"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 10 (76), Październik'95


REPRESJE
W lipcu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym toczyły się w Poznaniu dwie sprawy, związane z kwestią odmowy przyznania służby zastępczej przez Wojewódzką Komisję Poborową. Obie osoby zwróciły się o pomoc prawną do Stowarzyszenia "Objector". Niestety, obie skargi objectorów zostały odrzucone i grozi im powołanie do wojska. Jeden z nich, Łukasz Nowicki deklaruje nie podporządkowanie się decyzji Komisji Wojewódzkiej. Zamierza również wnieść o rewizję wyroku, wydanego przez NSA w Poznaniu.

Główną kwestią, której sąd nie uwzględnił, było dokonanie przez Wojewódzką Komisję Poborową fałszerstwa dokumentu, przedstawionego do akt sprawy. Według kodeksu karnego za czyn ten grozi członkom komisji poborowej wyrok od 6 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Sąd odmówił przesłuchania świadków na tę okoliczność, o co wnioskował poborowy.

Liczne uchybienia, jakich dopuściły się obie komisje poborowe (rejonowa i wojewódzka) oraz niedopatrzenie ze strony NSA są przykładem niewłaściwego traktowania objectorów. W działaniach wspomnianych instytucji nagminnie nie dochowuje się litery obowiązującego prawa, ewentualnie interpretuje się ją na niekorzyść obywatela. Kilka wygranych przed NSA spraw sprzed 2 - 3 lat doprowadziło wprawdzie do tego, że komisje poborowe działają bardziej ostrożnie, ale ich podejście, rzecz jasna, nie jest podyktowane ochroną praw obywatelskich, lecz tylko rutynowym spełnieniem wymogów prawnych, chroniących interesy reprezentowanych przez nie instytucji. Postępowanie to odbiega od hucznie deklarowanej idei "państwa prawa". Jest formą represji, która winna być określona, napiętnowana i spotkać się z ostrym protestem.

Andrzej Jastrząb,
Międzynarodowe Centrum Sztuki,
* Jackowskiego 5/7,
60-508 Poznań,
(/fax 48-37-77, 1100-1400
rys. Jakub 'QubaCube' Michalski


CZY ODMOWA SŁUŻBY WOJSKOWEJ JEST NIEMORALNA?
Teologowie i etycy katoliccy nie podają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: czy odmowa służby wojskowej jest niemoralna?
Paradoksem może wydać się fakt, że doktryna chrześcijańska jest sprzeczna z pacyfizmem. (...) Jak wynika z nauk doktorów Kościoła, obrona przed agresją jest prawem, a niekiedy obowiązkiem każdego człowieka. (...) Armia pełniąca funkcję obronną jest, w świetle etyki chrześcijańskiej, instytucją pożądaną w państwie.

W 1989 w Łodzi Łagiewnikach odbyło się sympozjum na temat sumienia i służby wojskowej. Na jego podstawie powstała książka pt. SCHOWAJ MIECZ (Wydawnictwo Ojców Franciszkanów, Niepokalanów 1993). Uczeni przedstawiają dwie tendencje, jeśli chodzi o odmowę służby wojskowej:
personalistyczną - "niezbywalne prawo jednostki do własnego sumienia i posłuszeństwa wobec niego"
jurydystyczną - "decydujący głos przypisuje się normie zewnętrznej: prawu, regulaminowi..."
Wciąż nie ma rozstrzygniętej kwestii (w ocenie Kościoła): czy karać więzieniem za uchylanie się od wojska?
Profesor etyki ks. T.Ślipka twierdzi, że tak!
Sobór Watykański II w konstytucji Gaudium et spes:
Wydaje się słuszne, żeby ustawodawstwo humanitarne ustosunkowało się do tych, którzy z motywów swego sumienia odmawiają noszenia broni, jeżeli tylko godzą się na inny sposób służenia wspólnocie ludzkiej.

Podobno większość współczesnych etyków i teologów jest przeciwna karaniu odmawiających służby wojskowej.

Ks. F.Greniuk (teolog moralności z KUL-u) twierdzi, że nauka o wolności sumienia zakłada, że nikt nie może być zobowiązany do działania wbrew swemu sumieniu, oraz: Jeśli ostatecznie dojdzie ktoś do przekonania, iż w sumieniu ma zastrzeżenia odnośnie służby wojskowej, ma prawo trzymania się tego przekonania, a władze winny je respektować.

na podst. "Gazety Wyborczej" nr 24, 28-29.1.95,
ARA


CHORA ARMIA

Polska armia liczy niewiele ponad 200 tys. żołnierzy. Głównym problemem zdrowia psychicznego żołnierzy zawodowych są nerwice. Spośród zgłaszających się do lekarzy cierpi na nie ponad 50% oficerów. Na drugim miejscu u oficerów, a na pierwszym u chorążych i podoficerów, znajdują się encefalopatie będące następstwem urazów czaszki, zatruć lub zakażeń. U oficerów i podoficerów młodszych wiekiem dość często wynikają one z urazów mających związek ze służbą wojskową. Z badań wynika, że "statystyczni pacjenci" zgłaszający się do psychiatry z powodu nerwic to 44-letni major, 40-letni kapitan i 36-letni sierżant wojsk lądowych. U większości żołnierzy zawodowych występuje neurastenia, przy czym u podoficerów dominuje depresja. Bardzo rozpowszechnione są choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy, nadciśnienie tętnicze i spastyczne zapalenie jelita grubego. U starszych wiekiem żołnierzy zawodowych występuje choroba wieńcowa. "Ich wspólną cechą charakterystyczną jest fakt uszkodzeń różnych narządów lub układów na skutek wadliwie odreagowywanych negatywnych emocji, takich jak lęk, agresywność, przygnębienie, niepokój" - pisze profesor psychiatrii, Adam Szymusik, w podręczniku dla studentów medycyny.

"Przekrój" 3(2586), 15.1.95.

Zacytowana powyżej ocena potwierdza moje własne obserwacje (i moich znajomych) środowiska żołnierzy zawodowych. Nasuwa się pytanie, co jest przyczyną tego stanu rzeczy. Uważam, nie bez podstaw, że charakter naszej armii, panujące w niej stosunki międzyludzkie oraz ludzie i swoisty klimat przez nich stwarzany (nieźle oddał go Kazik w Piosence trepa) po prostu niszczą ludzi psychicznie, ale to jeszcze nie jest najgorsze. Tragiczne jest dopiero to, że w ręce takich ludzi - których zwyczajnie trzeba leczyć - oddaje się młodych chłopców na półtoraroczne "wychowanie".

Dopóki taka skandaliczna sytuacja nie ulegnie zmianie i armia nie zacznie ewoluować w stronę rozwiązań przyjętych np. w Szwajcarii, odmowa służby wojskowej jest zdrowym odruchem rozsądnego, myślącego człowieka.

Darek Liszewski


Ewangelia, Kościół, Armia

W prasie co i rusz natrafiam na teksty próbujące godzić pacyfistów z armią; sens przykazania "Nie zabijaj" z patriotycznym obowiązkiem służby wojskowej.

Sam wojsko odsłużyłem nietypowo - przez 17 miesięcy byłem studentem Wydziału Lekarskiego Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, potem zwolniony za oblanie egzaminu z historii ruchu robotniczego - przedmiotu w 1962r. bardzo ważnego dla wojskowego - brakujące do pełnych 2 lat miesiące odsłużyłem w zwykłej jednostce jako sanitariusz i ratownik na pływalni.

Będąc sanitariuszem, konwojowałem chorych do szpitala wojewódzkiego. W ciągu 7 miesięcy było wśród nich 3 niedoszłych samobójców, których po pobieżnym badaniu psychiatrycznym zwalniano z mety do cywila.

Z rozmów z lekarzami i niewiele ode mnie starszymi oficerami rysował się obraz wojska dość nie znany - według nich wojsko było dla wielu szansą nauki czytania i pisania (!), podreperowania zdrowia i kondycji fizycznej przez zagłodzonych, pochodzących z małych osad poborowych, zdobycia zawodu (kierowcy, mechanika), wreszcie nabycia pewnej dyscypliny dla zagrożonych alkoholizmem i narkomanią.

Po odsłużeniu 7 miesięcy, brakującym mi do pełnych 2 lat - zwolniono mnie do cywila, obraz wojska jaki zabrałem ze sobą - a były to lata 1962-1964 - niewiele odbiegał od przygód dobrego wojaka Szwejka.

Do medycyny ostatecznie zniechęciło mnie zdanie, znalezione w bardzo starym podręczniku medycznym: w pewnych przypadkach tego schorzenia niemożebnem jest ustalenie przyczyn choroby bez zrobienia sekcji...
Podczas pobytu w Wojskowej akademii Medycznej natrafiłem też na instrukcję dla lekarzy wojskowych - kogo i w jakiej kolejności ratować na współczesnym polu bitwy - i wspomnienie owej instrukcji jest dla mnie do dziś szokiem. Nie zazdroszczę teologom, którzy zechcą ocenić w kategoriach etycznych ową instrukcję, nakazującą kolejność ratowania ustalać wedle stopnia przydatności dla armii. Czyli życie zwykłego żołnierza jest mniej warte niż wykształconego porucznika - inżyniera... Trudno o bardziej dosadną ilustrację pojęcia "mięso armatnie".

Dziś, po upływie ponad 20 lat od mej służby wojskowej natrafiłem na przykład "wymigania się" od niej - który uważam za godny naśladowania. Oto młody mieszkaniec Bielska-Białej, nie kwapiąc się do "woja" - podjął tzw. służbę zastępczą - biorąc skierowanie do pracy w domu pomocy społecznej dla przewlekle chorych - czyli hospicjum - jak to się dziś nazywa.

Do pracy w takich domach brak chętnych - stąd kieruje się tam osoby odbywające zastępczą służbę wojskową. Ów młody człowiek łączył tę pracę ze studium nauczycielskim - co sprawiało, że najczęściej wypadały mu dyżury popołudniowe i nocne. Podczas tych dyżurów robił notatki - które spisane w całość utworzyły niewielką książeczkę, wydaną w nakładzie 600 egzemplarzy przez autora, pt. Zapiski z nocnych dyżurów.

Recenzję tej książeczki znalazłem w "Tygodniku Powszechnym"; zadzwoniłem do biura numerów w Bielsku-Białej, potem do domu pomocy społecznej i po chwili rozmawiałem z autorem, prosząc go o przysłanie egzemplarza.

Po dwóch dniach dostałem Zapiski..., przeczytałem je jednym tchem, mając wrażenie, że natrafiłem na kawałek znakomitej literatury.

Ewangeliczne motto z Miłosza każe sądzić, że SłOWO ma władze nad autorem i odwrotnie, doskonała forma, oszczędna, nie epatująca naturalizmem, bliska właściwie prozy poetyckiej każe sądzić, że autor ma również władzę nad słowem.

Osobiste doświadczenie autora niezauważalnie przechodzi w uniwersum; książka poraża swoją pokorą, prostota, ewangelicznie pojmowaną służbą wobec chorych, odchodzących z tego świata ludzi, jakimi autor się opiekował.

Jedna z sióstr mojej Matki jest Szarytką - całe życie przepracowała w domu dla nieuleczalnie chorych starców, ufundowanym przed laty przez małżeństwo krakowskich mieszczan, Helclów. Wizyty u Ciotki, widok jej posługiwania uzdrawiająco przywracały mi poczucie rzeczywistości, zachwianą równowagę ducha i wartości.

Stąd naturalna i oczywista wydaje mi się konstatacja autora, stykającego się ze śmiercią - który docenił sens zwrotu, jakim ongiś pozdrawiali się mnisi kamedulscy - "memento mori" - a której to mądrości brakuje dziś często "młodym, zdrowym, uśmiechniętym..."
I tak oto młody człowiek, który nie chciał być mięsem armatnim - stał się w gruncie rzeczy sługą Ewangelii; a ponieważ mówi Pismo: Czyńcie Królestwo Boże, a wszystko będzie wam przebaczone - więc jego posługa, pełna pokory i z prostotą opisana - stała się jednym z najciekawszych debiutów literackich ostatnich lat, tak sądzę.

Co polecam uwadze dzisiejszych pacyfistów.

Paweł Zawadzki

Jacek Baczak đ Zapiski z nocnych dyżurów đ Bielsko-Biała 1994, nakładem wł. autora. Obecnie druk książki podejmuje wydawnictwo ZNAK.


Spis treści