudnia proces pokojowy, i jest w sprzeczności z duchem traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Albowiem kraje, które obecnie zaprzestały prób jądrowych mogą je wkrótce wznowić, powołując się na możliwość zagrożenia ze strony Francji. W dalszej perspektywie oznaczałoby to powrót do wyścigu zbrojeń i ryzyko wybuchu światowej wojny atomowej, która zniszczyłaby życie na Ziemi. Zaś osobiście dla mnie jako naukowca, przeprowadzanie tego typu "eksperymentów" jest nieetyczne i niemoralne. Osiągnięcia nauki mają służyć dobru ludzkości, i nie wolno ich używać do doskonalenia środków masowej zbrodni zbyt wiele podobnych wydarzeń miało miejsce w historii. Testy nuklearne są szkodliwe dla społecznej percepcji nauki i naukowców w ogóle, i ja nigdy bym nie przeprowadzał ani nie zaaprobował tego typu "doświadczeń". Ale nie traćmy nadziei - wszak w latach 70. zdecydowana akcja protestacyjna przeciwko próbom atomowym zakończyła się sukcesem. Oby podobnie stało się i teraz.

Dr Tomasz Wilanowski

genetyk

Australian National University Canberra, Australia

Dane liczbowe zamieszczone w tym artykule pochodzą z CIA World Fact Book 1994 (wersja elektroniczna), informatora Nuclear testing in the Pacific (Greenpeace Australia) oraz książki Roberta F. Kaya Tahiti &French Polynesia, wyd. Lonely Planet, Melbourne 1992.

MURUROA - AKTUALNOŚCI

A teraz aktualności (14.8) z Pacyfiku nt. protestów przeciwko wznowieniu prób atomowych na atolu Mururoa. W porównaniu z bogatym w wydarzenia poprzednim miesiącem, którego punktem kulminacyjnym był atak francuskich komandosów na "Rainbow Warrior", od połowy lipca do połowy sierpnia działo się względnie niewiele. Mam jednak wrażenie, ze jest to cisza przed burzą, jako że trwają przygotowania do kolejnych i to tym razem znacznie większych akcji protestacyjnych, planowanych na początek września.

Szczęśliwie odnaleźli się McTaggart, Robinson i Haazen, trzej aktywiści Greenpeace którzy 9.7 wylądowali na Mururoa i ukrywali się tam przed żołnierzami francuskimi przez blisko trzy tygodnie. Z zakazanej strefy wokół atolu zabrał ich jacht Greenpeace "Vega".

Jednym z przykrzejszych incydentów kampanii antynuklearnej w Australii było podpalenie francuskiego konsulatu w Perth 17.6, do czego przyznał się Ludowy Front Pacyfiku. Czyn ten, jako niepotrzebnie brutalny i zarazem szkodliwy dla obrazu kampanii, został zgodnie potępiony przez Greenpeace i inne organizacje ekologiczne przeciwne stosowaniu przemocy. Miło mi więc donieść, że policja aresztowała podejrzanych o to podpalenie. Ludowy Front Pacyfiku okazał się składać z dwojga młodych ludzi (20 i 21 lat), którzy lubią się bawić zapałkami. Jednak szkoda została dokonana i trudno ją będzie teraz naprawić, gdy wiele francuskich środków masowego przekazu szeroko rozpowiada o rzekomym okrucieństwie Australijczyków w stosunku do Francuzów. Oto i przykład jak jeden nieodpowiedzialny wybryk może zaszkodzić bardzo sensownie skądinąd prowadzonej kampanii.

Przełomowym dniem okazał się 1.8. Do tej chwili rząd francuski zupełnie ignorował australijskie akcje protestacyjne twierdząc, że Mururoa należy do Francji i Francja zrobi tam, co się jej żywnie podoba (tak jak w wierszu Makuszyńskiego o Pawle i Gawle). Jednak cierpliwość "Pawła" się w końcu wyczerpała i na znak protestu przeciwko wznowieniu testów nuklearnych ministerstwo obrony Australii wykluczyło francuską firmę Dassault Aviation z przetargu na bardzo intratny kontrakt na dostawę samolotów dla lotnictwa australijskiego. W grę wchodzą bardzo duże pieniądze, ale niestety nie udało mi się ustalić dokładnie jakie, gdyż różne gazety podają różne liczby: od 500 mln $ ("Herald Sun") poprzez 740 mln $ ("The Age") aż do 1 mld $ ("The Australian"). Ile by to nie było, jest to zawrotna suma, którą Francja straciła wskutek polityki nuklearnej prezydenta Chiraca. Na pewno nie przewidział on takich kosztów przeprowadzania testów nuklearnych! Reakcja Paryża była wręcz histeryczna, ale na razie ograniczyła się do słów a raczej - steku obelg i kalumnii pod adresem Australii i wielkiej liczby gróźb bez pokrycia (nie, nie grożono zrzuceniem bomby atomowej na Sydney, przynajmniej jeszcze nie terazJ). Np. na znak protestu przeciwko "dyskryminacji" ze strony Australii zabroniono australijskim dziennikarzom wstępu na Mururoa (a do tej pory to pewnie mogli tam przyjeżdżać o dowolnej porze dnia i nocy, co?). Nie ma sensu streszczać tych wypowiedzi, jako że rząd francuski prawie codziennie twierdzi coś innego. Można rzec, nic nowego, przecież po zamordowaniu fotografa Greenpeace Fernando Pereiry przez francuskie służby specjalne 10 lat temu, rząd francuski twierdził, że Pereira był... agentem KGB! Najzabawniejsze jest chyba to, że Francja zagroziła wstrzymaniem importu rud uranu z Australii, podczas gdy to właśnie Australia rozważa możliwość wprowadzenia embarga na eksport rud uranu do Francji w ramach antynuklearnego protestu. A jak na to wszystko reaguje rząd australijski? Ano, odbiera histerie Paryża z zadowoleniem: nareszcie zabolało, nareszcie protesty zostały dostrzeżone, nareszcie mogą odnieść skutek.

8.8 rząd Nowej Zelandii podjął decyzję o wniesieniu skargi przeciwko testom nuklearnym do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze; dokładniej to chodzi im o ponowne rozpatrzenie sprawy z 1973r. Szanse mają niewielkie, trudno będzie udowodnić, że podziemne testy nuklearne na Mururoa stanowią bezpośrednie zagrożenie dla środowiska naturalnego Nowej Zelandii. Nowozelandczycy raczej liczą na zwrócenie uwagi światowej opinii publicznej niż na wygranie tej sprawy. Australia nie wniesie odrębnej skargi, ale poprze akcje Nowej Zelandii.

10.8 ministerstwo spraw zagranicznych Francji wypowiedziało się (na razie nieoficjalnie), że po zakończeniu planowanej serii testów nuklearnych instalacje wojskowe na atolu Mururoa zostaną zlikwidowane, a na ich miejscu powstanie luksusowy kompleks hotelowo-turystyczny Club Med - nie, to nie żart, a przynajmniej nie mój. Wprawdzie już dwa miesiące temu Denton nazwał swoją wywrotkę z końskim nawozem "Club Merde", ale to miał być dowcip! A swoją drogą to ciekawe, ilu znajdzie się chętnych na wakacje na poligonie atomowym?

Tymczasem "Rainbow Warrior" jest w Suva (stolica Fiji), gdzie przechodzi konieczne naprawy i remonty, no i przygotowuje się do kolejnej wyprawy do Mururoa, planowanej na wrzesień. Tym razem nie popłynie tam sam - szykuje się wielka flotylla protestacyjna, której pierwsze jachty już wyruszyły z Auckland na Nowej Zelandii. Do flotylli dołączą statki z parlamentarzystami australijskimi, nowozelandzkimi oraz z innych krajów Pacyfiku, a Nowa Zelandia wyśle też okręt wojenny jako ochronę i zaplecze logistyczne flotylli (nie planuje się wpłynięcia tym okrętem w strefę zakazaną wokół Mururoa).

Z innych wydarzeń: francuski oddział Greenpeace wniósł skargę do Sądu Najwyższego Francji, gdyż przeprowadzanie testów nuklearnych jest prawdopodobnie niezgodne z francuskim prawem. Niemieccy prawnicy znaleźli zaś inną możliwość zaskarżenia decyzji prezydenta Chiraca: otóż według prawa Unii Europejskiej przedsięwzięcia na terytorium jednego z członków Unii nie mogą stanowić zagrożenia dla terytorium innego członka Unii. W tym wypadku chodzi o zagrożenie skażeniem promieniotwórczym wód Pacyfiku, które to mogłoby dotknąć położone na południowy wschód od Polinezji Francuskiej wyspy Pitcairn, będące kolonią brytyjską - niestety, przynajmniej jak na razie rząd Wielkiej Brytanii nie wykazał zainteresowania tą sprawą. Australia zaś planuje przedłożyć propozycje rezolucji potępiającej testy nuklearne pod obrady Zgromadzenia Ogólnego ONZ, ale nie wiadomo jeszcze kiedy to mogłoby nastąpić.

Na koniec ciekawostka: nazwa "Rainbow Warrior" czyli "Tęczowy Wojownik" została zaczerpnięta z legendy Indian północnoamerykańskich. Według niej, gdy ludzie poprzez swoją chciwość zniszczą świat, z tęczy zrodzą się wojownicy, którzy uratują Ziemię. Bardzo piękna nazwa dla flagowego statku Greenpeace.

Tomasz Wilanowski

APEL O SPECJALNĄ KAMPANIĘ LISTÓW I TELEFONÓW

ONZ ogłosił 9 sierpnia Międzynarodowym Dniem Ludów Tubylczych. Tubylcze Narody były pierwszymi ofiarami i wciąż najbardziej cierpią z powodu prób jądrowych. Dlatego wzywamy do przyłączenia się do kampanii listów i faksów, i do włączenia sprawy Tubylczych Narodów w Waszą kampanię przeciwko francuskim próbom jądrowym.

W świetle Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowych i trwających wysiłków na rzecz Traktatu o Całkowitym Zakazie Prób Jądrowych testowanie broni jądrowych nie jest wewnętrzną sprawą Francji lub jakiegokolwiek innego państwa. Jest to kontynuowanie kolonialnej władzy w stosunku do Narodów Tubylczych, walczących o samookreślenia w obronie przeciw nadużywaniu i niszczeniu ich terytoriów w celach wojskowych.

Chociaż państwa jądrowe utrzymują, że próby jądrowe są bezpieczne i nie mają żadnych negatywnych skutków dla ludzi i ich środowiska, to założyły one swoje poligony jądrowe na terytoriach Tubylczych Narodów bez ich zgody i korzystają z nich wbrew ich woli.

Zachodni Szoszoni są wśród pierwszych ofiar opadów jądrowych. Od czasu, gdy usa założyły poligon na ziemiach Zachodnich Szoszonów w Newadzie, stali się oni znani jako najbardziej bombardowany naród świata, bowiem na ich ziemi wybuchło ponad 1000 bomb.

Chociaż ukrywa się dane o katastrofalnych skutkach zdrowotnych i podważa się wyniki badań niezależnych ekspertów, to wiemy dziś, że Tubylcze Ludy cierpią z powodu o wiele wyższego odsetka raka i wad wrodzonych, niż przeciętnie ludność państw jądrowych.

Kontynuowanie prób jądrowych przez jedno państwo daje prawo wszystkim innym państwom jądrowym do podjęcia lub kontynuowania podobnych prób. Próby bomb jądrowych na terytoriach Ludów Tubylczych są aktem niewypowiedzianej wojny przeciwko nim.

Prosimy o skoncentrowanie Waszych listów i faksów 9 sierpnia, jako Międzynarodowym Dniu Ludów Tubylczych. Wzywajcie rząd francuski do powstrzymania wszelkich planów prób jądrowych w Polinezji i apelujcie do parlamentarzystów i rządów, by poparli samookreślenia Tubylczych Narodów w Komisji Praw Człowieka ONZ.

W sprawie bliższych informacji prosimy o kontakt z:

Jeannette Lattner

BIG MOUNTAIN
Aktionsgruppe

* D-Frohschammerstr. 14

80807 München

(49/89/356-518-36

fax 49/89/356-518-37

Renate Domnick

Gesellschaft für bedrohte Volker

* D-Hansaplatz 5

20099 Hamburg

(49/40/24-34-80

fax 49/40/24-34-80

Wiesław Kołeczek

* Kartuska 10/a/11

83-400 Kościerzyna

(0-58/86-52-99

REZOLUCJA

Ponieważ 9 sierpnia jest Międzynarodowym Dniem Ludów Tubylczych;

Ponieważ pierwsza bomba jądrowa została przetestowana na terytorium narodu Apaczów 16 lipca 1945r.;

Ponieważ od tamtej pory na terytoriach tubylczych przeprowadzono ponad 1300 prób jądrowych;

Wiedząc, że Francja utrzymuje kolonialny status Polinezji, chociaż onz wzywała do dekolonizacji;

Wiedząc, że społeczność międzynarodowa zgodziła się na Traktat o Nierozprzestrzenianu Broni Jądrowych i negocjuje Traktat o Całkowitym Zakazie Prób Jądrowych;

Wiedząc, że inne państwa jądrowe, np. Stany Zjednoczone, mogą się czuć sprowokowane do przerwania obowiązującego obecnie moratorium na próby jądrowe;

Wiedząc, że Stany Zjednoczone utworzyły poligon jądrowy w Newadzie na terytorium Zachodnich Szoszonów bez ich zgody;

i wiedząc, że ludy tubylcze są przeciwne próbom jądrowym na swojej ziemi ze względu na negatywne skutki dla ich zdrowia i społeczno-ekonomicznych struktur ich społeczności;

Biorąc pod uwagę, że niemal całkowite zniszczenie atolu Mururoa udowadnia, iż tzw. "próby" są równie niszczące, jak bombardowania jądrowe;

my, uczestnicy 10. Euromeetingu 1995, reprezentujący 25 organizacji z 10 krajów, domagamy się:

i wzywamy stanowczo rząd francuski oraz wszystkie inne państwa jądrowe do nieprzeprowadzania dalszych prób jądrowych.

Przedstawiona przez:
Renate Domnick
Society for Threatened Peoples
Les Geneveys-sur-Coffrane
Szwajcaria, 31.7.95

Poparta przez:
Jeannette Lattner
BIG MOUNTAIN Aktionsgruppe

Wiesław Kołeczek
Polska

doniesienie
o przestępstwie

Zawiadamiamy, że w dniu 14 lipca 1995 ok. godz. 1415 w czasie protestu w sprawie zaprzestania prowadzenia prób jądrowych przez Francję na atolu Mururoa, który odbywał się przy ambasadzie Francji (ul. Piękna 1 w Warszawie), przybyła grupa umundurowanych żołnierzy Jednostek Nadwiślańskich. Członkowie tej formacji odebrali nam transparent, tablice informacyjne i plakaty o łącznej wartości 200 zł.

W trakcie manifestacji nie dostaliśmy pokwitowania ich odebrania, a do dnia dzisiejszego nie nastąpił ich zwrot.

W związku z tym zwracamy się z prośbą o zbadanie sprawy i ukaranie winnych.

Za Zarząd Stowarzyszenia
Kulturalno-Ekologicznego "Zielone Mazowsze"
Piotr Flader - Prezes

Do wiadomości:

1. "Gazeta Wyborcza";

2. "Zielone Brygady" -
Pismo Ekologów
;

3. Biuro Obsługi Ruchu
Ekologicznego.

Ostatnio wszystko nazywa się eko. Plastikowa torba na proszek Pollena 2000 czy ciepłe skarpetki (angorka i anilanka!). Ludziom lubiącym przyrodę (przepraszam, kontakt z przyrodą) oferuje się pracę na fermie norek (autentyczne ogłoszenie w "Gazecie Wyborczej"). Miłośnikom luksusu i wygody pewna firma zagraniczna proponuje ekskluzywne skórzane swetry... I tak dobrze, że nie ekologiczne abażury z czyjejś skóry.

A ja sobie myślę, że to całe eko, od którego dreszcz mi chodzi po plecach, to przecież nie żadna ekologia, tylko po prostu zwykła ekonomia. Trzeba wszak zarabiać forsę, no nie?

Małgorzata Łączyńska,
PKE-OM,

* Puławska 471,
02-844 Warszawa

"ZIELONE BRYGADY" 9(75), WRZESIEŃ'95 S.20

Previous PageTop Of PageNext Page