"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 10 (76), Październik'95


ZBIGNIEW HERBERT "BARBARZYŃCA W OGRODZIE":
Trufle mają na rynku bardzo wysoką cenę, toteż mieszkańcy pobliskich okolic ulegli istnej gorączce poszukiwań. Ryto ziemię, niszczono lasy, które stoją teraz żałośnie suche. Całe połacie ziemi dotknięte zostały klęską nieurodzaju, grzyb bowiem wydziela trującą substancję, uniemożliwiającą wegetację. A przy tym jest bardzo chimeryczny i znacznie trudniejszy w hodowli niż pie czarki. Wszelako omlet z truflami jest znakomity, a ich zapachu, bo smaku właściwie nie mają, nie da się z niczym porównać.

s. 9-10

...Cromagnończyk pochodził prawdopodobnie z Azji i po ostatnim zlodowaceniu, czyli około trzydziestu do czterdziestu tysięcy lat przed naszą erą, rozpoczął szturm na Europę. Wytępił bezlitośnie niżej stojącego na drabinie gatunków człowieka neandertalskiego, zajął jego jaskinie i łowiska. Historia ludzkości rozpoczęła się pod gwiazdą Kaina.

Południowa Francja i północna Hiszpania były terenem, na którym nowy zdobywca, Homo Sapiens, stworzył cywilizację nazwaną przez prehistoryków franko-kantabryjską. Przypada ona na okres młodszego paleolitu, zwanego także epoką reniferów. Okolice Lascaux, i to już od średniego paleolitu, były prawdziwą Ziemią Obiecaną, nie tyle płynącą mlekiem i miodem, ile gorącą krwią zwierząt. Tak jak później miasta powstawały na przecięciu dróg handlowych, w epoce kamiennej osady ludzkie skupiały się na szlakach czworonogów. Co wiosnę stada reniferów, dzikich koni, krów, byków, bizonów i nosorożców szły przez te ziemie ku zielonym pastwiskom Owernii. Tajemnicza regularność i błogosławiony brak pamięci zwierząt, które co roku podążały tą samą drogą ku pewnej masakrze, były dla człowieka paleolitycznego takim samym cudem, jak dla starożytnych Egipcjan wylew Nilu. Ze ścian groty Lascaux odczytać można potężną suplikację, aby ten porządek świata trwał wiecznie.

Dlatego zapewne malarze groty są największymi animalistami wszystkich czasów. Dla nich zwierzę nie było tak jak dla Holendrów fragmentem łagodnego pejzażu pasterskiego, ale widzieli je błyskawicznie, w dramatycznym popłochu, żywe, ale naznaczone już śmiercią. Ich oko nie kontempluje przedmiotu, ale z precyzją mordercy doskonałego pęta go w sidła czarnego konturu. [...]
Jak pogodzić tę wyrafinowaną sztukę z brutalną praktyką prehistorycznych myśliwych? Jak zgodzić się ze strzałami przeszywającymi ciało zwierzęcia - imaginacyjnym mordem artysty?
Ludy myśliwskie, żyjące na Syberii przed rewolucją, bytowały w podobnych warunkach jak człowiek z epoki reniferów. Lot-Falck w książce Les rites de chasse chez les peuples siberiens pisze: Myśliwy traktował zwierzę jak istotę co najmniej równą sobie. Widząc, że tak samo jak on poluje, aby się żywić, sądził, że ma także ten sam model społecznej organizacji. Wyższość człowieka manifestuje się jedynie w dziedzinie technicznej dzięki wprowadzeniu narzędzi; w dziedzinie magicznej człowiek przypisuje zwierzęciu siłę nie mniejszą niż jego własna. Z drugiej strony zwierzę stoi wyżej od człowieka z jednego lub wielu względów: dzięki swojej sile fizycznej, zwinności, doskonałości słuchu i powonienia - a więc wszystkich zalet cenionych przez myśliwych. W dziedzi nie duchowej przyznaje mu jeszcze więcej wartości...

Zwierzę ma bardziej bezpośredni związek z tym, co boskie, jest bliższe siłom przyrody, które się w nie wcielają.

To jeszcze jest od biedy zrozumiałe dla człowieka współczesnego. Przepaście paleopsychologii zaczynają się tam, gdzie mowa jest o związku mordercy z ofiarą: Śmierć zwierzęcia zależy przynajmniej częściowo od niego samego: aby mogło zostać zabite, musi wyrazić swoją zgodę, musi wejść w układ ze swoim mordercą. Dlatego myśliwy czuwa nad zwierzęciem i zależy mu bardzo na zadzi erzgnięciu z nim jak najlepszych stosunków. Jeśli renifer nie kocha myśliwego, nie da mu się zabić. Tak więc naszym grzechem pierworodnym i naszą siłą jest hipokryzja. Tylko zachłanna, śmiercionośna miłość potrafi wytłumaczyć czar bestiarium Lascaux.

s. 10-13

Wychodzę na miasto wcześnie aby przekonać się, czy rację miał Suarez, który napisał, że rankiem Siena pachnie bukszpanem. Niestety. Pachnie ekskrementami samochodów.

s. 58

Obok Musee de la Venerie (myślistwa), które przewodnik zachwala jako jedyne w Europie i poleca koniecznie zwiedzić. W istocie jest to żałosny magazyn trąb, rogów, wypchanej zwierzyny, kopyt przytwierdzonych na drewnianych deseczkach, wraz ze zdartą skórą, zaplecioną w warkoczyk, oraz portrety książąt, wicehrabiów i psów. Wszystko to ułożone nawet dość metodycznie i z troską o objęcie całokszta łtu wiedzy o myślistwie, jak na przykład cykl szkiców, obrazujących różne upadki z konia na głowę, plecy itd. oraz etapy polowania na jelenie. Dowiedziałem się z tego, że piękne słowo "hallali" oznacza po prostu dorzynanie zwierzęcia.

s. 194
Zbigniew Herbert "Barbarzyńca w ogrodzie"
Wydawnictwo "Test", Lublin 1991


Spis treści